Zagrożenia dla uczciwych wyborów prezydenckich w Polsce

O możliwych zagrożeniach związanych z przeprowadzeniem w Polsce uczciwych wyborów prezydenckich mówiono i pisano już wiele, również na naszych łamach. Kolejne tygodnie przynoszą nowe, niepokojące sygnały. Doniesienia z Rumunii i komunikaty wysyłane przez instytucje Unii Europejskiej, lecz także przez polskich polityków, każą zadać pytanie: Czy mamy szansę na normalne wybory prezydenckie? I czy są one możliwe, skoro trudno już dziś mówić o normalnej, opartej na równych, demokratycznych zasadach, kampanii prezydenckiej?
Wybory w Polsce, zdjęcie podglądowe Zagrożenia dla uczciwych wyborów prezydenckich w Polsce
Wybory w Polsce, zdjęcie podglądowe / Wikipedia CC BY-SA 4.0 / Artur Andrzej

Najbardziej gorącym aspektem sprawy wydaje się w tej chwili Rumunia i sposób, w jaki miejscowy polityczny mainstream postanowił wpłynąć na wybory. Po unieważnieniu w listopadzie procedury wyborczej po tym, gdy w pierwszej turze najwięcej głosów zdobył Călin Georgescu, nieakceptowany przez rządzących radykał, gra mainstreamu z wyborcami zaczęła się na nowo.

 

Wariant rumuński

Warto zwrócić uwagę na fakt, że rumuńscy liberałowie cały kryzys zafundowali sobie na własne życzenie i to dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy wspierali nieformalnie kampanię Georgescu, by w ten sposób skłócić i osłabić konkurencyjny wobec siebie obóz prawicowy. Później, gdy unieważnili wybory, w których drugą turę niemal na pewno wygrałaby Elena Lasconi, polityk partii nie współtworzącej rządu, lecz będącej częścią liberalnej frakcji w Parlamencie Europejskim.

Tymczasem po kontrowersyjnej decyzji sądu konstytucyjnego szanse Georgescu zaczęły rosnąć, a niektóre sondaże dawały mu nawet wygraną w pierwszej turze. Gdy było już pewne, że Unia nie zamierza bukareszteńskim elitom przeszkadzać, te postanowiły kontynuować działania na rympał. Georgescu został zatrzymany, a następnie odmówiono mu możliwości startu w wyborach, nie szukając nawet przyczyn formalnych i uzasadniając odmowę wprost głoszonymi przez niego poglądami. „Czy możliwy jest wariant rumuński w Polsce?” – to pytanie zadaje sobie bardzo wielu komentatorów. Tymczasem można uznać, że jest on całkiem prawdopodobny, o czym przekonujemy się niemal każdego dnia.

 

Rosyjski trop

Choć nastawienie środowisk Platformy Obywatelskiej i „Gazety Wyborczej” wobec Rosji zmieniało się na przestrzeni lat wielokrotnie, a poglądy PiS były w tej sprawie stałe, od wybuchu pełnowymiarowej wojny na Ukrainie ludzie Donalda Tuska wraz z usłużnymi mediami próbowali dorobić tej partii prorosyjską gębę. W przypadku Konfederacji sprawa jest bardziej złożona, ponieważ część przedstawicieli tego środowiska potrafiła w imię imperatywu politycznej niepoprawności lub innych, bardziej dla nich niekorzystnych motywów zajmować pozycje prorosyjskie. Celował w tym Janusz Korwin-Mikke, lecz wiele specyficznych poglądów formułował również Grzegorz Braun. Dziś osób tych w Konfederacji już nie ma. Sławomir Mentzen i jego ludzie pożegnali polityków, którzy uzasadnialiby określanie tej siły politycznej jako prorosyjskiej (o ile oczywiście nie uznamy, że prorosyjska jest każda krytyka zachowań Ukrainy), jednak w przekazie marszałka Sejmu Szymona Hołowni jest on politykiem, który marzy o swojej pierwszej wizycie na Kremlu, gdzie w obecności przedstawicieli AfD sprzeda nasz kraj Rosjanom i Niemcom.

Na razie wygląda to na osobistą histerię marszałka Sejmu, który głównie na rzecz Mentzena traci dziś społeczne poparcie, w perspektywie mając utratę nie tylko sejmowego fotela, lecz również koalicji, a według najbardziej niekorzystnych prognoz również przywództwa w swojej partii. 

 

Unijne zakusy

Milczenie instytucji UE w sprawie rumuńskiego przekrętu wyborczego pokazuje, że odbywa się on z błogosławieństwem Brukseli. Już sam ten fakt może wzmacniać nasze obawy. Wiemy przecież, że Unia ingerowała w polskie wybory poprzez blokowanie funduszy i tworzenie bądź współtworzenie sytuacji powodujących kryzysy wizerunkowe polskiego rządu. Obecnie jednak w Warszawie rządzi już przyjaciel Ursuli van der Layen, Donald Tusk, problemy leżą więc gdzie indziej. Nie tak dawno pisaliśmy na łamach „TS” o unijnej chęci ograniczania wolności słowa w mediach społecznościowych, służącego podtrzymaniu i przedłużeniu dominacji mainstreamowych przekazów. Urzędnicy z Brukseli narzekają wciąż na brak chęci współpracy ze strony największych graczy na rynku.

Wrogiem numer jeden pozostaje oczywiście Elon Musk (niektórzy to w tym upatrują prawdziwych przyczyn głośnego internetowego starcia Radosława Sikorskiego z właścicielem X-a), ale i pokorny dotąd Facebook nie chce godzić się na zbyt daleko idące ingerencje. Jak pamiętamy, oficjalną przyczyną pierwszego skręcenia rumuńskich wyborów były manipulacje w mediach społecznościowych, przede wszystkim kampania wpływająca na nastroje wyborców prowadzona na TikToku.

Tymczasem na początku marca Henna Virkkunen, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji, w rozmowie z portalem Deutsche Welle powiedziała, że w ciągu najbliższych tygodni odbędzie się okrągły stół w sprawie wyborów prezydenckich w Polsce. Jej słowa wzbudziły nad Wisłą duże poruszenie i zostały jednoznacznie odebrane jako zapowiedź ingerencji w obywatelskie głosowanie. Wiarygodności wiceprzewodniczącej KE nie dodaje jej udokumentowana dość dobrze sympatia do kandydata reprezentującego w tych wyborach Koalicję Obywatelską. Pochodząca z Finlandii Virkkunen w 2020 roku otwarcie wspierała kandydaturę Rafała Trzaskowskiego, a wcześniej, w 2017 roku, na forum unijnym apelowała o skuteczniejsze sankcje wobec Polski i Węgier. Sugerowała, że dobrym pomysłem byłoby zamrożenie unijnego wsparcia dla obu państw.

Przypomnijmy, że rok później to Rafał Trzaskowski stwierdził, że pieniądze dla Polski są mrożone na czasy, gdy znów będzie nią rządzić Platforma. „Komisja Europejska otwarcie zapowiada ingerencję w polskie wybory prezydenckie!” – peuntował Paweł Jabłoński z Prawa i Sprawiedliwości. Czy przesadzał? Komentujący tę sytuację dla kanału Zero Robert Mazurek stwierdził, że jeszcze miesiąc temu nie wierzyłby w możliwość tak oczywistego wpływu UE na wybory w Polsce, jednak po sekwencji zdarzeń w Rumunii zmienił zdanie.

 

Polskie komplikacje

W ubiegły poniedziałek prezydent Andrzej Duda zawetował tzw. ustawę incydentalną. Ten prawniczy potworek miał być remedium na konsekwencje nieuznawania przez część klasy politycznej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta. Choć bowiem orzeczenia tej izby były uznawane, gdy decydowały choćby o obsadzie dzisiejszego Sejmu, rządzący kwestionują legalność jej obsadzenia. Zajęci śledzeniem sytuacji w Rumunii i obawiający się jej powtórzenia w Polsce komentatorzy na pewien czas odsunęli od siebie starszą groźbę, czyli zapowiedzi marszałka Sejmu, że nie uzna on wyniku wyborów, a raczej przesądzającej o ich ważności decyzji Izby. Fakt, że w takim układzie o głosowaniu rozstrzygałby jeden z kandydatów, nie martwił polskich elit, ponieważ w sytuacji konfliktu interesów znalazłby się jeden z ich przedstawicieli.

Próbą rozwiązania stworzonego przez polityków i część prawników problemu miała być ustawa, która była absolutnym kuriozum, ponieważ Sejm wskazywał w niej niemal imiennie (przepisy dopuszczały do decyzji bardzo konkretną i ograniczoną do kilkunastu grupę osób) sędziów, którzy mieliby autoryzować decyzję wyborczą. Co ważne, byliby to sędziowie z najdłuższym stażem, a więc umoczeni w PRL. Prezydenckie weto sprawy jednak nie kończy. Pojawiają się głosy sejmowych ekspertów, według których już po wyborach Sejm powinien przyjąć prawo, w myśl którego to nowy prezydent, którego wybór nie został potwierdzony, miałby decydować o losie ustawy, od której Sejm uzależnia uznanie ważności jego wyboru. Już to pokazuje, jak pogmatwane mogą być losy nadchodzących wyborów, a przecież pominąłem w tym tekście jeszcze wiele innych wątków, które znalazły już swoje miejsce we wcześniejszych artykułach na łamach „TS”, takich jak nierówny dostęp kandydatów i partii politycznych do środków budżetowych (sprawa niewypłaconej PiS dotacji); nagminne wykorzystywanie przez Rafała Trzaskowskiego aktywów samorządów, kontrolowanych przez PO, ze środkami m.st. Warszawa na czele, manipulacji sondażowych czy wrzutek medialnych – takich jak niedawna i co pewien czas odgrzewana nagonka na Karola Nawrockiego, wreszcie osłabiające opozycję zatrzymania lub groźby zatrzymań posłów osłabiające samą kampanię i wizerunek partii, a więc również jej kandydata. Co więcej, dziś wszelkie te działania uderzają głównie w popieranego przez „Solidarność” Nawrockiego, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, by ich celem stał się każdy, kto będzie mógł zagrozić władzy.

Już teraz Roman Giertych apeluje, by skupić się na Sławomirze Mentzenie, co będzie zapewne sygnałem do poświęcenia mu uwagi przez internetowe farmy trolli. O kampanijnej codzienności, takiej jak niszczenie bannerów przy bierności służb, nie ma nawet co pisać, przynajmniej nie tym razem. To też wpłynie na wybory, kluczowe jest jednak, by mogły się one odbyć bez groźby zagranicznej ingerencji – a dziś wcale nie mamy takiej gwarancji.


 

POLECANE
Nazwał mnie śmierdzielem. Giertych poszedł na skargę do TVN24 gorące
"Nazwał mnie śmierdzielem". Giertych poszedł na skargę do TVN24

W środę doszło do ostrej sprzeczki na mównicy sejmowej pomiędzy szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim a posłem KO Romanem Giertychem. Sytuacja skończyła się rejteradą Giertycha z mównicy sejmowej.

Czy TikTok trafi w ręce Amazona? Biały Dom analizuje inne opcje Wiadomości
Czy TikTok trafi w ręce Amazona? Biały Dom analizuje inne opcje

Koncern Amazon złożył w ostatnich dniach ofertę kupna TikToka - poinformował w środę "New York Times". Jednak według "Washington Post", propozycja ta nie jest poważnie rozpatrywana przez Biały Dom, w grę wchodzi kilka innych opcji.

21.37 tylko u nas
21.37

„Najdrożsi Bracia i Siostry, o godzinie 21.37 nasz ukochany Ojciec Święty Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca. Módlmy się za Niego” – przekazał wieczorem 2 kwietnia 2005 roku zgromadzonym na Placu Świętego Piotra wiernym kardynał Leonardo Sandri.

Samuel Pereira: wypuszczenie Ryszarda Cyby to doskonale zaplanowany ruch tylko u nas
Samuel Pereira: wypuszczenie Ryszarda Cyby to doskonale zaplanowany ruch

Gdy kampania wyborcza nabiera tempa, nie ma miejsca na przypadki – wszystko, co się dzieje, jest elementem większej strategii. Trudno uwierzyć, że wypuszczenie Ryszarda Cyby, mordercy działacza Prawa i Sprawiedliwości, było jedynie efektem administracyjnej pomyłki czy zbiegu okoliczności.

Karol Nawrocki o Rafale Trzaskowskim. To radykalnie lewicowy polityk polityka
Karol Nawrocki o Rafale Trzaskowskim. "To radykalnie lewicowy polityk"

- Mój główny kontrkandydat jest przede wszystkim zależny od obecnego premiera. (...) Jest to radykalnie lewicowy polityk - powiedział kandydat na prezydenta RP Karol Nawrocki podczas spotkania z wyborcami w Suchej Beskidzkiej.

W Hiszpanii powstanie największa na świecie wytwórnia owadów spożywczych Wiadomości
W Hiszpanii powstanie największa na świecie wytwórnia owadów "spożywczych"

W Salamance rozpoczęto budowę największej na świecie farmy owadów. Firma Tebrio stworzy zakład o powierzchni 90 000 metrów kwadratowych do produkcji i przetwarzania mącznika młynarka, który zostanie wykorzystany m.in. w paszach dla zwierząt.

Niemiecki Bild pisze, że kod nazistowskiej Enigmy złamali Brytyjczycy. I ani słowa o Polakach Wiadomości
Niemiecki Bild pisze, że kod "nazistowskiej" Enigmy złamali Brytyjczycy. I ani słowa o Polakach

Niemiecki "Bild" wspominając postać zmarłej w poniedziałek Charlotte Betty pisze, że kod "nazistowskiej" Enigmy złamali Brytyjczycy z ośrodka Bletchley Park. Jednak warto przypomnieć, że to Polacy jako pierwsi w świecie zastosowali do złamania szyfru Enigmy metody matematyczne. Marian Rejewski już w grudniu 1932 odczytał pierwszą depeszę Enigmy i odtworzył konstrukcję urządzenia wyłącznie na podstawie matematycznej teorii, nie widząc nigdy niemieckiego pierwowzoru.

Zabójca Marka Rosiaka ma już nie przebywać w szpitalu psychiatrycznym. Gdzie jest Ryszard Cyba? Wiadomości
Zabójca Marka Rosiaka ma już nie przebywać w szpitalu psychiatrycznym. "Gdzie jest Ryszard Cyba?"

Jak donoszą media, Ryszard Cyba opuścił oddział szpitala psychiatrycznego. Jednak zabójca Marka Rosiaka miał nie wrócić do schroniska dla bezdomnych. Głos w tej sprawie zabrał poseł Sebastian Kaleta.

To są sytuacje niedopuszczalne. Politycy PiS skomentowali przyjęcie przez PE rezolucji ws. obronności polityka
"To są sytuacje niedopuszczalne". Politycy PiS skomentowali przyjęcie przez PE rezolucji ws. obronności

- Mamy do czynienia z głosowaniem przez posłów koalicji rządzącej w Polsce za rozwiązaniami, które są wbrew polskiej racji stanu (...) To są sytuacje niedopuszczalne - powiedział europoseł Tobiasz Bocheński komentując przyjęcie przez PE rezolucji ws. obronności

Żarty się skończyły. OKO Press grozi swoim czytelnikom? gorące
"Żarty się skończyły". OKO Press grozi swoim czytelnikom?

OKO Press to mocno zaangażowany politycznie serwis, który powstał przy wsparciu Agory. Teraz grozi swoim czytelnikom "zamknięciem na zawsze".

REKLAMA

Zagrożenia dla uczciwych wyborów prezydenckich w Polsce

O możliwych zagrożeniach związanych z przeprowadzeniem w Polsce uczciwych wyborów prezydenckich mówiono i pisano już wiele, również na naszych łamach. Kolejne tygodnie przynoszą nowe, niepokojące sygnały. Doniesienia z Rumunii i komunikaty wysyłane przez instytucje Unii Europejskiej, lecz także przez polskich polityków, każą zadać pytanie: Czy mamy szansę na normalne wybory prezydenckie? I czy są one możliwe, skoro trudno już dziś mówić o normalnej, opartej na równych, demokratycznych zasadach, kampanii prezydenckiej?
Wybory w Polsce, zdjęcie podglądowe Zagrożenia dla uczciwych wyborów prezydenckich w Polsce
Wybory w Polsce, zdjęcie podglądowe / Wikipedia CC BY-SA 4.0 / Artur Andrzej

Najbardziej gorącym aspektem sprawy wydaje się w tej chwili Rumunia i sposób, w jaki miejscowy polityczny mainstream postanowił wpłynąć na wybory. Po unieważnieniu w listopadzie procedury wyborczej po tym, gdy w pierwszej turze najwięcej głosów zdobył Călin Georgescu, nieakceptowany przez rządzących radykał, gra mainstreamu z wyborcami zaczęła się na nowo.

 

Wariant rumuński

Warto zwrócić uwagę na fakt, że rumuńscy liberałowie cały kryzys zafundowali sobie na własne życzenie i to dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy wspierali nieformalnie kampanię Georgescu, by w ten sposób skłócić i osłabić konkurencyjny wobec siebie obóz prawicowy. Później, gdy unieważnili wybory, w których drugą turę niemal na pewno wygrałaby Elena Lasconi, polityk partii nie współtworzącej rządu, lecz będącej częścią liberalnej frakcji w Parlamencie Europejskim.

Tymczasem po kontrowersyjnej decyzji sądu konstytucyjnego szanse Georgescu zaczęły rosnąć, a niektóre sondaże dawały mu nawet wygraną w pierwszej turze. Gdy było już pewne, że Unia nie zamierza bukareszteńskim elitom przeszkadzać, te postanowiły kontynuować działania na rympał. Georgescu został zatrzymany, a następnie odmówiono mu możliwości startu w wyborach, nie szukając nawet przyczyn formalnych i uzasadniając odmowę wprost głoszonymi przez niego poglądami. „Czy możliwy jest wariant rumuński w Polsce?” – to pytanie zadaje sobie bardzo wielu komentatorów. Tymczasem można uznać, że jest on całkiem prawdopodobny, o czym przekonujemy się niemal każdego dnia.

 

Rosyjski trop

Choć nastawienie środowisk Platformy Obywatelskiej i „Gazety Wyborczej” wobec Rosji zmieniało się na przestrzeni lat wielokrotnie, a poglądy PiS były w tej sprawie stałe, od wybuchu pełnowymiarowej wojny na Ukrainie ludzie Donalda Tuska wraz z usłużnymi mediami próbowali dorobić tej partii prorosyjską gębę. W przypadku Konfederacji sprawa jest bardziej złożona, ponieważ część przedstawicieli tego środowiska potrafiła w imię imperatywu politycznej niepoprawności lub innych, bardziej dla nich niekorzystnych motywów zajmować pozycje prorosyjskie. Celował w tym Janusz Korwin-Mikke, lecz wiele specyficznych poglądów formułował również Grzegorz Braun. Dziś osób tych w Konfederacji już nie ma. Sławomir Mentzen i jego ludzie pożegnali polityków, którzy uzasadnialiby określanie tej siły politycznej jako prorosyjskiej (o ile oczywiście nie uznamy, że prorosyjska jest każda krytyka zachowań Ukrainy), jednak w przekazie marszałka Sejmu Szymona Hołowni jest on politykiem, który marzy o swojej pierwszej wizycie na Kremlu, gdzie w obecności przedstawicieli AfD sprzeda nasz kraj Rosjanom i Niemcom.

Na razie wygląda to na osobistą histerię marszałka Sejmu, który głównie na rzecz Mentzena traci dziś społeczne poparcie, w perspektywie mając utratę nie tylko sejmowego fotela, lecz również koalicji, a według najbardziej niekorzystnych prognoz również przywództwa w swojej partii. 

 

Unijne zakusy

Milczenie instytucji UE w sprawie rumuńskiego przekrętu wyborczego pokazuje, że odbywa się on z błogosławieństwem Brukseli. Już sam ten fakt może wzmacniać nasze obawy. Wiemy przecież, że Unia ingerowała w polskie wybory poprzez blokowanie funduszy i tworzenie bądź współtworzenie sytuacji powodujących kryzysy wizerunkowe polskiego rządu. Obecnie jednak w Warszawie rządzi już przyjaciel Ursuli van der Layen, Donald Tusk, problemy leżą więc gdzie indziej. Nie tak dawno pisaliśmy na łamach „TS” o unijnej chęci ograniczania wolności słowa w mediach społecznościowych, służącego podtrzymaniu i przedłużeniu dominacji mainstreamowych przekazów. Urzędnicy z Brukseli narzekają wciąż na brak chęci współpracy ze strony największych graczy na rynku.

Wrogiem numer jeden pozostaje oczywiście Elon Musk (niektórzy to w tym upatrują prawdziwych przyczyn głośnego internetowego starcia Radosława Sikorskiego z właścicielem X-a), ale i pokorny dotąd Facebook nie chce godzić się na zbyt daleko idące ingerencje. Jak pamiętamy, oficjalną przyczyną pierwszego skręcenia rumuńskich wyborów były manipulacje w mediach społecznościowych, przede wszystkim kampania wpływająca na nastroje wyborców prowadzona na TikToku.

Tymczasem na początku marca Henna Virkkunen, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji, w rozmowie z portalem Deutsche Welle powiedziała, że w ciągu najbliższych tygodni odbędzie się okrągły stół w sprawie wyborów prezydenckich w Polsce. Jej słowa wzbudziły nad Wisłą duże poruszenie i zostały jednoznacznie odebrane jako zapowiedź ingerencji w obywatelskie głosowanie. Wiarygodności wiceprzewodniczącej KE nie dodaje jej udokumentowana dość dobrze sympatia do kandydata reprezentującego w tych wyborach Koalicję Obywatelską. Pochodząca z Finlandii Virkkunen w 2020 roku otwarcie wspierała kandydaturę Rafała Trzaskowskiego, a wcześniej, w 2017 roku, na forum unijnym apelowała o skuteczniejsze sankcje wobec Polski i Węgier. Sugerowała, że dobrym pomysłem byłoby zamrożenie unijnego wsparcia dla obu państw.

Przypomnijmy, że rok później to Rafał Trzaskowski stwierdził, że pieniądze dla Polski są mrożone na czasy, gdy znów będzie nią rządzić Platforma. „Komisja Europejska otwarcie zapowiada ingerencję w polskie wybory prezydenckie!” – peuntował Paweł Jabłoński z Prawa i Sprawiedliwości. Czy przesadzał? Komentujący tę sytuację dla kanału Zero Robert Mazurek stwierdził, że jeszcze miesiąc temu nie wierzyłby w możliwość tak oczywistego wpływu UE na wybory w Polsce, jednak po sekwencji zdarzeń w Rumunii zmienił zdanie.

 

Polskie komplikacje

W ubiegły poniedziałek prezydent Andrzej Duda zawetował tzw. ustawę incydentalną. Ten prawniczy potworek miał być remedium na konsekwencje nieuznawania przez część klasy politycznej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta. Choć bowiem orzeczenia tej izby były uznawane, gdy decydowały choćby o obsadzie dzisiejszego Sejmu, rządzący kwestionują legalność jej obsadzenia. Zajęci śledzeniem sytuacji w Rumunii i obawiający się jej powtórzenia w Polsce komentatorzy na pewien czas odsunęli od siebie starszą groźbę, czyli zapowiedzi marszałka Sejmu, że nie uzna on wyniku wyborów, a raczej przesądzającej o ich ważności decyzji Izby. Fakt, że w takim układzie o głosowaniu rozstrzygałby jeden z kandydatów, nie martwił polskich elit, ponieważ w sytuacji konfliktu interesów znalazłby się jeden z ich przedstawicieli.

Próbą rozwiązania stworzonego przez polityków i część prawników problemu miała być ustawa, która była absolutnym kuriozum, ponieważ Sejm wskazywał w niej niemal imiennie (przepisy dopuszczały do decyzji bardzo konkretną i ograniczoną do kilkunastu grupę osób) sędziów, którzy mieliby autoryzować decyzję wyborczą. Co ważne, byliby to sędziowie z najdłuższym stażem, a więc umoczeni w PRL. Prezydenckie weto sprawy jednak nie kończy. Pojawiają się głosy sejmowych ekspertów, według których już po wyborach Sejm powinien przyjąć prawo, w myśl którego to nowy prezydent, którego wybór nie został potwierdzony, miałby decydować o losie ustawy, od której Sejm uzależnia uznanie ważności jego wyboru. Już to pokazuje, jak pogmatwane mogą być losy nadchodzących wyborów, a przecież pominąłem w tym tekście jeszcze wiele innych wątków, które znalazły już swoje miejsce we wcześniejszych artykułach na łamach „TS”, takich jak nierówny dostęp kandydatów i partii politycznych do środków budżetowych (sprawa niewypłaconej PiS dotacji); nagminne wykorzystywanie przez Rafała Trzaskowskiego aktywów samorządów, kontrolowanych przez PO, ze środkami m.st. Warszawa na czele, manipulacji sondażowych czy wrzutek medialnych – takich jak niedawna i co pewien czas odgrzewana nagonka na Karola Nawrockiego, wreszcie osłabiające opozycję zatrzymania lub groźby zatrzymań posłów osłabiające samą kampanię i wizerunek partii, a więc również jej kandydata. Co więcej, dziś wszelkie te działania uderzają głównie w popieranego przez „Solidarność” Nawrockiego, lecz nic nie stoi na przeszkodzie, by ich celem stał się każdy, kto będzie mógł zagrozić władzy.

Już teraz Roman Giertych apeluje, by skupić się na Sławomirze Mentzenie, co będzie zapewne sygnałem do poświęcenia mu uwagi przez internetowe farmy trolli. O kampanijnej codzienności, takiej jak niszczenie bannerów przy bierności służb, nie ma nawet co pisać, przynajmniej nie tym razem. To też wpłynie na wybory, kluczowe jest jednak, by mogły się one odbyć bez groźby zagranicznej ingerencji – a dziś wcale nie mamy takiej gwarancji.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe