Polskie życie po Brexicie: "Wiele razy słyszałam, że jestem polską świnią”
– mówi „Tygodnikowi Solidarność” Sylwia.– Początki były dramatyczne. Kilka razy zdarzyło się, że usłyszałam za plecami kąśliwe uwagi, że jestem z Polski, a „to wiele wyjaśnia”. Dziś nie zdarza mi się usłyszeć o sobie czy mojej rodzinie czegoś przykrego
Wojciech wspomina wydarzenie, którego byli świadkami. Pewnej niedzieli wybrali się całą rodziną na spacer. Po drodze spotkali znajomych i poszli do kawiarni.
– Całą gromadą weszliśmy do lokalu. Przywitał nas sympatyczny starszy pan, jak się potem okazało – właściciel. Po chwili zaczął agresywnym tonem wydawać polecenia kelnerkom. Podchodząc do stolika przeprosił za zamieszanie, które sam wywołał i dodał: „Wybaczą państwo, to głupia Polka”. Jego zachowanie oburzyło nie tylko nas, ale także angielskich znajomych. Mężczyzna zmieszał się, kiedy powiedzieliśmy, że też jesteśmy Polakami.
Mimo przeprosin i zapewnień, że taka sytuacja wydarzyła się pierwszy raz, goście opuścili kawiarnię.
– dodaje Sylwia.– Nie może być zgody na jakąkolwiek formę przemocy. Jesteśmy zobowiązani reagować. Nagłośniliśmy wśród znajomych tę sytuację, wieść rozniosła się do kolejnych osób. Wielu zadeklarowało, że lokal będzie omijało z daleka. Ujawnienie takich zachowań to dobry sposób na przedsiębiorców, którzy liczą się z reputacją, bo ta przekłada się na profity
Koszmar to za mało
Przed ośmioma laty Janina Marzec wyjechała za pracą do Wielkiej Brytanii. Ma 59 lat, pochodzi spod Kielc. Teraz mieszka i pracuje w Bristolu. Dlaczego wyjechała?
– Kiedy zmienił się właściciel mojej firmy zaproponowano mi 6,5 zł za godzinę i pracę na umowie-zleceniu. Pieniądze w domu były bardzo potrzebne, o emeryturze mogłam jeszcze tylko pomarzyć. Wyjazd był jedynym rozwiązaniem.
Pracowała w chłodni, segregując mrożonki, potem pakowała odzież. Ten okres chciałaby wymazać z pamięci.
Izabela Kozłowska
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (41/2016) oraz w wersji cyfrowej tutaj