Ważą się losy 9 tysięcy pracowników Poczty Polskiej

Redukcja etatów, usunięcie z Rady Nadzorczej przedstawicieli pracowników, wypowiedzenie układu zbiorowego, niskie płace i ogólne rozgoryczenie pracowników – to powody, dla których związkowcy po raz kolejny protestowali w stolicy. W Poczcie Polskiej ważą się losy przeszło 9 tysięcy miejsc pracy, dlatego Solidarność przygotowuje się do strajku generalnego.
Protest pracowników Poczty Polskiej Ważą się losy 9 tysięcy pracowników Poczty Polskiej
Protest pracowników Poczty Polskiej / fot. tysol.pl

Poczta Polska zatrudnia 63 tys. pracowników i jest największym pracodawcą w naszym kraju. To także najdłuższej funkcjonująca instytucja w Polsce. Za datę jej powstania uznaje się 18 października 1558 roku. Spółka posiada 7600 placówek na terenie Polski, z czego wiele znajduje się na wsiach, w niewielkich miejscowościach. Liczby te mogą robić wrażenie, jednak istnieje też ciemna strona. Wystarczy wspomnieć, że w ciągu ostatniej dekady liczba pracowników Poczty zmniejszyła się o jakieś mniej lub więcej 30 procent. Jak do tego doszło?

Paczkomaty, cyfryzacja, listy

Rynek przewozów paczkowo-kurierskich przeszedł ogromną transformację na przestrzeni ostatnich lat. Można wręcz mówić o rewolucji, gdy na terenie całej Polski jak grzyby po deszczu wyrosły paczkomaty, a w małych sklepikach zorganizowano punkty odbioru.
Pomiędzy zarządem a związkowcami nie ma sporu co do tego, że Poczta Polska wymaga modernizacji. Trzeba iść z duchem czasu, cyfryzować systemy i procesy logistyczne. Państwowa spółka nie może stać w miejscu i oprzeć swojej działalności na sprzedawaniu znaczków i przekazywaniu listów – żeby była jasność, to nadal jest konieczne! Listy wysyłamy rzadziej, ale one nie znikną tak prędko. Poczta wysyła ich 3 miliony dziennie! Przejście od poczty papierowej do cyfrowej postępuje, ale fizyczne listy nadal są w obiegu. Poczta gwarantuje również bezpieczeństwo głosowania korespondencyjnego, dostarczając i odbierając pakiety wyborcze.
Obecnie, w trakcie klęski żywiołowej na południu kraju, Poczta Polska uruchomiła zastępcze i mobilne punkty pocztowe dla ludzi dotkniętych powodzią – można w nich wysłać paczkę, wypłacić gotówkę albo odebrać emeryturę. Poczta udostępniła też swoje hale magazynowe i auta dostawcze, by dostarczyć najpotrzebniejsze produkty poszkodowanym.

