Ekstremalne emocje zamiast rządzenia

Eskalacja przemocy, bezprawia oraz forsowanie projektów światopoglądowych to klasyczne metody, które stosuje Donald Tusk, by odwrócić uwagę od realnej polityki. Premier sięga po ten arsenał trików, gdyż nie ma na koncie żadnego sukcesu gospodarczego, społecznego czy międzynarodowego.
Donald Tusk na posiedzeniu rządu Ekstremalne emocje zamiast rządzenia
Donald Tusk na posiedzeniu rządu / PAP/Marcin Obara

Jest tylko jedna sfera, w której lider Platformy Obywatelskiej odnosi sukces – to polityczna marginalizacja swoich koalicjantów. Wybory do Parlamentu Europejskiego dały formacji Donalda Tuska zwycięstwo, ale jednocześnie znacząco osłabiły jego sojuszników. Gdyby taki wynik powtórzył się w wyborach do Sejmu, obecna koalicja nie utworzyłaby większości. 

Na pozostałych polach ekipa rządząca zalicza same porażki. Aż trudno uwierzyć, jak szybko ta władza się zużywa. 

Czytaj także: Esbecki skok na kasę: do portfeli byłych funkcjonariuszy trafiło ponad 1,46 mld złotych

Uderzenie w zwykłych obywateli

Można się spodziewać, że w ciągu najbliższych miesięcy poparcie społeczne zacznie spadać, ponieważ obywatele w swoich portfelach odczują prawdziwe efekty rządzenia obecnej koalicji. Chodzi przede wszystkim o wzrost cen energii. Już dziś wiadomo, że podwyżki będą znacznie wyższe niż zapowiadane trzydzieści złotych dla gospodarstwa domowego. Bliżej prawdy jest trzydzieści procent, ale to i tak dopiero początek. 

Wzrost cen prądu pociągnie za sobą dalsze podwyżki właściwie w każdej dziedzinie życia – od żywności po mieszkania. W każdej branży używa się przecież prądu. Będzie się to wiązało ze wzrostem inflacji, co już dziś prognozuje Narodowy Bank Polski. 

Na dodatek widoczny jest trend wycofywania się z Polski zagranicznych inwestorów, właśnie z powodu rosnących cen energii. Na razie nie przełożyło się to na stopę bezrobocia – obecnie jest najniższe od 1990 roku – jednak sytuacja na rynku pracy może się pogorszyć jesienią, gdy skumulują się dwa zjawiska: koniec prac sezonowych oraz dalsze zamykanie fabryk.
Rząd Tuska nie potrafi znaleźć żadnego sposobu na odwrócenie trendu, a nawet eskaluje podnoszenie kosztów pracy: skokowy wzrost płacy minimalnej i forsowany właśnie projekt pełnopłatnych zwolnień lekarskich, który uderzy w przedsiębiorców. Takie działania jeszcze bardziej zniechęcą przedsiębiorców do inwestowania. W marcu tego roku już odnotowano znaczący spadek produkcji przemysłowej w Polsce – rok do roku to 14,6 proc. 

Dziura w budżecie 

Podnoszenie kosztów pracy jest oczywiście sposobem na łatanie deficytu, który coraz bardziej zagraża finansom publicznym. Oznacza to w rzeczywistości nałożenie nowych danin na przedsiębiorców. Wyższa płaca minimalna oznacza większe obciążenia dla pracodawców, ponieważ od rosnących pensji muszą odprowadzić wyższe podatki dochodowe oraz składki na ZUS. 

Krótkoterminowo może to przynieść pozytywny efekt dla budżetu, ale w dłuższej perspektywie nie tylko zniechęca do inwestowania i zatrudniania nowych pracowników, ale ostatecznie prowadzi do wzrostu bezrobocia, szczególnie przy słabszej koniunkturze. A ta właśnie słabnie, co widać w całej Unii Europejskiej.  

UE już wszczęła przeciw Polsce procedurę nadmiernego deficytu, ale konkretne działania rząd rozpocznie w przyszłym roku. Teraz musi je jednak zaplanować. Nie jest to łatwe, bo wpływy z VAT w kwietniu już zmalały w porównaniu z 2023 rokiem i to mimo podniesionej stawki VAT na żywność. 

W rządzie na razie trwają dyskusje na temat tego, gdzie trzeba będzie ciąć wydatki. Ortodoksyjni neoliberałowie w rodzaju prof. Leszka Balcerowicza wzywają, by zrezygnować ze świadczeń społecznych, ale – co ujawniła ostatnio TV Republika – minister finansów szuka oszczędności raczej w planie modernizacji armii. Sytuacja musi być bardzo zła, skoro cięcia miały sięgnąć nawet 57 mld zł. 

Skończyło się awanturą wewnątrz rządu, śledztwem w sprawie źródła przecieku i rytualnymi zaprzeczeniami, jednak gołym okiem widać, że pieniędzy jest coraz mniej. Po maju deficyt budżetowy wynosił już ponad 53 mld zł - był to najgorszy wynik w historii jego pomiarów. 

Czytaj także: Nowy sondaż: Trzecia Droga spada nawet za Lewicę

Kłopotliwe pieniądze z UE

Wydawało się, że porażki w polityce krajowej mogą zrekompensować Tuskowi sukcesy na arenie międzynarodowej. Lider PO chwali się przecież świetnymi kontaktami w Brukseli i europejskich stolicach. 

Nawet jednak odblokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy nie przebiegło w takim tempie, jak premier zapowiadał w kampanii wyborczej. Opóźnienie w uwolnieniu pieniędzy po pierwsze nie spowodowało efektu WOW, czyli Tusk jedzie do Brukseli i dostaje to, co chce. Musiał się wszak sporo nagimnastykować, by przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła, że Polska może z tych środków korzystać. Po drugie – ważniejsze, polskie podmioty najprawdopodobniej nie wykorzystają znacznej części tych pieniędzy. Procedury są na tyle skomplikowane i długotrwałe, że przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe będą mieli trudności z dotrzymaniem terminów realizacji zadań, a co za tym idzie – z rozliczeniem się z projektów. Wielki grad unijnych pieniędzy, który miał zalać Polskę i rozwiązać wiele problemów, w rzeczywistości może okazać się jedynie mżawką, która zupełnie nie zmieni sytuacji. 

Zresztą samo zainteresowanie środkami z KPO zmniejsza nagonka, którą ekipa Donalda Tuska i Romana Giertycha rozpętała wokół pieniędzy przyznawanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Zmasowane kontrole i audyty nie tylko zabierają czas urzędnikom, którzy powinni organizować konkursy na wykorzystanie środków z UE, ale dodatkowo zniechęcają wszystkich do działania. Pracownicy ministerstw boją się opracowywać dokumenty, na podstawie których przyznawane byłyby dotacje, a o podpisywaniu jakichkolwiek z nich nie ma już mowy. Obawiają się, że w przypadku zmiany władzy spotka ich taki sam los, jak urzędników pracujących na przykład przy rozdzielaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. 

To samo dotyczy również beneficjentów, którzy obserwując nagonkę na podmioty, które legalnie korzystały z państwowych dotacji, wolą unikać podobnych kłopotów w przyszłości.

Cios od kanclerza Scholza

Wydawało się, że sukces przyniesie premierowi Tuskowi szczyt Unii Europejskiej, gdzie omawiane były m.in. kwestie finansowania zabezpieczeń na wschodniej granicy UE, czyli wzmocnienia zapory między Polską i Białorusią. Premier ogłosił nawet, że osiągnął w Brukseli wszystko, co zamierzał, ale słowa jego zdementowali prezydent Francji i kanclerz Niemiec. Obaj stwierdzili, że nie zamierzają płacić na stawianie zasieków we wschodniej Polsce, bo bezpieczeństwo jest sprawą każdego państwa z osobna. 

Po tak wymierzonym policzku szef polskiego rządu z honorami przyjmował w Warszawie Olafa Scholza, szefa niemieckiego gabinetu. Miało być miło i przyjaźnie, ale kanclerz z wyjątkowym lekceważeniem wypowiedział się o polskich roszczeniach reparacyjnych i obraził ofiary wojny. Powtórzył także, że Niemcy nie będą płacić na polską granicę wschodnią. 

Donalda Tuska, którego niemiecka prasa nazwała niedawno junior-partnerem, nie było stać na żadną ripostę. Przyznał tylko za szefem niemieckiego rządu, że sprawa reparacji jest zamknięta, i już do wizyty nie wracał. 

Czytaj także: Prawna historia "Solidarności": Mecenas Piotr Andrzejewski wspomina drastyczne procesy

Szeryf musi odreagować  

Odgrywanie roli twardziela ma jednak swoją cenę. Kiedy nie wychodzi z mocnymi graczami, to trzeba odreagować na słabszych. Platforma postanowiła więc podnieść poziom emocji wokół aresztowanego ks. Michała Olszewskiego, w obronie którego odbywają się demonstracje w całym kraju. Ekipa Donalda Tuska opublikowała więc spot obrażający zarówno kapłana, jak i osoby domagające się wypuszczenia go i rozliczenia winnych tortur, których ofiarą padł duchowny. Nawet zarzuty, które miał usłyszeć ks. Olszewski w politycznym klipie, były nieprawdziwe. 

Rządzący nie cofnęli się w tej sprawie o krok, mimo że do opinii publicznej przedostały się listy dwóch urzędniczek również zatrzymanych w sprawie rzekomych nieprawidłowości w dzieleniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Obie kobiety ujawniały, że traktowano je podobnie jak ks. Olszewskiego, co spełnia znamiona tortur opisanych w międzynarodowych konwencjach: trzymano je w izolacji, odmawiano kontaktów z adwokatem, nie pozwalano spać, a nawet kazano im się kąpać i załatwiać potrzeby fizjologiczne w obecności mężczyzn. 

Premier Tusk woli jednak szydzić z tortur i grozić sądem wszystkim, którzy o tym mówią, niż rozmawiać o realnej polityce. W dyskusji o osiągnięciach musiałby się stale tłumaczyć z klęsk i porażek. Dlatego z merytoryką muszą wygrać emocje. 
Ale po demonstracji przed Sejmem w sprawie obrony duchownego i sprzeciwu wobec stosowania w Polsce tortur, gdy temat przedarł się nawet mediów liberalnych, ekipa rządząca sięga po inną sprawdzoną metodę. Tusk zapowiedział właśnie, że kończy wewnątrzkoalicyjne konsultacje w sprawie depenalizacji aborcji i legalizacji związków partnerskich i zamierza przedstawić je Sejmowi jako projekt rządowy. Czyli priorytetowy. 

Wiadomo, że żadnej z tych ustaw nie podpisze prezydent, a niemal na pewno dojdzie do kłótni miedzy PO, Lewicą i Trzecią Drogą. Oczywiście taki jest cel zgłoszenia tych projektów. Nie chodzi o przychylność lobby homoseksualnego i proaborcyjnego, ale o wywołanie zamieszania, o odnowienie podziału na postępową liberalną lewicę i zacofanych konserwatystów. 

Trzeba przyznać, że w odwracaniu uwagi Tusk zawsze był dobry, więc pewnie i teraz uda mu się uniknąć dyskusji o reparacjach, cenach energii, opóźnieniu w budowie CPK i elektrowni atomowych, dziurze budżetowej czy uciekających z Polski firmach. Emocje znów będą rozgrzane tematami zastępczymi. 
 


 

POLECANE
Znamy laureatów Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich tylko u nas
Znamy laureatów Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich

Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich zostały przyznane już po raz siódmy. To wyjątkowe wyróżnienie, ustanowione przez organizatorów kampanii BohaterON, ma na celu uhonorowanie osób, firm i instytucji, które w szczególny sposób angażują się w promowanie wiedzy o historii Polski z lat 1918–1989 oraz w edukację historyczno-patriotyczną.

Niepokojące doniesienia z Niemiec. Dziki wirus wykryty w ściekach z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z Niemiec. Dziki wirus wykryty w ściekach

W próbce ścieków w Niemczech wykryto dzikiego wirusa polio typu 1 (WPV1). To pierwszy taki przypadek w kraju od 30 lat, a zarazem pierwsze potwierdzenie obecności dzikiego wirusa w badaniach środowiskowych od rozpoczęcia w Niemczech tego rutynowego monitoringu w 2021 roku.

Samuel Pereira: Co łączy Polaka i Portugalczyka? Odpowiadam Jarosławowi Kaczyńskiemu tylko u nas
Samuel Pereira: Co łączy Polaka i Portugalczyka? Odpowiadam Jarosławowi Kaczyńskiemu

Przez centrum Warszawy przeszło wczoraj około 250 tysięcy ludzi, by świętować Narodowy Dzień Niepodległości. Morze biało-czerwonych flag, dzieci na ramionach ojców, starsi z kwiatami i modlitwą — to nie inscenizacja, lecz żywy puls wspólnoty.

Dziwny wpis na profilu Pawła Rubcowa, niedługo po zapewnieniach Waldemara Żurka, że nie miał z nim kontaktów gorące
Dziwny wpis na profilu Pawła Rubcowa, niedługo po zapewnieniach Waldemara Żurka, że nie miał z nim kontaktów

Nowy wpis na profilu Pawła Rubcowa – znanego jako Pablo González, byłego agenta rosyjskich służb – wywołał falę komentarzy w sieci. Pojawił się dzień po tym, jak Waldemar Żurek w nagraniu zaprzeczył, że miał z nim jakiekolwiek kontakty. Wpis Rubcowa odnosi się do zarzutów o powiązania z osobami w Polsce, choć nie wymienia Żurka z nazwiska.

GIF wycofuje trzy popularne leki. Sprawdź, czy nie masz ich w domu Wiadomości
GIF wycofuje trzy popularne leki. Sprawdź, czy nie masz ich w domu

Główny Inspektor Farmaceutyczny (GIF) wydał komunikat o wycofaniu z obrotu trzech leków, które są szeroko stosowane w Polsce. Chodzi o Vendal retard, Euthyrox oraz Storvas CRT.

Wybuch gazu w Chełmnie. Nie żyje jedna osoba, są ranni z ostatniej chwili
Wybuch gazu w Chełmnie. Nie żyje jedna osoba, są ranni

Jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne po wybuchu gazu w jednym z domów w Chełmnie (Kujawsko-Pomorskie). Akcja ratunkowa zakończyła się. Budynek wymaga dodatkowego sprawdzenia, więc tymczasowo został wyłączony z użytkowania. Mieszkańcy trafili do rodzin.

Nie żyje znana amerykańska aktorka Wiadomości
Nie żyje znana amerykańska aktorka

Sally Kirkland, wybitna amerykańska aktorka, zmarła 11 listopada 2025 roku w Palm Springs w Kalifornii. Informację o jej śmierci potwierdził menadżer artystki, Michael Greene. Ostatnie miesiące życia spędziła w hospicjum, walcząc z postępującą demencją.

Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk kłamał ws. zwolnienia Polski z paktu migracyjnego Wiadomości
Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk kłamał ws. zwolnienia Polski z paktu migracyjnego

Serwis Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk podał nieprawdziwe informacje na temat paktu migracyjnego. Szef polskiego rządu niedawno twierdził, że Polska „nie będzie przyjmować migrantów” i że „to już decyzja”.

Krzysztof Stanowski zagroził Elizie Michalik procesem, usunęła wpis, ale w sieci nic nie ginie Wiadomości
Krzysztof Stanowski zagroził Elizie Michalik procesem, usunęła wpis, ale w sieci nic nie ginie

Eliza Michalik odniosła się na platformie X do publikacji użytkownika o pseudonimie Pan Tony. Jego wpis dotyczył rzekomych nieprawidłowości wokół sponsora Kanału Zero, firmy UncensorVPN. Autor posta sugerował, że osoby powiązane z tym projektem mogły mieć w przeszłości problemy z prawem. Dziennikarka po tym, jak Krzysztof Stanowski zagroził jej pozwem, szybko usunęła swój wpis, jednak w sieci nic nie ginie.

Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Nawet Orwell tego nie przewidział z ostatniej chwili
Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Nawet Orwell tego nie przewidział

Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Przewiduje ona cenzurę oraz finansowanie określonej grupy mediów ze środków unijnych.

REKLAMA

Ekstremalne emocje zamiast rządzenia

Eskalacja przemocy, bezprawia oraz forsowanie projektów światopoglądowych to klasyczne metody, które stosuje Donald Tusk, by odwrócić uwagę od realnej polityki. Premier sięga po ten arsenał trików, gdyż nie ma na koncie żadnego sukcesu gospodarczego, społecznego czy międzynarodowego.
Donald Tusk na posiedzeniu rządu Ekstremalne emocje zamiast rządzenia
Donald Tusk na posiedzeniu rządu / PAP/Marcin Obara

Jest tylko jedna sfera, w której lider Platformy Obywatelskiej odnosi sukces – to polityczna marginalizacja swoich koalicjantów. Wybory do Parlamentu Europejskiego dały formacji Donalda Tuska zwycięstwo, ale jednocześnie znacząco osłabiły jego sojuszników. Gdyby taki wynik powtórzył się w wyborach do Sejmu, obecna koalicja nie utworzyłaby większości. 

Na pozostałych polach ekipa rządząca zalicza same porażki. Aż trudno uwierzyć, jak szybko ta władza się zużywa. 

Czytaj także: Esbecki skok na kasę: do portfeli byłych funkcjonariuszy trafiło ponad 1,46 mld złotych

Uderzenie w zwykłych obywateli

Można się spodziewać, że w ciągu najbliższych miesięcy poparcie społeczne zacznie spadać, ponieważ obywatele w swoich portfelach odczują prawdziwe efekty rządzenia obecnej koalicji. Chodzi przede wszystkim o wzrost cen energii. Już dziś wiadomo, że podwyżki będą znacznie wyższe niż zapowiadane trzydzieści złotych dla gospodarstwa domowego. Bliżej prawdy jest trzydzieści procent, ale to i tak dopiero początek. 

Wzrost cen prądu pociągnie za sobą dalsze podwyżki właściwie w każdej dziedzinie życia – od żywności po mieszkania. W każdej branży używa się przecież prądu. Będzie się to wiązało ze wzrostem inflacji, co już dziś prognozuje Narodowy Bank Polski. 

Na dodatek widoczny jest trend wycofywania się z Polski zagranicznych inwestorów, właśnie z powodu rosnących cen energii. Na razie nie przełożyło się to na stopę bezrobocia – obecnie jest najniższe od 1990 roku – jednak sytuacja na rynku pracy może się pogorszyć jesienią, gdy skumulują się dwa zjawiska: koniec prac sezonowych oraz dalsze zamykanie fabryk.
Rząd Tuska nie potrafi znaleźć żadnego sposobu na odwrócenie trendu, a nawet eskaluje podnoszenie kosztów pracy: skokowy wzrost płacy minimalnej i forsowany właśnie projekt pełnopłatnych zwolnień lekarskich, który uderzy w przedsiębiorców. Takie działania jeszcze bardziej zniechęcą przedsiębiorców do inwestowania. W marcu tego roku już odnotowano znaczący spadek produkcji przemysłowej w Polsce – rok do roku to 14,6 proc. 

Dziura w budżecie 

Podnoszenie kosztów pracy jest oczywiście sposobem na łatanie deficytu, który coraz bardziej zagraża finansom publicznym. Oznacza to w rzeczywistości nałożenie nowych danin na przedsiębiorców. Wyższa płaca minimalna oznacza większe obciążenia dla pracodawców, ponieważ od rosnących pensji muszą odprowadzić wyższe podatki dochodowe oraz składki na ZUS. 

Krótkoterminowo może to przynieść pozytywny efekt dla budżetu, ale w dłuższej perspektywie nie tylko zniechęca do inwestowania i zatrudniania nowych pracowników, ale ostatecznie prowadzi do wzrostu bezrobocia, szczególnie przy słabszej koniunkturze. A ta właśnie słabnie, co widać w całej Unii Europejskiej.  

UE już wszczęła przeciw Polsce procedurę nadmiernego deficytu, ale konkretne działania rząd rozpocznie w przyszłym roku. Teraz musi je jednak zaplanować. Nie jest to łatwe, bo wpływy z VAT w kwietniu już zmalały w porównaniu z 2023 rokiem i to mimo podniesionej stawki VAT na żywność. 

W rządzie na razie trwają dyskusje na temat tego, gdzie trzeba będzie ciąć wydatki. Ortodoksyjni neoliberałowie w rodzaju prof. Leszka Balcerowicza wzywają, by zrezygnować ze świadczeń społecznych, ale – co ujawniła ostatnio TV Republika – minister finansów szuka oszczędności raczej w planie modernizacji armii. Sytuacja musi być bardzo zła, skoro cięcia miały sięgnąć nawet 57 mld zł. 

Skończyło się awanturą wewnątrz rządu, śledztwem w sprawie źródła przecieku i rytualnymi zaprzeczeniami, jednak gołym okiem widać, że pieniędzy jest coraz mniej. Po maju deficyt budżetowy wynosił już ponad 53 mld zł - był to najgorszy wynik w historii jego pomiarów. 

Czytaj także: Nowy sondaż: Trzecia Droga spada nawet za Lewicę

Kłopotliwe pieniądze z UE

Wydawało się, że porażki w polityce krajowej mogą zrekompensować Tuskowi sukcesy na arenie międzynarodowej. Lider PO chwali się przecież świetnymi kontaktami w Brukseli i europejskich stolicach. 

Nawet jednak odblokowanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy nie przebiegło w takim tempie, jak premier zapowiadał w kampanii wyborczej. Opóźnienie w uwolnieniu pieniędzy po pierwsze nie spowodowało efektu WOW, czyli Tusk jedzie do Brukseli i dostaje to, co chce. Musiał się wszak sporo nagimnastykować, by przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła, że Polska może z tych środków korzystać. Po drugie – ważniejsze, polskie podmioty najprawdopodobniej nie wykorzystają znacznej części tych pieniędzy. Procedury są na tyle skomplikowane i długotrwałe, że przedsiębiorcy i organizacje pozarządowe będą mieli trudności z dotrzymaniem terminów realizacji zadań, a co za tym idzie – z rozliczeniem się z projektów. Wielki grad unijnych pieniędzy, który miał zalać Polskę i rozwiązać wiele problemów, w rzeczywistości może okazać się jedynie mżawką, która zupełnie nie zmieni sytuacji. 

Zresztą samo zainteresowanie środkami z KPO zmniejsza nagonka, którą ekipa Donalda Tuska i Romana Giertycha rozpętała wokół pieniędzy przyznawanych przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Zmasowane kontrole i audyty nie tylko zabierają czas urzędnikom, którzy powinni organizować konkursy na wykorzystanie środków z UE, ale dodatkowo zniechęcają wszystkich do działania. Pracownicy ministerstw boją się opracowywać dokumenty, na podstawie których przyznawane byłyby dotacje, a o podpisywaniu jakichkolwiek z nich nie ma już mowy. Obawiają się, że w przypadku zmiany władzy spotka ich taki sam los, jak urzędników pracujących na przykład przy rozdzielaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. 

To samo dotyczy również beneficjentów, którzy obserwując nagonkę na podmioty, które legalnie korzystały z państwowych dotacji, wolą unikać podobnych kłopotów w przyszłości.

Cios od kanclerza Scholza

Wydawało się, że sukces przyniesie premierowi Tuskowi szczyt Unii Europejskiej, gdzie omawiane były m.in. kwestie finansowania zabezpieczeń na wschodniej granicy UE, czyli wzmocnienia zapory między Polską i Białorusią. Premier ogłosił nawet, że osiągnął w Brukseli wszystko, co zamierzał, ale słowa jego zdementowali prezydent Francji i kanclerz Niemiec. Obaj stwierdzili, że nie zamierzają płacić na stawianie zasieków we wschodniej Polsce, bo bezpieczeństwo jest sprawą każdego państwa z osobna. 

Po tak wymierzonym policzku szef polskiego rządu z honorami przyjmował w Warszawie Olafa Scholza, szefa niemieckiego gabinetu. Miało być miło i przyjaźnie, ale kanclerz z wyjątkowym lekceważeniem wypowiedział się o polskich roszczeniach reparacyjnych i obraził ofiary wojny. Powtórzył także, że Niemcy nie będą płacić na polską granicę wschodnią. 

Donalda Tuska, którego niemiecka prasa nazwała niedawno junior-partnerem, nie było stać na żadną ripostę. Przyznał tylko za szefem niemieckiego rządu, że sprawa reparacji jest zamknięta, i już do wizyty nie wracał. 

Czytaj także: Prawna historia "Solidarności": Mecenas Piotr Andrzejewski wspomina drastyczne procesy

Szeryf musi odreagować  

Odgrywanie roli twardziela ma jednak swoją cenę. Kiedy nie wychodzi z mocnymi graczami, to trzeba odreagować na słabszych. Platforma postanowiła więc podnieść poziom emocji wokół aresztowanego ks. Michała Olszewskiego, w obronie którego odbywają się demonstracje w całym kraju. Ekipa Donalda Tuska opublikowała więc spot obrażający zarówno kapłana, jak i osoby domagające się wypuszczenia go i rozliczenia winnych tortur, których ofiarą padł duchowny. Nawet zarzuty, które miał usłyszeć ks. Olszewski w politycznym klipie, były nieprawdziwe. 

Rządzący nie cofnęli się w tej sprawie o krok, mimo że do opinii publicznej przedostały się listy dwóch urzędniczek również zatrzymanych w sprawie rzekomych nieprawidłowości w dzieleniu pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Obie kobiety ujawniały, że traktowano je podobnie jak ks. Olszewskiego, co spełnia znamiona tortur opisanych w międzynarodowych konwencjach: trzymano je w izolacji, odmawiano kontaktów z adwokatem, nie pozwalano spać, a nawet kazano im się kąpać i załatwiać potrzeby fizjologiczne w obecności mężczyzn. 

Premier Tusk woli jednak szydzić z tortur i grozić sądem wszystkim, którzy o tym mówią, niż rozmawiać o realnej polityce. W dyskusji o osiągnięciach musiałby się stale tłumaczyć z klęsk i porażek. Dlatego z merytoryką muszą wygrać emocje. 
Ale po demonstracji przed Sejmem w sprawie obrony duchownego i sprzeciwu wobec stosowania w Polsce tortur, gdy temat przedarł się nawet mediów liberalnych, ekipa rządząca sięga po inną sprawdzoną metodę. Tusk zapowiedział właśnie, że kończy wewnątrzkoalicyjne konsultacje w sprawie depenalizacji aborcji i legalizacji związków partnerskich i zamierza przedstawić je Sejmowi jako projekt rządowy. Czyli priorytetowy. 

Wiadomo, że żadnej z tych ustaw nie podpisze prezydent, a niemal na pewno dojdzie do kłótni miedzy PO, Lewicą i Trzecią Drogą. Oczywiście taki jest cel zgłoszenia tych projektów. Nie chodzi o przychylność lobby homoseksualnego i proaborcyjnego, ale o wywołanie zamieszania, o odnowienie podziału na postępową liberalną lewicę i zacofanych konserwatystów. 

Trzeba przyznać, że w odwracaniu uwagi Tusk zawsze był dobry, więc pewnie i teraz uda mu się uniknąć dyskusji o reparacjach, cenach energii, opóźnieniu w budowie CPK i elektrowni atomowych, dziurze budżetowej czy uciekających z Polski firmach. Emocje znów będą rozgrzane tematami zastępczymi. 
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe