Niezwykłe zjawisko astronomiczne. Naukowcy przyspieszyli koniec świata

Naukowcy skrócili przewidywany czas istnienia Wszechświata o miliardy bilionów lat. Czeka nas zaskakujący koniec – wszystko po prostu wyparuje.
Wizualizacja czarnej dziury, zdjęcie podglądowe Niezwykłe zjawisko astronomiczne. Naukowcy przyspieszyli koniec świata
Wizualizacja czarnej dziury, zdjęcie podglądowe / Pixabay

Co musisz wiedzieć?

  • Wiek Wszechświata szacowany jest na mniej więcej 13,8 mld lat.
  • Koniec Wszechświata może nadejść zaskakująco szybko i w nieoczekiwany sposób – po prostu wszystko... „wyparuje”.
  • Przeciętny człowiek na nieświadome wypromieniowanie swojej masy potrzebuje kwindecyliona lat.

 

Choć praca trzech naukowców – astrofizyka, fizyka kwantowego i matematyka – okazała się rewolucją w nauce o Wszechświecie, bo niewyobrażalnie skróciła czas, jaki czeka nas do końca świata, na razie nie musimy się martwić. Czasu jest więcej niż sporo. Z pewnością zdążymy uporządkować nasze sprawy. Co więcej – zanim wszystko zniknie, ludzkości może już wcale nie być.

Z wiekiem Wszechświata naukowcy zawsze mieli problem. Dzisiaj wiemy, że nasza rzeczywistość ma mniej więcej 13,8 mld lat. Jeszcze większym problemem było dla astronomów i fizyków określenie, kiedy i jak nasz Wszechświat się skończy. Prosta ekstrapolacja rozszerzania się kosmosu prowadziła do kuriozalnych wniosków, dzięki którym odkryto – również obserwacyjnie, choć pośrednio (o czym za chwilę) – niewidoczną ciemną materię i ciemną energię, ale pozwoliła określić datę śmierci Wszechświata na 10 do 1100 potęgi lat, licząc od dzisiaj. Jednak ostatnie badania pokazują, że otaczający nas kosmos umrze znacznie, znacznie szybciej. Za 10 z siedemdziesięcioma ośmioma zerami lat. To miliardy bilionów bilionów lat szybciej niż do niedawna myśleliśmy.

 

Gwałtowne początki 

Historia kosmosu od zawsze wiązała się z koniecznością nie byle jakiej gimnastyki umysłowej. Nie tylko dlatego, że w rozmowach o Wszechświecie pojawiają się iście astronomiczne liczby, ale również dlatego, że mówimy o powiększającej się przestrzeni przyrastającej – przynajmniej na początku Wszechświata – z prędkością większą niż prędkość światła. Stąd wciąż nie jesteśmy w stanie zobaczyć najstarszych obiektów – gwiazd i kwazarów – które powstawały na początku stworzenia. Po prostu ich światło jeszcze do nas nie dotarło, stąd zresztą w astronomii tzw. głębokiego nieba pojawia się pojęcie „granicy obserwowalnego Wszechświata”.

Rozszerzanie się kosmosu odkrył amerykański astronom Edwin Hubble, który w trzeciej dekadzie XX wieku zaobserwował zjawisko przesunięcia światła odległych galaktyk w stronę czerwieni. Publikacja jego prac naukowych i obserwacji stała się dla kosmologii rewolucją porównywaną dzisiaj do kopernikańskiej. Przede wszystkim pokazała, że kosmos nie jest statyczny – rozszerza się, a więc miał swój początek w nieskończenie małej osobliwości, która zaczęła dynamicznie się rozszerzać, co dzisiaj określane jest mianem Wielkiego Wybuchu. Po drugie – pozwoliło to na przewidywanie, w jaki sposób uniwersum może się skończyć – pod warunkiem określenia ostatecznej masy całej materii obecnej w kosmosie. Gdyby było jej za mało, to świat czekałaby tzw. cieplna śmierć, czyli wypalenie się wszystkich gwiazd i galaktyk oraz powolne wystygnięcie wszystkiego. Przy większej ilości materii koniec mógłby jednak wyglądać zupełnie inaczej. Władzę nad energią powodującą rozszerzanie się kosmosu przejęłaby grawitacja, z czasem ściągając całą materię z powrotem. Wszechświat zacząłby się kurczyć, zgniatając wszystko pod niewyobrażalnym ciśnieniem i ściągając całą materię do maleńkiego punktu osobliwości, która – wszystko na to wskazuje – w kolejnym Wielkim Wybuchu spowodowałaby powstanie nowego uniwersum, być może z innymi niż znamy prawami fizyki. 

 

Astronomiczne liczby 

Taki scenariusz w czasach Edwina Hubble’a (na którego cześć nazwano pierwszy kosmiczny teleskop wysłany na orbitę ponad trzy dekady temu) wydawał się zupełnie niemożliwy. Jednak niedługo później, dzięki pracom Alberta Einsteina, twórcy ogólnej i szczególnej teorii względności, udało się wykryć tzw. ciemną materię, której nie widać, ale ze względu na swoją masę zakrzywia znajdującą się za nią czasoprzestrzeń, tworząc tzw. soczewki grawitacyjne, dzisiaj z powodzeniem wykorzystywane do odkrywania najstarszych obiektów we Wszechświecie. Jeżeli ciemnej materii jest wystarczająco dużo, kosmos lada moment (oczywiście w astronomicznej skali czasu) może zacząć się kurczyć. Naukowcy policzyli nawet, kiedy nastąpi koniec znanego świata – bez względu na scenariusz, jaki nas czeka. Miałby on nastąpić za 10 do 1100 potęgi (10 z 1100 zerami) lat, co jest liczbą na tyle ogromną, że w żadnym języku świata nie powstało słowo określające taką wartość.  

Jednak niedawne badania z obszaru matematyki, teorii kwantowej i astrofizyki, oparte na potwierdzonej teorii innego wielkiego fizyka, Brytyjczyka Stephena Hawkinga, który odkrył „parowanie” czarnych dziur, pokazało, że koniec znanego nam uniwersum może być znacznie bliższy, niż dotychczas myśleliśmy.

Okazuje się bowiem, że promieniowanie Hawkinga, przypisywane dotychczas wyłącznie czarnym dziurom, dotyczy również innych obiektów we Wszechświecie. Badania przeprowadzone przez Heino Falckego, specjalistę od czarnych dziur, matematyka Waltera van Suijlekoma i fizyka kwantowego Michaela Wondraka pokazały, że jeżeli inne obiekty w kosmosie odparowują dzięki promieniowaniu Hawkinga, koniec Wszechświata może nadejść zaskakująco szybko i w nieoczekiwany sposób – po prostu wszystko... „wyparuje”, pozbawiając Wszechświat całej masy. W takim wypadku wiek kosmosu nie przekroczy 10 do 78 potęgi lat. A 10 z 78 zerami jest już liczbą, którą potrafimy nazwać – to trydecyliard lat.

 

Człowiek też odparowuje, tylko powoli

Dzięki zaktualizowanym obliczeniom i szerszemu zakresowi badań świat nauki jest pewny, że przez promieniowanie podobne do promieniowania Hawkinga wszystko może ostatecznie zaniknąć, cząstka po cząstce. 

Prędkość wypromieniowania masy jest oczywiście wypadkową masy ciała kosmicznego, jednak nie ominie również tak małych ciał, jak np. Ziemi, Księżyca czy nawet... człowieka. A ponieważ jest to promieniowanie, w przypadku człowieka – czy jakiejkolwiek istoty posiadającej świadomość – proces odbyłby się w taki sposób, że „wyparowujący” nie miałby szans tego zauważyć. Ta nieświadomość umierania może być uspokajająca – jednak również w tym przypadku naszym sojusznikiem wydaje się czas. Przeciętny człowiek na nieświadome (lub świadome, ale niezauważalne) wypromieniowanie swojej masy potrzebuje kwindecyliona lat (to 10 do 90 potęgi). Dużo wcześniej umrzemy, zupełnie zdając sobie z tego sprawę w związku ze starzeniem się, w wypadku czy też z powodu choroby. 

Nawet jeżeli – jako ludzkość – nie zniszczymy naszego środowiska, albo nawet całego rodzaju ludzkiego, odparowanie Ziemi czy Księżyca, a nawet całego Układu Słonecznego, wydaje się komfortowo odległe

Naukowcy w swojej pracy zauważają zresztą, że bez skomplikowanych obliczeń można przewidzieć inne procesy, które doprowadzą do anihilacji naszego lokalnego świata i ludzkości. Wszystko jedno, czy będą to procesy związane z działalnością człowieka, czy zupełnie naturalne, wynikające z natury samego kosmosu. 

 

Kolejna trudna teoria

Ostatnie odkrycie ma jednak znaczenie w perspektywie snutych przez niektóre z ośrodków naukowych planów zapisania całej historii ludzkości na dyskach superkomputerów, co pozwoliłoby nam przetrwać w postaci cyfrowej, a nawet być może dać się odtworzyć przez bardziej od nas rozwinięte cywilizacje. Być może jesteśmy już zresztą taką symulacją. To, że możemy być symulacją, jest jak najpoważniej traktowaną hipotezą przez wiele ośrodków naukowych, w tym amerykańską NASA. Sama teoria to filozoficzna i naukowa koncepcja sugerująca, że nasza rzeczywistość, wraz ze wszystkimi świadomymi doświadczeniami, może być tak naprawdę zaawansowaną symulacją komputerową stworzoną przez cywilizację o znacznie wyższym poziomie technologicznym. NASA i jej pracownicy, choć zakładają, że może być ona słuszna, nie prowadzi badań mających na celu udowodnienie, że żyjemy w symulacji ani nie finansuje takich projektów jako swojej głównej misji. 

Jeżeli jednak Wszechświat czeka śmierć przez „wypromieniowanie”, to taki sam koniec czeka również nośniki, na których symulacja o nazwie „ludzkość” mogłaby się znaleźć.


 

POLECANE
Drożdże z genem niesporczaka wróciły z kosmosu. Polski eksperyment może pomóc podbić Marsa Wiadomości
Drożdże z genem niesporczaka wróciły z kosmosu. Polski eksperyment może pomóc podbić Marsa

Jak drożdże wzbogacone białkiem niesporczaka radzą sobie z mikrograwitacją i promieniowaniem jonizującym w przestrzeni kosmicznej - dzięki misji Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego sprawdzają to naukowcy ze Szczecina, Poznania i Katowic. Pojemnik z drożdżami wrócił z orbity i jest już w Polsce.

Pięć osób zatrzymanych po śmierci polskiego naukowca w Atenach Wiadomości
Pięć osób zatrzymanych po śmierci polskiego naukowca w Atenach

Grecka policja zatrzymała pięć osób w związku ze śmiercią polskiego profesora Przemysława Jeziorskiego. Do zabójstwa doszło 4 lipca na przedmieściach Aten, gdy naukowiec odwiedzał swoje dzieci. Jak informują lokalne media, jedną z podejrzanych jest jego była żona, 43-letnia Konstantina M.

Bodnar wraca do sprawy rzekomego fałszowania wyborów z ostatniej chwili
Bodnar wraca do sprawy rzekomego "fałszowania wyborów"

Adam Bodnar podjął dziś kolejny raz sprawę w swojej opinii "sfałszowanych wyborów prezydenckich". Prokurator Generalny wysłał do marszałka sejmu Szymona Hołowni, pismo, w którym wyjaśnił swoją rolę w postępowaniach dotyczących rozpatrzenia protestów wyborczych związanych z wyborami prezydenckimi oraz w stwierdzaniu ich ważności. Ujął w liście również swoje "wątpliwości" dotyczące całego procesu.

Przekroczyli nielegalnie polską granicę. Sąd przyznał im zadośćuczynienie  za krzywdy pilne
Przekroczyli nielegalnie polską granicę. Sąd przyznał im zadośćuczynienie "za krzywdy"

Sąd orzekł wypłatę odszkodowania dla grupy Afgańczyków, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską i zostali zatrzymani oraz zawróceni przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Sąd uznał, że ich zatrzymanie było niezasadne, dlatego każdemu z nich przyznał po 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Nowy selekcjoner reprezentacji Polski punktuje Probierza: „Zrobił to źle” Wiadomości
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski punktuje Probierza: „Zrobił to źle”

Jan Urban został oficjalnie ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Zastąpił Michała Probierza, który pożegnał się z kadrą po nieudanych eliminacjach do mistrzostw świata i napięciach wewnątrz zespołu.

Koalicjanci pracują nad depenalizacją marihuany. Poseł KO: Trzeba podążać z duchem czasów Wiadomości
Koalicjanci pracują nad depenalizacją marihuany. Poseł KO: "Trzeba podążać z duchem czasów"

We wrześniu do Sejmu trafi projekt ustawy dotyczący depenalizacji marihuany – informuje RMF FM. Dokument jest już gotowy, a obecnie trwają rozmowy w klubach parlamentarnych w celu zdobycia większości głosów. Projekt został przygotowany przez parlamentarny zespół, na którego czele stoją Klaudia Jachira (KO) i Ryszard Petru (Polska 2050).

Śmiertelne pobicie Eryka w Zamościu. Proces odwoławczy ruszył od nowa z ostatniej chwili
Śmiertelne pobicie Eryka w Zamościu. Proces odwoławczy ruszył od nowa

Przed Sądem Apelacyjnym w Lublinie ponownie ruszył w czwartek proces odwoławczy w sprawie śmierci 16-letniego Eryka w Zamościu. Powodem były wątpliwości odnośnie składu sędziowskiego. Główny oskarżony został wcześniej skazany na 12 lat więzienia. Prawomocny wyrok ma zapaść jeszcze w lipcu.

Rząd Tuska utajnił dane nt. polskich zakupów zbrojeniowych z ostatniej chwili
Rząd Tuska utajnił dane nt. polskich zakupów zbrojeniowych

Jak poinformował portal Defence24 Polska po raz pierwszy w swoim sprawozdaniu, składanym do Rejestru Broni Konwencjonalnej ONZ, nie umieściła danych dotyczących importu podstawowej broni. 

Kosiniak-Kamysz o ataku imigrantów na polskie służby: „Murem za żołnierzami” Wiadomości
Kosiniak-Kamysz o ataku imigrantów na polskie służby: „Murem za żołnierzami”

– Atak na żołnierza, na granicę, jest atakiem na Polskę – podkreślił wicepremier oraz minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz. Słowa te padły w czwartek w Krakowie podczas uroczystości, w której pułkownik Piotr Bieniek objął dowództwo nad 6. Brygadą Powietrznodesantową.

GIF wycofuje serię popularnego leku przeciwwirusowego Wiadomości
GIF wycofuje serię popularnego leku przeciwwirusowego

Główny Inspektorat Farmaceutyczny zdecydował o natychmiastowym wycofaniu z obrotu leku Inuprin Forte. Decyzja dotyczy całego kraju i aż 39 serii syropu przeciwwirusowego, który może nie spełniać norm jakości. Pacjentów ostrzega się, by nie przyjmowali leku bez konsultacji z lekarzem lub farmaceutą.

REKLAMA

Niezwykłe zjawisko astronomiczne. Naukowcy przyspieszyli koniec świata

Naukowcy skrócili przewidywany czas istnienia Wszechświata o miliardy bilionów lat. Czeka nas zaskakujący koniec – wszystko po prostu wyparuje.
Wizualizacja czarnej dziury, zdjęcie podglądowe Niezwykłe zjawisko astronomiczne. Naukowcy przyspieszyli koniec świata
Wizualizacja czarnej dziury, zdjęcie podglądowe / Pixabay

Co musisz wiedzieć?

  • Wiek Wszechświata szacowany jest na mniej więcej 13,8 mld lat.
  • Koniec Wszechświata może nadejść zaskakująco szybko i w nieoczekiwany sposób – po prostu wszystko... „wyparuje”.
  • Przeciętny człowiek na nieświadome wypromieniowanie swojej masy potrzebuje kwindecyliona lat.

 

Choć praca trzech naukowców – astrofizyka, fizyka kwantowego i matematyka – okazała się rewolucją w nauce o Wszechświecie, bo niewyobrażalnie skróciła czas, jaki czeka nas do końca świata, na razie nie musimy się martwić. Czasu jest więcej niż sporo. Z pewnością zdążymy uporządkować nasze sprawy. Co więcej – zanim wszystko zniknie, ludzkości może już wcale nie być.

Z wiekiem Wszechświata naukowcy zawsze mieli problem. Dzisiaj wiemy, że nasza rzeczywistość ma mniej więcej 13,8 mld lat. Jeszcze większym problemem było dla astronomów i fizyków określenie, kiedy i jak nasz Wszechświat się skończy. Prosta ekstrapolacja rozszerzania się kosmosu prowadziła do kuriozalnych wniosków, dzięki którym odkryto – również obserwacyjnie, choć pośrednio (o czym za chwilę) – niewidoczną ciemną materię i ciemną energię, ale pozwoliła określić datę śmierci Wszechświata na 10 do 1100 potęgi lat, licząc od dzisiaj. Jednak ostatnie badania pokazują, że otaczający nas kosmos umrze znacznie, znacznie szybciej. Za 10 z siedemdziesięcioma ośmioma zerami lat. To miliardy bilionów bilionów lat szybciej niż do niedawna myśleliśmy.

 

Gwałtowne początki 

Historia kosmosu od zawsze wiązała się z koniecznością nie byle jakiej gimnastyki umysłowej. Nie tylko dlatego, że w rozmowach o Wszechświecie pojawiają się iście astronomiczne liczby, ale również dlatego, że mówimy o powiększającej się przestrzeni przyrastającej – przynajmniej na początku Wszechświata – z prędkością większą niż prędkość światła. Stąd wciąż nie jesteśmy w stanie zobaczyć najstarszych obiektów – gwiazd i kwazarów – które powstawały na początku stworzenia. Po prostu ich światło jeszcze do nas nie dotarło, stąd zresztą w astronomii tzw. głębokiego nieba pojawia się pojęcie „granicy obserwowalnego Wszechświata”.

Rozszerzanie się kosmosu odkrył amerykański astronom Edwin Hubble, który w trzeciej dekadzie XX wieku zaobserwował zjawisko przesunięcia światła odległych galaktyk w stronę czerwieni. Publikacja jego prac naukowych i obserwacji stała się dla kosmologii rewolucją porównywaną dzisiaj do kopernikańskiej. Przede wszystkim pokazała, że kosmos nie jest statyczny – rozszerza się, a więc miał swój początek w nieskończenie małej osobliwości, która zaczęła dynamicznie się rozszerzać, co dzisiaj określane jest mianem Wielkiego Wybuchu. Po drugie – pozwoliło to na przewidywanie, w jaki sposób uniwersum może się skończyć – pod warunkiem określenia ostatecznej masy całej materii obecnej w kosmosie. Gdyby było jej za mało, to świat czekałaby tzw. cieplna śmierć, czyli wypalenie się wszystkich gwiazd i galaktyk oraz powolne wystygnięcie wszystkiego. Przy większej ilości materii koniec mógłby jednak wyglądać zupełnie inaczej. Władzę nad energią powodującą rozszerzanie się kosmosu przejęłaby grawitacja, z czasem ściągając całą materię z powrotem. Wszechświat zacząłby się kurczyć, zgniatając wszystko pod niewyobrażalnym ciśnieniem i ściągając całą materię do maleńkiego punktu osobliwości, która – wszystko na to wskazuje – w kolejnym Wielkim Wybuchu spowodowałaby powstanie nowego uniwersum, być może z innymi niż znamy prawami fizyki. 

 

Astronomiczne liczby 

Taki scenariusz w czasach Edwina Hubble’a (na którego cześć nazwano pierwszy kosmiczny teleskop wysłany na orbitę ponad trzy dekady temu) wydawał się zupełnie niemożliwy. Jednak niedługo później, dzięki pracom Alberta Einsteina, twórcy ogólnej i szczególnej teorii względności, udało się wykryć tzw. ciemną materię, której nie widać, ale ze względu na swoją masę zakrzywia znajdującą się za nią czasoprzestrzeń, tworząc tzw. soczewki grawitacyjne, dzisiaj z powodzeniem wykorzystywane do odkrywania najstarszych obiektów we Wszechświecie. Jeżeli ciemnej materii jest wystarczająco dużo, kosmos lada moment (oczywiście w astronomicznej skali czasu) może zacząć się kurczyć. Naukowcy policzyli nawet, kiedy nastąpi koniec znanego świata – bez względu na scenariusz, jaki nas czeka. Miałby on nastąpić za 10 do 1100 potęgi (10 z 1100 zerami) lat, co jest liczbą na tyle ogromną, że w żadnym języku świata nie powstało słowo określające taką wartość.  

Jednak niedawne badania z obszaru matematyki, teorii kwantowej i astrofizyki, oparte na potwierdzonej teorii innego wielkiego fizyka, Brytyjczyka Stephena Hawkinga, który odkrył „parowanie” czarnych dziur, pokazało, że koniec znanego nam uniwersum może być znacznie bliższy, niż dotychczas myśleliśmy.

Okazuje się bowiem, że promieniowanie Hawkinga, przypisywane dotychczas wyłącznie czarnym dziurom, dotyczy również innych obiektów we Wszechświecie. Badania przeprowadzone przez Heino Falckego, specjalistę od czarnych dziur, matematyka Waltera van Suijlekoma i fizyka kwantowego Michaela Wondraka pokazały, że jeżeli inne obiekty w kosmosie odparowują dzięki promieniowaniu Hawkinga, koniec Wszechświata może nadejść zaskakująco szybko i w nieoczekiwany sposób – po prostu wszystko... „wyparuje”, pozbawiając Wszechświat całej masy. W takim wypadku wiek kosmosu nie przekroczy 10 do 78 potęgi lat. A 10 z 78 zerami jest już liczbą, którą potrafimy nazwać – to trydecyliard lat.

 

Człowiek też odparowuje, tylko powoli

Dzięki zaktualizowanym obliczeniom i szerszemu zakresowi badań świat nauki jest pewny, że przez promieniowanie podobne do promieniowania Hawkinga wszystko może ostatecznie zaniknąć, cząstka po cząstce. 

Prędkość wypromieniowania masy jest oczywiście wypadkową masy ciała kosmicznego, jednak nie ominie również tak małych ciał, jak np. Ziemi, Księżyca czy nawet... człowieka. A ponieważ jest to promieniowanie, w przypadku człowieka – czy jakiejkolwiek istoty posiadającej świadomość – proces odbyłby się w taki sposób, że „wyparowujący” nie miałby szans tego zauważyć. Ta nieświadomość umierania może być uspokajająca – jednak również w tym przypadku naszym sojusznikiem wydaje się czas. Przeciętny człowiek na nieświadome (lub świadome, ale niezauważalne) wypromieniowanie swojej masy potrzebuje kwindecyliona lat (to 10 do 90 potęgi). Dużo wcześniej umrzemy, zupełnie zdając sobie z tego sprawę w związku ze starzeniem się, w wypadku czy też z powodu choroby. 

Nawet jeżeli – jako ludzkość – nie zniszczymy naszego środowiska, albo nawet całego rodzaju ludzkiego, odparowanie Ziemi czy Księżyca, a nawet całego Układu Słonecznego, wydaje się komfortowo odległe

Naukowcy w swojej pracy zauważają zresztą, że bez skomplikowanych obliczeń można przewidzieć inne procesy, które doprowadzą do anihilacji naszego lokalnego świata i ludzkości. Wszystko jedno, czy będą to procesy związane z działalnością człowieka, czy zupełnie naturalne, wynikające z natury samego kosmosu. 

 

Kolejna trudna teoria

Ostatnie odkrycie ma jednak znaczenie w perspektywie snutych przez niektóre z ośrodków naukowych planów zapisania całej historii ludzkości na dyskach superkomputerów, co pozwoliłoby nam przetrwać w postaci cyfrowej, a nawet być może dać się odtworzyć przez bardziej od nas rozwinięte cywilizacje. Być może jesteśmy już zresztą taką symulacją. To, że możemy być symulacją, jest jak najpoważniej traktowaną hipotezą przez wiele ośrodków naukowych, w tym amerykańską NASA. Sama teoria to filozoficzna i naukowa koncepcja sugerująca, że nasza rzeczywistość, wraz ze wszystkimi świadomymi doświadczeniami, może być tak naprawdę zaawansowaną symulacją komputerową stworzoną przez cywilizację o znacznie wyższym poziomie technologicznym. NASA i jej pracownicy, choć zakładają, że może być ona słuszna, nie prowadzi badań mających na celu udowodnienie, że żyjemy w symulacji ani nie finansuje takich projektów jako swojej głównej misji. 

Jeżeli jednak Wszechświat czeka śmierć przez „wypromieniowanie”, to taki sam koniec czeka również nośniki, na których symulacja o nazwie „ludzkość” mogłaby się znaleźć.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe