Europa stała się pośmiewiskiem świata: echa bluźnierczego otwarcia Igrzysk Olimpijskich
Ohyda zawsze miała swoje miejsce w kulturze europejskiej, ale nie było to miejsce centralne. Miała ona oswajać z tym, co trudne. Jakaś doza perwersji w europejskiej christianitas była dopuszczalna, jednak miała wyraźnie zaznaczone granice, zawsze była gdzieś z tyłu, to nie perwersja nadawała ton. Ohyda musi mieć kontrast z tym, co piękne i dobre, wtedy jakoś działa, jeśli ktoś już tak bardzo chce tej formy wyrażania siebie. Problem w tym, że od czasów rewolucji francuskiej perwersja i nieodłączna jej ohyda stały się klasą samą w sobie. To dzisiaj wzorce z Sevres dla sztuki i wszelkiej maści działalności performatywnej.
Dziedzictwo rewolucji
Tyle tylko, że nieustanna ohyda, by dawać nowe bodźce, musi sięgać coraz dalej, aż do sadyzmu. Całe przesłanie takiej „sztuki” schodzi coraz niżej, do poziomu prostych czynności fizjologicznych. Tym właśnie była ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu, cała refleksja widowiska wiodła nie ku wartościom wyższym, lecz ku bachanaliom i narządom rodnym.
I właśnie tutaj dochodzimy do mrocznego dziedzictwa Francji, czyli terroru rewolucji francuskiej i takich postaci jak markiz Donatien de Sade. Bluźniercza obscena wywołana przez Francję podczas otwarcia igrzysk była hołdem złożonym właśnie tradycji rewolucyjnej. To w czasie rewolucji terror najbardziej wyszukany dotykał tak żywych, jak i martwych, ponieważ w bazylice Saint-Denis wywlekali nawet ciała lub prochy królów i je profanowali, z ludzkich skór z kolei szyli torby i paski.
Nie chcemy widzieć w tej słodkiej Francji, kojarzącej się z chrupiącym rogalikiem zjadanym w otoczeniu wieży Eiffla i wyszukanym smakiem kraju, którego współczesna kultura polityczna zbudowana jest właśnie na micie wielkiej rewolucji, która swoją rzekomą doniosłością i wspaniałością ma opromieniać cały świat, a już na pewno Europę. Francja to drugie obok Niemiec państwo nadające kierunek reszcie Unii Europejskiej. I ten kraj jako swoją markę uczynił m.in. psychopatę, zboczeńca i mordercę de Sade’a. Bluźniercze widowisko nawiązujące do obrazu „Ostatnia Wieczerza”, Maria Antonina śpiewająca rewolucyjne piosenki z obciętą głową są w prostej linii nawiązaniem do tego kawałka historii Francji. À propos, organizatorzy dla podkreślenia wagi „wolnej miłości” rozdali sportowcom ponad 200 000 prezerwatyw, udostępnili im też kliniki chorób przenoszonych drogą płciową. Markiz nie posiadałby się z radości z takiego obrotu spraw.
Bez zrozumienia, czym jest spuścizna rewolucji 1789 roku i wynikająca z niej ideologia laicyzmu dla francuskiego życia publicznego, trudno zrozumieć, co wydarzyło się podczas ceremonii otwarcia i jakie to ma konsekwencje dla funkcjonowania takich państw jak Polska w ramach UE.
Laicyzacja przedstawiana jest przez jej ideologów jako postawa neutralna, zainteresowana jedynie dbałością o świeckość w przestrzeni publicznej, jednocześnie ma to być jedyna dopuszczalna forma funkcjonowania nowożytnego państwa i społeczeństwa. Unia Europejska ze wszystkimi jej instytucjami i agendami faktycznie działa już tylko w tym paradygmacie. Neutralność światopoglądowa, której podstawą jest idea laickości, ma być dobrem wspólnym wszystkich obywateli, płaszczyzną spotkania, gdzie bez uprzedzeń i religijnego zacietrzewienia można było rozmawiać o wyzwaniach współczesnego świata.
Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham: William wypowiedział wojnę Harry'emu
Czytaj także: Wielka Brytania: Polak odparł atak sześciu napastników chcących go okraść
Czytaj także: Kiedy na Ziemię powrócą astronauci, którzy uktnęli na orbicie? Jest komunikat NASA
Laicyzm wykluczający
Jednak laicyzm i wspierająca go teza sekularyzacyjna są nad Sekwaną traktowane w sposób fundamentalistyczny, doprowadzony do absurdu z jawnie antychrześcijańskim rysem. Na wszelki przejaw religijności w przestrzeni publicznej kolejne republiki, szczególnie III Republika, reagowały alergicznie i agresywnie. Coś, co rzekomo miało uwalniać przestrzeń publiczną z fundamentalistycznych ciągot religijnych i stworzyć swoistą linię demarkacyjną wolną od konfliktów, stało się w końcu narzędziem ucisku i tłamszenia wszelkich odstępstw od jedynego słusznego poglądu.
Laicyzm ze swojej natury nie jest neutralny i nie traktuje się go jako jednej z wielu narracji w przestrzeni publicznej. Wyznawcy laicyzmu nie podchodzą do wspólnot religijnych jako równorzędnych partnerów, ale stawiają się ponad nimi, roszcząc sobie prawo do „zwierzchności”. W 2003 r. rząd francuski powołał tzw. komisję Stasi – nazwaną tak od nazwiska przewodniczącego komisji Bernarda Stasiego – do przedyskutowania, czym jest laicyzm. Było to przygotowanie do obchodów stulecia wprowadzenia tzw. ustaw laickich, czyli Ustawy o rozdziale Kościoła od państwa we Francji. Ten członek frakcji chadeckiej w Parlamencie Europejskim stwierdza w dokumencie, że laickość wymaga od religii „konieczności dostosowania”, „fatygi zaakceptowania rozdziału tego, co ziemskie, od tego, co pozaziemskie” oraz „pogodzenia dogmatu religijnego z prawami, które regulują społeczeństwo”. „Zgoda na dostosowanie publicznego wyrazu własnych specyfik wyznaniowych i ograniczenie głoszenia własnej tożsamości pozwala na spotkanie wszystkich we wspólnej przestrzeni” – stwierdza dalej komisja.
Gdzie tutaj miejsce na afirmowanie swoich przekonań religijnych, skoro państwo z całym swoim aparatem przemocy i kontroli afirmuje tylko jedną ideologię wymierzoną w wartości ludzi wierzących? Postawa neutralna wymagałaby zaakceptowania faktu, że religia implikuje autorytet wyższy niż neutralne światopoglądowo państwo. Niestety laicka Francja, ale i postchrześcijańska Europa konstruują naszą rzeczywistość nie tylko bez udziału religii, ale wbrew nim.
Idea zeświecczenia zawsze prowadzi do dyskryminacji chrześcijan. Modus operandi laicyzmu, gdziekolwiek by się nie dokonywał, zawsze polegał na tym, że w wersji hasłowej są to idee wolnej przestrzeni publicznej, w działaniu zawsze sprowadza się to do wszelkich inicjatywy wymierzonych w chrześcijan, katolików i publiczną działalność Kościoła. Laicyzm z samej swej natury zawsze promuje i wprowadza ateizację, nawet w krajach niewywodzących się z tradycji chrześcijańskich, by wspomnieć Turcję. Wzrost poziomu laicyzmu zawsze zmniejsza poziom religijności.
„Laicyzm nie jest już tym elementem neutralności, który otwiera przestrzenie wolności dla wszystkich. Zaczyna się on przekształcać w ideologię, która się narzuca poprzez politykę i nie zostawia żadnej przestrzeni publicznej dla katolickiej i chrześcijańskiej wizji świata, której grozi tym samym poważne niebezpieczeństwo stania się sprawą czysto prywatną i dogłębnie okrojoną” – pisał ponad dwadzieścia lat temu kard. Józef Ratzinger.
Świat tego nie chce
Taki laicyzm, bluźnierczy lub proponujący spaczone surogaty duchowości, jest odrzucany przez resztę świata. Protesty dosłownie ze wszystkich zakątków kuli ziemskiej na obscenę ceremonii otwarcia zmusiły dumną Francję do przeprosin i sprostowań.
Ale światowe oburzenie dziwić nie powinno, gdy na geografię religii spojrzy się globalnie. Otóż sekularyzacji podlega około miliarda ludzi świata Zachodu, reszta świata podlega procesom desekularyzacji i powrotu do wierzeń religijnych oraz własnych tradycji.
Eksperyment sekularyzacji i laicyzmu, właściwie jedyny w historii, w którym porwano się na usunięcie transcendencji z życia człowieka, liczy nieco ponad 300 lat i jest coraz trudniejszy do utrzymania w samej Europie, gdzie przedstawiciele starszych od niego cywilizacji i religii, którzy tutaj przybywają, negują te pooświeceniowe przesądy bez żadnego lęku czy zażenowania. Oni nie traktują haseł rewolucji francuskiej jak świętych krów, a im bardziej są u nas silni, tym bardziej takie kraje jak Francja muszą się z nimi liczyć.
Przy tej okazji Europejczycy niezamierzenie dostali szansę przejrzenia się w reakcjach świata spoza Europy na symbol ohydy i zgnilizny Zachodu. Z tej optyki przykro wygląda ten kontynent „duchowych włóczęgów”. To nasuwa smutne wnioski. Nie odezwał się w obronie, już nawet nie wartości chrześcijańskich, ale normalności ani papież Franciszek, ani żaden z prezydentów w Unii Europejskiej.
Co z tym wszystkim wspólnego ma Polska? Nad wyraz dużo, właśnie przechodzimy przyspieszony kurs laicyzacji lub jak woli strona postępowa – dojrzewamy do „europejskich wartości”, by stać się w końcu normalnym europejskim krajem. Co z nas zostanie po tych eksperymentach? Francja, Niemcy mają silne państwo, a i tak upadają pod ciężarem postępowych ideologii. Polska często była słaba i nie traktowała własnej państwowości poważnie, ale tym, co pozwalało nam przetrwać, był katolicyzm. Bez katolicyzmu nasze bezpieczeństwo ontologiczne jest trudno definiowalne, a słowa Juliusza Słowackiego, „Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą! Pawiem narodów byłaś i papugą; A teraz jesteś służebnicą cudzą” z „Grobu Agamemnona”, choć tyle razy powtarzane, znowu brzmią niepokojąco aktualnie.