Ks. prof. Bortkiewicz: UE działa na rzecz ideologizacji rzeczywistości
– Rafał Trzaskowski, wielokrotny lider rankingu zaufania wśród polityków wg IBRiS-u, spadł na piąte miejsce po propozycji zdjęcia krzyży w stołecznych urzędach. Balansujemy na krawędzi między domknięciem teorii sekularyzacji a katolicyzmem jako religią publiczną?
– Być może można tak to postrzegać jako zmaganie się między koncepcją relacji państwo – Kościół, życie publiczne a wiara. Być może można postrzegać tę sytuację jako odzwierciedlenie dyskusji na temat pojęć takich jak neutralność państwa, autonomia państwa, sekularyzacja a wyznaniowość. Myślę jednak, że w powszechnym odczuciu i świadomości działania pana Trzaskowskiego stanowią przekroczenie granicy w obszarze tego, co ma swoje znaczenie i wartość.
– Dlaczego?
– W niedawnej rozmowie na temat warszawskiej walki z krzyżami przypomniałem sobie dwa wydarzenia z historii stolicy. Pierwsze, dość odległe – czas powstania styczniowego, 8 kwietnia 1861 roku. Protesty, głównie młodzieży na placu Zamkowym rozpędzone przez sotnie carskie. Idący na czele pochodu student ASP pada na bruk. Wraz z nim pada trzymany w jego rękach krzyż, ale ten krzyż zostaje natychmiast przechwycony przez inne ręce. Są to ręce Michała Landy, warszawskiego Żyda, który także ginie po chwili z krzyżem w ręku. Landa był wyznania mojżeszowego, ale dla niego, tak jak i dla wielu innych członków naszego narodu, krzyż był znakiem identyfikacji, także narodowej. Druga scena to Msza na placu Piłsudskiego w kwietniu 2010 roku, gdzie zdjęcia wszystkich 96 ofiar tragedii smoleńskiej zostały umieszczone pod krzyżem. Bo nie ma innego znaku, który można by skonfrontować z największym i najbardziej dramatycznym pytaniem o człowieka. I może jeszcze jedna uwaga, także historyczna.
Rozmawiamy w dniach poprzedzających 45. rocznicę pielgrzymki św. Jana Pawła II do Polski. 2 czerwca na placu Zamkowym padają niezapomniane słowa. Zostały wypowiedziane pod krzyżem – krzyżem, który został postawiony na tym placu przez władze komunistyczne, nie przez służbę kościelną. Myślę, że nawet jeśli nie jesteśmy w stanie precyzyjnie przeanalizować tych faktów, to zderzenie świadomości znaczenia krzyża z działaniami pana Trzaskowskiego wywołało – nawet w obecnej atmosferze – jednoznaczne reakcje.
Pozycja Kościoła
– Pytanie, do kiedy jeszcze niezadowolenie opinii publicznej będzie powstrzymywało polityków pokroju Rafała Trzaskowskiego czy Sławomira Nitrasa przed opiłowywaniem katolików, jest dla tychże katolików coraz bardziej palące.
– To bardzo istotna kwestia. Takie niezadowolenie opinii publicznej było w pełni zrozumiałe w czasach braku praworządności, w czasach terroru dyktatury carskiej czy komunistycznej. Wtedy jedynym sposobem rozwiązywania tych represji były protesty. Dzisiaj jednak podobno żyjemy w państwie praworządnym. Podobno żyjemy w państwie prawa, które stanowi centralną część systemu demokratycznego. Demokracja bowiem to nie tyle mechanizm większościowy, co system państwa prawa. Jeżeli zatem musimy sięgać po protesty opinii publicznej, stawia to pod znakiem zapytania praworządność.
Zdecydowanie wolałbym, żeby władza, czy to państwowa, czy samorządowa, respektowała zasady realnej neutralności, która nie może w żadnym wypadku oznaczać szykanowania określonej grupy ludzi, czy stosowania wobec niej represji.
– Z drugiej strony, czy kończy się w Polsce czas, gdy pozycję Kościoła w polskim społeczeństwie wyznaczały zasługi historyczne lub św. Jan Paweł II?
– Oczywiście nie możemy bazować wyłącznie na historii i lekceważyć współczesnych wyzwań. Wydaje się wszakże, że my tej historii wciąż należycie nie odczytujemy i nie propagujemy. Nauczanie św. Jana Pawła II zostało, także w Kościele, potraktowane jako zamknięta księga. Tymczasem ono było i jest profetyczne. Jest o wiele bardziej aktualne teraz niż wtedy, gdy było wypowiadane. Raz jeszcze krótko wrócę do przemówienia z placu Zamkowego z 2 czerwca 1979 roku. Nasze wspomnienia koncentrują się wokół ostatnich słów dotyczących zstąpienia Ducha. Ale – jeśli tak można to powiedzieć – papież wywołał Ducha Świętego z całej głębi dziejów tysiąclecia chrześcijańskiej Polski, a patrząc jeszcze głębiej – z całej głębi dziejów chrześcijaństwa. To wołanie szło z Wieczernika, z tajemnicy paschalnej, która uzdolniła nasz naród do heroizmu i męstwa, czego świadkami są Grób Nieznanego Żołnierza i powstanie warszawskie. To wołanie biegło z Wigilii Paschalnej 966 roku, z chrztu Mieszka I. Nie możemy tej historii ignorować, nie możemy o niej zapominać. Nie możemy też przemilczać tego, że wielu ludzi tworzących styl walki z Kościołem po 1989 roku przetrwało lata osiemdziesiąte, znajdując w Kościele miejsce azylu. Ale oczywiście autorytet Kościoła to nie tylko kwestia historii, to kwestia obecnych autentycznych świadków chrześcijaństwa. Jest jakimś straszliwym cynizmem postrzeganie współczesnego Kościoła przez pryzmat incydentów, choćby bolesnych, ale incydentów, a nie poprzez pryzmat codziennego, wytrwałego świadectwa świeckich i duchownych chrześcijan. Musimy o tym mówić, musimy to podkreślać, a może nade wszystko musimy wierzyć, że to świadectwo życia stanowi o przyszłości Kościoła.
– Czy jesteśmy w procesie, w którym polska polityka przestaje traktować Kościół jako organizację szczególnego typu? Nawet prawica podchodzi do niego już bardzo instrumentalnie.
– Powiedziałbym, że jedna i druga strona traktuje Kościół instrumentalnie. Istotnie, część prawicy manifestuje swój związek z Kościołem w sposób wyłącznie deklaratywny. Nie jestem w stanie pogodzić się z tymi opiniami, które wiążą porażkę Zjednoczonej Prawicy w sprawowaniu władzy z decyzjami, które dotyczyły promowania życia poczętego. Takie oceny, pełne rozgoryczenia, są bardzo niepokojące.
Podobnie niepokojące są działania polityków prawicy, którzy próbują poszukiwać kompromisu w zakresie in vitro czy aborcji. Ktoś może powiedzieć, że to są kwestie moralne, a nie kwestie wiary. Ale właśnie te kwestie w swojej najgłębszej istocie dotyczą wiary. Jeśli traktuję Boga poważnie jako Stwórcę, to jak pogodzić z tym odbieranie Bogu tego prawa stwórczego i kwestionowanie prawdy, że życie ludzkie należy do Boga? Lewica z kolei traktuje walkę z Kościołem jako znak rozpoznawczy swojej tożsamości. Co wcale nie oznacza, że poszczególni politycy lewicy, a zwłaszcza jej wyborcy, jednoznacznie odrzucają Kościół. Myślę, że potrzeba poważnej refleksji w tym zakresie, ale to jest nade wszystko rola Kościoła, rola katechezy, która powinna w Kościele wybrzmiewać.
Problemy
– Żywotność niewiary występuje w Polsce w skali dotąd nienotowanej. Z czego to się bierze?
– Truizmem będzie stwierdzenie, że jest wiele przyczyn tego stanu rzeczy. Wynikają one z ogólnych trendów sekularyzacji w świecie, z globalizacji kultury, która generalnie przeżywa okres dechrystianizacji. Przyczyn tego zjawiska należy upatrywać także w specyficznej polskiej sytuacji. W tym nieustannym portretowaniu Kościoła poprzez pryzmat jednego Judasza, a nie pozostałych 11 świętych apostołów. Rozumiem przez to wydobywanie wspomnianych już incydentów ludzi, którzy zdradzili Chrystusa i Kościół, a którzy są utożsamiani z Kościołem. Natomiast przemilcza się życie Kościoła w jego prawdziwym wydaniu. Wielkie spustoszenie powodują niektóre media społecznościowe, które przedstawiają w sposób karykaturalny i bluźnierczy prawdy wiary. Bardzo łatwo jest w kilkuminutowym filmie wykpić na przykład jakiś cud Pana Jezusa, o wiele trudniej jest w krótkim filmie przedstawić egzegezę biblijną tego cudu, wyjaśnić jego realność i sens. Oczywiście ogromną rolę odgrywają tutaj grzechy samego Kościoła, grzechy realne, które wyrażają się w słabości katechezy, przepowiadania w Kościele, braku jednoznaczności wypowiedzi w kwestiach ważnych.
– Chyba największym dramatem zaczyna być fakt, że mowa o Bogu traci w Polsce swój sens, oczywistość, tworzy się trudny do przekroczenia dystans obojętności uniemożliwiający podejście do ludzi z Dobrą Nowiną.
– To istotnie wielki dramat. Nadajemy interpretacjom rzeczywistości charakter wyłącznie lub niemal wyłącznie świecki, zapominając, że w centrum naszych dziejów niezmiennie pozostaje Bóg. Jest taki piękny tekst św. Jana Pawła II z jego wywiadu „Przekroczyć próg nadziei”, w którym papież skonfrontował obraz Boga pozaświatowego narzucony przez mentalność oświeceniową, sprawiający, że człowiek żyje, jakby Bóg nie istniał, z obrazem biblijnym wyrażonym w słowach Chrystusa: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Oczywiście, trudno oczekiwać od przedstawicieli życia świeckiego podkreślania tej prawdy w sposób literalny, ale z drugiej strony my, chrześcijanie, mamy obowiązek ukazywać tę prawdę jako centralną, jako decydującą dla naszego życia. I znowu w tym kontekście, czyż nie narzuca się aktualność słów Jana Pawła II, tak często cytowanych, a przecież – jak widać – niezrealizowanych: „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi”.
– Istnieje niebezpieczeństwo, że lewicowe prądy ideologiczne uzyskają znaczącą pozycję wewnątrz polskiego katolicyzmu, jak obserwowaliśmy to na Zachodzie?
– Takie tendencje obserwujemy chyba dość wyraźnie od roku 1989, od czasu, kiedy Kościół zyskał dostęp do poszerzonej przestrzeni publicznej. Dzisiaj widać to także w niektórych przekazach medialnych, wśród niektórych publicystów. Niewątpliwie budzi to pewne zdziwienie. Ostatnio na przykład pojawił się tekst kwestionujący potrzebę kapłaństwa urzędowego, kapłaństwa sakramentalnego. Ukazał się w jednym z tygodników, który był kiedyś przedmiotem pożądania katolików w Polsce. Dziś reprezentuje nurt zdecydowanie niepożądany. No właśnie, przykład tego czasopisma pokazuje, że wierność prawdzie była w cenie. Była – przepraszam za określenie – towarem pożądanym i upragnionym. Z chwilą, kiedy ten periodyk zrzucił z siebie dziedzictwo katolickie, staje się produktem bardzo niszowym. Jest to zjawisko bolesne, przykre, ale nie sądzę, aby te nurty zyskały znaczącą, a tym bardziej dominującą rolę w polskim katolicyzmie.
Czytaj także: Izrael użył... trebusza przeciwko Hezbollahowi [WIDEO]
– Pączkują w Polsce rozliczne orientacje aksjologiczne coraz mniej związane z chrześcijaństwem. Jaka jest ich instrukcja obsługi dla katolika?
– Odwołam się raz jeszcze do św. Jana Pawła II, który bodaj w „Liście do rodzin” napisał, że „Kryzys prawdy to kryzys pojęć”. Musimy mieć świadomość tego, że wiele pojęć opisujących wartości jest dzisiaj zakłamanych. Trzeba o tym koniecznie mówić. Trzeba pokazywać zarazem, że niektóre alternatywne propozycje aksjologiczne, a właściwie wszystkie alternatywne propozycje aksjologiczne ustępują propozycji chrześcijaństwa. To nie jest wywyższanie się, to nie jest zawłaszczanie innych systemów czy kultur. To jest realizm.
Weźmy przykład, jakim jest tak bardzo dzisiaj rozpowszechniana tolerancja, która ma stanowić najwyższą normę postępowania społecznego, normę współżycia. Tolerancja w swojej istocie oznacza znoszenie pewnego ciężaru, a więc kryje w sobie pewien aspekt przede wszystkim negatywny. Bardzo łatwo bywa też mylona w płaszczyźnie osoby i czynu, a zatem postulat tolerancji osób staje się postulatem tolerancji czynów, także czynów złych, szkodzących społecznie. Zaczynamy wówczas wchodzić w zamknięty krąg, stanowiący pułapkę życia społecznego. Z drugiej strony mamy propozycję afirmacji – propozycję miłości chrześcijańskiej, która precyzyjnie określa miłość osoby niejednokrotnie domagającej się potępienia złych czynów. Ta norma określa też porządek miłości (ordo caritatis), określa wymiar solidarności społecznej. Wiąże się także z miłosierdziem, które uzupełnia sprawiedliwość. Bogactwo chrześcijańskiej miłości naprawdę zdumiewa i nie przestaje inspirować. Warto zatem po prostu zgłębiać wartość dziedzictwa chrześcijańskiego, a nie podążać ślepo za propozycjami współczesności.
– Kiedyś w niewiarę wchodziło się świadomie, dzisiaj jest na odwrót – ateizm, niewiara są modne, a wiara stanowi niepewny wybór, do którego się dojrzewa.
– Można w tym procesie dostrzec szansę, dlatego że wiara wymaga świadomości i zaangażowania. Niewątpliwie współczesny kryzys, który obserwujemy w życiu wiary Kościoła, wiąże się z tym, że ta wiara była przyjmowana na zasadzie przynależności tradycyjnej do wspólnoty wierzących, na zasadzie pewnego stylu życia, bez pogłębionej świadomości. Powinniśmy skorzystać z tej szansy, jaką daje nam współczesność aby prowadzić ogromną i podstawową katechezę dorosłych, korzystając z różnych okazji i sposobów. Niedawna dyskusja na temat Pierwszej Komunii dzieci wywołała także wśród licznych refleksji także i tę, że przygotowanie dzieci do Pierwszej Komunii bezwzględnie powinno oznaczać także przygotowanie rodziców do uczestnictwa w tym sakramencie, do rozbudzenia ich wiary. Moda na ateizm przeminie, wiara oparta na wyborze Chrystusa przetrwa.
– Czy czynniki zewnętrzne mogą ograniczać wolność wewnętrzną? Takie organizacje jak UE są w stanie zmusić obywatela do wyznawania wartości lub przekonań, które są mu obce?
– Wiele instytucji UE działa na rzecz ideologizacji rzeczywistości. Te działania najczęściej godzą w katolicyzm. Próbują narzucać ideologiczne normy postępowania ludziom wierzącym. Żyjemy w dobie dyktatury ideologii gender, która odrzuca prawdę o Stwórcy i stworzeniu; w dobie despotyzmu klimatycznego i ekologicznego, który podważa prawdę o godności rozumu ludzkiego; w dobie dyktatury neomarksistowskiej, która próbuje narzucać nową religię. Te działania mają charakter opresyjny, ale w żadnym wypadku nie mogą determinować postępowania ludzi wierzących. W ostateczności pozostają nam sprzeciw sumienia i obywatelskie nieposłuszeństwo. „Trzeba bardziej Boga słuchać niż ludzi” – to zdanie świętego Piotra może stanowić motto postępowań katolików XXI wieku. Zło ideologizacji Unii Europejskiej jest potężne, ale zarazem ostatecznie okazuje się być karykaturalne. Myślę, że należałoby postawić pomnik współczesnej Unii Europejskiej w postaci gigantycznej plastikowej butelki z odkręconą, ale nieoderwaną nakrętką, uniemożliwiającą prawidłowe korzystanie z takiego sprzętu. Unia oparta na takich fundamentach w ostateczności nie jest zagrożeniem dla nikogo poza samą sobą.
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz to członek Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, teolog moralny, etyk, członek Komitetu Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk oraz członek Rady Programowej Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się”.