Paweł Jędrzejewski: Mariusz Trynkiewicz - morderca celebryta - nie żyje. Jego życie było torturą dla bliskich ofiar

Przed trzema tygodniami umarł Mariusz Trynkiewicz - zbrodniarz, który w 1988 roku zamordował w Piotrkowie Trybunalskim czterech chłopców w wieku od 11 do 13 lat. Wiadomość o jego śmierci może i powinna cieszyć. Mnie ucieszyła bardzo.
Mariusz Trynkiewicz Paweł Jędrzejewski: Mariusz Trynkiewicz - morderca celebryta - nie żyje. Jego życie było torturą dla bliskich ofiar
Mariusz Trynkiewicz / grafika modyfikowana

Wreszcie zniknął z powierzchni ziemi. Nie musimy oddychać tym samym powietrzem i patrzyć w to samo niebo. Jego istnienie było obraźliwe dla uczciwych ludzi.

 

Tych ludzi skrzywdzono

Jednak ciesząc się ze śmierci tego człowieka, nie powinniśmy zapominać o wielkiej i nienaprawialnej krzywdzie jaką sejm RP, senat, państwo z jego wymiarem sprawiedliwości, a poprzez te instytucje - pośrednio - całe społeczeństwo, czyli my wszyscy, wyrządziliśmy rodzinom ofiar Trynkiewicza. Przede wszystkim rodzicom zamordowanych chłopców. Instytucje państwa, działające w naszym imieniu, torturowały ich przez długie dziesięciolecia. Torturowały ludzi, którzy doznali potwornej krzywdy dokonanej przez zbrodniarza, zezwoleniem Trynkiewiczowi - mordercy ich dzieci - na coraz bardziej normalne życie. Tak, jakby miał do takiego życia moralne prawo. A nie miał.

 

To była podła zdrada

Utrata dziecka jest koszmarnym doświadczeniem dla rodzica. Jest najbardziej okrutną traumą, z jaką człowiek może się zmierzyć w życiu. Jednak, gdy dziecko umiera w wyniku nieuleczalnej choroby lub wypadku, któremu nie dałoby się zapobiec nie będąc jasnowidzem, ból - choć potworny - jest jednak mniejszy, niż wtedy, gdy przyczyną śmierci jest okrutne morderstwo, popełnione z premedytacją. Gdy dziecko umrze w ten sposób, dla jego rodziców świadomość, że morderca żyje i może korzystać z tego, co w życiu jest dobre, pozostaje na zawsze torturą. Jest straszliwą niesprawiedliwością dokonywaną przez tych, którzy powinni solidaryzować się z ofiarami. Jest podłą zdradą, gdy państwo i prawo stają po stronie mordercy. Gdy dbają o jego dobro, lekceważąc uczucia skrzywdzonych. Gdy swoimi działaniami udowadniają, że życie mordercy jest dla nich ważniejsze niż śmierć jego ofiar i cierpienie ich rodzin.

 

25 lat zamiast stryczka

Już na początku było sporo winy ówczesnego, jeszcze "socjalistycznego" państwa. Za pierwszy przypadek seksualnego wykorzystania dziecka otrzymał karę zaledwie w zawieszeniu. Za kolejne przestępstwo seksualne wobec dwunastoletniego chłopca skazano go co prawda na więzienie, ale w trakcie odbywania wyroku został warunkowo wypuszczony. I morderstw dokonał właśnie wtedy, gdy był na przepustce. Za zamordowanie czterech chłopców otrzymał zasłużoną karę śmierci. Nie było żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości, że to on jest mordercą. Przyznał się do zbrodni i wskazał miejsce ukrycia zwłok pierwszego zamordowanego chłopca. Nim zdążono go powiesić, sejm ogłosił amnestię, która zniosła karę śmierci dla Trynkiewicza i - co najważniejsze - nie zmieniła wyroku na dożywocie, które wówczas wymazano z Kodeksu Karnego, ale na zaledwie 25 lat. Skandaliczna, krótkowzroczna, bezrozumna decyzja. Skąd w ogóle pomysł uczczenia historycznej chwili upadku komunizmu zmniejszaniem kary tak potwornym mordercom jak Trynkiewicz?

 

Sejm i senat poddali się presji

Początkowo ustawa amnestyjna z 1989 roku nie przewidywała złagodzenia kar dla morderców. Jednak w senacie wprowadzono i przegłosowano bez zastanowienia poprawki, które darowały mordercom, w tym Trynkiewiczowi, życie i zamieniły śmierć na więzienie. Senatorowie udowodnili, że w tej kwestii stosują klasyczną zasadę "jakoś to będzie". Nie pomyśleli, że zbrodniarze w wieku pomiędzy dwudziestką a trzydziestką wyjdą z więzienia przed pięćdziesìątką. Usilnie forsowali zamianę kary śmierci na 25 lat. Senatorom, a ostatecznie także posłom, 25 lat wydawało się wiecznością. Fakt, że Trynkiewicz i inni podobni mordercy, uzyskają wolność za ćwierć wieku, to nie był ich problem. Niech się inni, którzy kiedyś przyjdą po nas, martwią. To był prawdziwy tryumf populizmu. Amnestia miała być - za wszelką cenę - efektowna, czyli szeroka i głęboka, odpowiadająca duchem hasłu "grubej kreski" premiera Tadeusza Mazowieckiego. Tego oczekiwali więźniowie. I bardzo stanowczo demonstrowali swoje oczekiwania. Jesienią 1989 roku wybuchały w polskich więzieniach potężne bunty, w trakcie których ginęli ludzie. Na senat i sejm wywarta została bardzo silna presja. Panująca wówczas atmosfera sprzyjała nieprzemyślanym decyzjom. Trzeba było - ze strachu i z lekkomyślności - działać jak najszybciej. Adam Michnik - wówczas poseł na sejm - argumentował z trybuny sejmowej w wyjątkowo pokrętny sposób: "Uznajmy wreszcie, że to, że ktoś popełnił przestępstwo, to jest nieszczęście, to jest jego nieszczęście. Spróbujmy mu pomóc. Wzywam do głosowania za amnestią rozszerzoną." Do senatorów i posłów nie dotarło, że zamiana kary śmierci na 25 lat więzienia jest nieodwracalna. Jakże trafna okazała się antyczna hebrajska maksyma: "Jeżeli jesteś życzliwy wobec okrutnych, stajesz się okrutny wobec życzliwych". Każde dobro wyświadczane Trynkiewiczowi i takim potworom jak on, krzywdziło normalnych, porządnych ludzi, którym ci zbrodniarze odebrali najbliższych.

 

Morderca - celebrytą

Gdy rodzice zamordowanych chłopców musieli przez dziesięciolecia dźwigać straszliwy ból straty i wyobrażenie cierpienia, jakiego doznały ofiary Trynkiewicza przed śmiercią, wtedy państwo, wymiar sprawiedliwości podarowały mordercy nie tylko radość unieważnienia kary śmierci, ale także pewność, że będzie uwolniony i prawo do korzystania z kontaktów z innymi ludźmi. Do tego stopnia, że morderca ożenił się w roku 2015 z kobietą, z którą korespondował z więzienia. Z tej okazji media informowały o detalach wydarzenia, postrzegając Trynkiewicza w jego nowej roli - roli celebryty: "Ceremonia ślubna odbyła się w sali widzeń ośrodka w Gostyninie, a obecni byli jedynie najbliżsi. Podczas poczęstunku podano kawowy tort, roladę śmietankową i sernik". System prawa, zamiast odebrać mu życie, dał mu 34 lata życia i możliwość opowiedzenia swojej historii - chyba najpełniej w artykule opublikowanym przez prasę pod sensacyjnym tytułem "Spowiedź szatana. Mariusz Trynkiewicz - narodziny pedofila mordercy". To budowało jego legendę. I co z tego, że czarną. Żyjemy w czasach, gdy jedną z najbardziej cenionych "wartości" jest "fejm" (fame), czyli popularność, sława, rozgłos. I wcale nie musi być to dobra sława. Może być jak najgorsza. Ona nadal jest pożądana, bo rzecz w tym, żeby być znanym, być wyjątkowym. To Trynkiewicz również otrzymał w nagrodę za swoje zbrodnie. Był "kimś", a bez morderstw byłby nikim. Powstały o nim aż trzy książki i zapewne setki artykułów.

 

Umarł, jakby był uczciwym człowiekiem

Człowiek, który powinien zostać powieszony w roku 1989, otrzymał od nas wszystkich długie i wygodne życie. Bez przymusu pracy i zmartwień życia codziennego, zakończone śmiercią nie na szubienicy, ale na łóżku szpitalnym w Gdańsku - tak jakby był zwyczajnym, normalnym, uczciwym, porządnym człowiekiem. A przecież Trynkiewicz nie był - w ocenie psychologów i psychiatrów - "osobą upośledzoną" tylko skrajnie cynicznym zbrodniarzem. Stwierdzili oni, że "jego poziom intelektualny należy określić jako ponadprzeciętny".
Stał się pośrednią przyczyną powstania ustawy "o bestiach", umożliwiającej - wobec przestępców, którzy odsiedzieli wyroki, ale nadal stanowią zagrożenie - zastosowanie nadzoru prewencyjnego oraz umieszczenia w specjalnym ośrodku w Gostyninie. Tam znalazł się Trynkiewicz na kilka lat, nim nie wrócił do więzienia za posiadanie pornografii dziecięcej. Ustawa to była desperacką, bo zapewne niezgodną z Konstytucją, próbą choć częściowej naprawy błędu, jakim była amnestia z roku 1989. Tylko ona umożliwiła trzymanie go w izolacji i zapobiegła jego kolejnym morderstwom.

Jednak okrucieństwo, jakim amnestia 1989 roku była dla rodziców Wojciecha Pryczka, Tomasza Łojka, Artura Kawczyńskiego i Krzysztofa Kaczmarka, nigdy już nie zostanie naprawione, ani nawet złagodzone.

 

Życie niewinnych ludzi nie jest wiele warte

Natomiast sama reguła, żeby przestępców seksualnych, gwałcicieli, którzy są jednocześnie mordercami, skazywać na 25 lat więzienia, zamiast wieszać, nadal naraża kolejnych niewinnych ludzi na śmiertelne niebezpieczeństwo. Oto konkretny przykład sprzed miesiąca. 2 stycznia media informowały o jakimś innym mordercy, podobnym do Trynkiewicza: "Morderca i gwałciciel po 25 latach wyszedł na wolność i znów zaatakował koło Torunia! Z nożem w ręku groził kobietom". I nie zgadniecie, jaki wyrok otrzymał ten morderca i gwałciciel, grożący znów śmiercią. 3 lata i 10 miesięcy więzienia. Życie i bezpieczeństwo niewinnych ludzi nadal nie jest w naszym świecie wiele warte.


 

POLECANE
Elon Musk ogłosił powstanie nowej partii z ostatniej chwili
Elon Musk ogłosił powstanie nowej partii

- Dziś powstaje Partia Amerykańska, aby zwrócić wam wolność - pisze Elon Musk na platformie "X".

Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym z ostatniej chwili
Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym

W serbskim parlamencie doszło do dramatycznych scen. Posłowie opozycji rzucili granaty hukowe i gaz łzawiący w proteście przeciwko rządom Aleksandara Vučića. W wyniku zamieszek posłanka Jasmina Obradović doznała udaru i walczy o życie.

Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną z ostatniej chwili
Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną

Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” opisał serię incydentów na granicy z Polską, które wg redakcji „komplikują niemiecką politykę migracyjną”. Główna krytyka kierowana jest w stronę polskiego Ruchu Obrony Granic (ROG), który utrudnia niemieckim służbom odsyłanie nielegalnych migrantów do Polski.

Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było tylko u nas
Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było

Wes Anderson powraca na ekrany z filmem, który równie łatwo rozpoznać, co sobie odpuścić albo się zakochać. "Układ fenicki", pokazany premierowo podczas 78. Festiwalu Filmowego w Cannes, na polskie ekrany trafił 6 czerwca.

Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu z ostatniej chwili
Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu

Premier przedłużył drugi stopień alarmowy BRAVO i BRAVO-CRP na terenie całej Polski do 31 sierpnia 2025. Wyjaśniamy, co to oznacza i dlaczego władze proszą obywateli o czujność.

Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona z ostatniej chwili
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona

Drony Sił Systemów Bezzałogowych ukraińskich wojsk zaatakowały w Rosji fabrykę radarów, wykorzystywanych w dronach i rakietach, które ostrzeliwują Ukrainę – powiadomił w sobotę Sztab Generalny w Kijowie.

Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą tylko u nas
Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą

Ciągle się zastanawiam skąd bierze się głębokie przekonanie niektórych środowisk o ich wyższości, lepszym wykształceniu, europejskości nad „prostakami” z prawicy, którzy nic nie kumają z otaczającej ich rzeczywistości tkwiąc mentalnie w Średniowieczu (nie będę, jaśnie oświeconym, wyjaśniał co wniosły w legacie do naszego dzisiejszego życia wykpiwane wieki średnie bo zajęłoby to zbyt wiele czasu a oni i tak by tego nie pojęli – przy okazji tylko i na końcu przypomnijmy, że między innymi ich guru Bronisław Geremek był mediewistą, zajmującym się, o zgrozo, prostytucją…) i nie wychodząc od miejscowego proboszcza (alternatywnie ”z kruchty”).

Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins z ostatniej chwili
Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins

Iga Świątek awansowała do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym tenisistka pewnie pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:2, 6:3. Jej kolejną rywalką w Londynie będzie Dunka Clara Tauson.

Komu służycie?. Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji z ostatniej chwili
"Komu służycie?". Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji

Robert Bąkiewicz ostro skrytykował decyzję policji o wprowadzeniu zakazu lotów dronów przy granicy z Niemcami. Jak twierdzi, ograniczenia uderzają w działania obywatelskie mające na celu kontrolę migracji; zakaz ogłoszono dwa dni po tym, jak Ruch Obrony Granic zakupił własne drony do patrolowania pasa przygranicznego.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

W sobotę uruchomiono wakacyjną, bezpłatną linię autobusową z Kielc na Święty Krzyż. Kursy realizowane będą w każdą sobotę i niedzielę do 28 września. Pasażerom towarzyszyć będzie przewodnik, który opowie o atrakcjach turystycznych regionu i zaprezentuje najciekawsze miejsca na Łysej Górze.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Mariusz Trynkiewicz - morderca celebryta - nie żyje. Jego życie było torturą dla bliskich ofiar

Przed trzema tygodniami umarł Mariusz Trynkiewicz - zbrodniarz, który w 1988 roku zamordował w Piotrkowie Trybunalskim czterech chłopców w wieku od 11 do 13 lat. Wiadomość o jego śmierci może i powinna cieszyć. Mnie ucieszyła bardzo.
Mariusz Trynkiewicz Paweł Jędrzejewski: Mariusz Trynkiewicz - morderca celebryta - nie żyje. Jego życie było torturą dla bliskich ofiar
Mariusz Trynkiewicz / grafika modyfikowana

Wreszcie zniknął z powierzchni ziemi. Nie musimy oddychać tym samym powietrzem i patrzyć w to samo niebo. Jego istnienie było obraźliwe dla uczciwych ludzi.

 

Tych ludzi skrzywdzono

Jednak ciesząc się ze śmierci tego człowieka, nie powinniśmy zapominać o wielkiej i nienaprawialnej krzywdzie jaką sejm RP, senat, państwo z jego wymiarem sprawiedliwości, a poprzez te instytucje - pośrednio - całe społeczeństwo, czyli my wszyscy, wyrządziliśmy rodzinom ofiar Trynkiewicza. Przede wszystkim rodzicom zamordowanych chłopców. Instytucje państwa, działające w naszym imieniu, torturowały ich przez długie dziesięciolecia. Torturowały ludzi, którzy doznali potwornej krzywdy dokonanej przez zbrodniarza, zezwoleniem Trynkiewiczowi - mordercy ich dzieci - na coraz bardziej normalne życie. Tak, jakby miał do takiego życia moralne prawo. A nie miał.

 

To była podła zdrada

Utrata dziecka jest koszmarnym doświadczeniem dla rodzica. Jest najbardziej okrutną traumą, z jaką człowiek może się zmierzyć w życiu. Jednak, gdy dziecko umiera w wyniku nieuleczalnej choroby lub wypadku, któremu nie dałoby się zapobiec nie będąc jasnowidzem, ból - choć potworny - jest jednak mniejszy, niż wtedy, gdy przyczyną śmierci jest okrutne morderstwo, popełnione z premedytacją. Gdy dziecko umrze w ten sposób, dla jego rodziców świadomość, że morderca żyje i może korzystać z tego, co w życiu jest dobre, pozostaje na zawsze torturą. Jest straszliwą niesprawiedliwością dokonywaną przez tych, którzy powinni solidaryzować się z ofiarami. Jest podłą zdradą, gdy państwo i prawo stają po stronie mordercy. Gdy dbają o jego dobro, lekceważąc uczucia skrzywdzonych. Gdy swoimi działaniami udowadniają, że życie mordercy jest dla nich ważniejsze niż śmierć jego ofiar i cierpienie ich rodzin.

 

25 lat zamiast stryczka

Już na początku było sporo winy ówczesnego, jeszcze "socjalistycznego" państwa. Za pierwszy przypadek seksualnego wykorzystania dziecka otrzymał karę zaledwie w zawieszeniu. Za kolejne przestępstwo seksualne wobec dwunastoletniego chłopca skazano go co prawda na więzienie, ale w trakcie odbywania wyroku został warunkowo wypuszczony. I morderstw dokonał właśnie wtedy, gdy był na przepustce. Za zamordowanie czterech chłopców otrzymał zasłużoną karę śmierci. Nie było żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości, że to on jest mordercą. Przyznał się do zbrodni i wskazał miejsce ukrycia zwłok pierwszego zamordowanego chłopca. Nim zdążono go powiesić, sejm ogłosił amnestię, która zniosła karę śmierci dla Trynkiewicza i - co najważniejsze - nie zmieniła wyroku na dożywocie, które wówczas wymazano z Kodeksu Karnego, ale na zaledwie 25 lat. Skandaliczna, krótkowzroczna, bezrozumna decyzja. Skąd w ogóle pomysł uczczenia historycznej chwili upadku komunizmu zmniejszaniem kary tak potwornym mordercom jak Trynkiewicz?

 

Sejm i senat poddali się presji

Początkowo ustawa amnestyjna z 1989 roku nie przewidywała złagodzenia kar dla morderców. Jednak w senacie wprowadzono i przegłosowano bez zastanowienia poprawki, które darowały mordercom, w tym Trynkiewiczowi, życie i zamieniły śmierć na więzienie. Senatorowie udowodnili, że w tej kwestii stosują klasyczną zasadę "jakoś to będzie". Nie pomyśleli, że zbrodniarze w wieku pomiędzy dwudziestką a trzydziestką wyjdą z więzienia przed pięćdziesìątką. Usilnie forsowali zamianę kary śmierci na 25 lat. Senatorom, a ostatecznie także posłom, 25 lat wydawało się wiecznością. Fakt, że Trynkiewicz i inni podobni mordercy, uzyskają wolność za ćwierć wieku, to nie był ich problem. Niech się inni, którzy kiedyś przyjdą po nas, martwią. To był prawdziwy tryumf populizmu. Amnestia miała być - za wszelką cenę - efektowna, czyli szeroka i głęboka, odpowiadająca duchem hasłu "grubej kreski" premiera Tadeusza Mazowieckiego. Tego oczekiwali więźniowie. I bardzo stanowczo demonstrowali swoje oczekiwania. Jesienią 1989 roku wybuchały w polskich więzieniach potężne bunty, w trakcie których ginęli ludzie. Na senat i sejm wywarta została bardzo silna presja. Panująca wówczas atmosfera sprzyjała nieprzemyślanym decyzjom. Trzeba było - ze strachu i z lekkomyślności - działać jak najszybciej. Adam Michnik - wówczas poseł na sejm - argumentował z trybuny sejmowej w wyjątkowo pokrętny sposób: "Uznajmy wreszcie, że to, że ktoś popełnił przestępstwo, to jest nieszczęście, to jest jego nieszczęście. Spróbujmy mu pomóc. Wzywam do głosowania za amnestią rozszerzoną." Do senatorów i posłów nie dotarło, że zamiana kary śmierci na 25 lat więzienia jest nieodwracalna. Jakże trafna okazała się antyczna hebrajska maksyma: "Jeżeli jesteś życzliwy wobec okrutnych, stajesz się okrutny wobec życzliwych". Każde dobro wyświadczane Trynkiewiczowi i takim potworom jak on, krzywdziło normalnych, porządnych ludzi, którym ci zbrodniarze odebrali najbliższych.

 

Morderca - celebrytą

Gdy rodzice zamordowanych chłopców musieli przez dziesięciolecia dźwigać straszliwy ból straty i wyobrażenie cierpienia, jakiego doznały ofiary Trynkiewicza przed śmiercią, wtedy państwo, wymiar sprawiedliwości podarowały mordercy nie tylko radość unieważnienia kary śmierci, ale także pewność, że będzie uwolniony i prawo do korzystania z kontaktów z innymi ludźmi. Do tego stopnia, że morderca ożenił się w roku 2015 z kobietą, z którą korespondował z więzienia. Z tej okazji media informowały o detalach wydarzenia, postrzegając Trynkiewicza w jego nowej roli - roli celebryty: "Ceremonia ślubna odbyła się w sali widzeń ośrodka w Gostyninie, a obecni byli jedynie najbliżsi. Podczas poczęstunku podano kawowy tort, roladę śmietankową i sernik". System prawa, zamiast odebrać mu życie, dał mu 34 lata życia i możliwość opowiedzenia swojej historii - chyba najpełniej w artykule opublikowanym przez prasę pod sensacyjnym tytułem "Spowiedź szatana. Mariusz Trynkiewicz - narodziny pedofila mordercy". To budowało jego legendę. I co z tego, że czarną. Żyjemy w czasach, gdy jedną z najbardziej cenionych "wartości" jest "fejm" (fame), czyli popularność, sława, rozgłos. I wcale nie musi być to dobra sława. Może być jak najgorsza. Ona nadal jest pożądana, bo rzecz w tym, żeby być znanym, być wyjątkowym. To Trynkiewicz również otrzymał w nagrodę za swoje zbrodnie. Był "kimś", a bez morderstw byłby nikim. Powstały o nim aż trzy książki i zapewne setki artykułów.

 

Umarł, jakby był uczciwym człowiekiem

Człowiek, który powinien zostać powieszony w roku 1989, otrzymał od nas wszystkich długie i wygodne życie. Bez przymusu pracy i zmartwień życia codziennego, zakończone śmiercią nie na szubienicy, ale na łóżku szpitalnym w Gdańsku - tak jakby był zwyczajnym, normalnym, uczciwym, porządnym człowiekiem. A przecież Trynkiewicz nie był - w ocenie psychologów i psychiatrów - "osobą upośledzoną" tylko skrajnie cynicznym zbrodniarzem. Stwierdzili oni, że "jego poziom intelektualny należy określić jako ponadprzeciętny".
Stał się pośrednią przyczyną powstania ustawy "o bestiach", umożliwiającej - wobec przestępców, którzy odsiedzieli wyroki, ale nadal stanowią zagrożenie - zastosowanie nadzoru prewencyjnego oraz umieszczenia w specjalnym ośrodku w Gostyninie. Tam znalazł się Trynkiewicz na kilka lat, nim nie wrócił do więzienia za posiadanie pornografii dziecięcej. Ustawa to była desperacką, bo zapewne niezgodną z Konstytucją, próbą choć częściowej naprawy błędu, jakim była amnestia z roku 1989. Tylko ona umożliwiła trzymanie go w izolacji i zapobiegła jego kolejnym morderstwom.

Jednak okrucieństwo, jakim amnestia 1989 roku była dla rodziców Wojciecha Pryczka, Tomasza Łojka, Artura Kawczyńskiego i Krzysztofa Kaczmarka, nigdy już nie zostanie naprawione, ani nawet złagodzone.

 

Życie niewinnych ludzi nie jest wiele warte

Natomiast sama reguła, żeby przestępców seksualnych, gwałcicieli, którzy są jednocześnie mordercami, skazywać na 25 lat więzienia, zamiast wieszać, nadal naraża kolejnych niewinnych ludzi na śmiertelne niebezpieczeństwo. Oto konkretny przykład sprzed miesiąca. 2 stycznia media informowały o jakimś innym mordercy, podobnym do Trynkiewicza: "Morderca i gwałciciel po 25 latach wyszedł na wolność i znów zaatakował koło Torunia! Z nożem w ręku groził kobietom". I nie zgadniecie, jaki wyrok otrzymał ten morderca i gwałciciel, grożący znów śmiercią. 3 lata i 10 miesięcy więzienia. Życie i bezpieczeństwo niewinnych ludzi nadal nie jest w naszym świecie wiele warte.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe