Prorosyjskie i antynaukowe narracje wchodzą do mainstreamu
Co musisz wiedzieć:
- Zdaniem autora krytyka antynaukowych treści i ich promotorów wywołuje dziś masowy opór, bo wszystkiemu, co uderza w mainstream, przypisuje się automatycznie walor „odważnej prawdy”.
- Zaznacza też, że narracje prorosyjskie i antyizraelskie przestały być marginalne.
- Podobnie jak pseudomedyczne praktyki oraz antyszczepionkowe tezy, które zyskały społeczną akceptację i coraz częściej są legitymizowane przez media.
I kto tu jest alternatywny?
Reakcje w internecie na krytykę zapraszania przez Bogdana Rymanowskiego wątpliwych gości (jak choćby emerytowana profesor Grażyna Cichosz) pokazały istotną zmianę nastrojów: jeśli tylko coś uderza w tzw. mainstream, u większości od razu uruchamia się odruch obronny - nawet wobec najbardziej antynaukowych bredni. Przypomnijmy: pani profesor zasłynęła m.in. twierdzeniami o rzekomym związku szczepień z autyzmem, planie depopulacji planety, wielkim „przekręcie żywieniowym” czy o soi wywołującej choroby psychiczne. Każdy, kto odważył się zauważyć, że może nie należy popularyzować osób szerzących niebezpieczne dla zdrowia dyrdymały, natychmiast natykał się na srogi gniew internetowego „ludu”. Skala tej reakcji pokazuje, że weszliśmy w etap, w którym dopuszczalność niepoprawności politycznej stała się nową poprawnością – ze wszystkimi tego konsekwencjami.
- Pilne doniesienia z granicy. Jest komunikat Straży Granicznej
- KRUS wydał komunikat dla rolników
- PKP Intercity wydało komunikat
- Kancelaria Premiera opublikowała nagranie z Tuskiem. W sieci zawrzało
- Długie przerwy w dostawie prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Wielkopolski
- Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- „Wojskowa strefa Schengen” zagrożeniem
Rosja już w głównym nurcie
Jeszcze niedawno mogło się wydawać, że w kraju zagrożonym militarnie przez Federację Rosyjską z żywą pamięcią historycznych napaści, zaborów i zniewolenia wygłaszanie tez prorosyjskich jest zarezerwowane dla starych towarzyszy postkomunistycznych, osób o powiązaniach agenturalnych albo przypadków kwalifikujących się do stacjonarnej opieki klinicznej. W chwili wzmożonego zagrożenia – gdy imperialne zamiary Rosji nie są już nawet skrywane, a na naszym terytorium dochodzi do aktów dywersji – zdawałoby się, że nawet wyżej wymienione osoby będą wolały siedzieć cicho jak mysz pod miotłą. I choć z początku rzeczywiście tak było, szybko zorientowały się, że współczesne mechanizmy medialne nie tylko ich głosu nie wykluczają, ale wręcz premiują. Do tego stopnia, że opłaca się (choćby z czysto finansowej kalkulacji) budować pod nie całe linie programowe w mediach takich jak np. „Do Rzeczy”.
Jeden z bardziej popularnych tygodników prawicowych (wraz z portalem i kanałem na YouTubie) rozpoczął współpracę z prorosyjskimi publicystami takimi jak np. Marcin Skalski, autor tezy o „rusofobii jako praźródle polskich klęsk”. Prowadzący kanał tygodnika Piotr Szlachtowicz (zapewne za przyzwoleniem redaktora naczelnego Pawła Lisickiego, który sam wygłasza wiele opinii zbieżnych z rosyjską propagandą) regularnie zaprasza osoby pokroju proputinowskiego prof. Adama Wielomskiego. Zmiana linii tygodnika była jedną z przyczyn zakończenia współpracy przez redaktora naczelnego „Christianitas” Tomasza Rowińskiego. Nie wszyscy jednak zdecydowali się na taki krok: Rafał Ziemkiewicz czy Piotr Semka wciąż pozostają związani z medium Lisickiego, czym pokazują, że nie uważają obranej linii za dyskwalifikującą.
Towarzyszki i towarzysze
Prorosyjskie narracje intensywnie promowane są też na kanale Moniki Jaruzelskiej, który pod względem zasięgów trudno uznać za niszowy. Zapraszani tam goście to albo otwarci apologeci Moskwy (Adam Wielomski, Leszek Sykulski, Piotr Korczarowski), albo „przynajmniej” skrajnie antyukraińscy komentatorzy (Łukasz Warzecha, Rafał Otoka-Frąckiewicz). Podobnie wygląda to w telewizjach: normą stało się zapraszanie prorosyjskiego Leszka Millera przez wszystkie największe stacje: od TVN, przez Polsat, po Republikę. Na antenach wygłasza on tezy wyraźnie korzystne dla Kremla i osłabiające Ukrainę w trwającym konflikcie. Rynkowy popyt na „rosyjski punkt widzenia” jest tak duży, że niemal uległ mu nawet Krzysztof Stanowski, który dopiero pod falą krytyki internautów wycofał się z pomysłu zaproszenia wspomnianego Leszka Sykulskiego.
Ten proces normalizacji prorosyjskich narracji był szczególnie widoczny podczas ostatnich wyborów prezydenckich, w których Grzegorz Braun już nawet nie udawał: postulował konieczność normalizacji relacji z Rosją, atakując równocześnie obecne sojusze Polski, i konsekwentnie torpedował wszystkie inicjatywy osłabiające rosyjski imperializm: od sankcji, po pomoc Ukrainie. Wymowa takich działań jest aż nadto klarowna. Daje to o sobie znać również w sondażach partyjnych – w wielu z nich opcja prorosyjska Brauna notuje już poparcie w wysokości 10%, co arytmetycznie sytuuje ją jako potencjalny element przyszłej koalicji rządzącej (czego nie chce Jarosław Kaczyński). Mówienie więc, że ledwie zakamuflowana (a coraz częściej całkiem jawna) prorosyjskość jest dziś „antymainstreamowa”, brzmi jak ponury żart.
Modny „antysemityzm”
W Polsce spełniła się przepowiednia, którą Alain Finkielkraut sformułował lata temu w odniesieniu do Zachodu: że to właśnie w obozie uśmiechu, postępu i deklarowanej tolerancji antysemityzm będzie miał swoją „przyszłość”. Stosunek do Żydów rzeczywiście okazał się doskonałym papierkiem lakmusowym. Jeszcze niedawno za wyłamanie się z jednej obowiązującej wobec Izraela narracji można było ryzykować karierę i spokojne życie, czego dowodem jest mieszkający w Lublinie dr Grzegorz Wysok, ciągany po sądach przez „Gazetę Wyborczą” za swoje krytyczne publikacje – co ostatecznie przypłacił poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Dziś po tamtych czasach nie ma już śladu.
Konflikt izraelsko-palestyński oraz głębokie sprzeczności w polityce pamięci doprowadziły do sytuacji, w której to raczej obrona Izraela staje się powodem masowych ataków: już nie tylko ze strony internetowych nisz, lecz także w obrębie głównego nurtu debaty. Wystarczy przypomnieć, że w 2024 roku skrajnie antyizraelskie hasła dominowały podczas masowych marszów solidarności z Palestyną w największych polskich miastach, a w mediach społecznościowych krążyły setki wpisów otwarcie usprawiedliwiające działania Hamasu. Z kolei w kampanii wyborczej 2025 roku politycy kilku dużych ugrupowań powtarzali bez konsekwencji tezy o „izraelskim apartheidzie” i „planowym ludobójstwie w Gazie”, co jeszcze kilka lat wcześniej byłoby nie do pomyślenia w mainstreamie.
Koniec prześladowań
Symbolicznym jest też przyjęcie stwierdzenia Leszka Millera o rzekomych Żydach rządzących światem aplauzem podczas wieców lidera trzeciej siły polskiej sceny politycznej. A na partyjnej lewicy krytyka Izraela niczym nie ustępuje tej od dawna obecnej na radykalnej prawicy. I choć opinie o polityce izraelskiej są podzielone, to narracja o rzekomym „prześladowaniu za krytykę Żydów” brzmi dziś mało poważnie. Skoro liderzy polityczni mogą bez żadnej szkody dla swoich karier publicznych mówić o „izraelskich ludobójstwach”, to trudno twierdzić, że antyizraelskie czy antysemickie wypowiedzi pociągają za sobą jakiekolwiek realne ryzyko.
Zakazane terapie już dozwolone
Swój renesans przeżywa również tzw. medycyna alternatywna wraz ze wszystkimi jej odnogami. Rzekome właściwości lecznicze narkotykowego rytuału ayahuaski w ostatnich latach były szeroko omawiane w popularnych mediach, a ustawienia systemowe Hellingera (oparte na dawno obalonych koncepcjach „pola morfogenetycznego”) wciąż cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem mimo jednoznacznych ocen środowisk naukowych. Wiedźmiarstwo i magia „nowej duchowości” święcą komercyjne triumfy, dominując w kobiecych magazynach i na platformach lifestyle’owych. Krytyka szczepień również stała się dopuszczalna; choć wersja „hard” bywa jeszcze publicznie piętnowana, to wariant „light”, okraszony frazesami o „zdrowej ostrożności”, wszedł do głównego nurtu debaty jako równorzędny głos.
Ta tendencja jest jeszcze bardziej widoczna na Zachodzie, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Podcasty o gigantycznych zasięgach, jak „The Joe Rogan Experience”, które regularnie goszczą promotorów terapii paramedycznych, psychodelików i antyszczepionkowych narracji, pokazują, jak daleko przesunęła się granica publicznej tolerancji dla takich treści. Równocześnie kilka stanów (m.in. Kolorado i Oregon) zalegalizowało terapię psylocybiną, mimo braku pełnych badań nad bezpieczeństwem długoterminowym, co dodatkowo uwiarygadnia paramedyczne narracje w oczach opinii publicznej. Wypowiedzi czołowych polityków oraz zinstytucjonalizowanie tego typu praktyk pokazują, że tolerancja wobec pseudomedycznych idei przesunęła się w ostatnich latach radykalnie, i to w stronę pełnej akceptacji.
[Tytuł, niektóre śródtytuły i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




