Magda Kluz: "Jestem wybuchową osobą. A wszystkim wydaje się inaczej"
– Skąd u ciebie tyle smutku i zimna na debiutanckiej EP-ce?
– Piszę piosenki w smutnych i przygnębiających momentach w moim życiu. Czerpię inspirację z takich uczuć. I potem powstają takie ponure piosenki. Dzięki temu są autentyczne i to jest super pomysł na pisanie piosenek.
– „Akweny” to odpowiedni materiał na te trudne czasy?
– Ciężko stwierdzić. Niektóre utwory są przygnębiające i zdaję sobie z tego sprawę. Słucham smutnej muzyki i nie jestem w stanie odnaleźć się w wesołej muzyce. Jest dużo osób, które lubi taką muzykę, jaką przedstawiam słuchaczom. Zawsze można znaleźć swoją niszę i cieszę się, że ją znalazłam.
– Ile jest Magdy Kluzy w „Akwenach”?
– Trudno przeliczyć to na procenty. Dużo jest mojej wizji artystycznej. Miałam duży wpływ na to jak wyglądają piosenki na EP-ce. Chciałam się odciąć od elektronicznych brzmień. Zaznaczyłam w trakcie produkcji, że zależy mi na akustycznych brzmieniach.
– Kiedy płyta długogrająca?
– Kiedy będzie dopracowana w stu procentach. Oczywiście, marzy mi się płyta długogrająca. Jednak trzeba będzie jeszcze na nią poczekać. Na razie będę się skupiała na singlach.
– Która estetyka muzyczna jest Ci najbliższa?
– To jest bardzo trudne pytanie. Najbliżej mi jest do folkowych brzmień. Folk pop jest idealny.
– Mamy utwory w języku polskim i w języku angielskim. Który język jest Ci bliższy, gdy piszesz teksty?
– To jest kwestia przypadku. Mam w szufladzie sporo napisanych tekstów. Teksty, które są na „Akwenach” najbardziej mi przypadły do gustu. Od zawsze pisałam piosenki po angielsku. Wiąże się to też z tym, że studiuję angielski i lubię ten język. Jak chcę, żeby tekst był niedosłowny, to sięgam po angielski.
– Gdzie studiujesz i na jakim kierunku?
– Studiuję filologię rosyjską z filologią angielską na Uniwersytecie w Poznaniu. Jestem aktualnie na III roku studiów. To jest mój plan B, jak nie wyjdzie z muzyką, jednak wierzę, że uda mi się żyć z muzyki.
– Jakby statystyczny Kowalski podszedł do ciebie na ulicy i zapytał się, jaką muzykę grasz, to co byś mu odpowiedziała?
– Powiedziałabym, że gram niszową i melancholijną muzykę. To jest bardzo dobry opis.
– Do kogo kierujesz swoją twórczość?
– To jest trudne pytanie. Z założenia jest to muzyka dla wszystkich.
– Co się stało, że nie zostałaś flecistką?
– To był przypadek. Dostałam się na flet poprzeczny do szkoły muzycznej w Cieszynie. Nie pasowały mi wtedy terminy zajęć i odpuściłam. Dwa lata później dostałam się znowu do szkoły, tym razem na gitarę. Zanim się dostałam, to dostałam od wujka gitarę. To zdecydowało, że gitara jest dobrym instrumentem dla mnie. I tak wyszło.
– Nie myślałaś o tym, żeby nagrać duet ze swoją ziomalką z Cieszyna, Ewą Farną?
– Bardzo często zdarza mi się myśleć o różnych muzycznych współpracach. Póki co na razie nie będę zapraszać gości. Może kiedyś się to zmieni.
– Twoja muzyka ma na celu uspokojenie słuchacza?
– Myślę, że tak. Nie nagrywam muzyki pobudzającej (śmiech). Moja muzyka jest odpowiednia do wyciszenia skołatanych emocji i różnych przemyśleń nad sensem życia. To jest mój muzyczny kierunek.
– Dużo wody u ciebie na EP-ce. Jesteś z południa Polski, a tu same „Akweny” (śmiech).
– Nie mam pojęcia, skąd mi się to bierze (śmiech). Niedawno napisałam piosenkę „Głębiny”. Podsumowując, mam bardzo dużo piosenek, które nawiązują do wody. Może do końca życia będę wydawała różne edycje akwenów.
– To może czas na szanty?
– Nigdy o tym nie myślałam. Chociaż byłoby to zabawne i oryginalne.
– Z czym obecnie zwlekasz?
– Jest dużo takich rzeczy. Obiecuję sobie, że nauczę się porządnie języka angielskiego i cały czas to odkładam (śmiech). Ale jest też bardzo dużo innych rzeczy, które odkładam na później.
– Mówiłaś, że studiujesz filologię rosyjską. Nie próbowałaś swoich sił w pisaniu tekstów w języku rosyjskim?
– Rosyjski wydaje mi się zbyt zabawny, żeby pisać piosenki, które będą nadawały się do słuchania przez ludzi. Mieszkam bardzo blisko Czech i zawsze czeski i rosyjski mnie rozśmieszały i rozśmieszają do łez.
– Jakie skarby ukrywasz albo odsłaniasz przed słuchaczami?
– Dużo osobistych rzeczy wychodzi w moich tekstach. I to nieświadomie. Zawsze piszę piosenki dla siebie. Traktuję to jako formę psychoterapii. Nigdy się nie cenzuruję przy pisaniu. Potem jak czytam, to co napisałam, to chwytam się za głowę i myślę, że trochę przesadziłam z byciem szczerą (śmiech). Ale tak wychodzi.
– Twoja twórczość dla słuchaczy również może być formą terapii?
– Tak. Słuchając różnych artystów, twierdzę, że ich teksty mają wiele wspólnego z moim życiem.
– Co cię złości?
– Wiele rzeczy i wiele osób (śmiech). Jestem wybuchową osobą. A wszystkim wydaje się inaczej. To jest mój paradoks.
Rozmawiał: Bartosz Boruciak