Paweł Jędrzejewski: Dopaść Jana Pawła II

Prawdziwe intencje filmu zdradza sposób, w jaki został zrobiony.
Jan Paweł II Paweł Jędrzejewski: Dopaść Jana Pawła II
Jan Paweł II / Wikipedia domena publiczna

Teza twórców filmu „Franciszkańska 3” jest następująca: przyszły papież Jan Paweł II, a ówczesny arcybiskup krakowski „wiedział o nadużyciach seksualnych księży i ukrywał je” (cytat z pierwszych zdań filmu). 

Celem autorów jest udowodnienie tej tezy. 

 

Tragiczne, ale taki był standard

Film przedstawia sprawy trzech księży, którzy wykorzystywali seksualnie dzieci. Trzeba podkreślić, że żadnej z tych spraw przyszły papież nie załatwił tak, jakbyśmy tego oczekiwali według dzisiejszych standardów. Przyczyna jest oczywista: bo standardy się zmieniły. Sprawy pedofilii – i ogólnie wykorzystywania seksualnego nieletnich – są obecnie powszechnie postrzegane inaczej. Wnikliwiej, mądrzej, z większą empatią wobec ofiar i mniejszą tolerancją wobec sprawców. 

Zwraca to uwagę na szersze zagadnienie: czy można oceniać decyzje sprzed pół wieku według kryteriów dzisiejszych? Oceniać ludzi miarą innego czasu niż ten, w którym żyli? Przed 40 i 50 laty było regułą zamiatanie spraw pedofilii i efebofilii pod dywan. To był  ówczesny sposób postępowania. Tragiczne, przerażające, przygnębiające, ale, niestety, tak było. Potwierdzają to słowa papieża Franciszka odpowiadającego wczoraj na pytanie dziennikarki: „Musisz umiejscowić rzeczy w ich czasie. (…) W tamtych czasach wszystko było tuszowane. Do czasu skandalu bostońskiego wszystko było tuszowane. (…) Wcześniej rozwiązaniem było przeniesienie księdza, a co najwyżej «zmniejszenie jego roli», jeśli nie było rozwiązania, ale bez skandalu”.

 

Druga teza, drugi cel

Istnieje jednak drugi cel tego filmu, nadrzędny, który nie jest ogłoszony wprost, ale najlepiej oddaje go zdanie jednej z osób wypowiadających się w pierwszych 30 sekundach filmu: „Okazuje się, że żyliśmy w jakiejś mitologii”. Powszechna ufność w uczciwość, prawość Jana Pawła II ma być teraz już tylko „mitologią”.

Czy chodzi więc o podważenie, a nawet zniszczenie autorytetu papieża i pamięci o nim?

Oczywiście. Nie mam w tej sprawie wątpliwości.  

Przekonuje o tym druga część filmu, w której prof. Joanna Tokarska-Bakir, ignorancko psychologizując, wysuwa całkowicie „dziką” tezę, że podejście Jana Pawła II do problemu seksualnego wykorzystywania nieletnich zostało ukształtowane pod wpływem kardynała Adama Sapiehy, który – rzekomo – seksualnie atakował młodych księży. Tokarska-Bakir mówi o papieżu: „Wygląda na to, że już w czasach seminaryjnych był oswajany z molestowaniem kleryków jako rzeczą, której dopuszcza się osoba, dla której miał na pewno najwyższe poważanie. Te praktyki biskupa Sapiehy normalizowały to przestępstwo. A skoro przywykł, więc sam nie uważał tego za coś nadzwyczajnego i zachowywał się w związku z tym tak, jak wiemy, że się zachowywał”. Absurdalna teza, która – z powodu swojej czysto spekulatywnej natury – nigdy nie da się udowodnić. Zarówno w ocenie logicznej, jak i etycznej świadczy jak najgorzej o rozumowaniu jej autorki.

 

Donosy, wymuszone zeznania, plotki

W filmie nie pojawiają się żadne wiarygodne dowody nie tylko potwierdzające tę tezę, ale także wspierające oskarżenie wobec kardynała Sapiehy. Wyłącznie bardzo naciągane spekulacje i insynuacje. Próby udowodnienia win kardynała Sapiehy są w filmie trzy. Wszystkie żałosne: donosy agenta UB, a jednocześnie alkoholika i degenerata; zeznania księdza więzionego przez UB, a więc zmuszanego do wymaganych przez bezpiekę zeznań; wreszcie plotki, których obecność potwierdza i które przytacza – ku mojemu zaskoczeniu – Tomasz Terlikowski, najwyraźniej zapominając, że zawodowym producentem takich oszczerstw było UB. Stwierdza on przed kamerą: „Sprawa kardynała Sapiehy to jest sprawa, o której w plotkach, sugestiach, niedopowiedzeniach mówi się od lat”. „A co się mówi?” – pyta prowadzący rozmowę. I wtedy Terlikowski wymienia plotki na temat homoseksualizmu Sapiehy. Uwaga uboczna: ten Terlikowski z filmu to najwyraźniej musi być rezultat podmiany prawdziwego Terlikowskiego na jakiegoś innego, gorszego, bo znany mi dotąd Terlikowski nie rozgłaszałby publicznie plotek o zmarłych, którzy nie mogą się bronić przed pomówieniami.

 

Granie na emocjach

Prawdziwe intencje filmu zdradza sposób, w jaki został zrobiony. „Franciszkańska 3” stanowi krzyżówkę filmu noir z filmem grozy i wykorzystuje w dużym natężeniu cały zestaw filmowych środków zarządzających emocjami widza, a wyłączającymi krytyczne myślenie. Służy temu specyficzna praca kamery, montaż, muzyka i jej korelacja z obrazem. To są elementy, jakich funkcja jest oczywista dla fachowców, ale z trudnością zauważalna dla przeciętnego widza, który przyjmuje sposób postrzegania świata przez kamerę jako swój własny. Nie jest to więc dokument ani wyłącznie film z tezą, ale jest to film realizowany z całą mocą „pod tezę”. Co to oznacza? Wybieram dla zilustrowania pojedynczy fragment, który wystarczy opowiedzieć, żeby dało się zrozumieć, na czym polega manipulacja. 

Najpierw widzimy gałęzie drzewa. Przy zmianie głębi ostrości zza gałęzi wynurza się twarz kardynała Sapiehy – to jego popiersie w parku im. Jordana. Czujemy się, jakbyśmy śledzili kardynała z ukrycia (gałęzie), jednak zaraz dowiemy się czegoś bulwersującego i prywatnego. Cięcie. Widzimy przekrzywiony obraz dokumentu. To „Kwestionariusz agenta”. Przekrzywienie ma wywołać wrażenie, że podglądamy, że patrzymy komuś przez ramię. Najazd kamery na nazwisko agenta: „Boczek, Anatol”. Litery pisma odręcznego wypełniają ekran. Efekt: zbliżenie sugeruje, że wnikamy w głąb tajemnicy. Cięcie. Widzimy tekst zatytułowany „Doniesienie agencyjne”. Głos lektora zza kadru mówi: „A to zeznanie księdza Anatola Boczka, wspominającego swoje pierwsze spotkanie z Sapiehą po wstąpieniu do seminarium w 1938 roku: «Gdy wszedłem do pokoju przyjęć, rozmawiał ze mną na temat mojej przeszłości i zapytał, czy miałem kiedy stosunki z kobietami i czy popełniłem samogwałt. W czasie tej rozmowy dotykał moich genitaliów przez spodnie, następnie sam je rozpiął, bawił się chwilę członkiem, poczem powiedział, aby nikomu nie mówić o niczym»”. Poza głosem lektora, czytającego donos księdza Boczka, pojawia się na ekranie tekst – litera po literze – co zwiększa dramaturgię tej sceny. Tekst znika, lektor kontynuuje: „Ksiądz Boczek, jak wynika z akt, sam był wielokrotnym przestępcą seksualnym i człowiekiem o najgorszej reputacji, dlatego – choć jego zeznania są jeszcze o wiele bardziej wstrząsające – podchodzimy do nich ze szczególną ostrożnością i nie będziemy już do nich wracać”.

Nieuczciwy mechanizm wykorzystany przez autorów filmu jest oczywisty i polega na tym, że uroczyście odżegnują się od donosu agenta UB – patrzcie, jacy jesteśmy rzetelni, uczciwi i obiektywni! – a jednocześnie przecież właśnie przed sekundą podali nam na tacy ten donos i to w takiej sugestywnej formie, żebyśmy go bardzo mocno zapamiętali. Manipulacja, manipulacja i jeszcze raz gruba manipulacja!

W konkluzji film idzie jeszcze dalej i insynuuje, że skoro kardynał Sapieha „chorował na homoseksualizm”, a Karol Wojtyła był jego szczególnie cenionym podopiecznym, to… i tu widz ma już sobie sam dojść do własnego wniosku, czyli na własną rękę „odkryć prawdę”. Spreparowaną z materiałów Urzędu Bezpieczeństwa z końca lat czterdziestych.

Intencje twórców filmu same się demaskują poprzez takie prostackie zabiegi – zaiste jak z instruktażu ubeckiego z czasów stalinowskich. 

 

Atak i obrona

Po pokazie filmu „Franciszkańska 3” w TVN nastąpiła masowa ekstaza wśród ludzi fanatycznie nienawidzących katolicyzmu, Kościoła, Jana Pawła II. Najbardziej aktywni już szykowali się mentalnie do burzenia pomników i zrywania tabliczek z nazwami ulic. Fala nienawiści przerwała tamy zbudowane z resztek przyzwoitości i zatopiła dotychczasowe pozory zatroskania. 
 
W tej sytuacji jedyną etycznie logiczną reakcją było wystąpienie przez Sejm z obroną dobrego imienia Jana Pawła II. W takich momentach jest jak najbardziej uzasadnione wykazanie solidarności z człowiekiem, który – wśród wielu zasług – miał ogromny udział w odzyskaniu przez Polskę niepodległości oraz jej powrocie spod sowieckiego uzależnienia do Europy. Każdy obywatel Polski wiele zawdzięcza Janowi Pawłowi II, więc jest to kwestia elementarnej lojalności i człowieczeństwa. Stanięcia w obronie kogoś, kto nie żyje od 18 lat i nie może obronić się sam. To jest postawa i reakcja z moralnego punktu widzenia oczywista, wręcz naturalna: obiektem ataku jest ktoś nam bliski – nie będziemy przyglądali się temu obojętnie.

Gdy atakowany jest symbol, obrona sięga po działania symboliczne. A właśnie takim symbolicznym aktem była uchwała sejmowa. 

 

Wybrali rolę Piłatów

O ile nie zgadzam się z tymi, stosunkowo nielicznymi, którzy głosowali przeciw, o tyle zupełnie nie potrafię zrozumieć tych posłów, którzy wyjęli karty do głosowania. Jacy politycy z własnego wyboru, gdy wszyscy oczekują od nich zdecydowanej postawy, wybierają w spektaklu rolę Piłatów? Zamiast działać, umyli ręce, udając, że ich nie ma, że nie mają żadnego zdania. Ten ich gest powinien przejść do annałów sejmowych jako symbol poselskiego tchórzostwa i kunktatorstwa. Całkowicie bez wyczucia chwili. Katastrofalny wybór. Samobójczy.

To, że lewica była przeciwna uchwale broniącej dobrego imienia papieża, to oczywiste. Lewicowa „Krytyka Polityczna” pisze o „Bestii z Wadowic”, to jak mają głosować? Jednak postawa KO zaskoczyła nie tylko brakiem kręgosłupa, ale także politycznego rozsądku. KO głosując za uchwałą, naraziłaby się lewemu skrzydłu swoich wyborców, ale zyskała uznanie skrzydła umiarkowanego. Głosując przeciwko, naraziłaby się tym z prawej strony, ale zyskała uznanie tych z lewej. KO nie głosując, naraża się i jednym, i drugim, czyli wszystkim. I w dodatku pokazuje coś wstydliwego – swoją zalęknioną twarz z rozbieganymi, przerażonymi oczyma. A taka twarz to bardzo przykry, żenujący widok. Szczególnie w chwili, w której trzeba wykazać charakter i określić odważnie swoje stanowisko.


 

POLECANE
Ambasador Ukrainy: Ukraina szuka pokoju, ale nie kosztem oddania terytorium Rosji z ostatniej chwili
Ambasador Ukrainy: Ukraina szuka pokoju, ale nie kosztem oddania terytorium Rosji

Poniedziałkowe rozmowy pokojowe w Waszyngtonie pomiędzy prezydentami Donaldem Trumpem i Wołodymirem Zełenskim, a także przywódcami europejskimi, skomentował ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar.

Polska bez przedstawiciela na rozmowach w Waszyngtonie. KPRP i MSZ zabierają głos z ostatniej chwili
Polska bez przedstawiciela na rozmowach w Waszyngtonie. KPRP i MSZ zabierają głos

– Prezydent Karol Nawrocki priorytetowo traktuje przygotowania do wizyty w Stanach Zjednoczonych 3 września, podczas której spotka się z prezydentem USA Donaldem Trumpem – przekazał w poniedziałek PAP rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz.

Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka Wiadomości
Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka

Wyżowa pogoda z nieuciążliwymi warunkami termicznymi będzie sprzyjała rekreacji na świeżym powietrzu. Osoby przebywające we wschodniej Polsce powinni być przygotowane na słabe, przelotne opady deszczu.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy Wiadomości
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Mieszkańców Warszawy i turystów, którzy odwiedzają stolicę, czekają nie lada utrudnienia. Ruszają kolejne remonty, które sparaliżują ruch w wielu punktach miastach. Zobaczmy, w jakich miejscach w stolicy trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość.

Trump podał dwa warunki pokoju. „Zełenski może natychmiast zakończyć wojnę” z ostatniej chwili
Trump podał dwa warunki pokoju. „Zełenski może natychmiast zakończyć wojnę”

„Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski może zakończyć wojnę z Rosją niemal natychmiast, jeśli tego zechce” – napisał w niedzielę prezydent USA Donald Trump. Jak stwierdził, nie ma mowy o powrocie Krymu i członkostwie Ukrainy w NATO.

Iga Świątek w finale Cincinnati! Historyczny sukces Polki Wiadomości
Iga Świątek w finale Cincinnati! Historyczny sukces Polki

Iga Świątek po raz pierwszy w karierze awansowała do finału turnieju WTA 1000 na twardych kortach w Cincinnati. Rozstawiona z numerem trzecim polska tenisistka w półfinale wygrała z Jeleną Rybakiną z Kazachstanu (nr 9.) 7:5, 6:3.

Grafzero: Co będziemy czytać za 100 lat? z ostatniej chwili
Grafzero: Co będziemy czytać za 100 lat?

Grafzero vlog literacki zastanawia się, które współczesne książki będą czytane za 100 lat? Kto przetrwa, a kto przejdzie do historii?

Kultowy polski serial wraca po latach Wiadomości
Kultowy polski serial wraca po latach

Serial „Ranczo” może doczekać się swojego ostatniego, jedenastego sezonu. W lipcu 2025 roku ruszyły przygotowania do realizacji pięciu odcinków o życiu mieszkańców fikcyjnej gminnej miejscowości Wilkowyje.

Wiadomości
Forum w Karpaczu: Jaka przyszłość czeka Unię? Debata od "Europy Ojczyzn" po wizję superpaństwa

W obliczu narastających wyzwań, takich jak presja migracyjna, zagrożenia hybrydowe i globalna rywalizacja mocarstw, pytanie o przyszły kształt Unii Europejskiej staje się coraz bardziej palące. Czy Wspólnota powinna zacieśniać integrację, zmierzając w stronę federalnego superpaństwa, czy też powrócić do koncepcji "Europy Ojczyzn"? Na te i inne pytania odpowiedzą międzynarodowi eksperci oraz polscy politycy podczas panelu dyskusyjnego na Forum Ekonomicznym w Karpaczu.

Macron: Europa nie może okazać słabości wobec Rosji Wiadomości
Macron: Europa nie może okazać słabości wobec Rosji

Rosja nie chce pokoju, a Europa nie może wobec niej okazać słabości, bo otworzy to pole dla przyszłych konfliktów – oświadczył w niedzielę prezydent Francji Emmanuel Macron po wideokonferencji liderów państw wchodzących w skład tzw. koalicji chętnych.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Dopaść Jana Pawła II

Prawdziwe intencje filmu zdradza sposób, w jaki został zrobiony.
Jan Paweł II Paweł Jędrzejewski: Dopaść Jana Pawła II
Jan Paweł II / Wikipedia domena publiczna

Teza twórców filmu „Franciszkańska 3” jest następująca: przyszły papież Jan Paweł II, a ówczesny arcybiskup krakowski „wiedział o nadużyciach seksualnych księży i ukrywał je” (cytat z pierwszych zdań filmu). 

Celem autorów jest udowodnienie tej tezy. 

 

Tragiczne, ale taki był standard

Film przedstawia sprawy trzech księży, którzy wykorzystywali seksualnie dzieci. Trzeba podkreślić, że żadnej z tych spraw przyszły papież nie załatwił tak, jakbyśmy tego oczekiwali według dzisiejszych standardów. Przyczyna jest oczywista: bo standardy się zmieniły. Sprawy pedofilii – i ogólnie wykorzystywania seksualnego nieletnich – są obecnie powszechnie postrzegane inaczej. Wnikliwiej, mądrzej, z większą empatią wobec ofiar i mniejszą tolerancją wobec sprawców. 

Zwraca to uwagę na szersze zagadnienie: czy można oceniać decyzje sprzed pół wieku według kryteriów dzisiejszych? Oceniać ludzi miarą innego czasu niż ten, w którym żyli? Przed 40 i 50 laty było regułą zamiatanie spraw pedofilii i efebofilii pod dywan. To był  ówczesny sposób postępowania. Tragiczne, przerażające, przygnębiające, ale, niestety, tak było. Potwierdzają to słowa papieża Franciszka odpowiadającego wczoraj na pytanie dziennikarki: „Musisz umiejscowić rzeczy w ich czasie. (…) W tamtych czasach wszystko było tuszowane. Do czasu skandalu bostońskiego wszystko było tuszowane. (…) Wcześniej rozwiązaniem było przeniesienie księdza, a co najwyżej «zmniejszenie jego roli», jeśli nie było rozwiązania, ale bez skandalu”.

 

Druga teza, drugi cel

Istnieje jednak drugi cel tego filmu, nadrzędny, który nie jest ogłoszony wprost, ale najlepiej oddaje go zdanie jednej z osób wypowiadających się w pierwszych 30 sekundach filmu: „Okazuje się, że żyliśmy w jakiejś mitologii”. Powszechna ufność w uczciwość, prawość Jana Pawła II ma być teraz już tylko „mitologią”.

Czy chodzi więc o podważenie, a nawet zniszczenie autorytetu papieża i pamięci o nim?

Oczywiście. Nie mam w tej sprawie wątpliwości.  

Przekonuje o tym druga część filmu, w której prof. Joanna Tokarska-Bakir, ignorancko psychologizując, wysuwa całkowicie „dziką” tezę, że podejście Jana Pawła II do problemu seksualnego wykorzystywania nieletnich zostało ukształtowane pod wpływem kardynała Adama Sapiehy, który – rzekomo – seksualnie atakował młodych księży. Tokarska-Bakir mówi o papieżu: „Wygląda na to, że już w czasach seminaryjnych był oswajany z molestowaniem kleryków jako rzeczą, której dopuszcza się osoba, dla której miał na pewno najwyższe poważanie. Te praktyki biskupa Sapiehy normalizowały to przestępstwo. A skoro przywykł, więc sam nie uważał tego za coś nadzwyczajnego i zachowywał się w związku z tym tak, jak wiemy, że się zachowywał”. Absurdalna teza, która – z powodu swojej czysto spekulatywnej natury – nigdy nie da się udowodnić. Zarówno w ocenie logicznej, jak i etycznej świadczy jak najgorzej o rozumowaniu jej autorki.

 

Donosy, wymuszone zeznania, plotki

W filmie nie pojawiają się żadne wiarygodne dowody nie tylko potwierdzające tę tezę, ale także wspierające oskarżenie wobec kardynała Sapiehy. Wyłącznie bardzo naciągane spekulacje i insynuacje. Próby udowodnienia win kardynała Sapiehy są w filmie trzy. Wszystkie żałosne: donosy agenta UB, a jednocześnie alkoholika i degenerata; zeznania księdza więzionego przez UB, a więc zmuszanego do wymaganych przez bezpiekę zeznań; wreszcie plotki, których obecność potwierdza i które przytacza – ku mojemu zaskoczeniu – Tomasz Terlikowski, najwyraźniej zapominając, że zawodowym producentem takich oszczerstw było UB. Stwierdza on przed kamerą: „Sprawa kardynała Sapiehy to jest sprawa, o której w plotkach, sugestiach, niedopowiedzeniach mówi się od lat”. „A co się mówi?” – pyta prowadzący rozmowę. I wtedy Terlikowski wymienia plotki na temat homoseksualizmu Sapiehy. Uwaga uboczna: ten Terlikowski z filmu to najwyraźniej musi być rezultat podmiany prawdziwego Terlikowskiego na jakiegoś innego, gorszego, bo znany mi dotąd Terlikowski nie rozgłaszałby publicznie plotek o zmarłych, którzy nie mogą się bronić przed pomówieniami.

 

Granie na emocjach

Prawdziwe intencje filmu zdradza sposób, w jaki został zrobiony. „Franciszkańska 3” stanowi krzyżówkę filmu noir z filmem grozy i wykorzystuje w dużym natężeniu cały zestaw filmowych środków zarządzających emocjami widza, a wyłączającymi krytyczne myślenie. Służy temu specyficzna praca kamery, montaż, muzyka i jej korelacja z obrazem. To są elementy, jakich funkcja jest oczywista dla fachowców, ale z trudnością zauważalna dla przeciętnego widza, który przyjmuje sposób postrzegania świata przez kamerę jako swój własny. Nie jest to więc dokument ani wyłącznie film z tezą, ale jest to film realizowany z całą mocą „pod tezę”. Co to oznacza? Wybieram dla zilustrowania pojedynczy fragment, który wystarczy opowiedzieć, żeby dało się zrozumieć, na czym polega manipulacja. 

Najpierw widzimy gałęzie drzewa. Przy zmianie głębi ostrości zza gałęzi wynurza się twarz kardynała Sapiehy – to jego popiersie w parku im. Jordana. Czujemy się, jakbyśmy śledzili kardynała z ukrycia (gałęzie), jednak zaraz dowiemy się czegoś bulwersującego i prywatnego. Cięcie. Widzimy przekrzywiony obraz dokumentu. To „Kwestionariusz agenta”. Przekrzywienie ma wywołać wrażenie, że podglądamy, że patrzymy komuś przez ramię. Najazd kamery na nazwisko agenta: „Boczek, Anatol”. Litery pisma odręcznego wypełniają ekran. Efekt: zbliżenie sugeruje, że wnikamy w głąb tajemnicy. Cięcie. Widzimy tekst zatytułowany „Doniesienie agencyjne”. Głos lektora zza kadru mówi: „A to zeznanie księdza Anatola Boczka, wspominającego swoje pierwsze spotkanie z Sapiehą po wstąpieniu do seminarium w 1938 roku: «Gdy wszedłem do pokoju przyjęć, rozmawiał ze mną na temat mojej przeszłości i zapytał, czy miałem kiedy stosunki z kobietami i czy popełniłem samogwałt. W czasie tej rozmowy dotykał moich genitaliów przez spodnie, następnie sam je rozpiął, bawił się chwilę członkiem, poczem powiedział, aby nikomu nie mówić o niczym»”. Poza głosem lektora, czytającego donos księdza Boczka, pojawia się na ekranie tekst – litera po literze – co zwiększa dramaturgię tej sceny. Tekst znika, lektor kontynuuje: „Ksiądz Boczek, jak wynika z akt, sam był wielokrotnym przestępcą seksualnym i człowiekiem o najgorszej reputacji, dlatego – choć jego zeznania są jeszcze o wiele bardziej wstrząsające – podchodzimy do nich ze szczególną ostrożnością i nie będziemy już do nich wracać”.

Nieuczciwy mechanizm wykorzystany przez autorów filmu jest oczywisty i polega na tym, że uroczyście odżegnują się od donosu agenta UB – patrzcie, jacy jesteśmy rzetelni, uczciwi i obiektywni! – a jednocześnie przecież właśnie przed sekundą podali nam na tacy ten donos i to w takiej sugestywnej formie, żebyśmy go bardzo mocno zapamiętali. Manipulacja, manipulacja i jeszcze raz gruba manipulacja!

W konkluzji film idzie jeszcze dalej i insynuuje, że skoro kardynał Sapieha „chorował na homoseksualizm”, a Karol Wojtyła był jego szczególnie cenionym podopiecznym, to… i tu widz ma już sobie sam dojść do własnego wniosku, czyli na własną rękę „odkryć prawdę”. Spreparowaną z materiałów Urzędu Bezpieczeństwa z końca lat czterdziestych.

Intencje twórców filmu same się demaskują poprzez takie prostackie zabiegi – zaiste jak z instruktażu ubeckiego z czasów stalinowskich. 

 

Atak i obrona

Po pokazie filmu „Franciszkańska 3” w TVN nastąpiła masowa ekstaza wśród ludzi fanatycznie nienawidzących katolicyzmu, Kościoła, Jana Pawła II. Najbardziej aktywni już szykowali się mentalnie do burzenia pomników i zrywania tabliczek z nazwami ulic. Fala nienawiści przerwała tamy zbudowane z resztek przyzwoitości i zatopiła dotychczasowe pozory zatroskania. 
 
W tej sytuacji jedyną etycznie logiczną reakcją było wystąpienie przez Sejm z obroną dobrego imienia Jana Pawła II. W takich momentach jest jak najbardziej uzasadnione wykazanie solidarności z człowiekiem, który – wśród wielu zasług – miał ogromny udział w odzyskaniu przez Polskę niepodległości oraz jej powrocie spod sowieckiego uzależnienia do Europy. Każdy obywatel Polski wiele zawdzięcza Janowi Pawłowi II, więc jest to kwestia elementarnej lojalności i człowieczeństwa. Stanięcia w obronie kogoś, kto nie żyje od 18 lat i nie może obronić się sam. To jest postawa i reakcja z moralnego punktu widzenia oczywista, wręcz naturalna: obiektem ataku jest ktoś nam bliski – nie będziemy przyglądali się temu obojętnie.

Gdy atakowany jest symbol, obrona sięga po działania symboliczne. A właśnie takim symbolicznym aktem była uchwała sejmowa. 

 

Wybrali rolę Piłatów

O ile nie zgadzam się z tymi, stosunkowo nielicznymi, którzy głosowali przeciw, o tyle zupełnie nie potrafię zrozumieć tych posłów, którzy wyjęli karty do głosowania. Jacy politycy z własnego wyboru, gdy wszyscy oczekują od nich zdecydowanej postawy, wybierają w spektaklu rolę Piłatów? Zamiast działać, umyli ręce, udając, że ich nie ma, że nie mają żadnego zdania. Ten ich gest powinien przejść do annałów sejmowych jako symbol poselskiego tchórzostwa i kunktatorstwa. Całkowicie bez wyczucia chwili. Katastrofalny wybór. Samobójczy.

To, że lewica była przeciwna uchwale broniącej dobrego imienia papieża, to oczywiste. Lewicowa „Krytyka Polityczna” pisze o „Bestii z Wadowic”, to jak mają głosować? Jednak postawa KO zaskoczyła nie tylko brakiem kręgosłupa, ale także politycznego rozsądku. KO głosując za uchwałą, naraziłaby się lewemu skrzydłu swoich wyborców, ale zyskała uznanie skrzydła umiarkowanego. Głosując przeciwko, naraziłaby się tym z prawej strony, ale zyskała uznanie tych z lewej. KO nie głosując, naraża się i jednym, i drugim, czyli wszystkim. I w dodatku pokazuje coś wstydliwego – swoją zalęknioną twarz z rozbieganymi, przerażonymi oczyma. A taka twarz to bardzo przykry, żenujący widok. Szczególnie w chwili, w której trzeba wykazać charakter i określić odważnie swoje stanowisko.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe