"Podstawową blokadą samoorganizacji obywatelskiej w Polsce jest więc niechętna sektorowi pozarządowemu postawa większości polskich elit – nie tylko zresztą elit politycznych, ale także kulturalnych, medialnych, biznesowych, a nawet intelektualnych. Stosunek tych kręgów do idei oddolnej samoorganizacji społecznej zawiera się w postawach politowania i pogardliwej wyższości.”
Zdecydujcie się wreszcie, co jest ważniejsze. Czy tzw. państwo prawa, o którym od roku stale mantrujecie? Czy może jednak cierpienie rodzin? A dokładnie – deklarowane cierpienie tych kilkunastu rodzin, które opisują i przeżywają rzeczywistość smoleńskiej tragedii jakoś całkiem inaczej niż bliscy pozostałych osiemdziesięciu ofiar, a także miliony zwyczajnych Polaków.
KOD, Soros, amerykański think tank NED ingerujący w politykę wewnętrzną suwerennych państw – organizacje, wydawałoby się, nie będące ze sobą w jakiejkolwiek korelacji. Coś je jednak ze sobą łączy. To niemiecka sekcja Reporterów bez Granic.
Porządek demokratyczny ma szansę powstać jedynie w procesie dogadywania się ludzi, reprezentujących grupy poparcia o bardzo odmiennych interesach. Jeśli ojcowie założyciele federacji Państw Zjednoczonych Ameryki Północnej, autorzy jej Konstytucji, obawiali się oddać sędziom pełnię kontroli nad tworzonym porządkiem demokratycznym, to dlatego, że rozumieli mechanizmy władzy, jej siłę i potrzebę kontroli nad każdym z jej przedstawicieli. Ufali zaś Monteskiuszowi, że słusznym jest władzę sądowniczą rozdzielić od wykonawczej i ustawodawczej, ale wszystkie trzy pozostawić na jednym poziomie ważności. O Trybunale Konstytucyjnym nawet nie pomyśleli.
Powiedział nam nasz kolega, że kiedy on jest u siebie w Niemczech i czyta informacje na temat Polski, to wie, że jeśli jest na świecie ktoś, kto jest równie zły, głupi i podły, jak Donald Trump, to tylko Jarosław Kaczyński.
Czasy się zmieniają
Co roku ten sam temat – Halloween – przetacza się przez polskie przedszkola i szkoły. Wobec protestów Kościoła – a co za tym idzie – wielu rodziców, część placówek rezygnuje więc z... nazywania rzeczy po imieniu. W przedszkolu moich dzieciaków obchodzi się na przykład Święto Dyni, które z grubsza rzecz biorąc wygląda tak, że dzieci przebierają się za trupki i robią lampiony z dyni, a dynie - z czego się da. Jednym słowem – Halloween nie ma, ale jest, więc mucha nie siada. Osobiście nie mam z tym wielkiego problemu, jednak muszę przyznać, że frapuje mnie jedno – po co to wszystko, skoro mamy własne, polskie święta i tradycje? Odpowiedź zna chyba każdy – dla kasy.
Nie ma takiej rzeczy, w którą by ludzie nie uwierzyli. Wiele milionów Polaków w dalszym ciągu jest przekonanych o tym, że rządowy Tupolew lecąc z prędkością 260 km/h, opadając mniej niż 6 m/s, złamał skrzydło o brzozę na wysokości ok. 6 metrów, po czym nagle zaczął się wzbijać, zrobił półbeczkę, uderzył w podmokły grunt pod małym kątem i roztrzaskał się jak kryształowy wazon na dziesiątki tysięcy kawałków. Taki obraz przedstawiają oficjalne raporty. Polacy w ten opis uwierzyli, uznali go za pewnik, a każdego kto zgłasza najmniejsze choćby wątpliwości odsądza się od czci i wiary.
Chodzi mianowicie o to, że skoro, jak widzimy, nawet coś tak oczywistego i jednoznacznego jak numer z Wojewódzkim, u pewnej części opinii wywołuje wyłącznie szyderstwa pod adresem PiS-u, to znaczy, że stoimy pod ścianą. Skoro dla wielu z nich zamieszczone powyżej zdjęcie to jest dowód w procesie przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, to znaczy, że lepiej już nie będzie.
Sprawa finansowania obchodów zorganizowanych przez TK wywołuje najwięcej wątpliwości, a przez wielu uprawnia do postawienie Rzeplińskiemu poważnych zarzutów. Pierwszy z nich to skorzystanie z pieniędzy fundacji obcego państwa.
Przechodzę na stronę internetową, tam feministyczny manifest prawa do aborcji i siostrzane poparcie dla Natalii Przybysz
Od kliku dni pojawiają się publikacje i wypowiedzi podsumowujące rok działalności rządu Prawa i Sprawiedliwości, choć 25 października minął rok od rozstrzygnięcia wyborów parlamentarnych, a rząd premier Beaty Szydło został zaprzysiężony 19 listopada, więc do rocznicy jego funkcjonowania jeszcze prawie miesiąc.
Wczoraj na konferencji prasowej zastępca dyrektora Centrum Operacyjnego MON Beata Perkowska poinformowała, że po raz pierwszy od wielu lat w roku 2016 resort obrony wyda na zakup nowego uzbrojenia wszystkie pieniądze przewidziane na ten cel.
W swoim czasie pracowałem nad aktami osób sądzonych w latach czterdziestych i pięćdziesiątych z paragrafów „Dekretu Sierpniowego” (Dekret o „ Wymiarze kary dla faszystowsko – hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw których znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego „ z dnia 31.VIII.1944 roku ), które skazywano na najcięższe (włącznie z tym ostatecznym - karą śmierci) wyroki pod różnymi urojonymi i uwłaczającymi godności „oskarżanych”, zarzutami. Byli to wielcy polscy patrioci (Pilecki, Fieldorf, Płużański, Szelągowska, Kontrym, Siedzikówna - Inka, Łupaszka - Szendzielarz). Przy wspomnianej wyżej okazji natknąłem się na dokumenty dotyczące Edwarda Marcina Kemnitza, które składają się głównie z informacji pochodzących od ubeckiego „źródła Adam” i liczą wiele stron.
Owe trzy pogańskie święta, Noc Samhaina, Święto Pomony, oraz Noc Czarownic przetrwały w znakomitej formie jako All Hallows Evening, którego nazwa skrócona została w pewnym momencie do Hallows Evening, następnie do Hallows Eve, by wreszcie odnaleźć się w bardzo popularnej zabawie, którą bandy pożytecznych głupków uprawiają to tu to tam jako Hallowe’en.
Dwa kolory polskiej flagi to od zawsze były dwa narody. Wisła tu nie ma nic do rzeczy, podział na Polskę A i B nie rozpoczął się w roku 1918 ani od walki PO z PiS. Dwa narody to największe szczęście naszej Ojczyzny.
Dowiedziałem się ze źródeł francuskich, że ludzie w Libii tęsknią za Muammarem Kadafim. Za dyktatorem i tyranem. Wyjaśnienie jest proste. Ludzie nie tęsknią za dyktaturą i prześladowaniami, a jedynie za stabilnością i spokojem, który jest znakiem tyranii. Władza despotyczna bowiem rozprawia się ze swoimi przeciwnikami w sposób zorganizowany, odgórny, ograniczony i stąd przewidywalny.
Wczoraj w Parlamencie Europejskim odbyła się debata na temat ostatecznego kształtu unijnego budżetu na 2017 rok tym razem połączona z śródokresowym przeglądem Wieloletniej Perspektywy Finansowej na lata 2014-2020.
To jest – przykro mi to powtarzać za tym durniem Korwinem-Mikke – ale to jest w rzeczy samej koryto do którego stoi kolejka, której końca nie widać, a w niej wszystko to co najgłupsze i najmniej udane. I wcale nie chodzi tylko o jakieś nędzne, nikomu niepotrzebne szkolenia, ale o również o książki, filmy, przedstawienia teatralne i inne, często najbardziej absurdalne tak zwane „społeczne” inicjatywy.
Jak mawiał Baron Rothschild; „Żeby złapać ptaszki trzeba rozsypać cukier” i tego zadłużeniowego cukru rozsypano na świecie zbyt już wiele (ok. 150bln dol.). Skutecznie rozsypano go też tu nad Wisłą.