Rosjanie przerzucili rakiety Iskander-M bliżej Polski. Powinniśmy się bać?
Z kolei rzecznik rosyjskiego MON, gen. Igor Konaszenkow oficjalnie potwierdził, że Iskandery dopłynęły do Kaliningradu. Według jego słów nie robiono z tego żadnej tajemnicy. Dodał nawet, że specjalnie tak ustawiono ustawiono jeden z kompleksów rakietowych na promie, by był widoczny dla amerykańskich satelitów.
- Chcieliśmy sprawdzić, jak działają te satelity i nasz eksperyment powiódł się
– powiedział.
Także według opinii niezależnych ekspertów, tego typu działania nie są niczym nowym i zaskakującym. Uważają, że rakiety transportuje się w różne części Federacji Rosyjskiej „na zasadzie rotacji”, by po kilku tygodniach przewieźć je w inne rejony. Poprzednio rakiety zostały przerzucone do Obwodu Kaliningradzkiego w 2014 roku.
Również w Polsce nie brakuje głosów, iż przerzucenie rakiet bliżej granicy z Polską nie powinno nas szczególnie martwić:
„Nie Iskandery są więc dla nas problemem, ale sposób w jaki się je na zachodzie Europy wykorzystuje. Polskie media powtarzające „sensacje” napisane przez „Bild” mają w tym również swój udział, ponieważ wywołują u nas poczucie zagrożenia, które w rzeczywistości po wprowadzeniu rakiet do Obwodu Kalinigradzkiego nie zmieniło się ani o jotę. Bo nawet jeżeli Iskanderów tam nie ma (kiedy jesteśmy „grzeczni”) to, wcale nie oznacza, że w ciągu kilku godzin nie mogą się tam znaleźć (gdy tacy „grzeczni: być przestaniemy)”
- czytamy na portalu defence24.pl.
/aeb
źródło: Polskie Radio, reuters.com, defence24.pl