Azoty w Tarnowie. Jedna z flagowych inwestycji II RP dziś stoi nad przepaścią

W mroźną sobotę, 18 stycznia 1930 r., o godz. 9.45 na dworzec kolejowy w Mościcach wjechał pociąg z Warszawy. Był to specjalny skład, ponieważ podróżowały nim najważniejsze osoby w państwie.
Azoty w Mościcach - uroczystość pożegnania dyrektora fabryki inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego Azoty w Tarnowie. Jedna z flagowych inwestycji II RP dziś stoi nad przepaścią
Azoty w Mościcach - uroczystość pożegnania dyrektora fabryki inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego / fot. NAC

Ignacemu Mościckiemu, prezydentowi Rzeczypospolitej, towarzyszyli m.in. premier Kazimierz Bartel, minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski oraz wojewoda krakowski Mikołaj Kwaśniewski. Prezydent przyjechał do Mościc, by wziąć udział w otwarciu tamtejszych Zakładów Azotowych, o których można powiedzieć, że były jego dzieckiem.

Uroczyste otwarcie

Gdy tylko Mościcki stanął na peronie, orkiestra wojskowa odegrała hymn państwowy, po którym prezydent przyjął raport dowódcy miejscowego garnizonu i przeszedł przed frontem kompanii honorowej. Teraz dopiero można było udać się do zakładów.

Przed wejściem na teren fabryczny ustawiono bramę triumfalną, przy której tłum oczekiwał na głowę państwa. Reprezentacja gminy Mościce ofiarowała prezydentowi chleb i sól.

„Po powitaniu reprezentacji pan prezydent i towarzyszący mu orszak udali się wzdłuż szpalerów utworzonych przez pracowników zakładów, do kaplicy fabrycznej” – relacjonował krakowski „Czas”. Tam biskup Leon Wałęga odprawił Mszę Świętą i wygłosił kazanie. Po nabożeństwie odbyło się poświęcenie pamiątkowej tablicy, ufundowanej dla uczczenia twórców zakładu i dnia poświęcenia fabryki.
O godzinie 11 w wielkiej hali elektrowni fabrycznej odbyła się akademia, w której wziął udział prezydent. Przemawiał m.in. minister Eugeniusz Kwiatkowski. Po nim głos zabrał inżynier dyrektor techniczny Romuald Wowkonowicz, „który zobrazował historię zakładów i gigantyczne wysiłki inżyniera i robotnika polskiego, dzięki którym w ciągu 30 miesięcy mogło powstać olbrzymie dzieło” – pisano w „Czasie”.

Następnie delegacje mogły zwiedzić zakłady azotowe. Na popołudniowym bankiecie w miejscowym kasynie, którego organizatorem było Ministerstwo Przemysłu i Handlu, nie było końca toastom na cześć prezydenta Ignacego Mościckiego i marszałka Józefa Piłsudskiego oraz kolejnym podziękowaniom. Burmistrz Tarnowa Michał Skowroński „dziękował przedstawicielom władz za wybór miejsca pod budowę zakładów w pobliżu Tarnowa, dzięki czemu okoliczna ludność widzi przed sobą podniesienie swego dobrobytu” – pisał dziennikarz krakowskiego dziennika.

Nie tylko nawozy

Mościce (dziś dzielnica Tarnowa) wzięły swoją nazwę od nazwiska prezydenta RP, który był inicjatorem wybudowania zakładów azotowych. Gmina powstała w połowie 1929 r. O tym, skąd wziął się taki pomysł, mówił prezydent Mościcki w jednym z wywiadów. Tłumaczył, że w Polsce, w której 70 procent mieszkańców to rolnicy, potrzebne były produkty azotowe, tanie i wytwarzane w kraju. Owszem, istniała już fabryka w Chorzowie, ale zapotrzebowanie na nawozy sztuczne było o wiele większe.

– Inicjatywa budowy nowej fabryki azotowej oparta była na rachubach, iż zapotrzebowanie na nawozy sztuczne, tę podstawę zbóż i roślin, będzie znacznie większe, aniżeli mógł dać Chorzów – tłumaczył Mościcki, ale nie był to jedyny powód takiej decyzji, ponieważ Mościcie zwiększały też siłę obronną Polski. – Pierwszą pobudką do budowy fabryki był interes gospodarczy kraju, interes rolnictwa. Dalszą myślą była konieczność zdobycia kwasów potrzebnych do obrony państwa.

W swojej autobiografii Mościcki dodawał: „Chorzowskie wytwórnie potem jeszcze więcej rozbudowano, a produkcję azotniaku znacznie ulepszono. Można było dzięki temu odpowiednio obniżyć cenę związków azotowych i tym samym uprzystępnić szersze ich zastosowanie w rolnictwie. Wkrótce zapotrzebowanie na nawozy sztuczne tak wzrosło, że zaszła potrzeba budowy jeszcze jednej wytwórni. Toteż na samym początku mojej prezydentury podjąłem inicjatywę stworzenia takiej wielkiej fabryki w miejscu wybranym celowo pod Tarnowem w Małopolsce. Parę wsi, przylegających do nowo budującej się fabryki, utworzyło razem z nią gminę pod nazwą Mościce”.

Zaczęło się w Chorzowie

W roku 1930 Polska była stosunkowo młodym państwem, które odrodziło się po ponad 100 latach zaborów, co stało się w 1918 r. Jednak Polacy musieli wciąż jeszcze bić się o swoją ojczyznę, z bolszewikami, Ukraińcami i Niemcami. Stąd kolejne powstania, najpierw w Wielkopolsce, a następnie na Śląsku, który w końcu częściowo stał się polski. W granicach Rzeczypospolitej znalazł się m.in. Chorzów. Pracujące w tym mieście zakłady azotowe przeszły z niemieckich rąk w polskie. Był rok 1922. Dyrektorem Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie został właśnie Ignacy Mościcki.

„Profesor Mościcki przywiózł ze sobą kilku swoich uczni. Chodzą chłopaki, pukają po armaturach, zwiedzają wszystkie zakątki tego olbrzymiego azotowego państwa. Siłują się z nim w sobie i w swoim zrozumieniu. Olbrzymie turbiny i generatory elektryczne, setki elektromotorów w ruchu, morze budynków i dachów, ogłuszające młyny karbidowe i azotniakowe, setki jeżdżących kranów i transporterów, potężne ciśnienia, ekstremy najwyższych i najniższych temperatur – wszystko to zlewało się w przytłaczający ich obraz” – pisał Melchior Wańkowicz w „Sztafecie – książce o polskim pochodzie gospodarczym”.

– Pamiętam pierwsze zetknięcie z robotnikami w Chorzowie. W kantynie miejscowej zebrało się 700–800 robotników. Przemawiam do nich po raz pierwszy. Powiedziałem im, że od tej pory pracować będą dla własnego państwa. Kiedym skończył, zapytałem: „Czy trzeba wam to przetłumaczyć? Czy chcecie, abym przemówił do was po niemiecku?”. Odpowiedzieli mi burzą protestów: „Nie chcemy! – wołali.

– Nie chcemy!”. Od tego czasu mówiło się w fabryce już tylko po polsku.

Dyrektorem technicznym chorzowskich zakładów Mościcki mianował Eugeniusza Kwiatkowskiego, który tak wspominał tamten czas: „Niewiara poczyna się wciskać w nasze szeregi. Rząd nie wierzył w możliwość technicznego, a jeszcze bardziej ekonomicznego Chorzowa; nie wierzyli nasi koledzy, technicy i inżynierowie polscy, i przepowiadali nam rychły upadek fabryki; nie wierzyli rolnicy w możność konsumpcji azotniaku w Polsce; nie wierzyły nam banki polskie, że zwrócimy pieniądze pożyczone na ruch fabryki”.

Niedowiarkowie mylili się, rację miał Mościcki z Kwiatkowskim, gdy „krzyczała cała Polska, że Chorzów i Mościce to gospodarka bez kalkulacji, to przerost etatyzmu, to zamrożone pieniądze” – pisał z ironią Melchior Wańkowicz.

W roku 1933 prezydent mówił w jednym z wywiadów, że z miesiąca na miesiąc rosło doświadczenie chorzowskiej załogi:

– I trzeba było widzieć wrażenie robotników, gdy fabryka doszła do produkcji, którą zostawili poprzednicy. A potem poszliśmy dalej, dużo dalej. To był triumf inżynierów. Wówczas dopiero, gdy przekroczyliśmy dawną wytwórczość, zespół inżynierów zdobył sobie zaufanie robotników. Robotnicy, którzy przez wiele lat pracowali pod dawnym kierownictwem, nabrali przekonania do polskich umiejętności. To była ładna, radosna, pokrzepiająca praca. Miała szerokie i głębokie znaczenie. Po nieufności nastąpił entuzjazm. Chorzów zaczął budzić sentyment. Każdy chciał się dostać do Chorzowa. Między robotnikami zaczęły krążyć legendy o raju chorzowskim.

Mościce krzepią

Melchior Wańkowicz, pisząc swoją książkę o rozwoju gospodarczym II Rzeczypospolitej, musiał odwiedzić Mościce i tamtejsze zakłady azotowe. „Z okolicznych wsi, gdy dojeżdżamy, spływa sznur robotników na rowerach. Nabycie rowerów ułatwia fabryka. Trzy zmiany robotnicze pracują w ciągu doby, bo zatrzymanie fabryki kosztowałoby sto tysięcy złotych. Więc ku Mościcom i od Mościc faluje ciągły wachlarz rowerów” – pisał jeden z najwybitniejszych polskich reportażystów.

Henryk Cepnik w książce o Mościckim odnotował, że pod Tarnowem „na pustej jeszcze do niedawna równinie, gigantycznym naprawdę wysiłkiem pracy dwóch lat, powstał największy może po Gdyni pomnik twórczej inicjatywy i geniuszu polskiego. Nigdy jeszcze nie wykonano w Polsce zadania tak skomplikowanego, tak nowego i tak jednocześnie trudnego do zrealizowania w tak krótkim czasie”. Dalej Cepnik podkreślał, że zakłady w Mościcach to nie jest inwestycja tylko na obecne czasy (lata 30. XX wieku), lecz „jest to dzieło trwałego i nieprzemijającego dla Polski znaczenia”.

O tym, że właśnie w tym miejscu powstała druga w kraju, po Chorzowie, fabryka azotów, zadecydowało kilka czynników. Były to względy ekonomiczne, geograficzne, geologiczne i komunikacyjne.

Decydowała więc m.in. stosunkowo niska cena za ziemię, na której miały powstać zakłady. 14 maja 1927 r. zakupiono od rodu Sanguszków dobra folwarczne o powierzchni 670 hektarów. Ziemia ta kosztowała 207 tys. dolarów amerykańskich.W wydanej w roku 1930 w Krakowie książce o Państwowej Fabryce Związków Azotowych w Mościcach można przeczytać, że tamtejszy teren był idealny pod taką inwestycję, ponieważ obfitował „w duże szutrowiska, dostarczające doskonały materiał budowlany”. Ponadto nieopodal znajdowały się „krzyżujące się drogi żelazne, biegnące z zachodu na wschód i z południa na północ”. Dodatkowym atutem były „sąsiedztwo spławnej rzeki, wchodzącej w sieć głównych dróg wodnych; bliskość głównych źródeł sił wodnych – w przyszłości ważnych centr elektryfikacyjnych; niewielka odległość od zagłębi: naftowego i węglowego, dostarczających surowców”. Autor opracowania pisał również, że okolica jest „zamieszkała przez ludność pracowitą, ganiącą się chętnie do zajęć przemysłowych”. Zadecydowała też „bliskość powiatowego miasta, siedziby władz, szkół, przemysłu drobnego itd., posiadającego elektrownię i wodociąg, z których czerpać można było od początku energię konieczną do robót budowlanych i wodę do picia dla pracowników”. Tym, co „przechyliło wagę na stronę tego wyboru”, było „również życzliwe stanowisko tarnowskiej rady miejskiej, wypływające z głębokiego zrozumienia potrzeb ekonomicznych miasta i starania o jego rozwój i dobrobyt”.

Pierwszą łopatę na placu budowy wbito 5 maja 1927 r.

Nieco ponad rok później – 9 czerwca 1928 r. – Kwiatkowski perorował do posłów z mównicy sejmowej:

– Budujemy wielki kompleks fabryk w Tarnowie, kompleks, który nie tylko w każdym państwie europejskim, ale który nawet w Ameryce mógłby stanowić obiekt pod względem wielkości i organizacji poważny i współmierny z tamtejszymi warunkami.

Wariat jak Kwiatkowski

Robert Lichwała, autor opracowania historycznego dotyczącego zakładów, podaje, że globalna produkcja Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach w 1930 r. wynosiła ok. 57 tys. t, z czego około 80 procent stanowiły nawozy azotowe. W tymże roku wytwarzano także m.in. azotan amonu dla przemysłu zbrojeniowego.

Niestety w pierwszym roku działalności zakładów przyszedł wielki ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Wówczas dyrektorem naczelnym został dotychczasowy minister Eugeniusz Kwiatkowski.

Ignacy Mościcki pisał w autobiografii, że Kwiatkowski doprowadził obydwie wytwórnie, w Chorzowie i Mościcach, do „nadzwyczajnego rozkwitu”. Inżynier, minister i dyrektor miał już na swoim koncie budowę portu w Gdyni, co wysoko cenił Józef Piłsudski, który na jednym z posiedzeń rządu wyraził się o nim w sposób jakże dla niego charakterystyczny:

– Patrzcie, to trzeba być takim wariatem jak Kwiatkowski, żeby móc stworzyć w tak krótkim czasie Gdynię.

Miał rację Jan Nowak-Jeziorański, który napisał we wspomnieniu o Kwiatkowskim, że ten „przeszedł do historii jako twórca Gdyni, ale określenie to znacznie zawęża jego rolę. Polegała ona na ocaleniu i umocnieniu niezależności gospodarczej, bez której Polska nie mogła się ostać jako niepodległe Państwo”.

Inżynierowie, którzy trafili do Mościc z Chorzowa, nazywali swoje nowe miejsce pracy – sanatorium. Mówili tak, ponieważ, jak podkreślał Mościcki, panowała tam „wzorowa czystość, a budynki tonęły wśród kwiecia, pomimo że zakłady swoją przestrzenią znacznie przewyższają wytwórnię chorzowską. Odczuwało się tu potrzebę dostosowania piękna zewnętrznego do harmonii wewnętrznej zespołu pracującego”.

Prezydent wielokrotnie bywał w Mościcach. Wówczas oprowadzano go po nowych częściach rozbudowującej się bezustannie wytwórni. W końcu nie było już co pokazać głowie państwa. Wtedy prezydent oglądał… kwietniki stojące wokół budynków fabrycznych.


 

POLECANE
Jest w chaosie. Karol Nawrocki ostro o sytuacji w Europie polityka
"Jest w chaosie". Karol Nawrocki ostro o sytuacji w Europie

- Europa jest w chaosie - w chaosie tożsamościowym, w chaosie w zakresie bezpieczeństwa, narobiła wiele błędów - podkreślił obywatelski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki, który we wtorek spotkał się z mieszkańcami Wyszkowa.

Dramatycznie słaba Rzesza Europejska tylko u nas
Dramatycznie słaba Rzesza Europejska

Ostatnie wydarzenia obnażyły słabość UE. Król jest nagi, a choć jako pierwszy – publicznie i tak mocno - powiedział to wiceprezydent USA, to przecież wiemy o tym od dawna.

Polska nie zostanie zwolniona z paktu migracyjnego? Jest odpowiedź wiceszefowej KE gorące
Polska nie zostanie zwolniona z paktu migracyjnego? Jest odpowiedź wiceszefowej KE

Europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik w Parlamencie Europejskim próbowała ustalić, jakie dokumenty ma złożyć Polska, żeby uniknąć przymusowej relokacji imigrantów lub płacenia kar za odmowę ich wpuszczenia. Na te kwestie odpowiedziała wiceszefowa Komisji Europejskiej Henna Virkkunen.

Prezydent Andrzej Duda zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego polityka
Prezydent Andrzej Duda zwołuje Radę Bezpieczeństwa Narodowego

We wtorek Prezydent Andrzej Duda poinformował, że na przyszły poniedziałek zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Jak dodał, posiedzenie RBN odbędzie się po tym, gdy będą już znane rezultatu spotkań w Kijowie, gdzie udaje się specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji gen. Keith Kellogg.

Nikt nie panuje nad tym kogo Niemcy relokują do Polski gorące
Nikt nie panuje nad tym kogo Niemcy "relokują" do Polski

Trwa wzmożenie niemieckich władz w zakresie wydalania z kraju nielegalnych imigrantów. Jak potwierdzają niemieckie władze część z nich odsyłana jest do Polski na podstawie tzw. porozumień dublińskich, z kolei polski rząd w żaden sposób nie weryfikuje czy odsyłane osoby faktycznie powinny trafiać właśnie do polski.

Pytanie Tomasza Treli zaskoczyło szefową CBA. Jest reakcja Jacka Ozdoby gorące
Pytanie Tomasza Treli zaskoczyło szefową CBA. Jest reakcja Jacka Ozdoby

Wiceprzewodniczący nielegalnie działającej komisji ds. Pegasusa Tomasz Trela mocno zdziwił dzisiejszego świadka – szefową CBA Agnieszkę Kwiatkowską-Gurdak – swoim pytaniem. W tej sprawie postanowił zareagować poseł Jacek Ozdoba.

Prezydent Francji zwołał nowy szczyt ws. Ukrainy. Znamy uczestników polityka
Prezydent Francji zwołał nowy szczyt ws. Ukrainy. Znamy uczestników

Francja zwołuje na środę drugie spotkanie na temat Ukrainy i europejskiego bezpieczeństwa - podał we wtorek Reuters za trzema źródłami dyplomatycznymi. Tym razem zaproszono kraje, które nie wzięły udziału w poniedziałkowym spotkaniu w Paryżu.

Nie żyje Marian Turski z ostatniej chwili
Nie żyje Marian Turski

Według informacji podanych przez "Politykę" i Muzeum POLIN nie żyje Marian Turski, były więzień Auschwitz i członek komunistycznej nomenklatury w czasach PRL.

Pożar zabytkowej hali w Gdańsku. Szokujące znalezisko śledczych z ostatniej chwili
Pożar zabytkowej hali w Gdańsku. Szokujące znalezisko śledczych

W zabytkowej hali na Przeróbce w Gdańsku, która spłonęła na początku lutego w gigantycznym pożarze, mogło znajdować się laboratorium do produkcji narkotyków – informują trójmiejskie media.

Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej gorące
Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej

Opinię publiczną w Polsce poruszają informacje o masowym wydalaniu nielegalnych imigrantów z Niemiec do Polski. Niemieckie media donoszą o kolejnych przypadkach.

REKLAMA

Azoty w Tarnowie. Jedna z flagowych inwestycji II RP dziś stoi nad przepaścią

W mroźną sobotę, 18 stycznia 1930 r., o godz. 9.45 na dworzec kolejowy w Mościcach wjechał pociąg z Warszawy. Był to specjalny skład, ponieważ podróżowały nim najważniejsze osoby w państwie.
Azoty w Mościcach - uroczystość pożegnania dyrektora fabryki inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego Azoty w Tarnowie. Jedna z flagowych inwestycji II RP dziś stoi nad przepaścią
Azoty w Mościcach - uroczystość pożegnania dyrektora fabryki inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego / fot. NAC

Ignacemu Mościckiemu, prezydentowi Rzeczypospolitej, towarzyszyli m.in. premier Kazimierz Bartel, minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski oraz wojewoda krakowski Mikołaj Kwaśniewski. Prezydent przyjechał do Mościc, by wziąć udział w otwarciu tamtejszych Zakładów Azotowych, o których można powiedzieć, że były jego dzieckiem.

Uroczyste otwarcie

Gdy tylko Mościcki stanął na peronie, orkiestra wojskowa odegrała hymn państwowy, po którym prezydent przyjął raport dowódcy miejscowego garnizonu i przeszedł przed frontem kompanii honorowej. Teraz dopiero można było udać się do zakładów.

Przed wejściem na teren fabryczny ustawiono bramę triumfalną, przy której tłum oczekiwał na głowę państwa. Reprezentacja gminy Mościce ofiarowała prezydentowi chleb i sól.

„Po powitaniu reprezentacji pan prezydent i towarzyszący mu orszak udali się wzdłuż szpalerów utworzonych przez pracowników zakładów, do kaplicy fabrycznej” – relacjonował krakowski „Czas”. Tam biskup Leon Wałęga odprawił Mszę Świętą i wygłosił kazanie. Po nabożeństwie odbyło się poświęcenie pamiątkowej tablicy, ufundowanej dla uczczenia twórców zakładu i dnia poświęcenia fabryki.
O godzinie 11 w wielkiej hali elektrowni fabrycznej odbyła się akademia, w której wziął udział prezydent. Przemawiał m.in. minister Eugeniusz Kwiatkowski. Po nim głos zabrał inżynier dyrektor techniczny Romuald Wowkonowicz, „który zobrazował historię zakładów i gigantyczne wysiłki inżyniera i robotnika polskiego, dzięki którym w ciągu 30 miesięcy mogło powstać olbrzymie dzieło” – pisano w „Czasie”.

Następnie delegacje mogły zwiedzić zakłady azotowe. Na popołudniowym bankiecie w miejscowym kasynie, którego organizatorem było Ministerstwo Przemysłu i Handlu, nie było końca toastom na cześć prezydenta Ignacego Mościckiego i marszałka Józefa Piłsudskiego oraz kolejnym podziękowaniom. Burmistrz Tarnowa Michał Skowroński „dziękował przedstawicielom władz za wybór miejsca pod budowę zakładów w pobliżu Tarnowa, dzięki czemu okoliczna ludność widzi przed sobą podniesienie swego dobrobytu” – pisał dziennikarz krakowskiego dziennika.

Nie tylko nawozy

Mościce (dziś dzielnica Tarnowa) wzięły swoją nazwę od nazwiska prezydenta RP, który był inicjatorem wybudowania zakładów azotowych. Gmina powstała w połowie 1929 r. O tym, skąd wziął się taki pomysł, mówił prezydent Mościcki w jednym z wywiadów. Tłumaczył, że w Polsce, w której 70 procent mieszkańców to rolnicy, potrzebne były produkty azotowe, tanie i wytwarzane w kraju. Owszem, istniała już fabryka w Chorzowie, ale zapotrzebowanie na nawozy sztuczne było o wiele większe.

– Inicjatywa budowy nowej fabryki azotowej oparta była na rachubach, iż zapotrzebowanie na nawozy sztuczne, tę podstawę zbóż i roślin, będzie znacznie większe, aniżeli mógł dać Chorzów – tłumaczył Mościcki, ale nie był to jedyny powód takiej decyzji, ponieważ Mościcie zwiększały też siłę obronną Polski. – Pierwszą pobudką do budowy fabryki był interes gospodarczy kraju, interes rolnictwa. Dalszą myślą była konieczność zdobycia kwasów potrzebnych do obrony państwa.

W swojej autobiografii Mościcki dodawał: „Chorzowskie wytwórnie potem jeszcze więcej rozbudowano, a produkcję azotniaku znacznie ulepszono. Można było dzięki temu odpowiednio obniżyć cenę związków azotowych i tym samym uprzystępnić szersze ich zastosowanie w rolnictwie. Wkrótce zapotrzebowanie na nawozy sztuczne tak wzrosło, że zaszła potrzeba budowy jeszcze jednej wytwórni. Toteż na samym początku mojej prezydentury podjąłem inicjatywę stworzenia takiej wielkiej fabryki w miejscu wybranym celowo pod Tarnowem w Małopolsce. Parę wsi, przylegających do nowo budującej się fabryki, utworzyło razem z nią gminę pod nazwą Mościce”.

Zaczęło się w Chorzowie

W roku 1930 Polska była stosunkowo młodym państwem, które odrodziło się po ponad 100 latach zaborów, co stało się w 1918 r. Jednak Polacy musieli wciąż jeszcze bić się o swoją ojczyznę, z bolszewikami, Ukraińcami i Niemcami. Stąd kolejne powstania, najpierw w Wielkopolsce, a następnie na Śląsku, który w końcu częściowo stał się polski. W granicach Rzeczypospolitej znalazł się m.in. Chorzów. Pracujące w tym mieście zakłady azotowe przeszły z niemieckich rąk w polskie. Był rok 1922. Dyrektorem Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Chorzowie został właśnie Ignacy Mościcki.

„Profesor Mościcki przywiózł ze sobą kilku swoich uczni. Chodzą chłopaki, pukają po armaturach, zwiedzają wszystkie zakątki tego olbrzymiego azotowego państwa. Siłują się z nim w sobie i w swoim zrozumieniu. Olbrzymie turbiny i generatory elektryczne, setki elektromotorów w ruchu, morze budynków i dachów, ogłuszające młyny karbidowe i azotniakowe, setki jeżdżących kranów i transporterów, potężne ciśnienia, ekstremy najwyższych i najniższych temperatur – wszystko to zlewało się w przytłaczający ich obraz” – pisał Melchior Wańkowicz w „Sztafecie – książce o polskim pochodzie gospodarczym”.

– Pamiętam pierwsze zetknięcie z robotnikami w Chorzowie. W kantynie miejscowej zebrało się 700–800 robotników. Przemawiam do nich po raz pierwszy. Powiedziałem im, że od tej pory pracować będą dla własnego państwa. Kiedym skończył, zapytałem: „Czy trzeba wam to przetłumaczyć? Czy chcecie, abym przemówił do was po niemiecku?”. Odpowiedzieli mi burzą protestów: „Nie chcemy! – wołali.

– Nie chcemy!”. Od tego czasu mówiło się w fabryce już tylko po polsku.

Dyrektorem technicznym chorzowskich zakładów Mościcki mianował Eugeniusza Kwiatkowskiego, który tak wspominał tamten czas: „Niewiara poczyna się wciskać w nasze szeregi. Rząd nie wierzył w możliwość technicznego, a jeszcze bardziej ekonomicznego Chorzowa; nie wierzyli nasi koledzy, technicy i inżynierowie polscy, i przepowiadali nam rychły upadek fabryki; nie wierzyli rolnicy w możność konsumpcji azotniaku w Polsce; nie wierzyły nam banki polskie, że zwrócimy pieniądze pożyczone na ruch fabryki”.

Niedowiarkowie mylili się, rację miał Mościcki z Kwiatkowskim, gdy „krzyczała cała Polska, że Chorzów i Mościce to gospodarka bez kalkulacji, to przerost etatyzmu, to zamrożone pieniądze” – pisał z ironią Melchior Wańkowicz.

W roku 1933 prezydent mówił w jednym z wywiadów, że z miesiąca na miesiąc rosło doświadczenie chorzowskiej załogi:

– I trzeba było widzieć wrażenie robotników, gdy fabryka doszła do produkcji, którą zostawili poprzednicy. A potem poszliśmy dalej, dużo dalej. To był triumf inżynierów. Wówczas dopiero, gdy przekroczyliśmy dawną wytwórczość, zespół inżynierów zdobył sobie zaufanie robotników. Robotnicy, którzy przez wiele lat pracowali pod dawnym kierownictwem, nabrali przekonania do polskich umiejętności. To była ładna, radosna, pokrzepiająca praca. Miała szerokie i głębokie znaczenie. Po nieufności nastąpił entuzjazm. Chorzów zaczął budzić sentyment. Każdy chciał się dostać do Chorzowa. Między robotnikami zaczęły krążyć legendy o raju chorzowskim.

Mościce krzepią

Melchior Wańkowicz, pisząc swoją książkę o rozwoju gospodarczym II Rzeczypospolitej, musiał odwiedzić Mościce i tamtejsze zakłady azotowe. „Z okolicznych wsi, gdy dojeżdżamy, spływa sznur robotników na rowerach. Nabycie rowerów ułatwia fabryka. Trzy zmiany robotnicze pracują w ciągu doby, bo zatrzymanie fabryki kosztowałoby sto tysięcy złotych. Więc ku Mościcom i od Mościc faluje ciągły wachlarz rowerów” – pisał jeden z najwybitniejszych polskich reportażystów.

Henryk Cepnik w książce o Mościckim odnotował, że pod Tarnowem „na pustej jeszcze do niedawna równinie, gigantycznym naprawdę wysiłkiem pracy dwóch lat, powstał największy może po Gdyni pomnik twórczej inicjatywy i geniuszu polskiego. Nigdy jeszcze nie wykonano w Polsce zadania tak skomplikowanego, tak nowego i tak jednocześnie trudnego do zrealizowania w tak krótkim czasie”. Dalej Cepnik podkreślał, że zakłady w Mościcach to nie jest inwestycja tylko na obecne czasy (lata 30. XX wieku), lecz „jest to dzieło trwałego i nieprzemijającego dla Polski znaczenia”.

O tym, że właśnie w tym miejscu powstała druga w kraju, po Chorzowie, fabryka azotów, zadecydowało kilka czynników. Były to względy ekonomiczne, geograficzne, geologiczne i komunikacyjne.

Decydowała więc m.in. stosunkowo niska cena za ziemię, na której miały powstać zakłady. 14 maja 1927 r. zakupiono od rodu Sanguszków dobra folwarczne o powierzchni 670 hektarów. Ziemia ta kosztowała 207 tys. dolarów amerykańskich.W wydanej w roku 1930 w Krakowie książce o Państwowej Fabryce Związków Azotowych w Mościcach można przeczytać, że tamtejszy teren był idealny pod taką inwestycję, ponieważ obfitował „w duże szutrowiska, dostarczające doskonały materiał budowlany”. Ponadto nieopodal znajdowały się „krzyżujące się drogi żelazne, biegnące z zachodu na wschód i z południa na północ”. Dodatkowym atutem były „sąsiedztwo spławnej rzeki, wchodzącej w sieć głównych dróg wodnych; bliskość głównych źródeł sił wodnych – w przyszłości ważnych centr elektryfikacyjnych; niewielka odległość od zagłębi: naftowego i węglowego, dostarczających surowców”. Autor opracowania pisał również, że okolica jest „zamieszkała przez ludność pracowitą, ganiącą się chętnie do zajęć przemysłowych”. Zadecydowała też „bliskość powiatowego miasta, siedziby władz, szkół, przemysłu drobnego itd., posiadającego elektrownię i wodociąg, z których czerpać można było od początku energię konieczną do robót budowlanych i wodę do picia dla pracowników”. Tym, co „przechyliło wagę na stronę tego wyboru”, było „również życzliwe stanowisko tarnowskiej rady miejskiej, wypływające z głębokiego zrozumienia potrzeb ekonomicznych miasta i starania o jego rozwój i dobrobyt”.

Pierwszą łopatę na placu budowy wbito 5 maja 1927 r.

Nieco ponad rok później – 9 czerwca 1928 r. – Kwiatkowski perorował do posłów z mównicy sejmowej:

– Budujemy wielki kompleks fabryk w Tarnowie, kompleks, który nie tylko w każdym państwie europejskim, ale który nawet w Ameryce mógłby stanowić obiekt pod względem wielkości i organizacji poważny i współmierny z tamtejszymi warunkami.

Wariat jak Kwiatkowski

Robert Lichwała, autor opracowania historycznego dotyczącego zakładów, podaje, że globalna produkcja Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach w 1930 r. wynosiła ok. 57 tys. t, z czego około 80 procent stanowiły nawozy azotowe. W tymże roku wytwarzano także m.in. azotan amonu dla przemysłu zbrojeniowego.

Niestety w pierwszym roku działalności zakładów przyszedł wielki ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Wówczas dyrektorem naczelnym został dotychczasowy minister Eugeniusz Kwiatkowski.

Ignacy Mościcki pisał w autobiografii, że Kwiatkowski doprowadził obydwie wytwórnie, w Chorzowie i Mościcach, do „nadzwyczajnego rozkwitu”. Inżynier, minister i dyrektor miał już na swoim koncie budowę portu w Gdyni, co wysoko cenił Józef Piłsudski, który na jednym z posiedzeń rządu wyraził się o nim w sposób jakże dla niego charakterystyczny:

– Patrzcie, to trzeba być takim wariatem jak Kwiatkowski, żeby móc stworzyć w tak krótkim czasie Gdynię.

Miał rację Jan Nowak-Jeziorański, który napisał we wspomnieniu o Kwiatkowskim, że ten „przeszedł do historii jako twórca Gdyni, ale określenie to znacznie zawęża jego rolę. Polegała ona na ocaleniu i umocnieniu niezależności gospodarczej, bez której Polska nie mogła się ostać jako niepodległe Państwo”.

Inżynierowie, którzy trafili do Mościc z Chorzowa, nazywali swoje nowe miejsce pracy – sanatorium. Mówili tak, ponieważ, jak podkreślał Mościcki, panowała tam „wzorowa czystość, a budynki tonęły wśród kwiecia, pomimo że zakłady swoją przestrzenią znacznie przewyższają wytwórnię chorzowską. Odczuwało się tu potrzebę dostosowania piękna zewnętrznego do harmonii wewnętrznej zespołu pracującego”.

Prezydent wielokrotnie bywał w Mościcach. Wówczas oprowadzano go po nowych częściach rozbudowującej się bezustannie wytwórni. W końcu nie było już co pokazać głowie państwa. Wtedy prezydent oglądał… kwietniki stojące wokół budynków fabrycznych.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe