Atak na Uniwersytecie Warszawskim. Nowe informacje o sprawcy

Co musisz wiedzieć?
- 22-letni student prawa UW zaatakował siekierą pracownicę uczelni. Kobieta zginęła na miejscu
- Ranny został także ochroniarz, który próbował jej pomóc
- Sprawca to Mieszko R., który mieszkał samotnie w apartamentowcu w Rembertowie
- Sąsiedzi opisywali go jako osobę cichą, zamkniętą i nieobecną
- Mieszko R. usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa i znieważenia zwłok
- W trakcie przesłuchania powiedział: "Jak kogoś zabiję, stanę się drapieżnikiem"
Nowe informacje o sprawcy ataku
Mieszko R. pochodzi z Gdyni, ale od początku studiów mieszkał w Warszawie - w eleganckim apartamentowcu w Rembertowie. Mieszkanie, położone blisko stacji PKP, kupili mu rodzice, by ułatwić mu dojazdy na zajęcia. Jak ustalili dziennikarze, 22-latek mieszkał sam i prowadził dość samotnicze życie. Nie imprezował, nie zapraszał znajomych. Sąsiedzi opisywali go jako osobę cichą, zamkniętą i nieobecną.
- Mijaliśmy się na klatce. Nigdy nie mówił dzień dobry. Zawsze był taki nieobecny, zamyślony, unikał kontaktu wzrokowego. Żył w swoim świecie i nie należał do ludzi rozmownych. Kto by pomyślał, że taki spokojny młody człowiek zrobi coś takiego - mówi jedna z sąsiadek.
- Trochę dziwny się wydawał, ale niegroźny. Teraz już nie jestem tego taki pewny
- dodaje inny mieszkaniec budynku.
Według "Faktu" Mieszko R. regularnie odwiedzał pobliską Żabkę, gdzie zwykle kupował bagietki i drobne przekąski. Pracownik sklepu wspomina go jako osobę grzeczną i trzeźwą.
- Przychodził do nas zawsze przed samym zamknięciem, żeby kupić bagietkę. Nigdy nie widziałem, żeby kupował alkohol czy inne używki. Moim zdaniem normalny chłopak. Nie zauważyłem, żeby było z nim coś nie tak. Zawsze chwilę pogadał
- relacjonuje.
Znajomi z uczelni są mniej łaskawi w swoich ocenach. Twierdzą, że Mieszko był zdolny, ale wycofany i sprawiał wrażenie, jakby żył w innym świecie.
- Nie integrował się tak z ludźmi. Nie wychodził na imprezy, był cichy. Nigdy się nawet nie żalił nikomu, że ma jakiś problem. Był zdolny, ale chwilami zachowywał się tak jakby żył w innym świecie, jak obłąkany
- mówi koleżanka z uczelni.
- Tusk w Kijowie odstawiony na boczny tor
- Komunikat dla mieszkańców Łodzi
- Komunikat dla mieszkańców Katowic
- Wyłączenia prądu w Krakowie. Jest komunikat
- Polak zamordowany w Meksyku. Brutalny lincz oparty na plotce?
Brutalny atak na UW
W dniu zbrodni Mieszko R. spakował do plecaka siekierę, noże i pałkę teleskopową. W mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się ostrzeżenia o dziwnie zachowującym się mężczyźnie, jednak nikt nie poinformował o tym służb. Niewiele później doszło do tragedii - student zaatakował przypadkową kobietę, która wychodziła z budynku uczelni. Według ustaleń śledczych sprawca miał odciąć ofierze głowę i próbować dokonać aktu kanibalizmu. Z tego powodu prokuratura postawiła mu trzy zarzuty: zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa oraz znieważenia zwłok.
W trakcie przesłuchania Mieszko R. wyjaśnił swoje motywy w sposób, który budzi poważne wątpliwości co do jego stanu psychicznego.
"Jak kogoś zabiję, stanę się drapieżnikiem" - miał powiedzieć w prokuraturze.
W piątek sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie tymczasowym dla podejrzanego. Zostanie on umieszczony w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym w Radomiu, gdzie przejdzie kompleksowe badania sądowo-psychiatryczne.