Zawiłości belgijskiej tożsamości: co warto wiedzieć o tym kraju?

„Gallia est omnis divisa in partes tres…” – tłuką pod każdą szerokością geograficzną wszystkie dzieciaki świata. Świta w odmętach pamięci również to, że na pierwszych lekcjach łaciny mówiono o Akwitanii i języku celtyckim. Z cytowanych memuarów Cezara o podboju kraju Wercyngetoryksa wynika, że najwaleczniejszym wówczas plemieniem byli Belgowie. Prowincja Belgica leżała na terenach obecnej Holandii, Belgii – to oczywiste – ale i lwiej części północnej Francji, rozciągała się od Morza Północnego aż po Durocortorum nad rzeką Vesle – ówczesną stolicę. Durocortorum to obecnie stolica szampana – Reims – wówczas graniczyła ona z groźnymi Germanami.
Belgowie Zawiłości belgijskiej tożsamości: co warto wiedzieć o tym kraju?
Belgowie / Didier Misson, CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons

Współczesna Belgia językowo i kulturowo to połączenie kultury francuskiej, holenderskiej i niemieckiej – choć wielu Belgów zarówno z północy, jak i południa obraziłoby się na takie stwierdzenie. Belgia bowiem jest przestrzenią kulturową jedyną w swoim rodzaju. 

Belgijskie zawiłości 

Nad umywalką myjemy zęby. Za chwilę przyjedzie taksówka, która zawiezie nas na lotnisko. W pośpiechu szykujemy się do wyjazdu, pada pytanie: „A co to jest Belgia?”. Jak wytłumaczyć to czterolatkowi szybko, ale nie wchodząc zbyt głęboko w zawiłości historyczne i bez topograficznych szczegółów? Jak syntetycznie namalować obraz kraju pozornie bez własnego języka? O płótnie wiecznie zamglonym, o płaskowyżu bez naturalnych barier, gdzie hulają bezkarnie wiatry z północy? Jacques Brel, jeden z najzdolniejszych poetów tej ziemi, śpiewał o „plat pays”, czyli o „płaskiej krainie”, że wyższe od gór są w Belgii wieże katedr. W tej piosence tak przykrzy się rzekom szarzyzna, że ponoć jedna z nich postanowiła się po cichu powiesić. A Charles Baudelaire, spędziwszy w Brukseli kilka miesięcy, popełnił jeden z najczarniejszych szkiców o ludziach, o pijaństwie i beznadziei, mizoginiczny i antypostępowy do granic przyzwoitości. Nabawił się zresztą w Walonii choroby nerwowej i biedy, która go ostatecznie pogrążyła. Pisał w „Nagiej Belgii”, że „Bruksela, jest miastem sprzedawców cygar i papierosów”, „Belgowie wchodzą sobie na głowy i złowieszczą po flamandzku”, a Belgia to „kraj gorszący, miłujący obnażanie się i skatologię”. 

Jak wyjaśnić zawiłości uszom kogoś niewprawionego w meandrach ludzkich ułomności? O! Mam. Na brukselskim Wielkim Placu – Grand Place – nadal otwarta jest knajpa, w której zraniony i odrzucony Paul Verlaine strzelił do swojego kochanka Arthura Rimbauda. Osadzony w więzieniu Verlaine nawrócił się i wydał „Księgi Mądrości” o Bogu raniącym z nadmiaru miłości… Nie. Na takie opowieści również było zdecydowanie za wcześnie. Można również mówić o czekoladach, o fabrykantach z najdłuższymi tradycjami, Neuhaus i Marcolini, wygłaszać długie dysertacje o pralinach, truflach, nugacie, o wypełnieniach mlecznych i kawowych, o procesie pichcenia ciągnącego się karmelu. Przy myciu zębów jednak nie wypadało.

Co powiedzieć dziecku o Belgii? W głowie plątały się i zderzały różne finty i fortele. Najlepiej działają na dziecięcą wyobraźnię obrazy i porównania, to rzecz oczywista. Opowiedziałem zatem o ewidentnych różnicach między Polską a Belgią. Nasze stolice, choć mają podobną ilość mieszkańców i te same gabaryty, dzieli właściwie wszystko. Zwłaszcza w warstwie symbolicznej. Emblematem Warszawy jest baśniowa syrenka, którą ponoć z Wisły wyłowili w zamierzchłych czasach rybacy. Onieśmieleni jej pięknem i syrenimi przekonywaniami wypuścili kobietę z rybim ogonem. Dziś, w podzięce za uratowane życie, syrenka z mieczem w prawicy strzeże miasta. 

Brukselę symbolizuje natomiast kilkuletni chłopczyk. Według legendy w czasach hiszpańskiej okupacji, gdy wróg podkładał ogień w mieście pogrążonym we śnie, niewinnie nagie dziecię poczuło zapach palonego drewna. Chłopiec pobiegł więc po schodach i nie znajdując lepszego sposobu na ugaszenie pożaru, nasikał na płomienie, a następnie zaalarmował mieszkańców. Statua chłopca stoi nieopodal rynku, przy ulicy l’Etuve, właściwie jest schowana w zaułku. Wdzięczni Belgowie lubią przebierać rzeźbę chłopczyka, zatem podczas karnawału staje się on Gilles’em, Arlekinem, chłopem albo Pierrotem… Herkulesowy trud ilustracji Belgów się opłacił. Pobudził ciekawość. Jednak statua, a właściwie statuetka Mannekena Pisa nie robi wrażenia.

Czytaj także: Katastrofa ekologiczna niemieckiej rzeki. Ryby mogą wymrzeć

Czytaj także: Dziennikarze TVP i znani sportowcy stają w obronie Przemysława Babiarza

Problemy z tożsamością 

Trudno wskazać bohatera narodowego Belgów. Patrząc na narastający od lat spór między społecznością flamandzką i walońską, samym Belgom trudno byłoby wskazać jednego kandydata. Mógłby nim zostać z pewnością patron „trędowatych” braciszek święty Damian. Może Leopold I Koburg, Saksończyk, pierwszy król Belgów, który poślubiwszy córkę księcia-regenta Jerzego Wiktorię, miał mieć wpływ na politykę Anglików? Duszę belgijską najprędzej oddaje jednak taki Dyl Sowizdrzał. Uosobienie „radosnego” oporu. Till Ulenspiegel nie wysadzał redut w powietrze, nie poświęcał się dla milionów i nie pisał epopei. Sprytem i dobrodusznością walczył z okupantem hiszpańskim.

Nad szklanką kriek, wiśniowego piwa, rozmawiam z Ryszardem, mieszkańcem podbrukselskiego Grez-Doiceau. Od blisko godziny prawi o zawiłościach lingwistycznych królestwa belgijskiego, rosły Belg liczy na palcach: – Jako Walończyk posługuję się francuskim, którego uczyli mnie Jezuici kilka kilometrów stąd. W domu dziadek posługiwał się walońskim, który jest śpiewną mieszanką francuskiego i flamandzkiego. W Belgii prawo o szkolnictwie nakazuje naukę flamandzkiego przez dzieci posługujące się francuskim. Analogicznie Flamandowie z północy uczą się francuskiego. Jak każdy Belg z południa jestem leniwy i mało rozgarnięty, więc flamandzki znam jako tako. Rozumiem wiadomości podawane w radiu i dogadam się na ulicy. Mój odpowiednik, który mieszka zaledwie kilka kilometrów stąd, francuski zna bardzo dobrze. Ale języka tego nie lubi, uważając go za wrogi. Flamandowie niegdyś kopali tutaj ziemniaki, traktowano ich jak parobków. Teraz sytuacja się odwróciła. Północ jest zamożna, a Południe – mówiąc kolokwialnie – się obija. Znam jeszcze język brukselski, który jest bardziej zbliżony do francuskiego niż waloński. Mówię jeszcze językiem tutejszym. Czasami z moim sąsiadem Josephem wymieniamy się uprzejmościami w języku greziańskim (grezois). Myślę, że jesteśmy tutaj ostatnimi, którzy tym narzeczem się posługują… 

Proszę o próbkę walońskiego. Słucham przerobionych bajek Jeana de La Fontaine’a. Język jest śpiewny i miękki, z naleciałościami z flamandzkiego. Językowy galimatias Belgii budzi szacunek. Kraj wielkości naszego Mazowsza posiada ponadto na Wschodzie kilka gmin używających języka niemieckiego. 

Kultura 

Mój przewodnik po meandrach belgijskiej kultury jest kompanem wesołym, zdystansowanym, władającym autoironią niespotykaną we Francji. To zasadnicza różnica między tymi krajami. Aby przetrwać niesprzyjające warunki, w ciągu swojej historii kraj ten wytworzył specyficzny sposób bycia: kulturę afirmatywną, jarmarczną i wesołą. Znaną z wizji Pietera Bruegla (w Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych jest wiele dzieł mistrza, m.in. „Upadek Ikara” czy „Spis ludności w Betlejem”). Belgowie nie przejmują się afiszowaną wobec nich wyższością Francuzów, sami chętnie się śmieją z kawałów o „głupkowatych” Belgach. 

U René Magritte’a Belgię definiuje odwrócenie uwagi; na obrazie „Królestwo światła” widzimy dom pogrążony w ciemnościach, a nad nim zachmurzone niebo. Tu noc, a tam – dzień. Były to oczywiście przekomarzania typu: „To nie jest fajka”! Surrealizm w Belgii funkcjonował już wcześniej choćby na „Przysłowiach niderlandzkich” Bruegla Starego; na froncie wiejskiej chaty do góry nogami znalazł się ziemski globus!

Pieter Bruegel w odróżnieniu od włoskich mistrzów tamtego czasu ukazuje życie ludu. „Chłopskie wesele” przedstawia imprezę pełną gębą, bez pozy i nadęcia. Stodoła, przestronna izba, na ścianie skrzyżowane dwa snopy siana – sygnał, że trwają żniwa. W głębi przez podwójne drzwi wlewają się i wylewają goście. Jedni jedzą, drudzy konwersują, niektórym gorzała wykrzywia gęby; z wielkich bań leje się wino, tam w kącie ktoś usiadł na chwilkę, zostawiając opartą o ścianę kosę. Grający na kobzie chłop nosi tygodniowy zarost. Za chwilę wszystko zniknie, życie popłynie swoją monotonną triadą: kogut – praca – odpoczynek. 

Świat, który maluje Bruegel, to świat wielokoncentryczny, środek jest wszędzie, bez rozróżnień i wyróżnień: świat, który objawia się zarówno popularną siłą groteski, jak i filozoficzną medytacją otaczającą i pobudzającą jego dzieło. W „Drodze krzyżowej” artysta stosuje tę samą metodę odwracania uwagi od najistotniejszego, gęstego, folklorystycznego tłoku. Belgijski malarz namalował ponad pięćset różnych postaci: handlarzy, notabli, parobków, robotników, żołnierzy. Do tego zwierzęta: konie, dwadzieścia odmian ptaków, osiem psów, jest również ten sam pinczer z obrazu Albrechta Dürera. Nikt z obecnych na płótnie nie patrzy na dokonującą się kaźń. Grupa stojąca za orszakiem wydaje się być zniecierpliwiona; ukrzyżowanie tamuje ruch, który na obrazie dokonuje się z lewej do prawej, a „nawet dzieci, obejmując się̨ za szyje i ramiona, odwracają̨ do tyłu głowy, nie przerywając jednak szybkiego marszu” (Michael Francis Gibson). Przed Chrystusem stoi biała postać na białym koniu. To samo – wszyscy odwracają uwagę od najistotniejszego.

Niespotykany dar przeżywania prosto i szczęśliwie życia na równinie wpadającej w Morze Północne, wrażliwość na cuda dyskretne, rubaszne kawały, dobra strawa i kufel piwa. Tego z pewnością bronili, wzbudzając podziw u samego Cezara, „waleczni Belgowie”.


 

POLECANE
Znamy laureatów Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich tylko u nas
Znamy laureatów Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich

Nagrody BohaterONy 2025 im. Powstańców Warszawskich zostały przyznane już po raz siódmy. To wyjątkowe wyróżnienie, ustanowione przez organizatorów kampanii BohaterON, ma na celu uhonorowanie osób, firm i instytucji, które w szczególny sposób angażują się w promowanie wiedzy o historii Polski z lat 1918–1989 oraz w edukację historyczno-patriotyczną.

Niepokojące doniesienia z Niemiec. Dziki wirus wykryty w ściekach z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z Niemiec. Dziki wirus wykryty w ściekach

W próbce ścieków w Niemczech wykryto dzikiego wirusa polio typu 1 (WPV1). To pierwszy taki przypadek w kraju od 30 lat, a zarazem pierwsze potwierdzenie obecności dzikiego wirusa w badaniach środowiskowych od rozpoczęcia w Niemczech tego rutynowego monitoringu w 2021 roku.

Samuel Pereira: Co łączy Polaka i Portugalczyka? Odpowiadam Jarosławowi Kaczyńskiemu tylko u nas
Samuel Pereira: Co łączy Polaka i Portugalczyka? Odpowiadam Jarosławowi Kaczyńskiemu

Przez centrum Warszawy przeszło wczoraj około 250 tysięcy ludzi, by świętować Narodowy Dzień Niepodległości. Morze biało-czerwonych flag, dzieci na ramionach ojców, starsi z kwiatami i modlitwą — to nie inscenizacja, lecz żywy puls wspólnoty.

Dziwny wpis na profilu Pawła Rubcowa, niedługo po zapewnieniach Waldemara Żurka, że nie miał z nim kontaktów gorące
Dziwny wpis na profilu Pawła Rubcowa, niedługo po zapewnieniach Waldemara Żurka, że nie miał z nim kontaktów

Nowy wpis na profilu Pawła Rubcowa – znanego jako Pablo González, byłego agenta rosyjskich służb – wywołał falę komentarzy w sieci. Pojawił się dzień po tym, jak Waldemar Żurek w nagraniu zaprzeczył, że miał z nim jakiekolwiek kontakty. Wpis Rubcowa odnosi się do zarzutów o powiązania z osobami w Polsce, choć nie wymienia Żurka z nazwiska.

GIF wycofuje trzy popularne leki. Sprawdź, czy nie masz ich w domu Wiadomości
GIF wycofuje trzy popularne leki. Sprawdź, czy nie masz ich w domu

Główny Inspektor Farmaceutyczny (GIF) wydał komunikat o wycofaniu z obrotu trzech leków, które są szeroko stosowane w Polsce. Chodzi o Vendal retard, Euthyrox oraz Storvas CRT.

Wybuch gazu w Chełmnie. Nie żyje jedna osoba, są ranni z ostatniej chwili
Wybuch gazu w Chełmnie. Nie żyje jedna osoba, są ranni

Jedna osoba zginęła, a trzy zostały ranne po wybuchu gazu w jednym z domów w Chełmnie (Kujawsko-Pomorskie). Akcja ratunkowa zakończyła się. Budynek wymaga dodatkowego sprawdzenia, więc tymczasowo został wyłączony z użytkowania. Mieszkańcy trafili do rodzin.

Nie żyje znana amerykańska aktorka Wiadomości
Nie żyje znana amerykańska aktorka

Sally Kirkland, wybitna amerykańska aktorka, zmarła 11 listopada 2025 roku w Palm Springs w Kalifornii. Informację o jej śmierci potwierdził menadżer artystki, Michael Greene. Ostatnie miesiące życia spędziła w hospicjum, walcząc z postępującą demencją.

Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk kłamał ws. zwolnienia Polski z paktu migracyjnego Wiadomości
Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk kłamał ws. zwolnienia Polski z paktu migracyjnego

Serwis Demagog.org.pl wykazał, że Donald Tusk podał nieprawdziwe informacje na temat paktu migracyjnego. Szef polskiego rządu niedawno twierdził, że Polska „nie będzie przyjmować migrantów” i że „to już decyzja”.

Krzysztof Stanowski zagroził Elizie Michalik procesem, usunęła wpis, ale w sieci nic nie ginie Wiadomości
Krzysztof Stanowski zagroził Elizie Michalik procesem, usunęła wpis, ale w sieci nic nie ginie

Eliza Michalik odniosła się na platformie X do publikacji użytkownika o pseudonimie Pan Tony. Jego wpis dotyczył rzekomych nieprawidłowości wokół sponsora Kanału Zero, firmy UncensorVPN. Autor posta sugerował, że osoby powiązane z tym projektem mogły mieć w przeszłości problemy z prawem. Dziennikarka po tym, jak Krzysztof Stanowski zagroził jej pozwem, szybko usunęła swój wpis, jednak w sieci nic nie ginie.

Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Nawet Orwell tego nie przewidział z ostatniej chwili
Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Nawet Orwell tego nie przewidział

Komisja Europejska przedstawiła szczegóły Europejskiej Tarczy Demokracji. Przewiduje ona cenzurę oraz finansowanie określonej grupy mediów ze środków unijnych.

REKLAMA

Zawiłości belgijskiej tożsamości: co warto wiedzieć o tym kraju?

„Gallia est omnis divisa in partes tres…” – tłuką pod każdą szerokością geograficzną wszystkie dzieciaki świata. Świta w odmętach pamięci również to, że na pierwszych lekcjach łaciny mówiono o Akwitanii i języku celtyckim. Z cytowanych memuarów Cezara o podboju kraju Wercyngetoryksa wynika, że najwaleczniejszym wówczas plemieniem byli Belgowie. Prowincja Belgica leżała na terenach obecnej Holandii, Belgii – to oczywiste – ale i lwiej części północnej Francji, rozciągała się od Morza Północnego aż po Durocortorum nad rzeką Vesle – ówczesną stolicę. Durocortorum to obecnie stolica szampana – Reims – wówczas graniczyła ona z groźnymi Germanami.
Belgowie Zawiłości belgijskiej tożsamości: co warto wiedzieć o tym kraju?
Belgowie / Didier Misson, CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons

Współczesna Belgia językowo i kulturowo to połączenie kultury francuskiej, holenderskiej i niemieckiej – choć wielu Belgów zarówno z północy, jak i południa obraziłoby się na takie stwierdzenie. Belgia bowiem jest przestrzenią kulturową jedyną w swoim rodzaju. 

Belgijskie zawiłości 

Nad umywalką myjemy zęby. Za chwilę przyjedzie taksówka, która zawiezie nas na lotnisko. W pośpiechu szykujemy się do wyjazdu, pada pytanie: „A co to jest Belgia?”. Jak wytłumaczyć to czterolatkowi szybko, ale nie wchodząc zbyt głęboko w zawiłości historyczne i bez topograficznych szczegółów? Jak syntetycznie namalować obraz kraju pozornie bez własnego języka? O płótnie wiecznie zamglonym, o płaskowyżu bez naturalnych barier, gdzie hulają bezkarnie wiatry z północy? Jacques Brel, jeden z najzdolniejszych poetów tej ziemi, śpiewał o „plat pays”, czyli o „płaskiej krainie”, że wyższe od gór są w Belgii wieże katedr. W tej piosence tak przykrzy się rzekom szarzyzna, że ponoć jedna z nich postanowiła się po cichu powiesić. A Charles Baudelaire, spędziwszy w Brukseli kilka miesięcy, popełnił jeden z najczarniejszych szkiców o ludziach, o pijaństwie i beznadziei, mizoginiczny i antypostępowy do granic przyzwoitości. Nabawił się zresztą w Walonii choroby nerwowej i biedy, która go ostatecznie pogrążyła. Pisał w „Nagiej Belgii”, że „Bruksela, jest miastem sprzedawców cygar i papierosów”, „Belgowie wchodzą sobie na głowy i złowieszczą po flamandzku”, a Belgia to „kraj gorszący, miłujący obnażanie się i skatologię”. 

Jak wyjaśnić zawiłości uszom kogoś niewprawionego w meandrach ludzkich ułomności? O! Mam. Na brukselskim Wielkim Placu – Grand Place – nadal otwarta jest knajpa, w której zraniony i odrzucony Paul Verlaine strzelił do swojego kochanka Arthura Rimbauda. Osadzony w więzieniu Verlaine nawrócił się i wydał „Księgi Mądrości” o Bogu raniącym z nadmiaru miłości… Nie. Na takie opowieści również było zdecydowanie za wcześnie. Można również mówić o czekoladach, o fabrykantach z najdłuższymi tradycjami, Neuhaus i Marcolini, wygłaszać długie dysertacje o pralinach, truflach, nugacie, o wypełnieniach mlecznych i kawowych, o procesie pichcenia ciągnącego się karmelu. Przy myciu zębów jednak nie wypadało.

Co powiedzieć dziecku o Belgii? W głowie plątały się i zderzały różne finty i fortele. Najlepiej działają na dziecięcą wyobraźnię obrazy i porównania, to rzecz oczywista. Opowiedziałem zatem o ewidentnych różnicach między Polską a Belgią. Nasze stolice, choć mają podobną ilość mieszkańców i te same gabaryty, dzieli właściwie wszystko. Zwłaszcza w warstwie symbolicznej. Emblematem Warszawy jest baśniowa syrenka, którą ponoć z Wisły wyłowili w zamierzchłych czasach rybacy. Onieśmieleni jej pięknem i syrenimi przekonywaniami wypuścili kobietę z rybim ogonem. Dziś, w podzięce za uratowane życie, syrenka z mieczem w prawicy strzeże miasta. 

Brukselę symbolizuje natomiast kilkuletni chłopczyk. Według legendy w czasach hiszpańskiej okupacji, gdy wróg podkładał ogień w mieście pogrążonym we śnie, niewinnie nagie dziecię poczuło zapach palonego drewna. Chłopiec pobiegł więc po schodach i nie znajdując lepszego sposobu na ugaszenie pożaru, nasikał na płomienie, a następnie zaalarmował mieszkańców. Statua chłopca stoi nieopodal rynku, przy ulicy l’Etuve, właściwie jest schowana w zaułku. Wdzięczni Belgowie lubią przebierać rzeźbę chłopczyka, zatem podczas karnawału staje się on Gilles’em, Arlekinem, chłopem albo Pierrotem… Herkulesowy trud ilustracji Belgów się opłacił. Pobudził ciekawość. Jednak statua, a właściwie statuetka Mannekena Pisa nie robi wrażenia.

Czytaj także: Katastrofa ekologiczna niemieckiej rzeki. Ryby mogą wymrzeć

Czytaj także: Dziennikarze TVP i znani sportowcy stają w obronie Przemysława Babiarza

Problemy z tożsamością 

Trudno wskazać bohatera narodowego Belgów. Patrząc na narastający od lat spór między społecznością flamandzką i walońską, samym Belgom trudno byłoby wskazać jednego kandydata. Mógłby nim zostać z pewnością patron „trędowatych” braciszek święty Damian. Może Leopold I Koburg, Saksończyk, pierwszy król Belgów, który poślubiwszy córkę księcia-regenta Jerzego Wiktorię, miał mieć wpływ na politykę Anglików? Duszę belgijską najprędzej oddaje jednak taki Dyl Sowizdrzał. Uosobienie „radosnego” oporu. Till Ulenspiegel nie wysadzał redut w powietrze, nie poświęcał się dla milionów i nie pisał epopei. Sprytem i dobrodusznością walczył z okupantem hiszpańskim.

Nad szklanką kriek, wiśniowego piwa, rozmawiam z Ryszardem, mieszkańcem podbrukselskiego Grez-Doiceau. Od blisko godziny prawi o zawiłościach lingwistycznych królestwa belgijskiego, rosły Belg liczy na palcach: – Jako Walończyk posługuję się francuskim, którego uczyli mnie Jezuici kilka kilometrów stąd. W domu dziadek posługiwał się walońskim, który jest śpiewną mieszanką francuskiego i flamandzkiego. W Belgii prawo o szkolnictwie nakazuje naukę flamandzkiego przez dzieci posługujące się francuskim. Analogicznie Flamandowie z północy uczą się francuskiego. Jak każdy Belg z południa jestem leniwy i mało rozgarnięty, więc flamandzki znam jako tako. Rozumiem wiadomości podawane w radiu i dogadam się na ulicy. Mój odpowiednik, który mieszka zaledwie kilka kilometrów stąd, francuski zna bardzo dobrze. Ale języka tego nie lubi, uważając go za wrogi. Flamandowie niegdyś kopali tutaj ziemniaki, traktowano ich jak parobków. Teraz sytuacja się odwróciła. Północ jest zamożna, a Południe – mówiąc kolokwialnie – się obija. Znam jeszcze język brukselski, który jest bardziej zbliżony do francuskiego niż waloński. Mówię jeszcze językiem tutejszym. Czasami z moim sąsiadem Josephem wymieniamy się uprzejmościami w języku greziańskim (grezois). Myślę, że jesteśmy tutaj ostatnimi, którzy tym narzeczem się posługują… 

Proszę o próbkę walońskiego. Słucham przerobionych bajek Jeana de La Fontaine’a. Język jest śpiewny i miękki, z naleciałościami z flamandzkiego. Językowy galimatias Belgii budzi szacunek. Kraj wielkości naszego Mazowsza posiada ponadto na Wschodzie kilka gmin używających języka niemieckiego. 

Kultura 

Mój przewodnik po meandrach belgijskiej kultury jest kompanem wesołym, zdystansowanym, władającym autoironią niespotykaną we Francji. To zasadnicza różnica między tymi krajami. Aby przetrwać niesprzyjające warunki, w ciągu swojej historii kraj ten wytworzył specyficzny sposób bycia: kulturę afirmatywną, jarmarczną i wesołą. Znaną z wizji Pietera Bruegla (w Królewskim Muzeum Sztuk Pięknych jest wiele dzieł mistrza, m.in. „Upadek Ikara” czy „Spis ludności w Betlejem”). Belgowie nie przejmują się afiszowaną wobec nich wyższością Francuzów, sami chętnie się śmieją z kawałów o „głupkowatych” Belgach. 

U René Magritte’a Belgię definiuje odwrócenie uwagi; na obrazie „Królestwo światła” widzimy dom pogrążony w ciemnościach, a nad nim zachmurzone niebo. Tu noc, a tam – dzień. Były to oczywiście przekomarzania typu: „To nie jest fajka”! Surrealizm w Belgii funkcjonował już wcześniej choćby na „Przysłowiach niderlandzkich” Bruegla Starego; na froncie wiejskiej chaty do góry nogami znalazł się ziemski globus!

Pieter Bruegel w odróżnieniu od włoskich mistrzów tamtego czasu ukazuje życie ludu. „Chłopskie wesele” przedstawia imprezę pełną gębą, bez pozy i nadęcia. Stodoła, przestronna izba, na ścianie skrzyżowane dwa snopy siana – sygnał, że trwają żniwa. W głębi przez podwójne drzwi wlewają się i wylewają goście. Jedni jedzą, drudzy konwersują, niektórym gorzała wykrzywia gęby; z wielkich bań leje się wino, tam w kącie ktoś usiadł na chwilkę, zostawiając opartą o ścianę kosę. Grający na kobzie chłop nosi tygodniowy zarost. Za chwilę wszystko zniknie, życie popłynie swoją monotonną triadą: kogut – praca – odpoczynek. 

Świat, który maluje Bruegel, to świat wielokoncentryczny, środek jest wszędzie, bez rozróżnień i wyróżnień: świat, który objawia się zarówno popularną siłą groteski, jak i filozoficzną medytacją otaczającą i pobudzającą jego dzieło. W „Drodze krzyżowej” artysta stosuje tę samą metodę odwracania uwagi od najistotniejszego, gęstego, folklorystycznego tłoku. Belgijski malarz namalował ponad pięćset różnych postaci: handlarzy, notabli, parobków, robotników, żołnierzy. Do tego zwierzęta: konie, dwadzieścia odmian ptaków, osiem psów, jest również ten sam pinczer z obrazu Albrechta Dürera. Nikt z obecnych na płótnie nie patrzy na dokonującą się kaźń. Grupa stojąca za orszakiem wydaje się być zniecierpliwiona; ukrzyżowanie tamuje ruch, który na obrazie dokonuje się z lewej do prawej, a „nawet dzieci, obejmując się̨ za szyje i ramiona, odwracają̨ do tyłu głowy, nie przerywając jednak szybkiego marszu” (Michael Francis Gibson). Przed Chrystusem stoi biała postać na białym koniu. To samo – wszyscy odwracają uwagę od najistotniejszego.

Niespotykany dar przeżywania prosto i szczęśliwie życia na równinie wpadającej w Morze Północne, wrażliwość na cuda dyskretne, rubaszne kawały, dobra strawa i kufel piwa. Tego z pewnością bronili, wzbudzając podziw u samego Cezara, „waleczni Belgowie”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe