Wokalista Quentin Kovalsky o depresji: Ciężko jest obecnie nie oszaleć

– Widzę, że jesteś mocno zafascynowany filmem. Dlaczego więc postawiłeś na muzykę?
– Film bez muzyki by nie istniał, odkąd stał się sztuką audiowizualną, a nie niemą. Muzyka w dużej mierze określa i tworzy film. Warto wspomnieć o Enniu Morriconem. Na mojej płycie jest dużo muzyki filmowej.
– Jesteś bardziej brzydki, zły czy szczery?
– Szczery.
– A jesteś zadowolony z miejsca, w którym teraz się znajdujesz?
– Zawsze może być lepsze. Jestem w tym miejscu, w którym jestem, bo tak mnie pokierowało życie. Robiłem różne rzeczy i doszedłem do punktu, w którym wszystko się u mnie skrystalizowało.
- PKP Intercity wydał pilny komunikat
- Komunikat dla mieszkańców Warszawy
- Miliony baryłek ropy. Polska odkryła nowe złoże
- Komunikat dla mieszkańców Katowic
- Niemcy chcą wbić klin pomiędzy Polskę a USA. Polska ma zmienić sojusze
- Komunikat dla mieszkańców Krakowa
- "Jak śmiecie!" Burza po emisji programu TVN
- IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka
- Komunikat dla mieszkańców Łodzi
Życie bez planu B
– Nigdy nie miałeś planu B? Zawsze była muzyka?
Tak. Nigdy nie było planu B. Odkąd skończyłem 8 lat, wiedziałem, że chcę się zająć muzyką. Mój tata jest pianistą. Bardzo wcześnie wyjechał z Polski, w połowie lat 90
– Gdzie rezydował?
– W Londynie. Przyjeżdżałem do niego. Tata nie był wielką postacią. Grał dużo. Zrobił eksternistycznie dyplom z fortepianu w Akademii Muzycznej w Łodzi i pojechał w świat, a ja trochę z nim. Ojciec grał w bardzo dużych hotelach w Londynie. Siedziałem obok taty, patrzyłem i słuchałem, jak gra, i nasiąkałem muzyką.
– Czyli na pianinie też grasz?
– Tak. Gram również na gitarze i perkusji. Jeżeli chodzi o pracę producencką, to nagrywam wszystko oprócz instrumentów dętych i smyczkowych.
Jestem człowiekiem orkiestrą dzięki mojemu pragmatyzmowi. Kiedy muszę na kogoś czekać w studiu, to zwykle robię już następny numer, zanim ten ktoś przyjedzie. To cały ja. Mam rytm dnia. Wstaję rano, wypuszczam koty i siadam do pracy.
Quentin Kovalsky o programach śniadaniowych
– Ile masz kotów?
– Dwa: białego kota bengalskiego i tricolorkę.
– Kochasz koty.
– I one mnie też.
– Chodzisz do śniadaniówek?
Bywałem. Od kiedy tam chodzę, cały czas się w nich coś zmienia. Mam wrażenie, że przez to zjadają swój własny ogon. A jeśli już mówimy o telewizji, to chciałem zgłosić się do koncertu „Premiery” w Opolu, ale kiedy zobaczyłem, kto w nich wystąpi, to stwierdziłem, że nie odnalazłbym się w tym zestawieniu
– W którym filmie Quentina Tarantino zmieniłbyś muzykę?
– Nie wiadomo, czy już nie zmieniłem [śmiech]. Wiesz, skąd Quentin bierze muzykę?
– Nie.
– On ma podobno jeden ulubiony sklep w Holandii, do którego przylatuje, i ma tam gościa, który zbiera mu płyty. On bywa w tym przybytku raz na jakiś czas, siedzi i odsłuchuje. A wracając do pytania, to trochę nie podobała mi się muzyka w „Bękartach wojny”. Podobał mi się ten muzyczny miszmasz, ale dobór utworów nie przypadł mi do gustu. Tam mógłbym dorzucić kilka utworów z mojej najnowszej płyty.
Melancholia, depresja i zdrowie psychiczne
– Jesteś melancholijny?
– Trochę tak.
– Masz depresję?
Podejrzewam, że każdy miał albo ma stany depresyjne. Ciężko jest obecnie nie oszaleć i zachować spokój
– Inna jest perspektywa grania koncertów poza Polską niż w Polsce?
– Tak. Jak grałem poza Polską, to odbiór ludzi z branży muzycznej jest zupełnie inny niż w kraju. Przede wszystkim pozytywny. Kiedy pod koniec lat 90. mówiłem w Londynie, że jestem muzykiem, to była aprobata.
– Nie myślałeś o tym, żeby pójść w świat filmu?
– Ja cały czas jestem w filmie [śmiech]. Mam wrażenie, że cały czas w nim gram. Jeżeli napiszę biografię, to na pewno będzie bestseller.
– Zauważyłem, że nie masz parcia na szkło.
– Kompletnie nie jest mi to potrzebne. Nie mam czasu się nudzić. Spełniam się, robię to, co kocham.
O popie, eksperymentach i wytwórniach
– Nie próbowałeś eksperymentów z muzyką środka?
– Nigdy mi to nie wychodziło. Zrobiłem parę numerów, ale tak na wstępie – co to jest pop?
– To jest szerokie pojęcie – obecnie rap, trap, brzmienia elektroniczne, pomieszanie popu z rockiem, z akcentem na pop.
– Chociaż od trzech lat przewidują powrót gitar do łask. U mnie pop jest zbyt skomplikowany. Miałem już niejedną rozmowę z wytwórnią.
– I jak one wyglądały?
– Usłyszałem historię, że mam bardzo fajną płytę, ale oni nie wiedzą, co mają z nią zrobić. Stwierdziłem, że ja im tego nie powiem. Dla mnie to jest niezrozumiałe. Wiem, jak mam zrobić piosenkę, i nie będę o to pytał innych. W tej chwili wytwórnie mają problem z tym, że ich konstrukcja odchodzi do lamusa. Obecnie można wejść do mainstreamu bez dużej wytwórni. Prince – który miał ciężkie spory z Warner Bros – mówił już w latach 90. i 2000., że artyście nie jest potrzebna wytwórnia. Może mówię kontrowersyjne rzeczy, ale w XXI wieku możesz bez problemu opublikować swój utwór w serwisach streamingowych. Z drugiej strony taki Snoop Dogg, który ma miliardy odtworzeń, zarabia może z tego 10 tysięcy dolarów na waciki. Wtedy człowiek się nad tym zastanawia. Robisz swoją sztukę, pracujesz nad tym, a ktoś Cię rąbie na pieniądze i mówi, że musisz być w streamingach.
– Ale Twoich płyt można posłuchać w serwisach streamingowych.
– Można.
Stand-up i współpraca z Krzysztofem Skibą
– Tak na dobrą sprawę kto dziś słucha muzyki? Liczy się przede wszystkim wizerunek.
– Coś w tym jest. Pójdę w stand-up. Przygotowuję swój program. Robię utwór z Krzyśkiem Skibą.
– Patrząc na Ciebie, myślę, że mógłbyś stworzyć duet z Mariuszem Kałamagą.
– Kiedyś spotkałem się z nim w garderobie. To było bardzo długie spotkanie. Impreza się już skończyła, a my cały czas siedzieliśmy i nie mogliśmy przerwać naszej dyskusji. To jest niesamowity kompan do rozmowy.
– Jaki masz plan na teraz?
Niedawno zagraliśmy trasę koncertową w Niemczech z Jackiem Moore’em. To było 20 koncertów. Przejechaliśmy ponad 5000 kilometrów. To była bardzo przyjemna trasa. Teraz jesteśmy w połowie realizacji płyty. Mam nadzieję, że ujrzy ona światło dzienne jesienią. Album skończymy nagrywać do końca wakacji. Mamy możliwość wydania płyty przez włoską wytwórnię, która zajmuje się rockowymi brzmieniami
Dojrzałość i życie po czterdziestce
– Otaczają Cię sztuczni ludzie?
– To jest świetny temat. Moja piosenka wyraża sprzeciw wobec tego, że ludzie przestają być sobą. Czasami mam wrażenie, że to wszystko nie idzie w dobrą stronę. Zastanawiam się wtedy, co będzie dalej. Ludzie boją się dziś konfrontacji, nie powiedzą Ci prosto w oczy tego, co o Tobie myślą.
– Ghosting?
– Spotykam się z tym.
– Ja notorycznie.
Wiesz co, przestałem już dzwonić i się przypominać. Jest mi lżej. Obecnie uważam, że zrobiłem tyle, ile chciałem zrobić
Ponadto, żeby zrobić coś spektakularnego, trzeba dorosnąć, żeby to było świadome. Wychodzisz na scenę, proponujesz ludziom pewną bajkę czy historię, którą masz do opowiedzenia. Bo kiedy masz 19 lat, to tak naprawdę jeszcze niewiele przeżyłeś. Dojrzałość wymaga czasu. Nie da się wymyślić historii, którą przeżył np. 40-letni chłop, zestawiając go z nastolatkiem.
– Ty masz 40 lat?
– Tak. A nawet ponad.
– Lubisz siebie?
– Zdecydowanie tak [śmiech].
[Quentin Kovalsky to artysta znany z umiejętnego łączenia retro estetyki inspirowanej filmami Tarantino ze współczesnymi elementami muzycznymi. Niepowtarzalny styl, wyrazisty głos i innowacyjne podejście do kompozycji muzycznych są jego znakiem rozpoznawczym]