Boszniacki holokaust: ta zbrodnia nadal budzi ogromne kontrowersje
Obchody 29. rocznicy masakry w Srebrenicy zostały jak co roku wykorzystane przez stronę boszniacką jako okazję do budowania politycznego poparcia na arenie międzynarodowej i cementowania poparcia wewnątrz kraju. W ciągu trwających kilka dni uroczystości na miejscu pojawili się liczni przedstawiciele wspólnoty międzynarodowej oraz boszniaccy przywódcy poszczególnych frakcji podzielonej wewnętrznie sceny politycznej. Pomimo strasznych upałów miejsce kaźni odwiedziło kilkadziesiąt tysięcy osób. Zbrodnia w Srebrenicy stała się bowiem corocznym wydarzeniem pozwalającym na odwrócenie uwagi od dramatycznej sytuacji politycznej oraz społeczno-gospodarczej w kraju.
Boszniacki holokaust
Ponad 8 tysięcy mężczyzn, chłopców i starców zamordowanych w masowych egzekucjach przez wojska serbskie, liczne cywilne ofiary gwałtów i tortur stały się jednym z fundamentów założycielskich boszniackiej narodowości i państwowości. Krew przelana przez srebreniczan stanowi ostateczny dowód na to, że to bośniaccy muzułmanie są ofiarami w wojnie, która działa się w Bośni i Hercegowinie w latach 1992–1995.
Gwoli przypomnienia: w latach 1992–1995 w Republice Bośni i Hercegowiny trwała wojna między bośniackimi Chorwatami, bośniackimi Serbami i bośniackimi muzułmanami (Boszniakami). Boszniacy, którzy stanowili względną większość (ok 40%), chcieli utworzenia niezależnego państwa od rozpadającej się i zdominowanej przez Serbię Slobodana Miloševicia Jugosławii. Bośniaccy Serbowie wręcz przeciwnie – chcieli w tej Jugosławii pozostać. Bośniaccy Chorwaci z kolei dążyli do unii z Chorwacją. Te różnice doprowadziły do wybuch konfliktu między Boszniakami i Chorwatami z jednej strony, a Serbami z drugiej, ale także do konfliktu boszniacko-chorwackiego w latach 1993–1994. Wojna zakończyła się podpisaniem pokoju w Dayton pod koniec 1995 roku, który pozostawił Bośnię i Hercegowinę podzieloną na dwa tzw. ententy – Republikę Serbską BiH oraz boszniacko-chorwcką Federację Bośni i Hercegowiny, która z kolei podzielona jest na 10 kantonów (5 z większością boszniacką, 3 z chorwacką i dwa mieszane). Pokój w Dayton doprowadził więc do utrzymania państwowości bośniacko-hercegowińskiej, ale także do utrzymania silnych wewnętrznych podziałów narodowych. Te z kolei są wykorzystywane przez elity polityczne do swoich partykularnych celów, rzadko idących w parze z interesem publicznym. Rozbudowana administracja idzie ramię w ramię z bizantyńsko-osmańskimi tradycjami wszechmocnej biurokracji oraz wysokiego stopnia korupcji i nepotyzmu.
Ludobójstwo
Dla polityków boszniackich międzynarodowe uznanie zbrodni w Srebrenicy za ludobójstwo jest koronnym argumentem za tym, że celem strony serbskiej było wyniszczenie lub pozbycie się ze wschodniej Bośni i Hercegowiny boszniackich sąsiadów. Jako taki stanowi oczywistą podstawę do dalszych roszczeń politycznych.
Choć przyjęta w maju br. rezolucja ONZ w sprawie ludobójstwa w Srebrenicy nie wspomina bezpośrednio ani Serbii, ani Serbów, została przyjęta przez serbskie władze w Belgradzie oraz w stolicy Republiki Serbskiej BiH Banja Luce z alergicznym oburzeniem. Masakra w Srebrenicy niszczy bowiem serbską wizję historii regionalnej promowanej w ramach tzw. serbskiego świata (skojarzenia jak najbardziej właściwe). Według tej teorii, to strona serbska była stroną broniącą się przed napadem faszystów i dżihadystów, wspieranych przez Zachód politycznie, materialnie i militarnie (skojarzenia znów są właściwe). To serbski naród stracił najwięcej, poniósł największą ofiarę, a serbscy żołnierze są bohaterami broniącymi ojczyzny. Koniec i kropka. Serbscy przywódcy poszli wręcz o krok dalej – według nowo przyjętej interpretacji rezolucja określa cały serbski naród jako ludobójczy. Jako taka powinna zostać potępiona i odrzucona. Cały świat pod zachodnim butem sprzysiągł się jednak przeciwko Serbom. Wątek rosyjski śmierdzi na kilometr.
Faktem jest, że w walkach w i wokół Srebrenicy zginęło około 3 tysięcy serbskich cywilów. Dzisiaj serbscy politycy i niektóre organizacje pozarządowe domagają się uznania na równi tragedii ofiar z jednej i z drugiej strony. Nie przemawia za tym retoryka przyjęta przez władze serbskie (po obu stronach Driny oddzielającej Bośnię od Serbii), które najpierw kategorycznie zaprzeczyły, że jakakolwiek zbrodnia się wydarzyła. Potem twierdziły, że nie była to zbrodnia ludobójstwa, a obecnie stawiają znak równości między ofiarami serbskim i boszniackimi.
Z ludzkiego punktu widzenia jest oczywiście wszystko jedno, jakiej narodowości były niewinne ofiary tego okropnego konfliktu. Z perspektywy politycznej i prawnej to już zupełnie odmienne kategorie. Zbrodnie popełniane przez stronę boszniacką miały charakter zbrodni wojennych, tj. naruszania Konwencji genewskiej (zabijanie jeńców i cywili, niszczenie mienia, tortury, itp.). Z kolei dokonana przez Serbów masakra w Srebrenicy miała charakter zorganizowany, masowy, a jej celem było oczyszczenie regionu z Boszniaków.
To zbrodnia ludobójstwa podobna do tej, jakiej dopuszczała się III Rzesza wobec licznych narodów Europy Środkowej (przede wszystkim Żydów, ale także Romów, Polaków czy Serbów). Są na to liczne dowody, zarówno ze strony Serbów, jak i Boszniaków; zarówno na poziomie lokalnym, jak i państwowym. Do zabicia w masowych egzekucjach, często związanych, zakneblowanych i z zasłoniętymi oczami 8 tysięcy jeńców potrzeba było organizacji całego korpusu armijnego dowodzonego przez Ratka Mladicia, który dostał odpowiednie rozkazy od politycznego przywództwa Republiki Serbskiej BiH. Zbrodnie boszniackie miały często charakter rabunkowy, nie były ani masowe, ani systematyczne, ani zorganizowane przez kierownictwo polityczne czy wojskowe. Ich celem nie było też wyniszczenie ludności serbskiej (w armii BiH służyło wielu Serbów czy Chorwatów). Porównywanie tych zbrodni to jak zestawianie polskich szmalcowników do nazistowskiej machiny „ostatecznego rozwiązania”.
Czytaj także: Katastrofa ekologiczna niemieckiej rzeki. Ryby mogą wymrzeć
Czytaj także: Dziennikarze TVP i znani sportowcy stają w obronie Przemysława Babiarza
Spór
Choć różnica w skali zbrodni jest oczywista, to przyjęta przez obydwie strony retoryka sprawia, że żadna z nich nie może wycofać się z zajmowanych pozycji bez ponoszenia olbrzymich kosztów politycznych. Problem polega na tym, że korupcja, arogancja oraz chłodny polityczny pragmatyzm boszniackich i serbskich elit nie ułatwiają podjęcia odpowiednich kroków. Pomimo całej moralnej przewagi, boszniaccy politycy robią wiele, aby Serbowie nie przeprosili. Politycy serbscy nie ułatwiają też boszniackim politykom, nie zostawiają im pola do żadnego manewru. Obydwie strony wykuwają za to swoje polityczne poparcie. Nie dotyczy to zresztą polityki bośniackiej. W Srebrenicy przemawiał Recep Tayyip Erdoğan. Mówiąc, że zbrodnia ta nie może się powtórzyć, zupełnie pominął okropieństwa dziejące się dziś w Syrii czy Izraelu.
W Bośni i Hercegowinie, w obydwu jej częściach, sytuacja społeczno-gospodarcza jest bardzo zła. Choć ceny często równają się z tymi w Polsce, najczęściej zarabia się między 300 a 500 euro miesięcznie. Najczęściej bez ubezpieczenia emerytalnego czy urlopu. Lepiej płatne prace w przerośniętym i finansowanym z funduszy zagranicznych sektorze publicznym są niedostępne bez łapówek czy znajomości. Szkolnictwo i służba zdrowia są na zastraszająco niskim poziomie. Stosunkowo dobrze funkcjonują służby mundurowe. Według różnych szacunków kraj opuściło między 30 a 40% z ponad 4 milionów mieszkańców – przede wszystkim ludzi młodych i wykształconych. To oni i zarobione przez nich pieniądze utrzymują pozostałe w BiH rodziny na jako takim poziomie. Gospodarka Bośni i Hercegowiny jest także ograniczona przez agresywną politykę handlową prowadzoną przez Chorwację i Serbię. Wykorzystują one swoje wpływy w poszczególnych częściach kraju do tworzenia rynków zbytu dla swoich towarów.
Paradoksalnie ziemie, o które walczyły obydwie strony, Srebrenica i wschodnia Bośnia, to dziś obraz nędzy i rozpaczy, nawet w porównaniu z innymi częściami Bośni, Serbii, Kosowa czy Macedonii. Tamtejsza gospodarka opiera się na transferach publicznych i drobnych usługach. Nieliczny przed wojną przemysł praktycznie nie istnieje, a poziom nieufności wobec przyjezdnych – praktycznie nieznany w regionie Bałkanów – jest tu tak gęsty, że można na nim niemalże położyć dłoń. Nie sprzyja to ani rozwojowi turystyki, ani przyciągnięciu inwestycji. Wątpliwe, aby Serbowie zdecydowali się przejść przez swoje katharsis, bez którego pojednanie na Bałkanach nie będzie możliwe.