Anonimowy Sędzia: Karol wygrał. Płacz i zgrzytanie zębów. Adaś spakował szczoteczkę

Co musisz wiedzieć?
- Zbuntowana przeciwko państwu polskiemu tzw. "nadzwyczajna kasta" ma ogromny wpływ na obecnie rządzących
- Szczególnymi wpływami dysponują w kierowanym przez Adama Bodnara ministerstwie sprawiedliwości
- Anonimowy Sędzia jest autentycznym sędzią, który w żartobliwy sposób zdradza nastroje panujące "w środowisku"
Adaś spakował szczoteczkę
A Adaś? Adaś już widział się w Luksemburgu, już ćwiczył podpis „Adamus z ETPCz”, już nawet kupił podróżną szczoteczkę soniczną.
I nagle:
– Adam, piszesz raport z ostatnich 18 miesięcy.
Tak się skończyła europejska epopeja. Zamiast Strasburga – drukarnia w Pruszkowie.
Ale Adam to człowiek nie byle jaki. Wziął się w garść. I wymyślił: „Program: Prezesi na swoim”.
– Bo przecież jak chcieli stołki, to trzeba było im dać. Jak się ma tylu ekspertów, to niech coś robią. A jak się nie zna – to się chociaż zasiada
– tłumaczy Adam, głaszcząc biurową paprotkę o imieniu „Praworządka”.
I tak oto powstał system.
Komisja do komisji, rada do rady, pełnomocnik do doradcy. A wszystko okraszone zielenią. Akcja „Paprotka+” ruszyła jak burza.
– Paprocie były wszędzie – opowiada świadek. – Widziałem jedną nawet w pokoju kadr.
Niektóre komisje miały dwie. Jedna miała trzy. Rekordzista – cztery i mech.
Krystek nie traci ducha
W tym czasie Krystek, znany też jako „Prezes W Czekaniu”, nie tracił ducha. Już kiedyś miał być prezesem Sądu Mitycznego. Już przymierzał szarfę.
– Widzę siebie w świetle fleszy, otoczony przez sędziów, jak mówię: „Witam was, ludzie Temidy…” – szeptał w metrze.
Ale przyszły wybory. I przyszło porozumienie.
– Zgniły kompromis! – syczy Krystek. – Ale spokojnie. Do maja 2026 W maju wybierzemy swoich. Z naszych. I wtedy będzie KRS jak należy... I niech będzie kupimy storczyki niech będzie godnie na bogato...
Darek wyłączył telefon, Ewa skończyła misję
Darek... to osobna historia. Po wyborach wyciszył telefon, spakował neseser i ruszył w trasę. Sympozjum za sympozjum, konferencja za konferencją, panel za panelem.
– Teraz jestem w Sarajewie, jutro Budapeszt, potem może Malta – pisał z lotniska. – Szukam miejsca na wymianę.
Bo Darek już wie. Jego dni są policzone. W Krakowie nikt nie czeka. Tam został tylko kurz, zimny gabinet i wspomnienie starej świetności.
No i Ewa. Ewa, pseudonim „Szeryf”, ikona Twittera i groźby zarzutu. Ewa – wyrzucona z MS-u za nielojalność, czyli za to, że powiedziała głośno:
– Adam wolę Romana!
I tyle. Koniec. Po misji. Po funkcji. Po pralce w aneksie kuchennym.
Teraz ma wracać do prokuratury rejonowej.
– Że gdzie?! Do rejonu?! Ja?! Po tym wszystkim?! – wrzeszczała – To ja, która walczyłam z patologią, mam teraz wlepiać mandaty za kradzież lizaka w Żabce?!
I dodała, cicho, ale z mocą:
– Ja wam jeszcze wszystkim postawię zarzuty. Międzynarodowe. Albo przynajmniej notatkę służbową.
Tak oto powstał raport.
Zamiast faktów – narracja.
Zamiast reform – paprotka.
Zamiast przyszłości – trochę wspomnień i bardzo dużo nazw komisji.
Ale czy warto było?
Warto. Bo przynajmniej jest co wydrukować.