Jan Wróbel - Człowiek niespakietowany światopoglądowo

Wielu zastanawia się, dlaczego Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem. Ciekawsze jest jednak pytanie: Jak to możliwe, że człowiek, który potrafił zirytować wszystkich, przetrwał tam aż piętnaście lat?
Jan Wróbel Jan Wróbel - Człowiek niespakietowany światopoglądowo
Jan Wróbel / fot. Marcin Żegliński

Co musisz wiedzieć?

  • Po 15 latach Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem.
  • Dziennikarz nosi sentyment do Romana Dmowskiego, a z drugiej strony deklaruje się jako liberał.
  • Jego pochwała m.in. pluralizmu czyni z niego człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji.

 

Wróbel nie mówi publicznie o przyczynach rozstania z radiem – być może z lojalności wobec byłego pracodawcy. Wciąż zresztą darzy to medium pewną estymą, nazywając je – chyba jednak z lekką przesadą – bardziej pluralistycznym niż niektóre redakcje prawicowe. Nie jest jednak tajemnicą, że słuchalność jego audycji spadała. I to raczej nie z powodu obniżenia formy samego redaktora. Może to efekt postępującej trybalizacji i manicheizacji życia publicznego. Publiczność postanowiła „wypluć ciało obce”, bo o ile kiedyś można było pozwolić sobie na „element ideologicznie niepewny”, o tyle dziś słabe ogniwa trzeba eliminować, żeby utrzymać dyscyplinę bojowego szyku. No, chyba że Wróbel po prostu się znudził. Ale czy Wróbel naprawdę może się znudzić?

 

Koktajl z Wróbla

Jan Wróbel – postać jak z czasów, gdy nauczyciel jeszcze budził respekt: noszący się w oldschoolowym stylu, nieco filigranowy... Łatwo wyobrazić sobie scenkę, w której klasowy dryblas próbuje mu dokuczyć, a ten odpowiada ripostą tak celnie, że tamtemu opadają gacie, a cała klasa wyje ze śmiechu. A skoro retro-belfer, to i konserwatysta – chciałoby się powiedzieć. I rzeczywiście: narzekanie na współczesność zdecydowanie dodaje mu wiarygodności. Zwłaszcza że narzeka z klasą i pogodą, bez popadania w minorowe czy pompatyczne tony.

Nie brakuje jednak i tych, którzy podważają jego deklarowaną prawicowość. I mają ku temu swoje powody. Jan Wróbel to człowiek niespakietowany światopoglądowo. Z jednej strony nosi sentyment do Romana Dmowskiego i ślad endeckiego „ukąszenia” z czasów Ruchu Młodej Polski. Z drugiej – deklaruje się jako liberał bezprzymiotnikowy, a czasem konserwatysta. Ten ideowy koktajl – kolorowy i przyciągający uwagę, jak przystało na publicystę – domaga się jednak komentarza. 

W końcu konserwatyzm, liberalizm i nacjonalizm to nurty stawiające na piedestale bardzo różne wartości. Co zrobić, gdy wchodzą ze sobą w czołowe zderzenie: postęp w służbie narodu kontra trwałość tradycji, albo wolność jednostki kontra porządek moralny? Tak jak niegdyś Jan Wróbel promował „nacjonalizm lajt”, tak dziś można odnieść wrażenie, że „lajt” jest również jego konserwatyzm i liberalizm. Ideowy koktajl z Wróbla pije się przyjemnie – nie wiadomo tylko, czy dodaje on sił do walki, czy raczej lekko rozleniwia.

Sam Wróbel twierdzi, że przez lata nie zmienił zasadniczego poglądu: że „w polskim dziedzictwie narodowym tkwi ogromna siła czynienia dobra” – solidarność, heroizm, otwartość. Dziś jednak dostrzega w tym dziedzictwie więcej mrocznych stron: niechęć do zmiany, brak ciekawości świata. Z drugiej strony – coraz bardziej razi go typ Adasia Miałczyńskiego: liberalny inteligent, którego urażona ambicja zamienia się w lęk przed utratą znaczenia, a ten znów przeradza się w radykalizm. Wróbel – jak to belfer – ma oko do wychwytywania takich słabostek i omyłek. I chętnie je poprawia, najczęściej przy pomocy ironii. To cenne, zwłaszcza że robi to bez zacietrzewienia czy nienawiści. Kpi z ułomności, ale nie porzuca miłości bliźniego – to jego cecha, którą osobiście cenię w jego publicystyce najwyżej. Do tego: nie upraszcza, nie karykaturalizuje. Zamiast sprowadzać „lewaka” do Julki z niebieskimi włosami, a „prawaka” do Dziabasa z „Domu Złego”, stara się zrozumieć sposób myślenia każdej ze stron. Bo każda ideologia niesie ze sobą jakąś cząstkę prawdy – i właśnie dlatego pluralizm oraz otwartość zajmują w jego hierarchii wartości miejsce szczególne.

 

Misja: Irytacja

Wspomniane wartości niewątpliwie zbliżały Jana Wróbla do pierwotnej idei TOK FM. Zapytany, czy przemknął mu przez głowę chytry plan przesuwania lewicowo-liberalnego audytorium radia na prawo, odpowiada z rozbrajającą szczerością: nie chodzi mu o nawracanie kogokolwiek na konserwatyzm, ale o pokazanie, że prawicowiec nie musi być oszołomem zamkniętym na świat. Z resztą redakcji łączyło go też kilka innych postaw: bywał apologetą III RP (jako „najlepszego okresu w dziejach Polski”), szydził z siermiężnego stylu prawicowych mediów i polityków, a także krytykował radykalizmy, w których liberałowie zwykle widzą zarzewie wojny domowej i ulice spływające krwią. Ale być może nie to przesądziło o jego długoletnim pozostaniu w stacji. Można podejrzewać, że w dogmatycznie anty-PiS-owskim środowisku istniała chłodna kalkulacja: konserwatysta atakujący PiS z konserwatywnych pozycji jest dla tej partii groźniejszy niż najgorliwszy liberał – warto więc dać mu czas antenowy. Wróbel punktował obóz poprzedniej władzy nie za „złe serduszko”, ale za konkretne, konserwatywne grzechy: brak szacunku dla instytucji i prawa, cyniczny populizm, zamęt w strukturach państwa

Z niektórymi z tych diagnoz można się zgodzić, z innymi nie – zwłaszcza że dziś liberałowie prześcignęli PiS w populizmie o kilka długości, a lud nie potrzebuje już podżegania przeciw elitom – one same robią to doskonale, o czym świadczą choćby ich klasistowskie reakcje na kolejne wybory. 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby ten Wróbel nie był aż tak niesubordynowany – gdyby w najmniej odpowiednich momentach nie wyłaziły z niego te nieznośne prawactwo i obskurantyzm. Nie do przyjęcia okazały się jego słowa o spektaklu „Klątwa”: „To hitlerowskie przedstawienie, oparte całkowicie na zasadzie: nienawidź i czyń, co chcesz. Nienawiść cię wyzwoli. A wielu przedstawicieli Polski tolerancyjnej, demo-lewicy, szlachetnych i miłych ludzi, prawie ze łzami w oczach oklaskuje tych młodych Hitlerków”. Jacek Żakowski publicznie przeprosił za słowa kolegi, sugerując mu przy tym, by może poszukał pracy u Jacka Kurskiego – i to bezpośrednio, a nie przez antenę TOK FM. Innym razem redaktor dopatrzył się demonicznych wizerunków na paczce dziecięcych chrupek – no i znowu w oczach łudzących się towarzyszy wyszła z Wróbla ta stara świnia reakcyjna...

Osobnym problemem był nacisk ze strony tzw. silniczkosfery – czyli sieciowych aktywistów przypominających mentalnością sekty apokaliptyczne, w których PiS oznacza koniec świata, a tylko ci ze znamieniem Donalda Tuska będą zbawieni. W tych kręgach Wróbel został ochrzczony „symetrystą” – a w ich języku nie ma obelgi bardziej dotkliwej. Najbardziej znamienny był epizod z tzw. Panelem Symetrystów organizowanym na Campusie Polska przez Marcina Mellera. Gdy organizatorzy zażądali usunięcia Grzegorza Sroczyńskiego – który akurat naraził się gorliwym wyznawcom Platformy – cała idea wydarzenia, czyli obrona wolności myślenia i mówienia, straciła sens. Wróbel, razem z innymi uczestnikami, nie mógł zaakceptować takiego warunku. Można przypuszczać, że jako doświadczony publicysta, z pewną złośliwą satysfakcją wrzuca jeszcze granat w to środowisko, pytając z udawaną naiwnością: „Po co nam Rosja, skoro mamy Platformę Obywatelską?” – i przysłuchuje się wtedy, jak silniczki się krztuszą, aż do zatarcia.

Zawsze uważałem, że „konserwatywny liberał” to po prostu liberał. Mimo uznania dla fantazji pióra Wróbla nie zmienił on mojego zdania. Jego pochwała pluralizmu, dialogu i (niewypowiedzianego, ale wyczuwalnego) melioryzmu czyni z niego raczej człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji. W tym sensie nie był ciałem obcym w TOK FM – przynajmniej przez pewien czas. Być może jednak współczesny liberalizm, tracąc zaufanie ludzi, a usiłując za wszelką cenę utrzymać hegemonię, przeistacza się w coś coraz bardziej zamordystycznego? Jeśli tak jest – to może nie Wróbel się zmienił, tylko jego dawna redakcja i publiczność.


 

POLECANE
Ukrainiec oskarżony o wysadzenie Nord Stream w stanie krytycznym. Sąd zgodził się na wydanie go Niemcom z ostatniej chwili
Ukrainiec oskarżony o wysadzenie Nord Stream w stanie krytycznym. Sąd zgodził się na wydanie go Niemcom

Serhij K., aresztowany we Włoszech Ukrainiec podejrzewany o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream, znajduje się w stanie krytycznym. Od końca października prowadzi strajk głodowy – poinformował rzecznik praw człowieka Ukrainy Dmytro Łubinec.

Alarm w Japonii. Kraj spodziewa się tsunami z ostatniej chwili
Alarm w Japonii. Kraj spodziewa się tsunami

W niedzielę rano czasu polskiego doszło do silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8 u wybrzeży japońskiej wyspy Honsiu. Japońskie służby sejsmiczne wydały ostrzeżenie przed tsunami dla prefektury Iwate. Japończycy pamiętają dobrze dramatyczne wydarzenia sprzed 14 lat, gdy tsunami z 2011 roku spustoszyło północno-wschodnią Japonię i doprowadziło do groźnej awarii elektrowni atomowej w Fukushimie.

Rzecznik prezydenta ostro do rządu: „Was to bawi, Polaków to martwi. Interes państwa jest u was na szarym końcu” z ostatniej chwili
Rzecznik prezydenta ostro do rządu: „Was to bawi, Polaków to martwi. Interes państwa jest u was na szarym końcu”

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz stanowczo zareagował na słowa rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych Jacka Dobrzyńskiego. W serii wpisów w mediach społecznościowych Leśkiewicz zarzucił rządowi polityczne wykorzystywanie służb specjalnych i ignorowanie zaproszenia Karola Nawrockiego.

Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio z ostatniej chwili
Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że jest gotów spotkać się z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio. Jak podkreślił, warunkiem jakichkolwiek rozmów o pokoju w Ukrainie jest poszanowanie interesów Rosji.

GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny pilne
GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny

Główny Inspektorat Farmaceutyczny poinformował o natychmiastowym wycofaniu z obrotu jednej serii leku Euthyrox N. W preparacie stwierdzono zbyt wysoką zawartość lewotyroksyny, co może prowadzić do objawów nadczynności tarczycy

Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL polityka
Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL

W sobotę 15 listopada odbędzie się kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas którego wybrane zostaną nowe władze partii. Wszystko wskazuje na to, że Władysław Kosiniak-Kamysz pozostanie na stanowisku prezesa, a o fotel szefa Rady Naczelnej powalczą Waldemar Pawlak i Piotr Zgorzelski.

Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek z ostatniej chwili
Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek

Co najmniej 15 osób zostało rannych, gdy izraelscy osadnicy zaatakowali Palestyńczyków i dziennikarzy podczas zbioru oliwek na Zachodnim Brzegu. Wśród poszkodowanych znalazła się fotoreporterka agencji Reutera, Raneen Sawafta.

Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

REKLAMA

Jan Wróbel - Człowiek niespakietowany światopoglądowo

Wielu zastanawia się, dlaczego Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem. Ciekawsze jest jednak pytanie: Jak to możliwe, że człowiek, który potrafił zirytować wszystkich, przetrwał tam aż piętnaście lat?
Jan Wróbel Jan Wróbel - Człowiek niespakietowany światopoglądowo
Jan Wróbel / fot. Marcin Żegliński

Co musisz wiedzieć?

  • Po 15 latach Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem.
  • Dziennikarz nosi sentyment do Romana Dmowskiego, a z drugiej strony deklaruje się jako liberał.
  • Jego pochwała m.in. pluralizmu czyni z niego człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji.

 

Wróbel nie mówi publicznie o przyczynach rozstania z radiem – być może z lojalności wobec byłego pracodawcy. Wciąż zresztą darzy to medium pewną estymą, nazywając je – chyba jednak z lekką przesadą – bardziej pluralistycznym niż niektóre redakcje prawicowe. Nie jest jednak tajemnicą, że słuchalność jego audycji spadała. I to raczej nie z powodu obniżenia formy samego redaktora. Może to efekt postępującej trybalizacji i manicheizacji życia publicznego. Publiczność postanowiła „wypluć ciało obce”, bo o ile kiedyś można było pozwolić sobie na „element ideologicznie niepewny”, o tyle dziś słabe ogniwa trzeba eliminować, żeby utrzymać dyscyplinę bojowego szyku. No, chyba że Wróbel po prostu się znudził. Ale czy Wróbel naprawdę może się znudzić?

 

Koktajl z Wróbla

Jan Wróbel – postać jak z czasów, gdy nauczyciel jeszcze budził respekt: noszący się w oldschoolowym stylu, nieco filigranowy... Łatwo wyobrazić sobie scenkę, w której klasowy dryblas próbuje mu dokuczyć, a ten odpowiada ripostą tak celnie, że tamtemu opadają gacie, a cała klasa wyje ze śmiechu. A skoro retro-belfer, to i konserwatysta – chciałoby się powiedzieć. I rzeczywiście: narzekanie na współczesność zdecydowanie dodaje mu wiarygodności. Zwłaszcza że narzeka z klasą i pogodą, bez popadania w minorowe czy pompatyczne tony.

Nie brakuje jednak i tych, którzy podważają jego deklarowaną prawicowość. I mają ku temu swoje powody. Jan Wróbel to człowiek niespakietowany światopoglądowo. Z jednej strony nosi sentyment do Romana Dmowskiego i ślad endeckiego „ukąszenia” z czasów Ruchu Młodej Polski. Z drugiej – deklaruje się jako liberał bezprzymiotnikowy, a czasem konserwatysta. Ten ideowy koktajl – kolorowy i przyciągający uwagę, jak przystało na publicystę – domaga się jednak komentarza. 

W końcu konserwatyzm, liberalizm i nacjonalizm to nurty stawiające na piedestale bardzo różne wartości. Co zrobić, gdy wchodzą ze sobą w czołowe zderzenie: postęp w służbie narodu kontra trwałość tradycji, albo wolność jednostki kontra porządek moralny? Tak jak niegdyś Jan Wróbel promował „nacjonalizm lajt”, tak dziś można odnieść wrażenie, że „lajt” jest również jego konserwatyzm i liberalizm. Ideowy koktajl z Wróbla pije się przyjemnie – nie wiadomo tylko, czy dodaje on sił do walki, czy raczej lekko rozleniwia.

Sam Wróbel twierdzi, że przez lata nie zmienił zasadniczego poglądu: że „w polskim dziedzictwie narodowym tkwi ogromna siła czynienia dobra” – solidarność, heroizm, otwartość. Dziś jednak dostrzega w tym dziedzictwie więcej mrocznych stron: niechęć do zmiany, brak ciekawości świata. Z drugiej strony – coraz bardziej razi go typ Adasia Miałczyńskiego: liberalny inteligent, którego urażona ambicja zamienia się w lęk przed utratą znaczenia, a ten znów przeradza się w radykalizm. Wróbel – jak to belfer – ma oko do wychwytywania takich słabostek i omyłek. I chętnie je poprawia, najczęściej przy pomocy ironii. To cenne, zwłaszcza że robi to bez zacietrzewienia czy nienawiści. Kpi z ułomności, ale nie porzuca miłości bliźniego – to jego cecha, którą osobiście cenię w jego publicystyce najwyżej. Do tego: nie upraszcza, nie karykaturalizuje. Zamiast sprowadzać „lewaka” do Julki z niebieskimi włosami, a „prawaka” do Dziabasa z „Domu Złego”, stara się zrozumieć sposób myślenia każdej ze stron. Bo każda ideologia niesie ze sobą jakąś cząstkę prawdy – i właśnie dlatego pluralizm oraz otwartość zajmują w jego hierarchii wartości miejsce szczególne.

 

Misja: Irytacja

Wspomniane wartości niewątpliwie zbliżały Jana Wróbla do pierwotnej idei TOK FM. Zapytany, czy przemknął mu przez głowę chytry plan przesuwania lewicowo-liberalnego audytorium radia na prawo, odpowiada z rozbrajającą szczerością: nie chodzi mu o nawracanie kogokolwiek na konserwatyzm, ale o pokazanie, że prawicowiec nie musi być oszołomem zamkniętym na świat. Z resztą redakcji łączyło go też kilka innych postaw: bywał apologetą III RP (jako „najlepszego okresu w dziejach Polski”), szydził z siermiężnego stylu prawicowych mediów i polityków, a także krytykował radykalizmy, w których liberałowie zwykle widzą zarzewie wojny domowej i ulice spływające krwią. Ale być może nie to przesądziło o jego długoletnim pozostaniu w stacji. Można podejrzewać, że w dogmatycznie anty-PiS-owskim środowisku istniała chłodna kalkulacja: konserwatysta atakujący PiS z konserwatywnych pozycji jest dla tej partii groźniejszy niż najgorliwszy liberał – warto więc dać mu czas antenowy. Wróbel punktował obóz poprzedniej władzy nie za „złe serduszko”, ale za konkretne, konserwatywne grzechy: brak szacunku dla instytucji i prawa, cyniczny populizm, zamęt w strukturach państwa

Z niektórymi z tych diagnoz można się zgodzić, z innymi nie – zwłaszcza że dziś liberałowie prześcignęli PiS w populizmie o kilka długości, a lud nie potrzebuje już podżegania przeciw elitom – one same robią to doskonale, o czym świadczą choćby ich klasistowskie reakcje na kolejne wybory. 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby ten Wróbel nie był aż tak niesubordynowany – gdyby w najmniej odpowiednich momentach nie wyłaziły z niego te nieznośne prawactwo i obskurantyzm. Nie do przyjęcia okazały się jego słowa o spektaklu „Klątwa”: „To hitlerowskie przedstawienie, oparte całkowicie na zasadzie: nienawidź i czyń, co chcesz. Nienawiść cię wyzwoli. A wielu przedstawicieli Polski tolerancyjnej, demo-lewicy, szlachetnych i miłych ludzi, prawie ze łzami w oczach oklaskuje tych młodych Hitlerków”. Jacek Żakowski publicznie przeprosił za słowa kolegi, sugerując mu przy tym, by może poszukał pracy u Jacka Kurskiego – i to bezpośrednio, a nie przez antenę TOK FM. Innym razem redaktor dopatrzył się demonicznych wizerunków na paczce dziecięcych chrupek – no i znowu w oczach łudzących się towarzyszy wyszła z Wróbla ta stara świnia reakcyjna...

Osobnym problemem był nacisk ze strony tzw. silniczkosfery – czyli sieciowych aktywistów przypominających mentalnością sekty apokaliptyczne, w których PiS oznacza koniec świata, a tylko ci ze znamieniem Donalda Tuska będą zbawieni. W tych kręgach Wróbel został ochrzczony „symetrystą” – a w ich języku nie ma obelgi bardziej dotkliwej. Najbardziej znamienny był epizod z tzw. Panelem Symetrystów organizowanym na Campusie Polska przez Marcina Mellera. Gdy organizatorzy zażądali usunięcia Grzegorza Sroczyńskiego – który akurat naraził się gorliwym wyznawcom Platformy – cała idea wydarzenia, czyli obrona wolności myślenia i mówienia, straciła sens. Wróbel, razem z innymi uczestnikami, nie mógł zaakceptować takiego warunku. Można przypuszczać, że jako doświadczony publicysta, z pewną złośliwą satysfakcją wrzuca jeszcze granat w to środowisko, pytając z udawaną naiwnością: „Po co nam Rosja, skoro mamy Platformę Obywatelską?” – i przysłuchuje się wtedy, jak silniczki się krztuszą, aż do zatarcia.

Zawsze uważałem, że „konserwatywny liberał” to po prostu liberał. Mimo uznania dla fantazji pióra Wróbla nie zmienił on mojego zdania. Jego pochwała pluralizmu, dialogu i (niewypowiedzianego, ale wyczuwalnego) melioryzmu czyni z niego raczej człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji. W tym sensie nie był ciałem obcym w TOK FM – przynajmniej przez pewien czas. Być może jednak współczesny liberalizm, tracąc zaufanie ludzi, a usiłując za wszelką cenę utrzymać hegemonię, przeistacza się w coś coraz bardziej zamordystycznego? Jeśli tak jest – to może nie Wróbel się zmienił, tylko jego dawna redakcja i publiczność.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe