Niemcy w szoku po przegranej Friedricha Merza. Głos zabierają ekonomiści: "Druzgocący sygnał"

AfD: Jesteśmy gotowi do rządów
Porażka Friedricha Merza w wyborach na kanclerza była pierwszym takim zdarzeniem w historii federalnych Niemiec. W tajnym głosowaniu wzięło udział 310 posłów. To miała być czysta formalność, ale i tak zabrakło sześciu głosów w świeżo powołanej koalicji CDU, CSU i SPD.
Szczęśliwi z takiego obrotu spraw były posłowie Alternatywy dla Niemiec (AfD), która zaapelowała o rozpisanie nowych wyborów partyjnych.
„Najlepszym rozwiązaniem dla naszego kraju byłoby dokonanie bezpośredniego cięcia w tym miejscu i natychmiastowe zakończenie powolnej śmierci Friedricha Merza oraz utorowanie drogi do nowych wyborów”
– powiedziała współprzewodnicząca AfD Alice Weidel, cytowana przez Welt.de.
Co więcej ugrupowanie to stwierdziło, że jest gotowe przejąć odpowiedzialność za rząd.
Głos biznesu: "Druzgocący sygnał"
Wydarzeniom z uwagą przygląda się też niemieccy biznesmeni i ekonomiści. Kilku z ekonomistów i biznesmenów wypowiedziało się w tej sprawie dla Wirtschaftswoche, niemieckiego magazynu biznesowego.
Jens Südekum, profesor ekonomii międzynarodowej, nie krył zaskoczenia, ponieważ, jak przyznał "wszyscy zakładali, że wybory przebiegną gładko". "Fakt, że Merz poniósł porażkę w pierwszej turze głosowania, wysyła społeczeństwu i gospodarce druzgocący sygnał" - stwierdził profesor. "Biznes i cały kraj potrzebują przede wszystkim jednej rzeczy: stabilnego rządu, który prowadzi przewidywalną politykę" - zastrzegł.
Z kolei Marcel Fratzscher, prezes Niemieckiego Instytutu Badań Ekonomicznych (DIW) wskazała na fakt, jak "głęboko podzielony jest Bundestag" i "jak bardzo CDU/CSU i SPD są od siebie odległe politycznie". Jego zdaniem umowa koalicyjna spotykała się z głębokim odrzuceniem wielu posłów.
Według Thomas Hoppe, szefa Stowarzyszenia Młodych Przedsiębiorców wszystkiemu winne są "intrygi partyjne zagrażają dobrobytowi naszego kraju i zwiększają rozczarowanie polityczne".