Dotacja to nie kroplówka

Poczta Polska jest bowiem zobligowana świadczyć tzw. usługę powszechną. Chodzi o to, że spółka musi dostarczać przesyłki i utrzymywać nierentowne placówki na terenie całej Polski. Dzięki temu obywatele nawet najmniejszych miejscowości są chronieni przed wykluczeniem komunikacyjnym i mają dostęp do usług pocztowych po konkurencyjnych cenach. Poczta dostarcza również paczki dla ociemniałych, dostosowuje się do potrzeb osób niepełnosprawnych i współdziała z państwem w sytuacjach kryzysowych, np. z wojskową pocztą polową. Takie są obowiązki „operatora wyznaczonego”, którego raz na 10 lat, po wcześniejszym konkursie, wybiera prezes UKE. Ten „tytuł” Poczta będzie nosić do końca 2025 roku. Konieczność wyboru operatora wyznaczonego wynika z przepisów Unii Europejskiej.
Nietrudno się domyślić, że utrzymanie 7600 placówek kosztuje. Jak mawiał klasyk: „To nie są, panie, tanie rzeczy”. Za ten obowiązek ktoś musi zapłacić. Ktoś, czyli my, podatnicy. W czerwcu tego roku Poczta Polska za świadczenie usługi powszechnej w latach 2021–2022 otrzymała prawie 750 mln złotych. Sprawujący nadzór nad spółką wiceminister aktywów państwowych Jacek Bartmiński powiedział wówczas, że „Poczta Polska musi zostać wymyślona na nowo, by mogła funkcjonować na rynku, świadczyć usługi i sprostać oczekiwaniom klientów”. Z kolei nowy prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz na antenie Radia TOK FM stwierdził, że spółka musi pokonać drogę „od CPN-u do Orlenu” i dorównać wysokim standardom obsługi i prezentacji produktów.
„Oczywiście, że dążymy do tego, żeby warunki pracy były lepsze, ale w pierwszej kolejności musimy naprawić organizację pracy, perspektywy firmy, a z tym przyjdą wyższe wynagrodzenia [...]. Każdy z nas, kto tu przyszedł, jest po to, żeby ta Poczta się zmieniła i dalej istniała. Taki jest cel. I niestety, to zajmie jeszcze sporo czasu i będzie bolesne” – mówił Mikosz w rozmowie z money.pl.
Związkowcy z Solidarności przekonywali natomiast, że nie można traktować Poczty Polskiej jak firmy komercyjnej, gdy ta musi utrzymywać nierentowne placówki. Wskazywali też, że „żadna z firm kurierskich nie walczy o mniejsze miejscowości”.
Ich zdaniem dotacja z budżetu to nie „kroplówka, tylko jałmużna”, a nowy Zarząd Poczty „wykorzystuje te pieniądze do zwolnienia pracowników” – jak powiedział nam Bogumił Nowicki, szef „S” w Poczcie Polskiej.

Związkowiec miał na myśli ogłoszony w sierpniu tego roku program dobrowolnych odejść pracowniczych. Zgodnie z zapowiedziami, obejmie on 9300 osób, a więc około 15 procent załogi, i będzie kosztować spółkę 600 mln złotych.

– Pracownicy, którzy zdecydują się z niego skorzystać, otrzymają równowartość 12 pensji i będą mogli podjąć nową pracę już następnego dnia – zapowiedział na konferencji prezes spółki. – Poczta Polska musi zostać odbiurokratyzowana – dodał Sebastian Mikosz i podkreślił, że nie zamierza zwalniać listonoszy, ale pracowników administracji.

W ocenie pracodawcy to konieczne, bo koszty pracownicze stanowią aż 65 procent wydatków Poczty. Jeśli ludzie nie zgodzą się odejść dobrowolnie do końca roku, będą zwolnienia grupowe na gorszych warunkach.

„Nawet jeśli jakieś stanowiska nie są formalnie nazwane administracyjnymi, to nie znaczy, że takimi nie są. Mamy na przykład 20 tysięcy listonoszy, którzy pracują na jednym stanowisku – listonosz. Nie rozumiem, dlaczego nie ma nawet podstawowej gradacji stanowiska od młodszego listonosza do starszego listonosza. Przecież człowiek, który ma trzy lata doświadczenia, powinien mieć inne wynagrodzenie, niż ten, który pracuje 20 lat. Za to w funkcjach tak zwanych administracyjnych stworzono aż 416 stanowisk. Proszę powiedzieć, czy to jest zdrowa sytuacja?” – wskazywał na łamach money.pl prezes Poczty Polskiej.

W te zapewnienia nie wierzą związkowcy, argumentując, że skala zwolnień jest zbyt wielka i z pewnością dotknie wszystkie struktury spółki, nie tylko administrację. Zamiast cięć woleliby, aby nowy zarząd zaczął godnie wynagradzać listonoszy. Młodzi nie garną się do zawodu, brakuje pracowników okienkowych, listonosze są przeciążeni obowiązkami – twierdzi Solidarność.

To jednak nie wszystko. Spór z pracodawcą zaognił się dodatkowo, gdy 12 sierpnia Walne Zgromadzenie Spółki podjęło decyzję o odwołaniu dwóch członków Rady Nadzorczej – Roberta Czyża i Magdaleny Lebiedź – wybranych na te stanowiska przez pracowników.
„Uważamy, że decyzja ta jest bezpodstawna, niesprawiedliwa i stanowi przejaw dyskryminacji pracowników” – napisali związkowcy w liście do ministra Bartmińskiego i zaapelowali o przywrócenie reprezentantów załogi w Radzie.

Jakby tego było mało, nowy prezes wypowiedział też w całości zakładowy układ zbiorowy pracy. Dokument gwarantujący pracownikom Poczty dodatkowe korzyści finansowo-urlopowe przestanie obowiązywać od 28 lutego przyszłego roku. Wówczas wszyscy pracownicy otrzymają nowe umowy o pracę.

Po tych wszystkich działaniach: redukcja etatów, usunięcie z Rady Nadzorczej przedstawicieli pracowników, wypowiedzenie ZUZP, niskie płace i ogólne rozgoryczenie pracowników – trudno się dziwić, że w końcu (a właściwie po raz kolejny) pocztowcy wyszli na ulice.

CZYTAJ TAKŻE: Szef "S" w Poczcie Polskiej: Minister Bartmiński musi odejść!

Przedsmak planu na Pocztę Polską

Związkowcy przyjechali 26 września do Warszawy pod budynek Ministerstwa Aktywów Państwowych. Przed swoją pikietą wsparli protestujących kolegów i koleżanki ze spółki PKP Cargo, gdzie trwają masowe zwolnienia.

– Jesteśmy w tej chwili w takim stanie, że niedługo osiągniemy połowę liczby pracowników, z którymi Poczta rozpoczynała samodzielny byt, po rozdzieleniu z Telekomunikacją. Te najbardziej intensywne działania przypadają zawsze – nie wiedzieć czemu – na rządy Platformy Obywatelskiej. Przypomnę potężną redukcję listonoszy za pierwszych rządów PO, która była konsekwencją nieudanych – moim zdaniem było to celowo zrobione – negocjacji na usługę wymiaru sprawiedliwości. Platforma Obywatelska sprzedała to konkurencji zagranicznej. To jest przedsmak tego, co jest planem na Pocztę Polską. Redukcja, redukcja, a docelowo nie wiem, czy nie likwidacja – mówił szef „S” w Poczcie Polskiej Bogumił Nowicki.

Związkowiec uznał za nieprawdziwe stwierdzenia, jakoby nowa ekipa rządząca odziedziczyła zapóźnienia po poprzednikach.
– Kiedy PO kończyła swoją misję w Poczcie Polskiej, to mieliśmy 2 maszyny sortujące. Obecnie po kadencji PiS mamy 7 maszyn sortujących, w tym jedną supernowoczesną. I w tej chwili jest szansa, że za rok ta ekipa będzie sprzedawała nasze moce przerobowe podmiotom zewnętrznym. I wtedy nie będzie mówione, że to PiS zbudowało tę infrastrukturę, tylko, że oni są tacy operatywni rynkowo – argumentował Nowicki.

Swoje wystąpienie związkowiec skwitował stwierdzeniem, że minister odpowiedzialny za Pocztę „Jacek Bartmiński musi odejść” – co potwierdzili głośnym dźwiękiem wuwuzel pracownicy Poczty.

O swoim wsparciu dla pracowników spółki zapewniał w czasie demonstracji przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „S”. Piotr Duda zapowiedział, że niedługo na jego zaproszenie przyjedzie do Polski szefowa Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych Esther Lynch.

– Powiem jej, jak są w naszym kraju respektowane prawa pracownicze i jak jest respektowana praworządność. Niech się wstydzi pani komisarz Jourová, która bzdury opowiada, że w Polsce wróciła praworządność. Wróciła czy nie? Nie wróciła! – wykrzyczał wraz z tłumem Piotr Duda.

Strajk generalny

O tym, jak potoczą się dalsze losy pracowników, może zdecydować wynik referendum, które zorganizowały w spółce: Organizacja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej oraz Związek Zawodowy Pracowników Poczty.

„Czy jesteś za rozpoczęciem akcji strajkowej w ramach trwającego sporu zbiorowego, którego przedmiotem jest żądanie podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych wszystkim pracownikom objętym ZUZP o kwotę 1000 zł brutto na etat z dniem 1 października 2023 roku?” – to treść pytania, na które muszą odpowiedzieć pracownicy.

Referendum strajkowe w Poczcie Polskiej ma potrwać do 30 września, ale z powodu powodzi w południowo-zachodniej Polsce termin ten może zostać wydłużony. Jaki będzie jego ostateczny wynik? Na ten moment trudno to przesądzić, ale związkowcy są zadowoleni z frekwencji.

Ktoś może zapytać, dlaczego w pytaniu jest mowa tylko o podwyżce wynagrodzeń. Odpowiedź jest prosta: chodzi o czas i kwestie formalne. Pytanie referendalne w tej formie zostało zgłoszone już wcześniej, przeszło wszystkie etapy sporu zbiorowego i jest gotowe do zastosowania. Gdyby związkowcy chcieli je zmienić, to musieliby przechodzić całą procedurę od nowa, a to potrwałoby wiele miesięcy.
Dlatego też postulat płacowy to oczywiście nie jedyny powód do strajku. Tak naprawdę składają się na niego wszystkie opisane wyżej problemy.

– Nie mogliśmy znowelizować postulatu płacowego i dodać do niego na przykład protestu w sprawie wypowiedzenia ZUZP. Dlatego pytanie referendalne ma jedynie charakter finansowy. Jeśli jednak dojdzie do strajku, to będzie to protest przeciwko rabunkowej gospodarce, którą Ministerstwo Aktywów Państwowych zaprezentowało wobec Poczty Polskiej – powiedział nam Bogumił Nowicki.
– Jestem pesymistą, jeśli chodzi o sytuację w firmie, ale optymistą, jeśli chodzi o wynik referendum strajkowego. Głosowanie przebiega dobrze, z wyjątkiem tych terenów, gdzie wystąpiła klęska żywiołowa. Sądząc po frekwencji, w referendum weźmie udział odpowiednia liczba pracowników, by uznać je za ważne – dodał przewodniczący „S” w Poczcie Polskiej.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność was nie zostawi! Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem świata w żużlu z ostatniej chwili
Bartosz Zmarzlik ponownie mistrzem świata w żużlu

Bartosz Zmarzlik po raz kolejny zapisał się w historii polskiego sportu, zdobywając tytuł mistrza świata na żużlu. Polak potwierdził swoją dominację w sezonie, triumfując w klasyfikacji generalnej i zdobywając najwyższe trofeum w światowym speedwayu.

Świat zapomniał o sowieckich zbrodniach. A najszybciej zapomnieli Rosjanie tylko u nas
Świat zapomniał o sowieckich zbrodniach. A najszybciej zapomnieli Rosjanie

O zbrodniach i bestialstwach sowieckich, które miały miejsce na Polakach od 17 września 1939 roku, zapomniał nie tylko świat, ale również współczesne pokolenia Polaków. Tylko nieliczne osoby przypominają o tych wydarzeniach, traktując je jako przestrogę przed zagrożeniem, które wciąż istnieje i pozostaje aktualne. Nikt również nie porusza kwestii odszkodowań od Rosji.

Radna Platformy zaatakowana w Gdańsku przez taksówkarza-imigranta Wiadomości
Radna Platformy zaatakowana w Gdańsku przez taksówkarza-imigranta

Sylwia Cisoń, radna Gdańska, przeżyła dramatyczną sytuację w Gdańsku. Kierowca jednej z aplikacji przewozowych zaatakował ją gazem pieprzowym po tym, jak zwróciła mu uwagę, że pomylił trasę i wysadził pasażerów w niewłaściwym miejscu. Dodatkowo kierowca nie znał języka polskiego, co wskazuje, że był cudzoziemcem, imigrantem.

Komunikat dla mieszkańców Lublina z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Lublina

Ponad 30,5 tys. dzieci i młodzieży weźmie udział w eksperymentach, warsztatach i wykładach przygotowanych w ramach XXI Lubelskiego Festiwalu Nauki. Impreza popularyzująca naukę rozpoczęła się w sobotę i potrwa do przyszłego piątku.

Iga Świątek opublikowała wpis. Internauci nie kryją radości Wiadomości
Iga Świątek opublikowała wpis. Internauci nie kryją radości

Po intensywnym lecie i krótkim odpoczynku Iga Świątek ponownie wraca na korty. Liderka światowego rankingu wylądowała w Seulu, gdzie rozpocznie kolejny etap azjatyckiej części sezonu.

Dramat w Tatrach. Nie żyje 32-letnia turystka Wiadomości
Dramat w Tatrach. Nie żyje 32-letnia turystka

32-letnia Polka zginęła w Tatrach Wysokich w rejonie Miedzianej Kotliny. Świadkami upadku wspinaczki z wysokości około 100 metrów była para Słowaków, którzy uwięźli w Klimkowej Dolinie. Do tragedii doszło w piątek. Ratownicy z Horskej Zahrannej Slużby (HZS) dotarli do ciała w sobotę.

RCB ostrzega mieszkańców Lubelszczyzny: Zagrożenie atakiem z powietrza z ostatniej chwili
RCB ostrzega mieszkańców Lubelszczyzny: Zagrożenie atakiem z powietrza

Niepokojący alert Rządowego Centrum Bezpieczeństwa trafił w sobotę do mieszkańców kilku powiatów województwa lubelskiego. Powodem jest możliwe zagrożenie atakiem z powietrza w rejonie przygranicznym.

Pierwszy polski instruktor F-35 kończy szkolenie w USA Wiadomości
Pierwszy polski instruktor F-35 kończy szkolenie w USA

Pierwszy polski pilot ukończył kurs instruktorski na myśliwcu F-35 Lightning II w bazie Ebbing Air National Guard Base w Stanach Zjednoczonych.

IMGW wydał ostrzeżenie przed burzami Wiadomości
IMGW wydał ostrzeżenie przed burzami

W sobotę rano IMGW wydał ostrzeżenia I stopnia przed burzami i towarzyszącym im silnym deszczem. Podczas ich trwania można spodziewać się opadów deszczu do 40 mm z porywami wiatru do 65 km/h. Będą one obowiązywały w pasie kraju przechodzącym od Suwałk po Zakopane.

Szef MON o Wschodniej Straży: „NATO daje twardą, jasną odpowiedź” Wiadomości
Szef MON o Wschodniej Straży: „NATO daje twardą, jasną odpowiedź”

Wschodnia Straż (Eastern Sentry) to bardzo poważna, jedna z największych operacji w historii NATO oraz twarda i jasna odpowiedź Sojuszu - ocenił w sobotę wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Dodał, że operacja będzie bronić nieba nie tylko przed dronami.

REKLAMA

Ważą się losy 9 tysięcy pracowników Poczty Polskiej

Redukcja etatów, usunięcie z Rady Nadzorczej przedstawicieli pracowników, wypowiedzenie układu zbiorowego, niskie płace i ogólne rozgoryczenie pracowników – to powody, dla których związkowcy po raz kolejny protestowali w stolicy. W Poczcie Polskiej ważą się losy przeszło 9 tysięcy miejsc pracy, dlatego Solidarność przygotowuje się do strajku generalnego.
Protest pracowników Poczty Polskiej Ważą się losy 9 tysięcy pracowników Poczty Polskiej
Protest pracowników Poczty Polskiej / fot. tysol.pl

Poczta Polska zatrudnia 63 tys. pracowników i jest największym pracodawcą w naszym kraju. To także najdłuższej funkcjonująca instytucja w Polsce. Za datę jej powstania uznaje się 18 października 1558 roku. Spółka posiada 7600 placówek na terenie Polski, z czego wiele znajduje się na wsiach, w niewielkich miejscowościach. Liczby te mogą robić wrażenie, jednak istnieje też ciemna strona. Wystarczy wspomnieć, że w ciągu ostatniej dekady liczba pracowników Poczty zmniejszyła się o jakieś mniej lub więcej 30 procent. Jak do tego doszło?

Paczkomaty, cyfryzacja, listy

Rynek przewozów paczkowo-kurierskich przeszedł ogromną transformację na przestrzeni ostatnich lat. Można wręcz mówić o rewolucji, gdy na terenie całej Polski jak grzyby po deszczu wyrosły paczkomaty, a w małych sklepikach zorganizowano punkty odbioru.
Pomiędzy zarządem a związkowcami nie ma sporu co do tego, że Poczta Polska wymaga modernizacji. Trzeba iść z duchem czasu, cyfryzować systemy i procesy logistyczne. Państwowa spółka nie może stać w miejscu i oprzeć swojej działalności na sprzedawaniu znaczków i przekazywaniu listów – żeby była jasność, to nadal jest konieczne! Listy wysyłamy rzadziej, ale one nie znikną tak prędko. Poczta wysyła ich 3 miliony dziennie! Przejście od poczty papierowej do cyfrowej postępuje, ale fizyczne listy nadal są w obiegu. Poczta gwarantuje również bezpieczeństwo głosowania korespondencyjnego, dostarczając i odbierając pakiety wyborcze.
Obecnie, w trakcie klęski żywiołowej na południu kraju, Poczta Polska uruchomiła zastępcze i mobilne punkty pocztowe dla ludzi dotkniętych powodzią – można w nich wysłać paczkę, wypłacić gotówkę albo odebrać emeryturę. Poczta udostępniła też swoje hale magazynowe i auta dostawcze, by dostarczyć najpotrzebniejsze produkty poszkodowanym.

Dotacja to nie kroplówka

Poczta Polska jest bowiem zobligowana świadczyć tzw. usługę powszechną. Chodzi o to, że spółka musi dostarczać przesyłki i utrzymywać nierentowne placówki na terenie całej Polski. Dzięki temu obywatele nawet najmniejszych miejscowości są chronieni przed wykluczeniem komunikacyjnym i mają dostęp do usług pocztowych po konkurencyjnych cenach. Poczta dostarcza również paczki dla ociemniałych, dostosowuje się do potrzeb osób niepełnosprawnych i współdziała z państwem w sytuacjach kryzysowych, np. z wojskową pocztą polową. Takie są obowiązki „operatora wyznaczonego”, którego raz na 10 lat, po wcześniejszym konkursie, wybiera prezes UKE. Ten „tytuł” Poczta będzie nosić do końca 2025 roku. Konieczność wyboru operatora wyznaczonego wynika z przepisów Unii Europejskiej.
Nietrudno się domyślić, że utrzymanie 7600 placówek kosztuje. Jak mawiał klasyk: „To nie są, panie, tanie rzeczy”. Za ten obowiązek ktoś musi zapłacić. Ktoś, czyli my, podatnicy. W czerwcu tego roku Poczta Polska za świadczenie usługi powszechnej w latach 2021–2022 otrzymała prawie 750 mln złotych. Sprawujący nadzór nad spółką wiceminister aktywów państwowych Jacek Bartmiński powiedział wówczas, że „Poczta Polska musi zostać wymyślona na nowo, by mogła funkcjonować na rynku, świadczyć usługi i sprostać oczekiwaniom klientów”. Z kolei nowy prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz na antenie Radia TOK FM stwierdził, że spółka musi pokonać drogę „od CPN-u do Orlenu” i dorównać wysokim standardom obsługi i prezentacji produktów.
„Oczywiście, że dążymy do tego, żeby warunki pracy były lepsze, ale w pierwszej kolejności musimy naprawić organizację pracy, perspektywy firmy, a z tym przyjdą wyższe wynagrodzenia [...]. Każdy z nas, kto tu przyszedł, jest po to, żeby ta Poczta się zmieniła i dalej istniała. Taki jest cel. I niestety, to zajmie jeszcze sporo czasu i będzie bolesne” – mówił Mikosz w rozmowie z money.pl.
Związkowcy z Solidarności przekonywali natomiast, że nie można traktować Poczty Polskiej jak firmy komercyjnej, gdy ta musi utrzymywać nierentowne placówki. Wskazywali też, że „żadna z firm kurierskich nie walczy o mniejsze miejscowości”.
Ich zdaniem dotacja z budżetu to nie „kroplówka, tylko jałmużna”, a nowy Zarząd Poczty „wykorzystuje te pieniądze do zwolnienia pracowników” – jak powiedział nam Bogumił Nowicki, szef „S” w Poczcie Polskiej.

Związkowiec miał na myśli ogłoszony w sierpniu tego roku program dobrowolnych odejść pracowniczych. Zgodnie z zapowiedziami, obejmie on 9300 osób, a więc około 15 procent załogi, i będzie kosztować spółkę 600 mln złotych.

– Pracownicy, którzy zdecydują się z niego skorzystać, otrzymają równowartość 12 pensji i będą mogli podjąć nową pracę już następnego dnia – zapowiedział na konferencji prezes spółki. – Poczta Polska musi zostać odbiurokratyzowana – dodał Sebastian Mikosz i podkreślił, że nie zamierza zwalniać listonoszy, ale pracowników administracji.

W ocenie pracodawcy to konieczne, bo koszty pracownicze stanowią aż 65 procent wydatków Poczty. Jeśli ludzie nie zgodzą się odejść dobrowolnie do końca roku, będą zwolnienia grupowe na gorszych warunkach.

„Nawet jeśli jakieś stanowiska nie są formalnie nazwane administracyjnymi, to nie znaczy, że takimi nie są. Mamy na przykład 20 tysięcy listonoszy, którzy pracują na jednym stanowisku – listonosz. Nie rozumiem, dlaczego nie ma nawet podstawowej gradacji stanowiska od młodszego listonosza do starszego listonosza. Przecież człowiek, który ma trzy lata doświadczenia, powinien mieć inne wynagrodzenie, niż ten, który pracuje 20 lat. Za to w funkcjach tak zwanych administracyjnych stworzono aż 416 stanowisk. Proszę powiedzieć, czy to jest zdrowa sytuacja?” – wskazywał na łamach money.pl prezes Poczty Polskiej.

W te zapewnienia nie wierzą związkowcy, argumentując, że skala zwolnień jest zbyt wielka i z pewnością dotknie wszystkie struktury spółki, nie tylko administrację. Zamiast cięć woleliby, aby nowy zarząd zaczął godnie wynagradzać listonoszy. Młodzi nie garną się do zawodu, brakuje pracowników okienkowych, listonosze są przeciążeni obowiązkami – twierdzi Solidarność.

To jednak nie wszystko. Spór z pracodawcą zaognił się dodatkowo, gdy 12 sierpnia Walne Zgromadzenie Spółki podjęło decyzję o odwołaniu dwóch członków Rady Nadzorczej – Roberta Czyża i Magdaleny Lebiedź – wybranych na te stanowiska przez pracowników.
„Uważamy, że decyzja ta jest bezpodstawna, niesprawiedliwa i stanowi przejaw dyskryminacji pracowników” – napisali związkowcy w liście do ministra Bartmińskiego i zaapelowali o przywrócenie reprezentantów załogi w Radzie.

Jakby tego było mało, nowy prezes wypowiedział też w całości zakładowy układ zbiorowy pracy. Dokument gwarantujący pracownikom Poczty dodatkowe korzyści finansowo-urlopowe przestanie obowiązywać od 28 lutego przyszłego roku. Wówczas wszyscy pracownicy otrzymają nowe umowy o pracę.

Po tych wszystkich działaniach: redukcja etatów, usunięcie z Rady Nadzorczej przedstawicieli pracowników, wypowiedzenie ZUZP, niskie płace i ogólne rozgoryczenie pracowników – trudno się dziwić, że w końcu (a właściwie po raz kolejny) pocztowcy wyszli na ulice.

CZYTAJ TAKŻE: Szef "S" w Poczcie Polskiej: Minister Bartmiński musi odejść!

Przedsmak planu na Pocztę Polską

Związkowcy przyjechali 26 września do Warszawy pod budynek Ministerstwa Aktywów Państwowych. Przed swoją pikietą wsparli protestujących kolegów i koleżanki ze spółki PKP Cargo, gdzie trwają masowe zwolnienia.

– Jesteśmy w tej chwili w takim stanie, że niedługo osiągniemy połowę liczby pracowników, z którymi Poczta rozpoczynała samodzielny byt, po rozdzieleniu z Telekomunikacją. Te najbardziej intensywne działania przypadają zawsze – nie wiedzieć czemu – na rządy Platformy Obywatelskiej. Przypomnę potężną redukcję listonoszy za pierwszych rządów PO, która była konsekwencją nieudanych – moim zdaniem było to celowo zrobione – negocjacji na usługę wymiaru sprawiedliwości. Platforma Obywatelska sprzedała to konkurencji zagranicznej. To jest przedsmak tego, co jest planem na Pocztę Polską. Redukcja, redukcja, a docelowo nie wiem, czy nie likwidacja – mówił szef „S” w Poczcie Polskiej Bogumił Nowicki.

Związkowiec uznał za nieprawdziwe stwierdzenia, jakoby nowa ekipa rządząca odziedziczyła zapóźnienia po poprzednikach.
– Kiedy PO kończyła swoją misję w Poczcie Polskiej, to mieliśmy 2 maszyny sortujące. Obecnie po kadencji PiS mamy 7 maszyn sortujących, w tym jedną supernowoczesną. I w tej chwili jest szansa, że za rok ta ekipa będzie sprzedawała nasze moce przerobowe podmiotom zewnętrznym. I wtedy nie będzie mówione, że to PiS zbudowało tę infrastrukturę, tylko, że oni są tacy operatywni rynkowo – argumentował Nowicki.

Swoje wystąpienie związkowiec skwitował stwierdzeniem, że minister odpowiedzialny za Pocztę „Jacek Bartmiński musi odejść” – co potwierdzili głośnym dźwiękiem wuwuzel pracownicy Poczty.

O swoim wsparciu dla pracowników spółki zapewniał w czasie demonstracji przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „S”. Piotr Duda zapowiedział, że niedługo na jego zaproszenie przyjedzie do Polski szefowa Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych Esther Lynch.

– Powiem jej, jak są w naszym kraju respektowane prawa pracownicze i jak jest respektowana praworządność. Niech się wstydzi pani komisarz Jourová, która bzdury opowiada, że w Polsce wróciła praworządność. Wróciła czy nie? Nie wróciła! – wykrzyczał wraz z tłumem Piotr Duda.

Strajk generalny

O tym, jak potoczą się dalsze losy pracowników, może zdecydować wynik referendum, które zorganizowały w spółce: Organizacja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej oraz Związek Zawodowy Pracowników Poczty.

„Czy jesteś za rozpoczęciem akcji strajkowej w ramach trwającego sporu zbiorowego, którego przedmiotem jest żądanie podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych wszystkim pracownikom objętym ZUZP o kwotę 1000 zł brutto na etat z dniem 1 października 2023 roku?” – to treść pytania, na które muszą odpowiedzieć pracownicy.

Referendum strajkowe w Poczcie Polskiej ma potrwać do 30 września, ale z powodu powodzi w południowo-zachodniej Polsce termin ten może zostać wydłużony. Jaki będzie jego ostateczny wynik? Na ten moment trudno to przesądzić, ale związkowcy są zadowoleni z frekwencji.

Ktoś może zapytać, dlaczego w pytaniu jest mowa tylko o podwyżce wynagrodzeń. Odpowiedź jest prosta: chodzi o czas i kwestie formalne. Pytanie referendalne w tej formie zostało zgłoszone już wcześniej, przeszło wszystkie etapy sporu zbiorowego i jest gotowe do zastosowania. Gdyby związkowcy chcieli je zmienić, to musieliby przechodzić całą procedurę od nowa, a to potrwałoby wiele miesięcy.
Dlatego też postulat płacowy to oczywiście nie jedyny powód do strajku. Tak naprawdę składają się na niego wszystkie opisane wyżej problemy.

– Nie mogliśmy znowelizować postulatu płacowego i dodać do niego na przykład protestu w sprawie wypowiedzenia ZUZP. Dlatego pytanie referendalne ma jedynie charakter finansowy. Jeśli jednak dojdzie do strajku, to będzie to protest przeciwko rabunkowej gospodarce, którą Ministerstwo Aktywów Państwowych zaprezentowało wobec Poczty Polskiej – powiedział nam Bogumił Nowicki.
– Jestem pesymistą, jeśli chodzi o sytuację w firmie, ale optymistą, jeśli chodzi o wynik referendum strajkowego. Głosowanie przebiega dobrze, z wyjątkiem tych terenów, gdzie wystąpiła klęska żywiołowa. Sądząc po frekwencji, w referendum weźmie udział odpowiednia liczba pracowników, by uznać je za ważne – dodał przewodniczący „S” w Poczcie Polskiej.

CZYTAJ TAKŻE: Solidarność was nie zostawi! Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe