Tȟašúŋke Witkó: potrzeba przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej
Co musisz wiedzieć:
- Za poprzednich rządów Donalda Tuska zniesiono obowiązkową służbę wojskową
- Po latach zaszły w społeczeństwie polskim zmiany, które powodują, że ewentualne przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej wiązałoby się z kosztem politycznym
- Wzrost zagrożeń w polityce międzynarodowej powoduje konieczność przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej
Premier rządu, Donald Tusk, również uczestniczący w tym podniosłym wydarzeniu wygłosił kilka okrągłych zdań o tym, że zakończenie przymusowego wcielania rekruta i uzawodowienie sił zbrojnych zwiększy bezpieczeństwo naszego kraju. Dodał też, że Polacy czują się bezpieczni, zarówno w Europie, jak i na świecie, a mówił to z takim przekonaniem, iż nawet najbardziej sceptyczny słuchacz owych przemów nie mógł nie odnieść wrażenia, że nic nam nie zagraża. 8 sierpnia 2008 roku, w piątek, Rosjanie zbombardowali Kareli i Gori, dwie gruzińskie miejscowości, a kilkadziesiąt godzin później, tanki ze wstęgą świętego Jerzego na burtach ruszyły w kierunku Tibilisi. Moi Wspaniali Czytelnicy muszą przyznać, że wówczas coś w Polsce poszło w bardzo złym kierunku, a najboleśniejszy plon tamtej decyzji zbieramy dopiero dziś.
Łatwiej kijek pocienkować, niż go potem pogrubasić
Dziś, w wyniku decyzji Donalda Tuska sprzed grubo ponad półtorej dekady, mamy wielką pokoleniową dziurę w rocznikach mężczyzn, którzy potrafią władać bronią choćby w stopniu podstawowym, a także zachować się na współczesnym polu walki. Być może wprawię Państwa w zdumienie, ale nie mam większych pretensji do szefa rządu za owo posunięcie, bowiem wiemy wszyscy, że politycy zaprzedaliby duszę diabłu, aby tylko sondaże pokazały wzrost słupków poparcia. I Tusk, jak każdy polityk, zadziałał dokładnie w ten sam sposób; dał ludowi igrzyska, zyskując uznanie w oczach setek tysięcy ówczesnych absolwentów szkół średnich, przed którymi jawiła się wizja „pójścia w kamasze”.
Trwanie w błędzie
Mam natomiast wielką ansę do prezesa rady ministrów o fakt, że – pomimo kolejnego agresywnego posunięcia Rosji – w żaden sposób, stosując różnorakie sztuczki komunikacji ze społeczeństwem, decyzji swej nie zmienił, ani też nie obszedł. Trwanie w tamtym błędzie spowodowało, że męska część populacji naszego państwa całkowicie odwykła od myślenia o jakiejkolwiek służbie dla kraju, co jest teraz nie lada kłopotem. Praktycznie, sami zapędziliśmy się w kozi róg, bowiem każdy gabinet decydujący się na odwieszenie poboru prawie na pewno straci w sondażach. Aleksander Fredro miał rację pisząc, że: „Łatwiej kijek pocienkować, niż go potem pogrubasić”, ale my musimy zaleźć wyjście z tego pata, bez względy na koszty, bowiem nad Europą zbierają się wojenne czarne chmury, dlatego winniśmy mieć potencjał odstraszania, zarówno sprzętowy, jak i ludzki.
„Przymusowi” chętni za Odrą
Obowiązkiem mym, jako samozwańczego felietonisty, jest dbanie o morale Państwa – osób mnie czytających – dlatego pocieszę Was i dodam, że podobny do polskiego kłopot z rekrutem mają Niemcy. Za Odrą, chadecko-socjaldemokratyczna koalicja rządząca miota się, próbując wymyślić bezbolesny dla siebie sondażowo sposób wcielania młodych Niemców do Bundeswehry. Berlin zawiesił pobór w roku 2011, stawiając na służbę żołnierzy zawodowych i ochotników, więc teraz – podobnie jak my – cierpi na nierobów ludzi w siłach zbrojnych. Na chwilę obecną, Boris Pistorius z Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), szef resortu obrony, wciąż chce oprzeć pobór na ochotnikach, co idzie mu marnie, bowiem przed bramami koszar nie widać tłumów chętnych do przyodziania uniformu.
Chadecy z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej i Unii Chrześcijańsko-Społecznej w Bawarii chcą zaostrzyć prawo w kierunku służby obowiązkowej, czemu Pistorius, przedstawiciel dołującej w sondażach SPD, stanowczo się sprzeciwia. Obecnie powstał pat między koalicjantami, co jest dla nas dobrą wiadomością, bowiem słabe militarnie Niemcy to dla Polski wartość dodana. Swoją drogą, sam jestem ciekaw, jak nad Sprewą rozwiążą problem „przymusowych” chętnych do służby?
Kobiety w sapogach, czyli nowy pomysł Kremla
Kłopoty z personelem ma także Rosja, co jest wynikiem strat wojennych. Na nasze szczęście zlekceważenie ukraińskiego potencjału zbrojnego w lutym 2022 roku kosztowało Kreml życie i zdrowie setek tysięcy sołdatów. Opróżnili zakłady karne, wysyłając tamtejszych pensjonariuszy na front, zaciągnęli skośnookich Azjatów z najdalszych krańców imperium, posłali do walki żołnierzy na kontraktach i zawodowców, ale machina wojenna zdaje się być nienasycona. Kijów donosi, że otoczenie Putina wydało rozkaz, by wcielać do armii kobiety, a dowódca 506. pułku strzelców zmotoryzowanych tworzy kompanie bojowe złożone z pań.
Osobiście chciałbym wiedzieć, dlaczego w kraju o populacji liczącej 143,5 miliona ludzi wciela się kobiety do służby w pododdziałach bojowych? Ponadto, warto zbadać, kim są owe panie i czy nie były one niedawno więźniarkami kolonii karnych lub bywalczyniami więzień, którym dano ultimatum – marsz na wojnę albo gnicie w zapluskwionej celi do później starości? Trudno mi uwierzyć, że do kontyngentu walczącego na Ukrainie wciela się zwyczajne mieszkanki Moskwy, Petersburga lub Irkucka. Ważny jest fakt, że nawet autorytarna władza Putina ma opory przed ogłoszeniem powszechnej mobilizacji. To oznacza, że w dzisiejszym świecie, każdy – także car – musi liczyć się z głosem ludu.
Potrzebne kampanie społeczne
Opisane powyżej perturbacje z poborem Niemców i Rosjan dają nam czas, ale nie zwalniają od odpowiedzialności za kraj. Służba wojskowa musi stać się powszechną, a do wynalezienia pozostaje jedynie sposób przekonania do niej Polaków.
Proponuję, aby zachęcać ludzi do służby poprzez kampanie prowadzone rękoma celebrytów, popkulturę, zachęty podatkowe i ulgi w ubezpieczeniach społecznych, gdyż w mojej ocenie jest to najskuteczniejsza droga do odniesienia sukcesu na tej niwie.
Howgh!
[Tȟašúŋke Witkó, 31 października 2025 r. Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus]




