Amerykańska policja ma podobno zasadę, że jak przestępcy zabiją któregoś z „naszych”, to nie ma przebacz. Czerwona linia została przekroczona i koniec. To jest wojna. Czy nie czas na taką zasadę w odniesieniu do praktyki „odstrzeliwania” chronionych prawem działaczy związkowych?
To jedno z tych polskich przysłów, które, niestety, sprawdza się dosyć często. Tym razem przekonał się o tym Donald Tusk. Lider PO najpierw skompromitował się w jednym z wywiadów, by dzień później stracić prawo jazdy za zbyt szybką jazdę. Jak nie idzie, to nie idzie.
Jak mamy się oprzeć islamowi? Jeden ze sposobów to orężnie. Spójrzmy więc na historię wypraw krzyżowych.
Jarosław Gowin jest w szpitalu. Ma depresję. Decyzję o tym, by poinformować o tym opinię publiczną, trzeba ocenić bardzo wysoko.
Sto dwa lata temu, 26 listopada 1919 r., urodził się w Białymstoku Ryszard Kaczorowski, harcerz, komendant Szarych Szeregów w tym mieście, więzień sowieckich łagrów, uczestnik bitwy pod Monte Cassino. Do historii przeszedł przede wszystkim jako ostatni prezydent II Rzeczypospolitej na uchodźstwie.
Po wprowadzeniu embarga na obecność dziennikarzy w objętej stanem wyjątkowym strefie przy granicy z Białorusią spora część dziennikarzy podniosła larum, że ich zdaniem bez obecności mediów „Polska przegrywa wojnę informacyjną z Białorusią”. Tę akurat opinię wyraził w mediach społecznościowych dziennikarz Wirtualnej Polski Marcin Makowski, zachęcając do przeczytania swojego, poświęconego tej „przegranej”, tekstu „Jedna kamera warta więcej niż dziesięć dywizji”. Mój tytuł to oczywiście nawiązanie do tamtego.
Agencje wywiadu i najważniejsze amerykańskie media: „New York Times” i „The Washington Post” są przekonane, że prezydent Władimir Putin chce zająć część Ukrainy. Jak donosi „New York Times”, przedstawiciele amerykańskiego wywiadu ostrzegają sojuszników, że pozostało niewiele czasu, aby uniemożliwić Rosji podjęcie działań militarnych na Ukrainie. W podobnym tonie wypowiadają się europejskie media i środowiska związane z wywiadem. Sytuacja jest poważna. W co gra „rosyjski szachista”?
Nie jest to dobry czas dla górnictwa, a dla górnictwa w Polsce w szczególności. Unia Europejska postanowiła „dać przykład światu w redukcji emisji CO2” i popełnić energetyczne samobójstwo. Jej „poświecenie” ostatecznie okaże się bez większego znaczenia, ponieważ emisja europejska stanowi niewielki procent światowej emisji, za to wobec utopijności koncepcji energii opartej na OZE spowoduje powszechne ubóstwo energetyczne, likwidację wielu miejsc pracy, spowolnienie wzrostu gospodarczego i uzależnienie od gazu z Rosji.
– Będzie wojna – słyszę od młodego chłopaka. – Jaka znowu wojna? – dopytuję zdziwiony. – A daj pan spokój, jak zamkną Turów, to będzie wojna. My tak mówimy, bo dla nas to oznacza prawdziwą katastrofę, tragedię. To będzie koniec. – Koniec czego? – Koniec nas. Jako jedyna ogólnopolska redakcja mieliśmy możliwość wejścia na teren kopalni węgla brunatnego „Turów”. Przed największy zakład pracy w regionie nie raz już przyjeżdżały telewizje, zarówno TVN, Polsat, jak i TVP. Wszystkie materiały robili jednak sprzed bramy kopalni. Tym większą radość odczuliśmy, gdy w okolicach Barbórki, wielkiego górniczego święta, zostaliśmy zaproszeni do odwiedzenia odkrywkowej kopalni w Bogatyni – pisze Marcin Koziestański. Relacja z tej wizyty w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność”.
Na makijażu, rzecz jasna, kompletnie się nie znam. Zawsze jednak mogę się wypowiedzieć na zasadzie „nie znam się, ale się wypowiem”.
Dobrze znacie pewnie lamenty nad „szalejącą inflacją”. Nie trzeba im jednak tak bezrefleksyjnie wierzyć. Zwłaszcza jeśli uleganie antyinflacyjnym nastrojom ma nas prowadzić do konkluzji, że podwyżki cen trzeba zbijać za wszelką cenę. Rezygnując przy tym z innych – niemniej ważnych społecznie – racji. Takich jak wzrost płac, rozbudowa państwa dobrobytu, utrzymanie dynamiki gospodarczej albo dostępność kredytu dla biznesu i obywateli. Ja chciałbym was przekonać, by z tego nie rezygnować. I by dostrzec w inflacji… sojusznika. Tak, tak! Bo właśnie utrzymanie inflacji na poziomie 6–8 proc. przez kilka najbliższych lat byłoby optymalne dla naszego społeczeństwa, państwa i gospodarki.
Dziwna to sytuacja, gdy z agresorów próbuje się robić ofiary, a z tych, którzy spełniają swój obowiązek – bezduszne maszyny. Tak samo jak ta, w której próbuje się sprytnie przekierować współczucie społeczeństwa na tych, których w ogóle nie powinno tam być. A jednak to się dzieje. Ku uciesze Łukaszenki i Putina.
Eurotechnokraci również mają swych bohaterów. Najbardziej prominentni wśród nich to pionierzy „ideii europejskiej”: Richard von Coudenhove-Kalergi, Józef Rettinger i inni. Von Coudenhove-Kalergi był lojalistą habsburskim, któremu śniła się zjednoczona Europa jako jedno z pięciu imperiów rządzących światem.
Przed II wojną światową na straży polskiej granicy wschodniej stał Korpus Ochrony Pogranicza. Dziś przed agresją Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina terytorium Rzeczpospolitej broni szereg formacji, wśród nich Podlaska Brygada Obrony Terytorialnej im. gen. Władysława Liniarskiego „Mścisława”. W dniu 23 listopada minęła 124. rocznica urodzin bohatera.
To, co wydarzyło się w Kaliszu, to także uderzenie w polskie korzenie. Polskiej kultury, polskiej tożsamości nie ma bowiem bez Żydów i ich wkładu.
Wszystko, co inni robią przeciwko Polsce, jest na rękę Prawu i Sprawiedliwości. O tym, że PiS jest dogadany z Łukaszenką i Putinem, piszą nie debile, tylko ludzie z tytułami profesorskimi i politycy opozycji z pierwszej linii frontu.
Od 2016 roku w polskiej przestrzeni medialnej trwa dyskusja na temat: jak obronić dobre imię Polski? W dyskusji wypowiadali się przedstawiciele środowisk politycznych, naukowych, przedstawiciele mediów, kler i wielu innych.
Lipcowa podróż Josepa Borella, szefa unijnej dyplomacji do Rosji, i spotkanie z Siergiejem Ławrowem, ministrem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, pokazały, w jakim miejscu są relacje Unia Europejska – Rosja.
– Ten frontalny atak na Polskę, suwerenny kraj, powinien być ostrzeżeniem dla wszystkich narodów europejskich, które się troszczą o swoje wolności (…). Francja mogłaby zapłacić karę nałożoną na Warszawę i odliczyć ją od swojej składki do budżetu europejskiego – mówi Marine Le Pen, szefowa francuskiego Frontu Narodowego i kandydatka w zbliżających się wyborach prezydenckich, w rozmowie z Patrickiem Ederym i Cezarym Krysztopą. Cała rozmowa w najnowszym numerze „Tygodnika Solidarność”.
Pamiętam, kiedy wiele lat temu zamieszkałem w Olsztynie, swoją drogą pięknym, choć nieco jakby pozbawionym korzeni mieście, uderzył mnie na ulicy wstrząsający widok. Nie pamiętam już dokładnie, w jaki sposób, ale o ile mnie pamięć nie zawodzi, na drewnianym wózku, odpychając się rękoma od chodnika, jechała dziewczynka z dziwnie wykręconymi nogami.