‒ Świat, który znamy z ostatnich 30 lat, właśnie się kończy. Globalizacja nie sprawdziła się i oglądamy właśnie jej spektakularny upadek. Z tym wiąże się wiele problemów okresu przejściowego, kiedy wyłaniać się będzie nowy porządek. Jeśli Zachód nie wróci do swoich fundamentów, to zostanie zepchnięty na margines przez większych barbarzyńców – mówi prof. Grzegorz Górski, prawnik i amerykanista z Kolegium Jagiellońskiego, w rozmowie z Jakubem Pacanem. To właśnie nowemu porządkowi w nowym świecie poświęcony jest aktualny numer „Tygodnika Solidarność”.
I chociaż wydaje się, że próba zmiany porządku świata zakończyła się niepowodzeniem, to bez powrotu do wartości stanowiących o sile Zachodu procesu barbaryzacji świata nie uda się powstrzymać.
Chociaż pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy wciąż nie ma, to okazuje się, że Polska już teraz płaci odsetki i dług. Nic dziwnego, że w obozie władzy panuje coraz większa irytacja. Czy PiS powie Brukseli „koniec tego dobrego”?
Kontynuujemy temat światów islamu, czyli piszemy o podejściu regionalistycznym, aby w końcu rzucić wyzwanie stereotypowi, że islam musi być arabski. I dotyczyć Bliskiego Wschodu. Czy – dla Polaków – Turków i Tatarów.
9 sierpnia 1943 r. w okolicy wsi Borów w powiecie kraśnickim oddział Narodowych Sił Zbrojnych w ramach zwalczania organizacji komunistycznych wykonał wyrok na 26-, 28-osobowej grupie działającej pod szyldem Gwardii Ludowej. Oddziałem NSZ dowodził cichociemny podpułkownik Leonard Zub-Zdanowicz.
Jest kolejny Raport Państwowej Komisji do spraw Pedofilii. To dokument ważny, bo pokazujący, że nie tylko Kościół ma problem z ukrywaniem skali nadużyć, a także jasno wskazujący, że członkowie Komisji potrafili uniezależnić się od formacji, która ich powołała.
W mediach zawsze możemy liczyć na złe wieści z USA. Niczym za Stalina europejskie gazety i stacje telewizyjne z najwyższą gorliwością donoszą o każdej zbrodni i każdym nieszczęściu, jakie wydarzy się w tym ogromnym kraju. Jeśli trafi się jakaś pozytywna informacja, to zawsze wytłumaczona jako wynik ogromnej zamożności. W dodatku wszystko dzieje się rzekomo tylko w największych metropoliach.
– Chciałabym być na topie, ale nie tracąc przy tym wiarygodności. Walczyłam o to przez dwadzieścia lat, żeby śpiewać to, co chcę i jak chcę! Wielokrotnie ludzie próbowali mnie przekonywać, żebym śpiewała coś innego, bo na tym, co śpiewam, nigdy nie zarobię. Zawsze trzymałam się swojej drogi i – jak widać – jest efekt – mówi Karolina Lizer, wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem. Więcej w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność”.
Można powiedzieć, że wychowałem się na „Władcy Pierścieni”. A w ogóle nie wierzyłem, że ta książka istnieje. Pamiętam, kiedy kolega na wsi opowiadał mi o niej po nocy na ławeczce, gdzie uskuteczniało się letnie życie towarzyskie okolicznej młodzieży.
Im dłużej trwa wojna na Wschodzie, tym bardziej widać, w jak głębokie uzależnienie od Rosji popadł w ostatnich latach bogaty Zachód. I że to uzależnienie ma strukturalny charakter.
Choć jeszcze niedawno politycy obozu rządzącego przekonywali, że „węgla mamy na 200 lat”, a Polacy mogą spać spokojnie, bo na pewno go nie zabraknie, to okazuje się, że rzeczywistość w sezonie grzewczym nie musi być tak kolorowa. I nagle to, co wydawało się niemożliwe, staje się całkiem realną perspektywą.
Z wybijających się regionalistycznych pozycji o islamie w Azji monografia Howarda M. Federspiela, „Sultans, Shamans, and Saints: Islam and Muslims in Southeast Asia” [Sułtanowie, szamani i święci: Islam i muzułmanie w Azji Południowo-Wschodniej] (Honolulu, HI: University of Hawai’i Press, 2007), charakteryzuje się antropologicznym podejściem do zjawiska, opisywanego całościowo i syntetycznie na podstawie Indonezji, Filipin, Malezji i okolic.
3 sierpnia 1946 roku „sąd” uznał, że niespełna 18-letnia Danuta Siedzikówna jest przestępcą, który zabijał przedstawicieli „ludowej” władzy. Tymczasem „Inka” była w 5. Wileńskiej Brygadzie AK sanitariuszką, która opatrywała także ranionych przez polskich żołnierzy komunistycznych milicjantów.
Katolicka teologia religii, katolickie spojrzenie na inne religie nie oznacza potępiania, a nie tym bardziej nieustannego szukania diabła, ale poszukiwanie „ziaren prawdy” w innych systemach i tradycjach religijnych. Ewangelia ma być ich uzupełnieniem, a nie źródłem potępienia.
Prawdę mówiąc, ten niemal rok przewodzenia Niemcom przez kanclerza Olafa Scholza obfitował w niezbyt wiele zabawnych momentów. O ile w ogóle dałoby się jakieś znaleźć. Zabawne jest to, że po serii mniejszych i większych kompromitacji, po kolejnych słowach i czynach, które nie tylko nie wzmacniały międzynarodowej pozycji Niemiec, a wręcz wyglądały na jej sabotowanie, Olaf Scholz oświadczył, że przyszła pora, by „Niemcy wzięły odpowiedzialność za Europę”. Powiedział to oczywiście na poważnie, ale w istocie żartem jest gotowość „brania odpowiedzialności” za innych przez państwo, które ma kłopoty z odpowiedzialnością za słowa własnych przywódców.
Zawsze byliśmy silni, zwarci, gotowi. Nawet wtedy, kiedy Naczelnik Państwa odesłał polskich ochotników z Ameryki walczących o wolną Polskę w Błękitnej Armii do domu, pomimo nacierających sowieckich hord Tuchaczewskiego w 1920 roku.
Ukraina zmaga się dziś z brutalną rosyjską agresją, której barbarzyństwo przywodzi na myśl barbarzyństwo sowieckich sołdatów odpartych spod Warszawy w 1920 roku, barbarzyństwo sowieckiej okupacji Polski, zbrodnie takie jak zbrodnia w Katyniu, czy bezwzględność szczególnie pierwszych lat kolaboracji polskich komunistów ze Związkiem Radzieckim.
„Pracownicy ‒ klucz dla procesu odbudowy Ukrainy” – twierdzi w najnowszym „Tygodniku Solidarność” Robert Szewczyk z biura zagranicznego NSZZ „Solidarność”. Niestety wraz z trwaniem wojny władze Ukrainy będą miały coraz więcej pokus, by ulec nieliberalnym podszeptom. Naszym obowiązkiem jest zachować solidarność z naszymi kolegami – ukraińskimi pracownikami.
Przyznam szczerze, że nie rozumiem fascynacji kebabem. Kompletnie. Kupa chłopa obżera się kebabami, a ja się czuję jak jakiś dziwak. Zupełnie mnie koncepcja kebaba nie porywa. Nie mam nic przeciwko „czemuś szybkiemu na mieście”. Chętnie wciągnę zupę pho od Wietnamczyka, czy opcham się popcornem w kinie. W biegu skoczę na chaczapuri z wieprzowiną czy z serem do gruzińskiej piekarni albo zapiekankę. Kanapkę, baton czy drożdżówkę.