DEBIUT TOMASZEWSKIEGO, REMIS Z AZZURI I...KATAR

DEBIUT TOMASZEWSKIEGO, REMIS Z AZZURI I...KATAR

Moje pierwsze piłkarskie wspomnienie to nie tyle mecz, co… kibice idący na mecz, w tym wuj Maciej. Było to ponad pół wieku temu! Miałem wtedy osiem lat i był to mecz eliminacyjny mistrzostw Europy, których finały rozgrywane były w roku następnym. Stadion „Dziesięciolecia”, Warszawa, 1971,  mecz z Niemiecką Republiką Federalną czyli NRF. Dopiero po jakimś czasie NRF się w RFN, czyli Republikę Federalną Niemiec. Śmieszne, ale w „Wikipedii” znalazłem informację, że graliśmy wtedy z… Niemcami. Cóż, wtedy były dwa państwa niemieckie, ale ktoś, kto redaguje uznał, że będzie używał współczesnych pojęć do sytuacji sprzed 50 lat.

W tamtym czasie wykluwała się reprezentacja, która po roku zdobędzie – skądinąd właśnie w owej NRF, w Monachium – tytuł mistrza olimpijskiego. Drużynę prowadził Kazimierz Górski, a w owym meczu, na który - ku mojej zazdrości - szli kibice debiutował Jan Tomaszewski. Na wyjeździe w Hamburgu zremisowaliśmy 0-0 i przystępowaliśmy do meczu ze sporymi nadziejami. Prowadziliśmy 1-0 po golu Roberta Gadochy, ku euforii nadkompletu publiczności, ale potem Gerd Müller strzelił dwa gole i skończyło się 1-3. Gdybyśmy wygrali ten mecz, mielibyśmy tyle samo punktów, co Niemcy. Niestety pogubiliśmy je w meczach z Albanią i Turcją. W Tiranie zremisowaliśmy na wyjeździe i co z tego, że wygraliśmy 3-0 u nas, a z Turcją minimalnie przegraliśmy i co z tego, że w rewanżu Włodzimierz Lubański strzelił hat-tricka dając nam zwycięstwo 5-1.

To był jeszcze stary system – dziś niewyobrażalny, bo w finałach grały tylko cztery reprezentacje. Okazało się, że ulegliśmy późniejszym złotym medalistom. Turniej finałowy odbywał się w kraju mojej mamy chrzestnej – Belgii, a w finale Niemcy pokonały Związek Sowiecki. Sensacyjnie odpadli wicemistrzowie świata Włosi, wyeliminowani przez Belgów. Królem strzelców został wspomniany Gerd Müller, a nasz Włodek Lubański, mimo że rozegrał tylko trzy mecze, a nie sześć, inni z czteroma golami uplasował się na szóstej pozycji.

Wspominam to wszystko, bo właśnie minęło 50 lat od tego mojego pierwszego piłkarskiego wspomnienia. Skądinąd ciekawostką jest, że gola dla Niemiec strzelił piłkarz o nazwisku Grabowski, a dla ZSRS – Baniszewski, Byszowiec i Edward Kozynkiewicz ( ten ze Lwowa).

Do „mojego” - czyli takiego, który widziałem na żywo - meczu międzypaństwowego było jeszcze cztery lata. Na tymże Stadionie Dziesięciolecia  obejrzałem wraz ze 100-tysiącami kibiców mecz z Włochami w ramach – znów! – eliminacji mistrzostw Europy. Po triumfie rok wcześnie w Stuttgarcie, kiedy to po bramkach Kazimierza Deyny i Henryka Kasperczaka rozbiliśmy „Azzuri” 2-1 tym razem i u nas i na Stadio Olimpico w Rzymie były bezbramkowe remisy. Na meczu w Warszawie, który przeżywałem szczególnie  piłka wpadła do włoskiej bramki. Szaleliśmy ze szczęścia, ale sędzia gola nie uznał. Nie pamiętam dlaczego: może był faul, może spalony, a może… boczna siatka była dziurawa. Takie były moje początki. Miłość do sportu, w tym futbolu została, choć po drodze jako kibic reprezentacji przeżywałem masę rozczarowań. Oglądanie na żywo porażek w meczach eliminacyjnych ze Szwecją na Stadionie Śląskim czy w Sztokholmie, dwóch na Wembey (bilans bramek 1-6!) , a także bolesny wyjazd do Korei na Mundial, gdzie na „dzień dobry” przegraliśmy z gospodarzami 0-2, a potem włożyli nam Portugalczycy 4-0 (3 gole Paulety). Pamiętam to  do dziś, tak samo jak dość oryginalnie potraktowaną interpretację polskiego hymnu przez Edytę Górniak na inaugurację tychże MŚ.
Bolały też bardzo oglądane przeze mnie na żywo porażki na kolejnych mistrzostwach świata w Niemczech z gospodarzami, po golu w końcówce, a wcześniej 0-2 z Ekwadorem, z którym straciliśmy pierwszego gola po pół godzinie gry, gdy nasi kibice po raz drugi zaczęli śpiewać hymn narodowy. Na ten mecz jechałem ze Strasburga samochodem. Był jakiś wypadek, korek ciągnący się kilometrami i żeby zdążyć to - przyznaję po latach, bo już chyba jest przedawnienie -  jechaliśmy wbrew przepisom wyprzedzając stojące auta z prawej strony, ku wściekłości,głównie niemieckich , kierowców. Czego się nie robi dla reprezentacji !

Oczywiście jest postęp, bo w XX wieku awansowaliśmy do trzech Mundiali i nigdy do finałów ME, a w XXI wieku byliśmy na każdym turnieju finałowym ME i MŚ poza Mundialem w RPA w 2010. Rzecz w tym, że tylko raz wyszliśmy z grupy (ME 2016). Czy przełamiemy to fatum w Katarze?

*tekst ukazał się w „Polska Times” (24.10.2022)


 

POLECANE
Nie żyje słynny szkocki piłkarz z ostatniej chwili
Nie żyje słynny szkocki piłkarz

W wieku 72 lat zmarł były szkocki piłkarz John Robertson. Największe sukcesy odniósł w barwach Nottingham Forest, z którym w 1979 i 1980 roku wygrywał Puchar Europy, poprzednika obecnej Ligi Mistrzów. W 1980 zdobył bramkę w finale z Hamburgerem SV, zakończonym wynikiem 1:0.

Bez spiny. Doda opublikowała nietypowe zdjęcie Wiadomości
"Bez spiny". Doda opublikowała nietypowe zdjęcie

Doda, postanowiła spędzić Boże Narodzenie w rodzinnych stronach. Piosenkarka wróciła do domu w Ciechanowie, gdzie świętuje w gronie najbliższych.

Pałac Buckingham wydał komunikat Wiadomości
Pałac Buckingham wydał komunikat

Brytyjski monarcha Karol III w czwartkowym orędziu bożonarodzeniowym podkreślił potrzebę życzliwości, współczucia oraz nadziej w „czasach niepewności”. W wyemitowanym w czwartek w mediach przesłaniu stwierdził, że „historie o triumfie odwagi nad przeciwnościami” dają mu nadzieję.

Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty Wiadomości
Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty

Policjanci z Łodzi zakończyli wielomiesięczne działania dotyczące serii włamań, do których dochodziło na terenie dzielnicy Polesie. W efekcie zatrzymano 27-letniego mężczyznę, który - jak ustalili śledczy - miał uczynić z przestępstw stałe źródło dochodu.

Zygfryd Czaban: Spektakularny kolaps niemieckiego Deep State gorące
Zygfryd Czaban: Spektakularny kolaps niemieckiego Deep State

Niemiecka gospodarka traci impet, a kolejne decyzje polityczne i energetyczne pogłębiają kryzys największej gospodarki Europy. Publicysta Zygfryd Czaban stawia tezę, że problemem nie są wyłącznie regulacje klimatyczne, lecz głębszy rozpad niemieckiego modelu państwa, który przez dekady gwarantował stabilność i rozwój.

Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Jest komunikat MON Wiadomości
Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Jest komunikat MON

Wszystkie prowokacje nad Bałtykiem oraz przy granicy z Białorusią były pod pełną kontrolą Wojska Polskiego - poinformował w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz m.in. po tym, jak polskie myśliwce przechwyciły rosyjski samolot rozpoznawczy w pobliżu granic przestrzeni powietrznej RP.

Dramat w Wigilię w Pruszkowie. 3-letnie dziecko trafiło do szpitala Wiadomości
Dramat w Wigilię w Pruszkowie. 3-letnie dziecko trafiło do szpitala

Spokojny wigilijny wieczór w jednym z domów w Pruszkowie zakończył się dramatem. Podczas rodzinnej kolacji doszło do groźnego wypadku, w wyniku którego poparzone zostało małe dziecko. Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, północno-wschodnia Europa pozostanie pod wpływem niżu z ośrodkiem nad Morzem Barentsa. Również krańce południowo zachodnie kontynentu są pod wpływem niżu z ośrodkiem w rejonie Balearów. Dalsza część kontynentu pozostanie w obszarze oddziaływania rozległego wyżu z centrum w okolicach Szkocji. Polska jest pod wpływem tego wyżu, w mroźnym powietrzu arktycznym. Jednak po południu z północy zacznie napływać nieco cieplejsze powietrze polarne.

Nie żyje gwiazda amerykańskich seriali Wiadomości
Nie żyje gwiazda amerykańskich seriali

Nie żyje Pat Finn, znany aktor komediowy i gwiazda amerykańskich seriali. Jak potwierdził portal TMZ, artysta zmarł po walce z chorobą nowotworową. Według informacji przekazanych przez rodzinę odszedł w poniedziałek wieczorem w swoim domu w Los Angeles, w otoczeniu najbliższych.

Sprawa śmierci 16-latki z Mławy. Bartosz G. usłyszał zarzut Wiadomości
Sprawa śmierci 16-latki z Mławy. Bartosz G. usłyszał zarzut

Bartosz G. usłyszał zarzut popełnienia zbrodni zabójstwa 16-letniej Mai ze szczególnym okrucieństwem; nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i skorzystał z przysługującego mu prawa do odmowy składania wyjaśnień - poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Płocku prok. Bartosz Maliszewski.

REKLAMA

DEBIUT TOMASZEWSKIEGO, REMIS Z AZZURI I...KATAR

DEBIUT TOMASZEWSKIEGO, REMIS Z AZZURI I...KATAR

Moje pierwsze piłkarskie wspomnienie to nie tyle mecz, co… kibice idący na mecz, w tym wuj Maciej. Było to ponad pół wieku temu! Miałem wtedy osiem lat i był to mecz eliminacyjny mistrzostw Europy, których finały rozgrywane były w roku następnym. Stadion „Dziesięciolecia”, Warszawa, 1971,  mecz z Niemiecką Republiką Federalną czyli NRF. Dopiero po jakimś czasie NRF się w RFN, czyli Republikę Federalną Niemiec. Śmieszne, ale w „Wikipedii” znalazłem informację, że graliśmy wtedy z… Niemcami. Cóż, wtedy były dwa państwa niemieckie, ale ktoś, kto redaguje uznał, że będzie używał współczesnych pojęć do sytuacji sprzed 50 lat.

W tamtym czasie wykluwała się reprezentacja, która po roku zdobędzie – skądinąd właśnie w owej NRF, w Monachium – tytuł mistrza olimpijskiego. Drużynę prowadził Kazimierz Górski, a w owym meczu, na który - ku mojej zazdrości - szli kibice debiutował Jan Tomaszewski. Na wyjeździe w Hamburgu zremisowaliśmy 0-0 i przystępowaliśmy do meczu ze sporymi nadziejami. Prowadziliśmy 1-0 po golu Roberta Gadochy, ku euforii nadkompletu publiczności, ale potem Gerd Müller strzelił dwa gole i skończyło się 1-3. Gdybyśmy wygrali ten mecz, mielibyśmy tyle samo punktów, co Niemcy. Niestety pogubiliśmy je w meczach z Albanią i Turcją. W Tiranie zremisowaliśmy na wyjeździe i co z tego, że wygraliśmy 3-0 u nas, a z Turcją minimalnie przegraliśmy i co z tego, że w rewanżu Włodzimierz Lubański strzelił hat-tricka dając nam zwycięstwo 5-1.

To był jeszcze stary system – dziś niewyobrażalny, bo w finałach grały tylko cztery reprezentacje. Okazało się, że ulegliśmy późniejszym złotym medalistom. Turniej finałowy odbywał się w kraju mojej mamy chrzestnej – Belgii, a w finale Niemcy pokonały Związek Sowiecki. Sensacyjnie odpadli wicemistrzowie świata Włosi, wyeliminowani przez Belgów. Królem strzelców został wspomniany Gerd Müller, a nasz Włodek Lubański, mimo że rozegrał tylko trzy mecze, a nie sześć, inni z czteroma golami uplasował się na szóstej pozycji.

Wspominam to wszystko, bo właśnie minęło 50 lat od tego mojego pierwszego piłkarskiego wspomnienia. Skądinąd ciekawostką jest, że gola dla Niemiec strzelił piłkarz o nazwisku Grabowski, a dla ZSRS – Baniszewski, Byszowiec i Edward Kozynkiewicz ( ten ze Lwowa).

Do „mojego” - czyli takiego, który widziałem na żywo - meczu międzypaństwowego było jeszcze cztery lata. Na tymże Stadionie Dziesięciolecia  obejrzałem wraz ze 100-tysiącami kibiców mecz z Włochami w ramach – znów! – eliminacji mistrzostw Europy. Po triumfie rok wcześnie w Stuttgarcie, kiedy to po bramkach Kazimierza Deyny i Henryka Kasperczaka rozbiliśmy „Azzuri” 2-1 tym razem i u nas i na Stadio Olimpico w Rzymie były bezbramkowe remisy. Na meczu w Warszawie, który przeżywałem szczególnie  piłka wpadła do włoskiej bramki. Szaleliśmy ze szczęścia, ale sędzia gola nie uznał. Nie pamiętam dlaczego: może był faul, może spalony, a może… boczna siatka była dziurawa. Takie były moje początki. Miłość do sportu, w tym futbolu została, choć po drodze jako kibic reprezentacji przeżywałem masę rozczarowań. Oglądanie na żywo porażek w meczach eliminacyjnych ze Szwecją na Stadionie Śląskim czy w Sztokholmie, dwóch na Wembey (bilans bramek 1-6!) , a także bolesny wyjazd do Korei na Mundial, gdzie na „dzień dobry” przegraliśmy z gospodarzami 0-2, a potem włożyli nam Portugalczycy 4-0 (3 gole Paulety). Pamiętam to  do dziś, tak samo jak dość oryginalnie potraktowaną interpretację polskiego hymnu przez Edytę Górniak na inaugurację tychże MŚ.
Bolały też bardzo oglądane przeze mnie na żywo porażki na kolejnych mistrzostwach świata w Niemczech z gospodarzami, po golu w końcówce, a wcześniej 0-2 z Ekwadorem, z którym straciliśmy pierwszego gola po pół godzinie gry, gdy nasi kibice po raz drugi zaczęli śpiewać hymn narodowy. Na ten mecz jechałem ze Strasburga samochodem. Był jakiś wypadek, korek ciągnący się kilometrami i żeby zdążyć to - przyznaję po latach, bo już chyba jest przedawnienie -  jechaliśmy wbrew przepisom wyprzedzając stojące auta z prawej strony, ku wściekłości,głównie niemieckich , kierowców. Czego się nie robi dla reprezentacji !

Oczywiście jest postęp, bo w XX wieku awansowaliśmy do trzech Mundiali i nigdy do finałów ME, a w XXI wieku byliśmy na każdym turnieju finałowym ME i MŚ poza Mundialem w RPA w 2010. Rzecz w tym, że tylko raz wyszliśmy z grupy (ME 2016). Czy przełamiemy to fatum w Katarze?

*tekst ukazał się w „Polska Times” (24.10.2022)



 

Polecane