Agnieszka Stein dla "TS": Wychowanie bezstresowe nie istnieje. Każdy człowiek przeżywa stres

Mimo że na dzieci chowaniu znamy się najlepiej, rodzicielskie fora internetowe kipią od pytań zaczynających się od „jak”. W odpowiedziach – cały wachlarz pomysłów i, jak zwykle, spory między reprezentantami dwóch wrogich obozów. Z jednej strony „eko-matki” oskarżane o mityczne bezstresowe wychowanie. Z drugiej rodzice „tradycyjni”, przywiązani do kar, nagród, a czasem i klapsów. A może istnieje droga, która spodobałoby się i jednym, i drugim?
 Agnieszka Stein dla "TS": Wychowanie bezstresowe nie istnieje. Każdy człowiek przeżywa stres
/ Pixabay.com/CC0


Rodzicielstwo bliskości (RB), czyli nurt zapoczątkowany przez małżeństwo Marthę i Williama Searsów, to postawa wychowawcza, w której główne role gra szacunek oraz naturalne instynkty rodzicielskie.
Sens podążania za nimi został zanegowany przez pedagogów ubiegłego wieku, wymyślających kolejne systemowe metody mające sprawić, że dziecko robi to, czego żąda rodzic. Stały się one na tyle powszechne, że dziś uważane są za tradycyjne, mimo że wcale takimi nie są.
Psychologowie związani z RB obalają założenie, że mały człowiek jest istotą niekompletną, którą trzeba poddać odpowiedniej obróbce pedagogicznej, by stała się pełnowartościowym członkiem społeczeństwa. Według nich każdy z nas, także dziecko, ma wewnętrzną motywację, by żyć w zgodzie z otoczeniem. Ważne jest, byśmy my, jako rodzice i autorytety, pokazywali mu pozytywne wzorce postaw i zachowań, które dziecko w naturalny sposób naśladuje. Istotne jest też doświadczanie przez młodego człowieka konsekwencji własnych czynów, co działa znacznie skuteczniej niż kary.

Rodzicielstwo bliskości, wbrew stereotypom, nie polega na bezwarunkowym spełnianiu zachcianek dziecka. Psychologowie nurtu mówią, że istnieje zasadnicza różnica między tym, czego dziecko chce, a tym, czego potrzebuje. Ważne jest więc, by realizować potrzeby dziecka, gdyż to jest niezbędne do jego prawidłowego rozwoju. Spełnianie życzeń jest zależne od woli rodzica, który ma prawo do mówienia „nie”, rozumianego jako jasny komunikat wyrażony osobistym, nieoceniającym językiem.

Słowo „nie” wiąże się także z prawem każdego członka rodziny do wyznaczenia własnych granic, oczywiście w takim zakresie, by nie naruszać praw i granic innych. Charakterystycznym, choć mocno kontrowersyjnym założeniem RB jest także niestosowanie kar i nagród. Bazuje ono na przekonaniu, że stosowanie zewnętrznego systemu motywacyjnego na dłuższą metę psuje relację między rodzicami a dzieckiem. Znacznie większą rolę w kształtowaniu się postaw dziecka ma bowiem jego wewnętrzna, a nie wymuszona przez rodzica motywacja.

Rozmowa z psycholog Agnieszką Stein, specjalizującą się w nurcie rodzicielstwo bliskości.

– Jakie są podstawowe różnice między rodzicielstwem bliskości a wychowaniem bezstresowym?
– Takie, że jedno istnieje, a drugie nie. Wychowanie bezstresowe to tylko teoretyczny konstrukt, stworzony po to, by „dowalać rodzicom”. Wystarczy, że ktoś nie bije dziecka i już może spotkać się z zarzutem, że wychowuje bezstresowo. Natomiast nie jest możliwe, żeby człowiek nie przeżywał stresu. Ludzie mają pewne mechanizmy radzenia sobie z nim wtedy, gdy nie jest go za dużo.

– Mój redakcyjny kolega opowiadał, jak jego dziewięcioletni syn nie mógł sobie poradzić z dokuczającymi mu kolegami. Próbował z nimi rozmawiać, jednak bez skutku. Ostatecznie zwrócił się do nich ostro i to zadziałało. Agresorzy się odczepili.
– Trafili na znajomą sytuację.

– Tak, ale ktoś może być teraz przekonany, że teorie o rozwiązywaniu konfliktów pokojową metodą można wrzucić do kosza.
– Jest różnica między dzieckiem, które ma do wyboru zarówno sposób „po żołniersku”, jak i „łagodnie”, a dzieckiem używającym tylko metody „ostro i po żołniersku”. To drugie nie zna innych sposobów wchodzenia w relacje, zatem nie ma wyboru. Myślę, że również wielu dorosłych znajduje się w takiej sytuacji. Czy jednak chcemy na tej zasadzie rozmawiać ze sobą w bliskich relacjach? Czy chcemy „ostro i po żołniersku” rozmawiać ze swoim partnerem? Czy w takim świecie chcemy żyć? Historia z kolegami to jest sytuacja mobbingu, niełatwa dla kogokolwiek. Nieuprawnione jest więc wyciąganie wniosków co do tego, jak zachować się w relacjach z ludźmi, na podstawie tak ekstremalnej sytuacji. Jeśli w pracy atakuje panią pół zespołu, idzie pani do sądu pracy. To jednak nie znaczy przecież, że każdy spór między ludźmi należy załatwiać przez sąd pracy.

– Czyli w takiej sytuacji zachowanie chłopca było zasadne?
– Rodzicielstwo bliskości mało zajmuje się ocenianiem. Ja rozumiem, że to było najlepsze, co ten chłopiec mógł wtedy wymyślić.

– Co rodzic może powiedzieć dziecku w takim momencie?
– Może powiedzieć, że rozumie, iż to była dla dziecka trudna sytuacja. Jeśli dziecko w tym wieku użyło tylko słów, nie uciekając się do przemocy, to już jest duży sukces. To ogromna sprawność w relacjach społecznych, że poradziło sobie, nie prosząc o pomoc dorosłych. Rodzice nie przychodzą do mnie z takimi historiami, bo cieszą się, że dziecko dało sobie radę. Jeżeli już przychodzą, to właśnie z dziećmi zachowującymi się tak jak ci chłopcy. Mam poczucie, że jesteśmy w trochę absurdalnej sytuacji, kiedy bardziej przejmują się rodzice dzieci, którym się dzieje krzywda, niż rodzice, których dzieci robią komuś krzywdę. Warto rozmawiać o tym, że to było trudne doświadczenie dla skrzywdzonego dziecka, a nie o tym, czy mogło się lepiej zachować.

- Czytając komentarze krytyczne wobec rodzicielstwa bliskości, widzę, że kwestią sporną często są kary. Jak można przekonać rodziców do niestosowania kar?
– Ja nie przekonuję. Jeśli mnie ktoś pyta, jak wywołać określone zachowanie dziecka, to mogę mu powiedzieć, że tego się nie da zrobić karami. Jeśli rodzic chce rozmawiać na teoretycznym poziomie i jest przekonany do kar, mówię mu – to jest twoje prawo.

– Co jest złego w karach?
– Nie chodzi o to, że to jest coś złego, lecz o to, że w ten sposób nie da się uzyskać celów, które rodzice chcą uzyskać.

– Spotykam się z opiniami, że niestosowanie kar powoduje, że dzieci nie mają szacunku dla rodziców.
– Nie, boją się ich. Jeśli ktoś chce, żeby dziecko się go bało, zależy mu na autorytecie opartym na strachu i taka relacja mu wystarczy, to ja nie wiem, jak go przekonać. Mogę tylko powiedzieć, że znam rodziców, którzy nie stosują kar i dziecko ma do nich szacunek. Ci rodzice są dla dzieci autorytetem nie dlatego, że one się boją. Niestosowanie kar to jest kwestia świadomego wyboru i pracy nad sobą, a nie tego, że ktoś został do tego namówiony.

– Miała Pani przypadki, że ktoś przekonany do kar przychodzi do Pani i zmienia zdanie na ich temat?
– Miałam. Rodzice przychodzą do mnie po pomoc w momencie, gdy sami zauważą, że to nie działa. Co najwyżej nie wiedzą, że to co widzą, też jest efektem kar. To właśnie mogę im powiedzieć.

– Jaki jest jeszcze, prócz strachu, skutek stosowania kar?
– Rodzice przychodzą z tym, że dziecko ich nie słucha, albo że stracili z nim kontakt.

– Czytałam też o tym, że dzieci w pewnym momencie zaczynają kombinować.
– Mówiąc wprost – zaczynają kłamać. Bo kara bardzo zachęca do unikania kary, a nie do zmiany zachowania czy postawy. To jest dość prosty efekt. Kara powoduje, że zaczynamy robić tak, żeby nas nie złapano.

– Słyszałam wypowiedzi ludzi, którzy twierdzą, że teraz, jako dorośli, cieszą się z tego, iż zostali wychowani w tradycyjny sposób, z karami, również cielesnymi. Mówią: „dzięki temu, że tata czasem sięgał po pasek, wyszedłem na ludzi, wiem, co jest dobre, a co złe”.
– I teraz ich wyjście na ludzi polega na tym, że nie widzą problemu, żeby uderzyć małe dziecko.

– Tak, ale wiele osób uważa przecież, że to nie jest złe.
– Alice Miller pisała już z pięćdziesiąt lat temu, że to jest mechanizm obronny. Przyznanie się, że „moi rodzicie robili świadomie coś, co mnie sprawiało ból”, jest zbyt trudne dla ludzi. Trudno jest stracić obraz kochającego rodzica, poradzić sobie z tym, że rodzice robili coś, co mnie bolało. Zatem u dziecka działa taki mechanizm, że kiedy rodzic je rani, dziecko stwierdza „to była moja wina, to ja byłem zły”.

Agnieszka Stein od 1999 r. pracuje jako psycholog, specjalizujący się w nurcie rodzicielstwo bliskości. Prowadzi konsultacje i warsztaty dla rodziców, współpracuje z przedszkolami i szkołami. Jest autorką książek („Dziecko z bliska”, „Dziecko z bliska idzie w świat”) i artykułów, poświęconych świadomemu rodzicielstwu. Prowadzi konsultacje dla rodziców w Prywatnym Ośrodku Terapii Uzależnień i Pomocy Psychologicznej „Polana”.

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Waldemar Krysiak: Wyciekły materiały. Takich bredni uczy studentów prestiżowa amerykańska uczelnia Wiadomości
Waldemar Krysiak: Wyciekły materiały. Takich bredni uczy studentów prestiżowa amerykańska uczelnia

Do Internetu wyciekły materiały dla studentów medycyny z jednego z najważniejszych uniwersytetów na świecie – z amerykańskiego Yale. Dowiadujemy się z nich, że płeć rzekomo nie istnieje, nie jest wrodzona, i że nie da się jej znaleźć w genach człowieka. Płeć ma być „stawaniem się”, a transseksualiści stają się bardziej – cokolwiek to oznacza.

Nie zamierzamy kontynuować budowy Polski mocarstwowej. Rząd Tuska kończy projekt żeglowności Odry z ostatniej chwili
"Nie zamierzamy kontynuować budowy Polski mocarstwowej". Rząd Tuska kończy projekt żeglowności Odry

– Rząd nie planuje budowy polskiej mocarstwowości w oparciu o zwiększenie żeglowności na Odrze – oświadczył Maciej Thorz z Ministerstwa Infrastruktury w podczas panelu dotyczącego zasobów wodnych na XVI Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.

Atak furii Tuska w Sejmie [WIDEO] z ostatniej chwili
Atak furii Tuska w Sejmie [WIDEO]

– Z panem Putinem spotykałem się równie często, jak Lech Kaczyński! Jak Lech Kaczyński! Proszę milczeć! – grzmiał z mównicy sejmowej szef rządu Donald Tusk.

Teresa Bochwic: Było włamanie do mojego mieszkania, dziki bałagan, wyłamane drzwi... z ostatniej chwili
Teresa Bochwic: "Było włamanie do mojego mieszkania, dziki bałagan, wyłamane drzwi..."

"Było włamanie do mojego mieszkania" – oświadczyła w mediach społecznościowych dr Teresa Bochwic, publicystka, działaczka opozycji antykomunistycznej w PRL.

Straż Graniczna ostrzega: niepokojące doniesienia z polsko-białoruskiej granicy gorące
Straż Graniczna ostrzega: niepokojące doniesienia z polsko-białoruskiej granicy

Straż Graniczna wie o sygnałach o możliwości grupowania cudzoziemców przez służby białoruskie, monitoruje granicę i będzie reagować adekwatnie - poinformowała w czwartek formacja. Wcześniej opozycyjna białoruska inicjatywa BYPOL podała, że służby zwożą migrantów, by sforsować granicę.

Niemcy blokują sprzedaż Eurofighterów Ankarze. Turcy wściekli Wiadomości
Niemcy blokują sprzedaż Eurofighterów Ankarze. Turcy wściekli

Właściwie jeszcze w szczytowym etapie kryzysu migracyjnego w marcu 2016 roku szefowie państw i rządów UE osiągnęli porozumienie z Turcją w celu ograniczenia nielegalnego wjazdu osób ubiegających się o azyl do UE. Kwestią sporną okazuje się jednak chęć zakupu przez Turcję samolotów wielozadaniowych Eurofighter.

Gwiazdor Realu Madryt kontuzjowany. Ominie go finał Ligi Mistrzów gorące
Gwiazdor Realu Madryt kontuzjowany. Ominie go finał Ligi Mistrzów

Real Madryt poinformował, że reprezentant Francji Aurelien Tchouameni doznał kontuzji lewej stopy. Obecnie wiele wskazuje na to, że zawodnik z tego powodu nie zagra w finale Ligi Mistrzów przeciwko Borussi Dortmund.

Prezes Kaczyński odpowiada na oskarżenia premiera Tuska polityka
Prezes Kaczyński odpowiada na oskarżenia premiera Tuska

– Donald Tusk w tej chwili próbuje odwracać kota ogonem; jest mnóstwo dowodów, które pokazują, że agenda rosyjska jest tutaj z całą konsekwencją realizowana – powiedział w czwartek dziennikarzom w Sejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Tusk oskarżył PiS o bycie płatnym pachołkiem Rosji. Mamy mocną odpowiedź tylko u nas
Tusk oskarżył PiS o bycie płatnym pachołkiem Rosji. Mamy mocną odpowiedź

– To niesłychana bezczelność. Facet, który likwidował komisję ds. wpływów rosyjskich, dzisiaj będzie nas o uleganie wpływom rosyjskim oskarżał. To jest po prostu coś absolutnie żenującego, okropnego, ohydnego. Brak mi słów na to, że ten człowiek może być aż tak bezczelny – powiedział poseł PiS Piotr Kaleta w rozmowie z Tysol.pl, odpowiadając na oskarżenia premiera Donalda Tuska.

Porozumienie StopKorkom: Weźmiemy udział w proteście Solidarności tylko u nas
Porozumienie StopKorkom: Weźmiemy udział w proteście Solidarności

– Oczywiście, że zamierzamy wziąć udział w jutrzejszym proteście. Braliśmy już udział w poprzednich protestach, ponieważ zgodnie z rozsądkiem i logiką uważamy, że jest to w interesie nas wszystkich – przekazał Paweł Skwierawski z inicjatywy mieszkańców StopKorkom.

REKLAMA

Agnieszka Stein dla "TS": Wychowanie bezstresowe nie istnieje. Każdy człowiek przeżywa stres

Mimo że na dzieci chowaniu znamy się najlepiej, rodzicielskie fora internetowe kipią od pytań zaczynających się od „jak”. W odpowiedziach – cały wachlarz pomysłów i, jak zwykle, spory między reprezentantami dwóch wrogich obozów. Z jednej strony „eko-matki” oskarżane o mityczne bezstresowe wychowanie. Z drugiej rodzice „tradycyjni”, przywiązani do kar, nagród, a czasem i klapsów. A może istnieje droga, która spodobałoby się i jednym, i drugim?
 Agnieszka Stein dla "TS": Wychowanie bezstresowe nie istnieje. Każdy człowiek przeżywa stres
/ Pixabay.com/CC0


Rodzicielstwo bliskości (RB), czyli nurt zapoczątkowany przez małżeństwo Marthę i Williama Searsów, to postawa wychowawcza, w której główne role gra szacunek oraz naturalne instynkty rodzicielskie.
Sens podążania za nimi został zanegowany przez pedagogów ubiegłego wieku, wymyślających kolejne systemowe metody mające sprawić, że dziecko robi to, czego żąda rodzic. Stały się one na tyle powszechne, że dziś uważane są za tradycyjne, mimo że wcale takimi nie są.
Psychologowie związani z RB obalają założenie, że mały człowiek jest istotą niekompletną, którą trzeba poddać odpowiedniej obróbce pedagogicznej, by stała się pełnowartościowym członkiem społeczeństwa. Według nich każdy z nas, także dziecko, ma wewnętrzną motywację, by żyć w zgodzie z otoczeniem. Ważne jest, byśmy my, jako rodzice i autorytety, pokazywali mu pozytywne wzorce postaw i zachowań, które dziecko w naturalny sposób naśladuje. Istotne jest też doświadczanie przez młodego człowieka konsekwencji własnych czynów, co działa znacznie skuteczniej niż kary.

Rodzicielstwo bliskości, wbrew stereotypom, nie polega na bezwarunkowym spełnianiu zachcianek dziecka. Psychologowie nurtu mówią, że istnieje zasadnicza różnica między tym, czego dziecko chce, a tym, czego potrzebuje. Ważne jest więc, by realizować potrzeby dziecka, gdyż to jest niezbędne do jego prawidłowego rozwoju. Spełnianie życzeń jest zależne od woli rodzica, który ma prawo do mówienia „nie”, rozumianego jako jasny komunikat wyrażony osobistym, nieoceniającym językiem.

Słowo „nie” wiąże się także z prawem każdego członka rodziny do wyznaczenia własnych granic, oczywiście w takim zakresie, by nie naruszać praw i granic innych. Charakterystycznym, choć mocno kontrowersyjnym założeniem RB jest także niestosowanie kar i nagród. Bazuje ono na przekonaniu, że stosowanie zewnętrznego systemu motywacyjnego na dłuższą metę psuje relację między rodzicami a dzieckiem. Znacznie większą rolę w kształtowaniu się postaw dziecka ma bowiem jego wewnętrzna, a nie wymuszona przez rodzica motywacja.

Rozmowa z psycholog Agnieszką Stein, specjalizującą się w nurcie rodzicielstwo bliskości.

– Jakie są podstawowe różnice między rodzicielstwem bliskości a wychowaniem bezstresowym?
– Takie, że jedno istnieje, a drugie nie. Wychowanie bezstresowe to tylko teoretyczny konstrukt, stworzony po to, by „dowalać rodzicom”. Wystarczy, że ktoś nie bije dziecka i już może spotkać się z zarzutem, że wychowuje bezstresowo. Natomiast nie jest możliwe, żeby człowiek nie przeżywał stresu. Ludzie mają pewne mechanizmy radzenia sobie z nim wtedy, gdy nie jest go za dużo.

– Mój redakcyjny kolega opowiadał, jak jego dziewięcioletni syn nie mógł sobie poradzić z dokuczającymi mu kolegami. Próbował z nimi rozmawiać, jednak bez skutku. Ostatecznie zwrócił się do nich ostro i to zadziałało. Agresorzy się odczepili.
– Trafili na znajomą sytuację.

– Tak, ale ktoś może być teraz przekonany, że teorie o rozwiązywaniu konfliktów pokojową metodą można wrzucić do kosza.
– Jest różnica między dzieckiem, które ma do wyboru zarówno sposób „po żołniersku”, jak i „łagodnie”, a dzieckiem używającym tylko metody „ostro i po żołniersku”. To drugie nie zna innych sposobów wchodzenia w relacje, zatem nie ma wyboru. Myślę, że również wielu dorosłych znajduje się w takiej sytuacji. Czy jednak chcemy na tej zasadzie rozmawiać ze sobą w bliskich relacjach? Czy chcemy „ostro i po żołniersku” rozmawiać ze swoim partnerem? Czy w takim świecie chcemy żyć? Historia z kolegami to jest sytuacja mobbingu, niełatwa dla kogokolwiek. Nieuprawnione jest więc wyciąganie wniosków co do tego, jak zachować się w relacjach z ludźmi, na podstawie tak ekstremalnej sytuacji. Jeśli w pracy atakuje panią pół zespołu, idzie pani do sądu pracy. To jednak nie znaczy przecież, że każdy spór między ludźmi należy załatwiać przez sąd pracy.

– Czyli w takiej sytuacji zachowanie chłopca było zasadne?
– Rodzicielstwo bliskości mało zajmuje się ocenianiem. Ja rozumiem, że to było najlepsze, co ten chłopiec mógł wtedy wymyślić.

– Co rodzic może powiedzieć dziecku w takim momencie?
– Może powiedzieć, że rozumie, iż to była dla dziecka trudna sytuacja. Jeśli dziecko w tym wieku użyło tylko słów, nie uciekając się do przemocy, to już jest duży sukces. To ogromna sprawność w relacjach społecznych, że poradziło sobie, nie prosząc o pomoc dorosłych. Rodzice nie przychodzą do mnie z takimi historiami, bo cieszą się, że dziecko dało sobie radę. Jeżeli już przychodzą, to właśnie z dziećmi zachowującymi się tak jak ci chłopcy. Mam poczucie, że jesteśmy w trochę absurdalnej sytuacji, kiedy bardziej przejmują się rodzice dzieci, którym się dzieje krzywda, niż rodzice, których dzieci robią komuś krzywdę. Warto rozmawiać o tym, że to było trudne doświadczenie dla skrzywdzonego dziecka, a nie o tym, czy mogło się lepiej zachować.

- Czytając komentarze krytyczne wobec rodzicielstwa bliskości, widzę, że kwestią sporną często są kary. Jak można przekonać rodziców do niestosowania kar?
– Ja nie przekonuję. Jeśli mnie ktoś pyta, jak wywołać określone zachowanie dziecka, to mogę mu powiedzieć, że tego się nie da zrobić karami. Jeśli rodzic chce rozmawiać na teoretycznym poziomie i jest przekonany do kar, mówię mu – to jest twoje prawo.

– Co jest złego w karach?
– Nie chodzi o to, że to jest coś złego, lecz o to, że w ten sposób nie da się uzyskać celów, które rodzice chcą uzyskać.

– Spotykam się z opiniami, że niestosowanie kar powoduje, że dzieci nie mają szacunku dla rodziców.
– Nie, boją się ich. Jeśli ktoś chce, żeby dziecko się go bało, zależy mu na autorytecie opartym na strachu i taka relacja mu wystarczy, to ja nie wiem, jak go przekonać. Mogę tylko powiedzieć, że znam rodziców, którzy nie stosują kar i dziecko ma do nich szacunek. Ci rodzice są dla dzieci autorytetem nie dlatego, że one się boją. Niestosowanie kar to jest kwestia świadomego wyboru i pracy nad sobą, a nie tego, że ktoś został do tego namówiony.

– Miała Pani przypadki, że ktoś przekonany do kar przychodzi do Pani i zmienia zdanie na ich temat?
– Miałam. Rodzice przychodzą do mnie po pomoc w momencie, gdy sami zauważą, że to nie działa. Co najwyżej nie wiedzą, że to co widzą, też jest efektem kar. To właśnie mogę im powiedzieć.

– Jaki jest jeszcze, prócz strachu, skutek stosowania kar?
– Rodzice przychodzą z tym, że dziecko ich nie słucha, albo że stracili z nim kontakt.

– Czytałam też o tym, że dzieci w pewnym momencie zaczynają kombinować.
– Mówiąc wprost – zaczynają kłamać. Bo kara bardzo zachęca do unikania kary, a nie do zmiany zachowania czy postawy. To jest dość prosty efekt. Kara powoduje, że zaczynamy robić tak, żeby nas nie złapano.

– Słyszałam wypowiedzi ludzi, którzy twierdzą, że teraz, jako dorośli, cieszą się z tego, iż zostali wychowani w tradycyjny sposób, z karami, również cielesnymi. Mówią: „dzięki temu, że tata czasem sięgał po pasek, wyszedłem na ludzi, wiem, co jest dobre, a co złe”.
– I teraz ich wyjście na ludzi polega na tym, że nie widzą problemu, żeby uderzyć małe dziecko.

– Tak, ale wiele osób uważa przecież, że to nie jest złe.
– Alice Miller pisała już z pięćdziesiąt lat temu, że to jest mechanizm obronny. Przyznanie się, że „moi rodzicie robili świadomie coś, co mnie sprawiało ból”, jest zbyt trudne dla ludzi. Trudno jest stracić obraz kochającego rodzica, poradzić sobie z tym, że rodzice robili coś, co mnie bolało. Zatem u dziecka działa taki mechanizm, że kiedy rodzic je rani, dziecko stwierdza „to była moja wina, to ja byłem zły”.

Agnieszka Stein od 1999 r. pracuje jako psycholog, specjalizujący się w nurcie rodzicielstwo bliskości. Prowadzi konsultacje i warsztaty dla rodziców, współpracuje z przedszkolami i szkołami. Jest autorką książek („Dziecko z bliska”, „Dziecko z bliska idzie w świat”) i artykułów, poświęconych świadomemu rodzicielstwu. Prowadzi konsultacje dla rodziców w Prywatnym Ośrodku Terapii Uzależnień i Pomocy Psychologicznej „Polana”.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe