"Znajdziemy sposoby, żeby zabolało". Rosja odgraża się USA

Co musisz wiedzieć:
- Rosja zapowiada ostrą odpowiedź – szef komisji obrony rosyjskiej Dumy Andriej Kartapołow ostrzegł, że Moskwa znajdzie "sposoby, żeby zabolało" państwa przekazujące Ukrainie tomahawki.
- Waszyngton rozważa przekazanie pocisków – prezydent Donald Trump powiedział, że decyzja "w pewnym sensie już zapadła", ale chce znać szczegóły dotyczące wykorzystania rakiet przez Kijów.
- Moskwa widzi to jako eskalację – według wiceministra Siergieja Riabkowa i Kremla dostawa tomahawków byłaby "jakościową zmianą" w konflikcie i może doprowadzić do nowego etapu wojny.
Szef komisji obrony rosyjskiej Dumy Andriej Kartapołow ostrzegł, że dostawa amerykańskich rakiet manewrujących Tomahawk Ukrainie spotka się z "ostrym, zróżnicowanym, przemyślanym i asymetrycznym" odwetem. Według niego Moskwa zna te pociski, potrafi je zestrzelić i uderzy w ich dostawców lub użytkowników – podała agencja RIA.
- Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego
- Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta
- Kto otruł Baszara al-Asada? Możliwości są cztery
- Wyłączenia prądu w Wielkopolsce. Jest komunikat
- Komunikat Warszawskiego Zoo: „Trupię główki” w ogrodzie
- Wojsko ostrzega przed atakami na WhatsApp. Pilny komunikat
- Jachira: Zostałam zawieszona w prawach członka klubu KO
- IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Poczta Polska wydała pilny komunikat
Rosja: Tomahawki nie zmienią sytuacji na froncie
Kartapołow stwierdził, że nawet jeśli tomahawki dotrą na Ukrainę, to "kilka, najwyżej kilkadziesiąt" sztuk – jego zdaniem – nie zmieni znacząco układu sił na froncie.
Doskonale znamy te rakiety, wiemy, jak latają, jak je zestrzelić. Strącaliśmy je w Syrii
– podkreślił, ostrzegając, że "problemy będą mieć tylko ci, którzy je dostarczą, i ci, którzy będą ich używać".
Jednocześnie Kartapołow dodał, że Rosja nie zauważyła do tej pory, by Ukraina przygotowywała stanowiska dla wyrzutni tomahawków, ale jeśli takowe się pojawią, zostaną zniszczone przy użyciu dronów lub pocisków.
Kreml: "Znacząca eskalacja" i nowe etapy konfliktu
Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow zaapelował, by Waszyngton "trzeźwo ocenił sytuację"; uważa, że dostawa tomahawków byłaby jakościową zmianą i znaczącą eskalacją konfliktu.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił z kolei, że tomahawki mogą być używane nawet ze zdolnością do przenoszenia ładunków jądrowych, co zwiększa ryzyko eskalacji. Pieskow zaznaczył, że Moskwa będzie obserwować dokładne deklaracje USA co do miejsca i sposobu użycia tych pocisków.
Prezydent FR Władimir Putin również ostrzegał, że podarowanie tych pocisków Ukrainie mogłoby doprowadzić do "nowego etapu eskalacji" oraz poważnie zaszkodzić stosunkom amerykańsko-rosyjskim.
USA wahają się, Ukraina naciska
Prezydent USA Donald Trump ogłosił, że decyzja w sprawie przekazania tomahawków już zapadła "w pewnym sensie", ale potrzebuje jeszcze wyjaśnień co do docelowego miejsca ich użycia przez Ukrainę.
Ukraina z kolei domaga się otrzymania tych pocisków jako narzędzia do uderzania w cele na terytorium Rosji, co – zdaniem Kijowa – mogłoby wywrzeć presję na Moskwę.
Dlaczego tomahawki budzą aż taką reakcję?
- Zasięg około 2500 km pozwala na rażenie celów głęboko w Rosji, co Moskwa postrzega jako strategiczne zagrożenie.
- Ich precyzja i niska wykrywalność czynią je skutecznym środkiem rażenia strategicznego.
- Każda nowa dostawa broni dalekiego zasięgu postrzegana jest przez Rosję jako przekroczenie kolejnej "czerwonej linii".