Aleksandra Jakubiak: A jedność stała się ciałem

„Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś”. (J 17, 20-23)
 Aleksandra Jakubiak: A jedność stała się ciałem
/ pixabay.com/Anemone123

 

Różne rzeczy są dla nas w Kościele ważne. Na pewne sprawy jesteśmy szczególnie uwrażliwieni, na inne mniej. Z tego odmiennego rozłożenia akcentów w sercu, czasem między różnymi grupami powstają spory. Abstrahuję w tej chwili od tego, że gradacja wagi tych różnych spraw na ogół istnieje, chodzi mi w tym momencie tylko o to, że każdy z nas, w sposób naturalny, jest w sercu ciągnięty do tego, co mu w duszy gra. Kiedyś jednak, pod wpływem świadectwa pewnej żyjącej obecnie stygmatyczki - o tym później - oraz słów jednego z hierarchów, zadałam sobie pytanie: A co w związku z Kościołem ważne jest tu i teraz dla Boga?

To pytanie niby jest oczywiste, ale jednak dla mnie tak do końca nie było. Analizowałam kościelną rzeczywistość w horyzoncie własnych uwrażliwień, potrzeb, wniosków oraz z kontekście tego, co słyszałam wokół siebie, ale nie pytałam Jezusa, co dla Niego w tym momencie w Kościele jest ważne. Serio. Spróbowałam zacząć słuchać i szybko zrozumiałam, że wiele wokół krzyczy wręcz o Bożym pragnieniu jedności. Stąd zainteresowałam się sprawami ekumenicznymi - można powiedzieć, że nie z potrzeby własnego, egoistycznego serca.

Jedność

Jutro obchodzić będziemy XXV Dzień Judaizmu w Kościele katolickim, a od wtorku Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, który kończy się 25 stycznia Nawróceniem św. Pawła. Można oczywiście stwierdzić, że sprawa jedności mnie nie dotyczy lub nie obchodzi, tylko co, jeśli to rzecz, która głęboko leży na sercu Bogu? Czy „może” mnie nie obchodzić coś, co jest tak ważne dla Niego? Odpowiedź jest jedna - oczywiście może, tylko należy zadać sobie pytanie o kategorię mojej relacji z Nim. Czy pragnę po prostu być przy Jego sercu? Uczyć się współodczuwać. Mieć związek. Rzecz jasna nie każdy ma być od razu jakimś działaczem, bo nie w aktywizmie rzecz, a postawie serca, serca otwartego na drugiego, czasem boleśnie innego.

Pamiętam, jak na jednym z poprzednich wspólnych chrześcijańskich nabożeństw abp Ryś mówił o św. Pawle, który sam był niejako mostem między granicami Izraela i pogan - Żyd z urodzenia, posiadający rzymskie obywatelstwo i greckie wykształcenie - pomyślałam o innych mostach tworzących coś, co nazwać można by było ekumenizmem ciała. Po ulicach naszych miast chodzą ich pewnie setki tysięcy - ludzie, w których słowo „jedność” stało się ciałem. Na swój sposób każdy człowiek taki jest - jedność utworzona z dwóch inności, różności, odrębności, jednak osoby urodzone w mieszanych wyznaniowo, czasem też etnicznie, rodzinach są niezbywalnym dowodem na to, że u Boga nie ma nic niemożliwego i ta jedność staje się w nich nierozerwalną i staje się ciałem, ich ciałem. Utkani są z inności, a jednak stanowią anatomiczną całość, jedność. Rzecz jasna, każdy na drodze swojego życia wybiera te wartości, które są najbardziej zespolone z jego tożsamością, to wyznanie, tę bliższą narodowość, ważniejsze dla serca idee, jednak wszyscy ci ludzie stają się żywym i namacalnym dowodem na to, jak jedność może zespolić nawet na poziomie komórkowym.

Ekumenizm serca

Aby jednak nie wydawało się, że jest łatwo, pamiętam jak pewien luterański duchowny, ks. Makula, uwrażliwiał słuchaczy na ekumenizm w codzienności, wśród sąsiadów, w rodzinach, to skojarzyło mi się z czymś, o czym myślę od dłuższego czasu, mianowicie z ekumenizmem serca. By ekumenizm mógł realizować się wokół nas, najpierw musi wydarzyć się w nas. Życie w rodzinach lub sąsiedztwach mieszanych religijnie lub/i etnicznie, albo choćby budowanych na różnych systemach wartości, a takich jest przecież sporo, rodzi często wiele konfliktów interpersonalnych, ale także tych wewnętrznych - jakby konflikty międzyludzkie zaczynały żyć swoim duchowym życiem w naszych wnętrzach. Tym bardziej dotyka to dzieci z takich związków, trzeba później dużo psychicznej i duchowej pracy, by te konflikty, nie tyle uciszyć, stłumić, co przepracować, a to o tyle niełatwe, że nie jest prosto usłyszeć w sobie, skąd dane niepokoje, lęki płyną, czyj to głos - od której z babć, którego z dziadków lub rodziców etc. ten siejący zamęt głos należy? W tym swoistym „namierzaniu” nie chodzi o oskarżanie, a o to, by dostrzegać, że mieszkające w nas konflikty najczęściej nie są nasze. Dopóki ich w sobie nie zrozumiemy, nie pogodzimy lub nie zdefiniujemy, dopóki wielu z nich świadomie nie wyeksmitujemy, a innych, również świadomie, nie zaakceptujemy, dopóki samym sobie nie damy prawa do wrażliwości i słabości, dopóty ciężko będzie nam nieść jedność we wspólnocie.

Tożsamość

Kolejna rzecz, to to, że głównym przeciwnikiem jedności najczęściej nie są ani historyczne niesnaski, ani różnice doktrynalne i wynikająca z nich nieufność i agresja - bardziej pierwotny jest strach przed utratą tożsamości. Każdy „atak” na nasze rozumienie istoty Boga, bardzo łatwo w głowie zamienia się w „atak na samego Boga” - różnica niby subtelna, a wywracająca wszystko - bowiem atak na Boga zadaje ból sercu i prowokuje konflikt, w dodatku kłótnię pod „chlubną” egidą wojny religijnej. Tymczasem posyłając człowieka do braci, Bóg wydaje się być głęboko zdystansowany od prób bronienia Go, a skupiony na kochającym sercu. Potrzeba jednak dużej dojrzałości, by samego siebie nauczyć dystansu do tego, co mi się wydaje, do swoistych diabelskich haczyków w stawianiu równości między tym, co słyszę, a tym, co usłyszę. Byłoby znacznie łatwiej, gdyby pracę nad ekumenizmem zacząć od pracy nad budowaniem pewności własnej tożsamości i to zarówno tej, która zakłada jakiś poziom wiedzy dogmatycznej, jak i tej z poziomu wiary, tożsamości dziecka Bożego. Im bardziej fundamentalna i ugruntowana tożsamość, tym najczęściej mniejszy strach, a zatem i ryzyko niekontrolowanego sporu.

Do czego zaprasza Bóg? 

Nikt z nas nie jest jednak na tyle dojrzały i świadomy, by wyjść z dialogu bez żadnych szwanków, dlatego wydaje mi się, że już na samym starcie warto założyć, że czynienie jedności będzie bolało, skoro tak ogromne cierpienia zadał rozłam, to i zrastanie nie jest bezbolesne, w dodatku to proces ogromnie delikatny, nad którym prawdopodobnie nie raz się zapłacze. Jeśli nie ma w nas zgody na ten płacz, to prawdopodobnie jeszcze nie czas na podjęcie dialogu. Jednak „brak jedności jawnie sprzeciwia się woli Chrystusa, jest zgorszeniem dla świata, a przy tym szkodzi najświętszej sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu” - pisze Sobór Watykański II. Zatem ekumenizm nie jest żadną kościelną opcją, a podyktowanym wiernością Bogu stale otwartym zaproszeniem serca. Jak pisałam, nie każdy i nie w takiej samej mierze oraz formie nadaje się do prowadzenia ekumenicznych debat, ale każdy zaproszony jest do czynienia jedności wewnątrz i na zewnątrz siebie, a bliskość z Bogiem zawsze, wcześniej czy później, będzie się tego domagać, dawać znaki, uwrażliwiać. Tak jak pokazuje to choćby znak katolickiej mistyczki syryjskiej, Myrny Nazour, wiernej Kościoła melchickiego [Kościoła z tradycji wschodniej zachowującego jedność z Rzymem] i żony chrześcijanina prawosławnego, której stygmaty - badane przez niezliczoną ilość specjalistów - otwierają się jedynie podczas Triduum Paschalnego, ale tylko w te lata, gdy przypada ono w tym samym czasie w Kościele prawosławnym i katolickim. Jej historia, do której zapoznania się serdecznie zapraszam, jest jednym z głosów wołających na pustyni ideologicznego chaosu. Wołających w lekkim powiewie.

Druga rzecz, do której zachęcam, to lektura. Moje życie wewnętrzne zmieniło się na lepsze, gdy wnikliwie przeczytałam Dekret o ekumenizmie Soboru Watykańskiego II Unitatis rednitegratio. Brzmi poważnie, ale to zaledwie kilka kartek. Może poruszą one twoje serce. Trzecia kwestia, do której gorliwie i nieustannie namawiam, to rozmowa z Bogiem, z naciskiem na słuchanie. Być może dostrojenie swojego „odbiornika” do Bożych częstotliwości chwilę zajmie, ale zaręczam, że warto być cierpliwym.

Wydaje mi się, że dobrze rozumiany ekumenizm, jak każda rzecz, zakłada właściwe rozlokowanie akcentów i balans między miłością, otwarciem, wolnością, rzetelną wiedzą, świadomością własnej tożsamości, prawem do zachowania jej, zgodą na trud i ból, gotowością do dialogu - nie jedynie wygłaszania swoich prawd, chęcią do dojrzewania, pracą nad wrażliwością czytania znaków oraz nade wszystko wolą wyruszania za głosem Boga. Jak powiedział kiedyś wspomniany już dziś abp Ryś: „Przywykliśmy do rozbicia, brak jedności w większości nas nie boli”. Dotknęło mnie to wtedy do żywego, ponieważ była to prawda. Życzę nam, żeby brak jedności zaczął nas szczerze boleć, to będzie niezawodnym znakiem, że zaczynamy z Głową naszego Chrystusowego Kościoła współodczuwać.


 

POLECANE
Ukrainiec oskarżony o wysadzenie Nord Stream w stanie krytycznym. Sąd zgodził się na wydanie go Niemcom z ostatniej chwili
Ukrainiec oskarżony o wysadzenie Nord Stream w stanie krytycznym. Sąd zgodził się na wydanie go Niemcom

Serhij K., aresztowany we Włoszech Ukrainiec podejrzewany o udział w wysadzeniu gazociągów Nord Stream, znajduje się w stanie krytycznym. Od końca października prowadzi strajk głodowy – poinformował rzecznik praw człowieka Ukrainy Dmytro Łubinec.

Alarm w Japonii. Kraj spodziewa się tsunami z ostatniej chwili
Alarm w Japonii. Kraj spodziewa się tsunami

W niedzielę rano czasu polskiego doszło do silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,8 u wybrzeży japońskiej wyspy Honsiu. Japońskie służby sejsmiczne wydały ostrzeżenie przed tsunami dla prefektury Iwate. Japończycy pamiętają dobrze dramatyczne wydarzenia sprzed 14 lat, gdy tsunami z 2011 roku spustoszyło północno-wschodnią Japonię i doprowadziło do groźnej awarii elektrowni atomowej w Fukushimie.

Rzecznik prezydenta ostro do rządu: „Was to bawi, Polaków to martwi. Interes państwa jest u was na szarym końcu” z ostatniej chwili
Rzecznik prezydenta ostro do rządu: „Was to bawi, Polaków to martwi. Interes państwa jest u was na szarym końcu”

Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz stanowczo zareagował na słowa rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych Jacka Dobrzyńskiego. W serii wpisów w mediach społecznościowych Leśkiewicz zarzucił rządowi polityczne wykorzystywanie służb specjalnych i ignorowanie zaproszenia Karola Nawrockiego.

Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio z ostatniej chwili
Ławrow wypadł z łask? Kreml zaprzecza: szef MSZ ma rozmawiać z Rubio

Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oświadczył, że jest gotów spotkać się z sekretarzem stanu USA Markiem Rubio. Jak podkreślił, warunkiem jakichkolwiek rozmów o pokoju w Ukrainie jest poszanowanie interesów Rosji.

GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny pilne
GIF wycofuje popularny lek na tarczycę. Może być niebezpieczny

Główny Inspektorat Farmaceutyczny poinformował o natychmiastowym wycofaniu z obrotu jednej serii leku Euthyrox N. W preparacie stwierdzono zbyt wysoką zawartość lewotyroksyny, co może prowadzić do objawów nadczynności tarczycy

Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL polityka
Kosiniak-Kamysz bez konkurencji? Ludowcy wybiorą nowe władze PSL

W sobotę 15 listopada odbędzie się kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas którego wybrane zostaną nowe władze partii. Wszystko wskazuje na to, że Władysław Kosiniak-Kamysz pozostanie na stanowisku prezesa, a o fotel szefa Rady Naczelnej powalczą Waldemar Pawlak i Piotr Zgorzelski.

Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek z ostatniej chwili
Brutalny atak izraelskich osadników na Palestyńczyków podczas zbioru oliwek

Co najmniej 15 osób zostało rannych, gdy izraelscy osadnicy zaatakowali Palestyńczyków i dziennikarzy podczas zbioru oliwek na Zachodnim Brzegu. Wśród poszkodowanych znalazła się fotoreporterka agencji Reutera, Raneen Sawafta.

Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

REKLAMA

Aleksandra Jakubiak: A jedność stała się ciałem

„Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś”. (J 17, 20-23)
 Aleksandra Jakubiak: A jedność stała się ciałem
/ pixabay.com/Anemone123

 

Różne rzeczy są dla nas w Kościele ważne. Na pewne sprawy jesteśmy szczególnie uwrażliwieni, na inne mniej. Z tego odmiennego rozłożenia akcentów w sercu, czasem między różnymi grupami powstają spory. Abstrahuję w tej chwili od tego, że gradacja wagi tych różnych spraw na ogół istnieje, chodzi mi w tym momencie tylko o to, że każdy z nas, w sposób naturalny, jest w sercu ciągnięty do tego, co mu w duszy gra. Kiedyś jednak, pod wpływem świadectwa pewnej żyjącej obecnie stygmatyczki - o tym później - oraz słów jednego z hierarchów, zadałam sobie pytanie: A co w związku z Kościołem ważne jest tu i teraz dla Boga?

To pytanie niby jest oczywiste, ale jednak dla mnie tak do końca nie było. Analizowałam kościelną rzeczywistość w horyzoncie własnych uwrażliwień, potrzeb, wniosków oraz z kontekście tego, co słyszałam wokół siebie, ale nie pytałam Jezusa, co dla Niego w tym momencie w Kościele jest ważne. Serio. Spróbowałam zacząć słuchać i szybko zrozumiałam, że wiele wokół krzyczy wręcz o Bożym pragnieniu jedności. Stąd zainteresowałam się sprawami ekumenicznymi - można powiedzieć, że nie z potrzeby własnego, egoistycznego serca.

Jedność

Jutro obchodzić będziemy XXV Dzień Judaizmu w Kościele katolickim, a od wtorku Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, który kończy się 25 stycznia Nawróceniem św. Pawła. Można oczywiście stwierdzić, że sprawa jedności mnie nie dotyczy lub nie obchodzi, tylko co, jeśli to rzecz, która głęboko leży na sercu Bogu? Czy „może” mnie nie obchodzić coś, co jest tak ważne dla Niego? Odpowiedź jest jedna - oczywiście może, tylko należy zadać sobie pytanie o kategorię mojej relacji z Nim. Czy pragnę po prostu być przy Jego sercu? Uczyć się współodczuwać. Mieć związek. Rzecz jasna nie każdy ma być od razu jakimś działaczem, bo nie w aktywizmie rzecz, a postawie serca, serca otwartego na drugiego, czasem boleśnie innego.

Pamiętam, jak na jednym z poprzednich wspólnych chrześcijańskich nabożeństw abp Ryś mówił o św. Pawle, który sam był niejako mostem między granicami Izraela i pogan - Żyd z urodzenia, posiadający rzymskie obywatelstwo i greckie wykształcenie - pomyślałam o innych mostach tworzących coś, co nazwać można by było ekumenizmem ciała. Po ulicach naszych miast chodzą ich pewnie setki tysięcy - ludzie, w których słowo „jedność” stało się ciałem. Na swój sposób każdy człowiek taki jest - jedność utworzona z dwóch inności, różności, odrębności, jednak osoby urodzone w mieszanych wyznaniowo, czasem też etnicznie, rodzinach są niezbywalnym dowodem na to, że u Boga nie ma nic niemożliwego i ta jedność staje się w nich nierozerwalną i staje się ciałem, ich ciałem. Utkani są z inności, a jednak stanowią anatomiczną całość, jedność. Rzecz jasna, każdy na drodze swojego życia wybiera te wartości, które są najbardziej zespolone z jego tożsamością, to wyznanie, tę bliższą narodowość, ważniejsze dla serca idee, jednak wszyscy ci ludzie stają się żywym i namacalnym dowodem na to, jak jedność może zespolić nawet na poziomie komórkowym.

Ekumenizm serca

Aby jednak nie wydawało się, że jest łatwo, pamiętam jak pewien luterański duchowny, ks. Makula, uwrażliwiał słuchaczy na ekumenizm w codzienności, wśród sąsiadów, w rodzinach, to skojarzyło mi się z czymś, o czym myślę od dłuższego czasu, mianowicie z ekumenizmem serca. By ekumenizm mógł realizować się wokół nas, najpierw musi wydarzyć się w nas. Życie w rodzinach lub sąsiedztwach mieszanych religijnie lub/i etnicznie, albo choćby budowanych na różnych systemach wartości, a takich jest przecież sporo, rodzi często wiele konfliktów interpersonalnych, ale także tych wewnętrznych - jakby konflikty międzyludzkie zaczynały żyć swoim duchowym życiem w naszych wnętrzach. Tym bardziej dotyka to dzieci z takich związków, trzeba później dużo psychicznej i duchowej pracy, by te konflikty, nie tyle uciszyć, stłumić, co przepracować, a to o tyle niełatwe, że nie jest prosto usłyszeć w sobie, skąd dane niepokoje, lęki płyną, czyj to głos - od której z babć, którego z dziadków lub rodziców etc. ten siejący zamęt głos należy? W tym swoistym „namierzaniu” nie chodzi o oskarżanie, a o to, by dostrzegać, że mieszkające w nas konflikty najczęściej nie są nasze. Dopóki ich w sobie nie zrozumiemy, nie pogodzimy lub nie zdefiniujemy, dopóki wielu z nich świadomie nie wyeksmitujemy, a innych, również świadomie, nie zaakceptujemy, dopóki samym sobie nie damy prawa do wrażliwości i słabości, dopóty ciężko będzie nam nieść jedność we wspólnocie.

Tożsamość

Kolejna rzecz, to to, że głównym przeciwnikiem jedności najczęściej nie są ani historyczne niesnaski, ani różnice doktrynalne i wynikająca z nich nieufność i agresja - bardziej pierwotny jest strach przed utratą tożsamości. Każdy „atak” na nasze rozumienie istoty Boga, bardzo łatwo w głowie zamienia się w „atak na samego Boga” - różnica niby subtelna, a wywracająca wszystko - bowiem atak na Boga zadaje ból sercu i prowokuje konflikt, w dodatku kłótnię pod „chlubną” egidą wojny religijnej. Tymczasem posyłając człowieka do braci, Bóg wydaje się być głęboko zdystansowany od prób bronienia Go, a skupiony na kochającym sercu. Potrzeba jednak dużej dojrzałości, by samego siebie nauczyć dystansu do tego, co mi się wydaje, do swoistych diabelskich haczyków w stawianiu równości między tym, co słyszę, a tym, co usłyszę. Byłoby znacznie łatwiej, gdyby pracę nad ekumenizmem zacząć od pracy nad budowaniem pewności własnej tożsamości i to zarówno tej, która zakłada jakiś poziom wiedzy dogmatycznej, jak i tej z poziomu wiary, tożsamości dziecka Bożego. Im bardziej fundamentalna i ugruntowana tożsamość, tym najczęściej mniejszy strach, a zatem i ryzyko niekontrolowanego sporu.

Do czego zaprasza Bóg? 

Nikt z nas nie jest jednak na tyle dojrzały i świadomy, by wyjść z dialogu bez żadnych szwanków, dlatego wydaje mi się, że już na samym starcie warto założyć, że czynienie jedności będzie bolało, skoro tak ogromne cierpienia zadał rozłam, to i zrastanie nie jest bezbolesne, w dodatku to proces ogromnie delikatny, nad którym prawdopodobnie nie raz się zapłacze. Jeśli nie ma w nas zgody na ten płacz, to prawdopodobnie jeszcze nie czas na podjęcie dialogu. Jednak „brak jedności jawnie sprzeciwia się woli Chrystusa, jest zgorszeniem dla świata, a przy tym szkodzi najświętszej sprawie przepowiadania Ewangelii wszelkiemu stworzeniu” - pisze Sobór Watykański II. Zatem ekumenizm nie jest żadną kościelną opcją, a podyktowanym wiernością Bogu stale otwartym zaproszeniem serca. Jak pisałam, nie każdy i nie w takiej samej mierze oraz formie nadaje się do prowadzenia ekumenicznych debat, ale każdy zaproszony jest do czynienia jedności wewnątrz i na zewnątrz siebie, a bliskość z Bogiem zawsze, wcześniej czy później, będzie się tego domagać, dawać znaki, uwrażliwiać. Tak jak pokazuje to choćby znak katolickiej mistyczki syryjskiej, Myrny Nazour, wiernej Kościoła melchickiego [Kościoła z tradycji wschodniej zachowującego jedność z Rzymem] i żony chrześcijanina prawosławnego, której stygmaty - badane przez niezliczoną ilość specjalistów - otwierają się jedynie podczas Triduum Paschalnego, ale tylko w te lata, gdy przypada ono w tym samym czasie w Kościele prawosławnym i katolickim. Jej historia, do której zapoznania się serdecznie zapraszam, jest jednym z głosów wołających na pustyni ideologicznego chaosu. Wołających w lekkim powiewie.

Druga rzecz, do której zachęcam, to lektura. Moje życie wewnętrzne zmieniło się na lepsze, gdy wnikliwie przeczytałam Dekret o ekumenizmie Soboru Watykańskiego II Unitatis rednitegratio. Brzmi poważnie, ale to zaledwie kilka kartek. Może poruszą one twoje serce. Trzecia kwestia, do której gorliwie i nieustannie namawiam, to rozmowa z Bogiem, z naciskiem na słuchanie. Być może dostrojenie swojego „odbiornika” do Bożych częstotliwości chwilę zajmie, ale zaręczam, że warto być cierpliwym.

Wydaje mi się, że dobrze rozumiany ekumenizm, jak każda rzecz, zakłada właściwe rozlokowanie akcentów i balans między miłością, otwarciem, wolnością, rzetelną wiedzą, świadomością własnej tożsamości, prawem do zachowania jej, zgodą na trud i ból, gotowością do dialogu - nie jedynie wygłaszania swoich prawd, chęcią do dojrzewania, pracą nad wrażliwością czytania znaków oraz nade wszystko wolą wyruszania za głosem Boga. Jak powiedział kiedyś wspomniany już dziś abp Ryś: „Przywykliśmy do rozbicia, brak jedności w większości nas nie boli”. Dotknęło mnie to wtedy do żywego, ponieważ była to prawda. Życzę nam, żeby brak jedności zaczął nas szczerze boleć, to będzie niezawodnym znakiem, że zaczynamy z Głową naszego Chrystusowego Kościoła współodczuwać.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe