Bogusław Hutek, NSZZ "S" Górnictwa Węgla Kamiennego: Zielony Ład nie spadł z nieba. Zgodzili się na niego politycy

W obszernej wypowiedzi udzielonej Solidarności Górniczej Bogusław Hutek skrytykował podejście polskiej klasy politycznej do problemów górnictwa.
- Zielony Ład nie spadł z nieba. Jest, co prawda, inicjatywą unijną, ale na jego wprowadzenie musiał zgodzić się polski rząd - i to uczynił. Dzisiaj cała klasa polityczna w mniejszym lub większym stopniu krytykuje przepisy Zielonego Ładu, ale wcześniej sama je zaakceptowała. Tak naprawdę "dekarbonizację" w mniejszym lub większym stopniu popierały wszystkie ugrupowania, które sprawowały władzę - Platforma, PSL, na pewnym etapie również PiS
- powiedział przewodniczący Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej (ZOK) NSZZ "Solidarność" Polskiej Grupy Górniczej SA (PGG) Bogusław Hutek.
"Umowa społeczna wciąż nie jest notyfikowana"
- Od kiedy pamiętam, politycy zapewniali nas, że będą dbać o polski sektor węglowy, ale kiedy przychodziło do podejmowania decyzji, najczęściej działali na odwrót. Państwowe spółki energetyczne miały i wciąż mają przyzwolenie na prowadzenie polityki szkodzącej państwowym spółkom węglowym. Umowa społeczna wciąż nie jest notyfikowana, choć przed wyborami parlamentarnymi słyszeliśmy, że to żaden problem i notyfikację uda się załatwić w tydzień czy dwa. Przypominam, że dzięki temu dokumentowi pracownicy zyskali gwarancję pracy do emerytury. Jeśli nie zostanie notyfikowany, transformacja branży stanie się chaotyczna, kompletnie nieprzewidywalna. Nikt nie będzie w stanie przewidzieć, kiedy jego kopalnia zostanie zlikwidowana. Wbrew twierdzeniom przedstawicieli rządu, istnieje możliwość włączenia do umowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej i Lubelskiego Węgla "Bogdanka"
- wskazał.
Całkowicie nie zgodził się z powtarzanymi od lat opiniami, jakoby polskie górnictwo było "trwale nierentowne". Jego zdaniem, obecna sytuacja PGG to pokłosie decyzji o charakterze politycznym.
- Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, ceny węgla poszybowały do 90 złotych za gigadżula. Jednak Polska Grupa Górnicza nie mogła tych okoliczności skutecznie wykorzystać. Mając już wcześniej zawarte kontrakty, sprzedawała swój węgiel branży energetycznej po 21 zł za GJ. Nie wypowiadała umów spółkom energetycznym, jak to robiły one same, kiedy ceny węgla im nie odpowiadały. Wskutek podjętych wówczas decyzji PGG - choć przyniosła pewne zyski - w praktyce straciła 20 miliardów zł (około 1000 zł różnicy pomiędzy ceną węgla według indeksu ARA a ceną węgla sprzedawanego energetyce). Mam tutaj na myśli pieniądze, które mogłaby zarobić, gdyby sprzedawała węgiel po cenach rynkowych. Niestety, nie było na to politycznego przyzwolenia. Znów zarobiły spółki energetyczne, przede wszystkim jednak zaoszczędził budżet państwa, bo z jednej strony - nie musiał do górnictwa dokładać, a z drugiej - zgodnie z umową społeczną, przejął środki wypracowane przez PGG
- powiedział Bogusław Hutek.
"To nie państwo dopłacało do PGG, a PGG oddawała swoje zyski państwu"
- Wszyscy powinni mieć tego świadomość, że w czasach koniunktury to nie państwo dopłacało do PGG, a PGG oddawała swoje zyski państwu. Na tym polega system wsparcia zapisany w umowie społecznej - kiedy jest źle, państwo dopłaca spółkom węglowym ujętym w umowie, a kiedy jest dobrze, przejmuje zyski wypracowane przez górnictwo. Ponadto, kiedy nastąpił kryzys węglowy, PGG sprzedała klientom indywidualnym 3,5 miliona t węgla w cenie niższej o ok. 1600 zł za tonę od cen, jakie obowiązywały wtedy u innych sprzedawców surowca. Gdyby PGG trzymała się cen rynkowych, zarobiłaby kolejne 5,5 mld zł (3,5 mln t razy 1600 zł). Więc niech nikt nie wygaduje głupot, że PGG stale "żeruje" na budżecie państwa. Gdyby wtedy Spółce pozwolono zarobić ok. 25 mld zł, to przez kolejnych 5-6 lat nie potrzebowałaby ona budżetowego wsparcia
- ocenił lider ZOK.
Dodatkowym problemem ciążącym nad polskim rynkiem węgla stał się niekontrolowany import surowca.
- Kilka lat temu, na polecenie ówczesnego premiera [Mateusza Morawieckiego - przyp. red. SG], sprowadzono z zagranicy miliony ton węgla, nie patrząc na to, jakie jest realne zapotrzebowanie. Teraz mamy problem. Na świecie ceny spadły, energetyka kontraktów nie realizuje albo realizuje je w niewielkim zakresie. Jednocześnie firmy prywatne wciąż importują węgiel i najprawdopodobniej może on trafiać do spółek energetycznych
- stwierdził Bogusław Hutek.
"Wszystko po staremu"
Relacje pomiędzy sektorem wydobywczym a energetyką od lat pozostają napięte. Bogusław Hutek został zapytany, na ile się zmieniły pod rządami premiera Donalda Tuska.
- Wszystko jest po staremu. Zmiana układu politycznego po 13 grudnia 2023 r. nie wpłynęła na zmianę podejścia ze strony państwowych koncernów energetycznych
- odpowiedział szef Solidarności w PGG.
- Kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi, latem 2023 r., jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości, spółki energetyczne mniej lub bardziej oficjalnie ogłosiły nowe strategie. Kierownictwo PGE Polskiej Grupy Energetycznej zapowiedziało, że do roku 2030 koncern ten całkowicie przestanie korzystać z węgla. I to jest konsekwentnie realizowane. Energetyka zachowuje się tak, jak to robiła wcześniej. Do tego ma polityczne przyzwolenie na tworzenie planów zakładających rozwój fotowoltaiki i morskich farm wiatrowych oraz odchodzenie od węgla. Przez kilka lat wmawiano nam, że tak zwanym paliwem przejściowym w dobie transformacji będzie węgiel, tymczasem okazuje się, że jednak nie, że będzie nim gaz - surowiec, którego nie mamy w dostatecznej ilości, by móc nim obsłużyć cały kraj, więc będziemy go musieli importować z Kataru czy Stanów Zjednoczonych. Podobnie jak odnawialne źródła energii, nie jest to paliwo stabilne, przy czym ta "niestabilność" ma nieco inny charakter i wiąże się z problemami, jakie mogą powstać, kiedy - chociażby ze względu na pojawiające się w różnych miejscach świata konflikty zbrojne - niemożliwy będzie jego import
- powiedział przewodniczący Hutek.
- Mając własne zasoby naturalne - węgiel kamienny, węgiel brunatny - szukamy surowców energetycznych wszędzie, tylko nie u siebie. Jeszcze w latach 2019-2020, przed podziemnym strajkiem pracowników PGG, kopalnie należące do Grupy wydobywały mniej więcej 30 milionów ton węgla. W roku 2025 ma to być już tylko 16 mln t. Pięć lat wystarczyło, byśmy obniżyli poziom wydobycia o niemal połowę. Jednocześnie obniżenie wydobycia w tak drastycznym stopniu nie dotknęło ani Południowego Koncernu Węglowego, ani "Bogdanki". Już sam ten fakt sprawia, że "Bogdance" łatwiej jest dziś wypracowywać zyski. Do tego koncern energetyczny Enea, który wcześniej brał milion ton węgla z Polskiej Grupy Górniczej, dzisiaj bierze węgiel z "Bogdanki", co dodatkowo pogarsza sytuację PGG. Finansowe konsekwencje transformacji górnictwa spadają głównie na Polską Grupę Górniczą. Ukazywanie w pozytywnym świetle "Bogdanki" ze względu na jej wyniki bez wzięcia pod uwagę przytoczonych przeze mnie faktów jest zwyczajnym fałszowaniem rzeczywistości
- zauważył.
"Na czym będziemy opierać swoje bezpieczeństwo energetyczne?"
W jego ocenie jedna elektrownia atomowa nie rozwiąże polskich problemów z dostępem do taniej energii.
- Mamy podpisaną umowę na budowę pierwszej elektrowni jądrowej. Koszt inwestycji to 190 mld zł. Jak czytam w prasie, pokryje ona 15-20 procent krajowego zapotrzebowania na energię. Zwróciłbym jednak uwagę, że proces jej budowy potrwa kilkanaście lat, a w tym czasie zapotrzebowanie na energię wzrośnie. Kiedy elektrownia zacznie pracować, dostarczy do systemu tylko tę różnicę. Pytaniem zasadniczym pozostaje, co z resztą kraju, która dotąd wykorzystywała energię wytwarzaną przez elektrownie węglowe? Na czym wtedy będziemy opierać swoje bezpieczeństwo energetyczne? Na jakim paliwie? Od razu zaznaczam, że nie jestem przeciwny budowie elektrowni jądrowej, ale porównajmy - jej budowa ma kosztować 190 mld zł, podczas gdy nowoczesną elektrownię węglową z zastosowaniem technologii wychwytywania dwutlenku węgla można wybudować za 6-7 mld zł. Takie elektrownie węglowe są już dzisiaj w Japonii i z powodzeniem tam funkcjonują. Wykonajmy proste działanie i policzmy, ile moglibyśmy ich wybudować za wspomniane 190 mld zł... Do tego paliwo mielibyśmy na miejscu, nie narażając się na ryzyka wynikające z konieczności jego importowania
- zaznaczył Bogusław Hutek.
"Nikt inny nas nie uratuje"
Przyznał, że nie wierzy też zapewnieniom, że sektor odnawialnych źródeł energii stworzy tyle samo dobrze płatnych miejsc pracy, co wygaszana branża górnicza.
- W wymuszonej transformacji energetycznej i rozbudowie OZE interes mają najbardziej wpływowe kraje Unii Europejskiej oraz Chiny. Nie łudźmy się - turbiny czy inne elementy farm wiatrowych nie będą powstawać w Polsce. Unijne środki, jakie być może otrzymamy na rozbudowę sektora OZE, trafią do firm z Europy Zachodniej czy wspomnianych przeze mnie wcześniej Chin. To one na tym wszystkim zarobią, nie my. Niewiele z tych pieniędzy pozostanie w Polsce, niewiele nowych miejsc pracy powstanie, bo nie o to tutaj chodzi. Do tego po 15 latach przyjdzie czas wymiany wiatraków na nowe. Staniemy się źródłem łatwego zarobku dla państw bogatszych od nas. Na razie jesteśmy karmieni mitem o setkach tysięcy "zielonych miejsc pracy", które zastąpią miejsca pracy w górnictwie czy wokół górnictwa, tyle tylko, że to dzięki tym "czarnym miejscom pracy" setki tysięcy ludzi na Górnym Śląsku mają dziś utrzymanie, a "zielonych miejsc pracy" nie ma i całkiem możliwe, że nigdy ich nie zobaczymy. Apeluję do wszystkich związkowców oraz parlamentarzystów z Górnego Śląska, żeby się opamiętali i zaczęli działać tak, jak ich koledzy z Lubelszczyzny. Tam wszyscy, niezależnie od opcji politycznej, bronią interesów LW "Bogdanka". Nie przejmują się, że ich działania uderzają w śląskie górnictwo. Powinniśmy brać z nich przykład. Bo jeśli tego nie zrobimy, nikt inny nas nie uratuje
- podsumowuje.
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Rząd rezygnuje z największego w Europie złoża węgla brunatnego. Wojciech Ilnicki: To duży błąd
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Będzie kolejny pozew? Niemcy nie chcą polskiej inwestycji na Bałtyku
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Był symbolem Warszawy. Zostanie zburzony
- Niemieckie firmy ruszają na Polskę
- Szansa na przekroczenie prędkości światła
- "Kobieto, zastanów się". Burza w sieci po programie TVN
- Nagły zwrot ws. Warner Bros. Discovery. Co to oznacza dla TVN?