Haker Dima

Haker Dima

Wychowała go matka. Był nieślubnym dzieckiem,  ale takich jak on w Petersburgu niemało. Nie miał rodzeństwa, nie ciągnęło go do chuliganki, jak wielu kolegów z osiedla, którzy kibicowali „Zenitowi”. Od dziadków – rodziców mamy – dostał dość wcześnie komputer i zupełnie w niego wsiąkł. Wchodził na coraz wyższe stopnie wtajemniczenia. Nie mając jeszcze nawet parunastu lat, potrafił obchodzić zabezpieczenia, łamać kody. Najpierw sklepów, a potem nawet instytucji państwowych. Stał się hakerem – amatorem. Takich policja poszukiwała głównie wśród studentów. Gdy jednak zdołał złamać kody jednej z ważniejszych instytucji rosyjskich zajmujących się bezpieczeństwem – został namierzony. Służby nie chciały wierzyć, że pogrywa z nimi taki gówniarz. Ale władza wiedziała jak wykorzystać takich młodych, zdolnych do wszystkiego Rosjan. Pozostał dalej hakerem, tyle że w służbie „Matiuszki-Rossiji”. Zaczął hakować instytucje sąsiednich krajów. Zaczął od Bałtów. Potem jego i starszych o kilka lat studentów wypuszczono najpierw na cele we Francji, a potem – to była już najwyższa szkoła jazdy – na Jankesów. Rosyjskie państwo wymagało, ale też solidnie płaciło. Matka, czyli Tania była dumna z jedynaka. A Dima jak to nastolatkowie z niepełnych rodzin zaczął coraz bardziej interesować się, co się stało z jego ojcem? Dlaczego nigdy go nie poznał? Żyje? Kim jest? Matka go zbywała, dziadkowie omijali temat i mieli zatroskane miny. Tylko kiedyś matka nagle zapytała się, czy komuś szkodzi tym, co robi, bo że pomaga Rosji – to było wiadomo. On sam do mamy miał zaufanie. Powiedział coś tam o Estonii i Łotwie, coś o Paryżu, choć chyba nie powinien. Wtedy matka, jakby wahając się, zapytała go, czy robił też akcje przeciwko Polakom. Powiedział, że nie, bo nie było takiego rozkazu. Zdziwił się, gdy usłyszał: „to dobrze”. Dlaczego dobrze? Przecież Polacy to, wiadomo…

 

Kiedyś, gdy byli z mamą u jej rodziców podsłuchał rozmowę. Dziadek Sierioża mówił do Tanii. „Powiedz mu wreszcie. Ma prawo wiedzieć, kim jest jego ojciec i co robi”. Wkrótce o tym zapomniał i dalej robił karierę. Czasem jeździł do Moskwy, gdzie uczył innych to, co szło mu najlepiej: że internet to broń i że za jej pomocą można godzić we wroga. Tak samo, a czasem jeszcze bardziej niż na prawdziwej wojnie. Kiedyś wrócił ze stolicy i zastał w mieszkaniu dziadków. Był zaskoczony. Powiedzieli mu, że musi natychmiast jechać do szpitala, bo tam nagle odwieźli mamę. Był zły, że nie dali mu o tym wcześniej telefonicznie znać. Dziadkowie na to, że to była wola mamy, żeby mu nie przeszkadzać w pracy. W szpitalu matka leżała na czteroosobowej sali i trudno było rozmawiać. Właśnie przygotowywano ją do operacji. Gdy się żegnali, przytuliła go i powiedziała, że gdyby coś z nią się stało, dziadkowie powiedzą mu o ojcu i dadzą do niego kontakt. „Ale – dodała – sama to zrobię, jak dobrze pójdzie i wrócę do domu”. W nocy – telefon. Odebrał spanikowany.. Okazało się, że operacja się udała i pod koniec tygodnia mama miała wrócić do domu.

 

Rzeczywiście : wychudzona, słaba, czasem z grymasem bólu na twarzy - wróciła. Nie pytał o ojca, bo uznał, że przyjdzie na to czas, gdy poczuje się lepiej. Ale matka miała w tej sprawie swój plan. Opowiedziała mu historię równie romantyczną, choć mniej tragiczną niż w filmie „Mała Moskwa” . Opowieść o miłości polskiego lotnika, który przyjechał służbowo do Rosji niedługo po tym, jak upadł Związek Sowiecki, a państwo Jelcyna bankrutowało niemal w każdej dziedzinie. Tania pracowała w cywilnym personelu pomocniczym w eskadrze śmigłowców. A młody, przystojny Polak uratował jej życie. Matka mówiąc to, uśmiechała się do wspomnień z przeszłości. Rosyjski generał z eskadry helikopterów zaprosił polskiego oficera na polowanie. Polecieli tam, rzecz jasna, służbowym śmigłowcem. Polski major jakoś specjalnie nie polował, ku zdumieniu gospodarza. Generał za to strzelał i pił, pił i strzelał. Do tego stopnia, że zaczął chwiać się na nogach, ale helikopter poderwał, żeby podlecieć jeszcze w inne miejsce swojej łowieckiej pasji. Potem znów wystartował, ale po pewnym czasie zaproponował młodszemu koledze, aby przejął stery. Nasz major cierpliwie tłumaczył, że jest on lotnikiem i lata na myśliwcach. Ale generał poszedł przespać się do tyłu. Lot śmigłowcem nie jest zbyt skomplikowany dla lotnika. Major pamiętał nawet teoretyczne szkolenie. Ale co innego lecieć, a co innego wylądować. Poprosił Tanię, aby obudziła generała. Ale ten spał w najlepsze mimo uderzeń w twarz i zapachu kawy. Dziewczyna myślała, że to już koniec. Tymczasem Polacy, choć być może nie latają na drzwiach od stodoły, to jednak są zdolni do wielu rzeczy, gdy tylko są w tarapatach. Przy pomocy wieży kontrolnej polski oficer wylądował. Generał – Rosjanin obudził się, nawet nie zdziwiony, że są już na ziemi, po czym wygramolił się z helikoptera i poszedł wyprostowany, nawet się nie chwiejąc.

A z dziękowania za uratowane życie zrodziło się uczucie, a z uczucia Dima. Rozdzielił ich los i dwa tak różne kraje. Lotnik wrócił do Polski, Tania- nie wiedząc, że jest w ciąży - została w Petersburgu. Usłyszawszy tę historię chłopak zameldował przełożonym, że chce jechać „do Polszy”, żeby poznać własnego ojca. Po dłuższym oczekiwaniu dostał zgodę. Pojechał .Poznał. Rozmawiali długo. Wrócił. Złożył raport. Dostał nowe rozkazy. Niektóre z nich początkowo dotyczyły także cyberataków na Polskę. Dima nie był specjalnie chorowity, ale wtedy jakoś zawsze chorował. Jako pracoholik nie przepadał za urlopami – ale wtedy, jak nie chorował, to je brał. W końcu szefostwo zrozumiało. Już takiej roboty nigdy więcej nie dostał.

 

Skończył za to uczelnię wojskową. Potem przenieśli go i zaczął kierować - od strony informatycznej - jednostką ochraniającą rosyjskie ambasady w świecie.

 

Dima teraz nie musi jakoś brać urlopu ani chorować. Jest bardzo podobny do swoich przyrodnich braci w Polsce. Do ojczyzny już więcej nie przyjechał. Życie jest skomplikowane – czasem myśli Dima. Ale nie chce o tym myśleć za dużo.

 

*tekst ukazał się na portalu idmn.pl (01.02.2024)


 

POLECANE
Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw Wiadomości
Oszust udawał głos sekretarza stanu USA. Kontaktował się z szefami MSZ innych państw

Ktoś podszywał się pod sekretarza stanu USA Marka Rubio, i zmieniając głos oraz styl pisania przy użyciu sztucznej inteligencji, kontaktował się z wysokiej rangi urzędnikami, w tym co najmniej trzema ministrami spraw zagranicznych - podał we wtorek dziennik „Washington Post”.

Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: Dostała jasny sygnał z ostatniej chwili
Polska 2050 ostro reaguje na odejście Bodnar: "Dostała jasny sygnał"

Polska 2050 ostro zareagowała na odejście poseł Izabeli Bodnar. "Izabela dostała jasny sygnał: wyczyszczenie wątpliwości wokół jej rodzinnej działalności biznesowej albo koniec kariery w Polsce 2050. Wybrała koniec kariery" – czytamy w oświadczeniu partii.

Zabójstwo w Nowem. Wypłynęły dwa nagrania z ostatniej chwili
Zabójstwo w Nowem. Wypłynęły dwa nagrania

Z soboty na niedzielę w Nowem zamordowany został 41-latek. Mężczyzna został pchnięty nożem. Kanał Zero dotarł we wtorek do dwóch nagrań ukazujących te dramatyczne wydarzenia.

Niemców mają dosyć nawet na Majorce Wiadomości
Niemców mają dosyć nawet na Majorce

Rośnie niezadowolenie Hiszpanów z masowej turystyki. Jak donosi portal welt.de szczególnie jest to widoczne na Majorce. Mieszkańcy są źli na Niemców, którzy czują się tam jak u siebie.  

Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Lubelszczyzny

Lubelskie służby miały już 400 interwencji jeszcze przed zapowiadaną ulewą. We wtorek od godz. 20 obowiązuje alert IMGW 2. stopnia.

Nowe informacje ws. nożownika z Kolumbii i jego kolegów. Jest decyzja sądu z ostatniej chwili
Nowe informacje ws. nożownika z Kolumbii i jego kolegów. Jest decyzja sądu

29-letni Kolumbijczyk, który w poniedziałek usłyszał zarzut zabójstwa 41-latka w Nowem (Kujawsko-Pomorskie), został we wtorek aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu dożywotnie więzienie. Trwają posiedzenia aresztowe dwunastu innych uczestników bójki z zarzutami. Sześciu zostało już aresztowanych.

14 godzin bez prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców woj. Śląskiego z ostatniej chwili
14 godzin bez prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców woj. Śląskiego

Mieszkańcy województwa śląskiego muszą przygotować się na kilkunastogodzinne przerwy w dostawie prądu. Od 8 do 11 lipca 2025 roku planowane są szerokie wyłączenia energii elektrycznej w wielu miastach regionu. Niektóre przerwy potrwają aż 14 godzin!

Rozłam w Polsce 2050. Znana poseł odchodzi z partii z ostatniej chwili
Rozłam w Polsce 2050. Znana poseł odchodzi z partii

Poseł Polski 2050 Izabela Bodnar przekazała we wtorek, że zrezygnowała z członkostwa w partii Polska 2050. "Zamierzam pracować jako posłanka niezrzeszona, w ścisłej współpracy z koalicją" – przekazała.

Nie będzie śledztwa ws. słynnej kawalerki pana Jerzego. Prokuratura: Brak podstaw z ostatniej chwili
Nie będzie śledztwa ws. słynnej "kawalerki pana Jerzego". Prokuratura: Brak podstaw

Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w zakresie siedmiu wątków przejęcia kawalerki Jerzego Ż. przez prezydenta elekta Karola Nawrockiego i jego małżonkę. Śledczy nie zbadają m.in. doprowadzenia gminy do niekorzystnego rozporządzenia mieniem i oświadczeń przed notariuszem.

Interia w żałobie. Nagła śmierć wydawcy z ostatniej chwili
Interia w żałobie. Nagła śmierć wydawcy

Nie żyje Rafał Cieniek, 37-letni wydawca strony głównej Interii i doktor nauk o mediach, ceniony profesjonalista i serdeczny kolega – poinformowała we wtorek Interia.

REKLAMA

Haker Dima

Haker Dima

Wychowała go matka. Był nieślubnym dzieckiem,  ale takich jak on w Petersburgu niemało. Nie miał rodzeństwa, nie ciągnęło go do chuliganki, jak wielu kolegów z osiedla, którzy kibicowali „Zenitowi”. Od dziadków – rodziców mamy – dostał dość wcześnie komputer i zupełnie w niego wsiąkł. Wchodził na coraz wyższe stopnie wtajemniczenia. Nie mając jeszcze nawet parunastu lat, potrafił obchodzić zabezpieczenia, łamać kody. Najpierw sklepów, a potem nawet instytucji państwowych. Stał się hakerem – amatorem. Takich policja poszukiwała głównie wśród studentów. Gdy jednak zdołał złamać kody jednej z ważniejszych instytucji rosyjskich zajmujących się bezpieczeństwem – został namierzony. Służby nie chciały wierzyć, że pogrywa z nimi taki gówniarz. Ale władza wiedziała jak wykorzystać takich młodych, zdolnych do wszystkiego Rosjan. Pozostał dalej hakerem, tyle że w służbie „Matiuszki-Rossiji”. Zaczął hakować instytucje sąsiednich krajów. Zaczął od Bałtów. Potem jego i starszych o kilka lat studentów wypuszczono najpierw na cele we Francji, a potem – to była już najwyższa szkoła jazdy – na Jankesów. Rosyjskie państwo wymagało, ale też solidnie płaciło. Matka, czyli Tania była dumna z jedynaka. A Dima jak to nastolatkowie z niepełnych rodzin zaczął coraz bardziej interesować się, co się stało z jego ojcem? Dlaczego nigdy go nie poznał? Żyje? Kim jest? Matka go zbywała, dziadkowie omijali temat i mieli zatroskane miny. Tylko kiedyś matka nagle zapytała się, czy komuś szkodzi tym, co robi, bo że pomaga Rosji – to było wiadomo. On sam do mamy miał zaufanie. Powiedział coś tam o Estonii i Łotwie, coś o Paryżu, choć chyba nie powinien. Wtedy matka, jakby wahając się, zapytała go, czy robił też akcje przeciwko Polakom. Powiedział, że nie, bo nie było takiego rozkazu. Zdziwił się, gdy usłyszał: „to dobrze”. Dlaczego dobrze? Przecież Polacy to, wiadomo…

 

Kiedyś, gdy byli z mamą u jej rodziców podsłuchał rozmowę. Dziadek Sierioża mówił do Tanii. „Powiedz mu wreszcie. Ma prawo wiedzieć, kim jest jego ojciec i co robi”. Wkrótce o tym zapomniał i dalej robił karierę. Czasem jeździł do Moskwy, gdzie uczył innych to, co szło mu najlepiej: że internet to broń i że za jej pomocą można godzić we wroga. Tak samo, a czasem jeszcze bardziej niż na prawdziwej wojnie. Kiedyś wrócił ze stolicy i zastał w mieszkaniu dziadków. Był zaskoczony. Powiedzieli mu, że musi natychmiast jechać do szpitala, bo tam nagle odwieźli mamę. Był zły, że nie dali mu o tym wcześniej telefonicznie znać. Dziadkowie na to, że to była wola mamy, żeby mu nie przeszkadzać w pracy. W szpitalu matka leżała na czteroosobowej sali i trudno było rozmawiać. Właśnie przygotowywano ją do operacji. Gdy się żegnali, przytuliła go i powiedziała, że gdyby coś z nią się stało, dziadkowie powiedzą mu o ojcu i dadzą do niego kontakt. „Ale – dodała – sama to zrobię, jak dobrze pójdzie i wrócę do domu”. W nocy – telefon. Odebrał spanikowany.. Okazało się, że operacja się udała i pod koniec tygodnia mama miała wrócić do domu.

 

Rzeczywiście : wychudzona, słaba, czasem z grymasem bólu na twarzy - wróciła. Nie pytał o ojca, bo uznał, że przyjdzie na to czas, gdy poczuje się lepiej. Ale matka miała w tej sprawie swój plan. Opowiedziała mu historię równie romantyczną, choć mniej tragiczną niż w filmie „Mała Moskwa” . Opowieść o miłości polskiego lotnika, który przyjechał służbowo do Rosji niedługo po tym, jak upadł Związek Sowiecki, a państwo Jelcyna bankrutowało niemal w każdej dziedzinie. Tania pracowała w cywilnym personelu pomocniczym w eskadrze śmigłowców. A młody, przystojny Polak uratował jej życie. Matka mówiąc to, uśmiechała się do wspomnień z przeszłości. Rosyjski generał z eskadry helikopterów zaprosił polskiego oficera na polowanie. Polecieli tam, rzecz jasna, służbowym śmigłowcem. Polski major jakoś specjalnie nie polował, ku zdumieniu gospodarza. Generał za to strzelał i pił, pił i strzelał. Do tego stopnia, że zaczął chwiać się na nogach, ale helikopter poderwał, żeby podlecieć jeszcze w inne miejsce swojej łowieckiej pasji. Potem znów wystartował, ale po pewnym czasie zaproponował młodszemu koledze, aby przejął stery. Nasz major cierpliwie tłumaczył, że jest on lotnikiem i lata na myśliwcach. Ale generał poszedł przespać się do tyłu. Lot śmigłowcem nie jest zbyt skomplikowany dla lotnika. Major pamiętał nawet teoretyczne szkolenie. Ale co innego lecieć, a co innego wylądować. Poprosił Tanię, aby obudziła generała. Ale ten spał w najlepsze mimo uderzeń w twarz i zapachu kawy. Dziewczyna myślała, że to już koniec. Tymczasem Polacy, choć być może nie latają na drzwiach od stodoły, to jednak są zdolni do wielu rzeczy, gdy tylko są w tarapatach. Przy pomocy wieży kontrolnej polski oficer wylądował. Generał – Rosjanin obudził się, nawet nie zdziwiony, że są już na ziemi, po czym wygramolił się z helikoptera i poszedł wyprostowany, nawet się nie chwiejąc.

A z dziękowania za uratowane życie zrodziło się uczucie, a z uczucia Dima. Rozdzielił ich los i dwa tak różne kraje. Lotnik wrócił do Polski, Tania- nie wiedząc, że jest w ciąży - została w Petersburgu. Usłyszawszy tę historię chłopak zameldował przełożonym, że chce jechać „do Polszy”, żeby poznać własnego ojca. Po dłuższym oczekiwaniu dostał zgodę. Pojechał .Poznał. Rozmawiali długo. Wrócił. Złożył raport. Dostał nowe rozkazy. Niektóre z nich początkowo dotyczyły także cyberataków na Polskę. Dima nie był specjalnie chorowity, ale wtedy jakoś zawsze chorował. Jako pracoholik nie przepadał za urlopami – ale wtedy, jak nie chorował, to je brał. W końcu szefostwo zrozumiało. Już takiej roboty nigdy więcej nie dostał.

 

Skończył za to uczelnię wojskową. Potem przenieśli go i zaczął kierować - od strony informatycznej - jednostką ochraniającą rosyjskie ambasady w świecie.

 

Dima teraz nie musi jakoś brać urlopu ani chorować. Jest bardzo podobny do swoich przyrodnich braci w Polsce. Do ojczyzny już więcej nie przyjechał. Życie jest skomplikowane – czasem myśli Dima. Ale nie chce o tym myśleć za dużo.

 

*tekst ukazał się na portalu idmn.pl (01.02.2024)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe