Prezydent Andrzej Duda to nie jedyna ofiara „przemysłu pogardy”

Prezydent stał się po zmianie rządu naturalnym ośrodkiem, wokół którego zjednoczyła się znaczna część wyborców konserwatywnych, a zarazem „ostatnim bastionem” stojącym na przeszkodzie we wdrażaniu ośmiogwiazdkowego programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.
Przemysł pogardy - zdjęcie poglądowe Prezydent Andrzej Duda to nie jedyna ofiara „przemysłu pogardy”
Przemysł pogardy - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Kiedy po 10 kwietnia 2010 roku z przepastnych szaf TVN-u i „Gazety Wyborczej” zaczęto wyciągać taśmy i fotografie prezentujące śp. Lecha Kaczyńskiego jako oczytanego, kulturalnego i serdecznego człowieka, powszechnie odzywały się głosy mówiące o tym, że należy raz na zawsze skończyć z „przemysłem pogardy”, który zdominował życie publiczne w Polsce.

Tak się jednak nie stało, a przykład stosunku przedstawicieli lwiej części mediów oraz polityków do prezydenta Andrzeja Dudy jasno dowodzi, że poziom cynizmu, chamstwa i przemocy psychicznej stosowanej wobec głowy państwa przekroczył nie tylko granice dobrego obyczaju, ale także normy prawne.

Pierwszy był Urban

„Uczucie nienawiści politycznej do komunistów, do władzy, do wszystkiego, co jest powojenną Polską, przynoszone na tę salę przez bywalców, a pod dyrygencją księdza Popiełuszki, przestaje być wewnętrznym robakiem drążącym człowieka. Polityczne uczucia doznają publicznego wyładowania w tłumie podobnie czujących. Wyznawcy sfanatyzowanego ks. Popiełuszki nie potrzebują argumentów, dociekań, dyskusji, nie chcą poznawać, spierać się, zastanawiać i dochodzić do jakichś przekonań. Chodzi tylko o zbiorowe wylanie emocji. Ks. Jerzy Popiełuszko jest więc organizatorem sesji politycznej wścieklizny. Mylił się bowiem Orwell, gdy sądził, że seanse nienawiści można urządzać poprzez telewizyjne emisje pobudzające emocje każdego z widzów osobno, w jego czterech ścianach. Ludzie porozdzielani od siebie ścianami podatni są na perswazje, argumenty i wzruszenia, ale zbiorową nienawiść podniecać mogą tylko w tłumie. Charyzmatyczny strój, który wodza i przewodnika z tłumu wyróżnia i wywyższa ponad masę ludzką, zapewnia ks. Popiełuszce przewagę nad słuchaczami, której nie trzeba wypracować” – pisał Jerzy Urban o błogosławionym męczenniku. Fakty wobec politycznego zapotrzebowania nie miały żadnego znaczenia. Ks. Jerzy Popiełuszko mógł być człowiekiem bardzo skromnym, dobrym, nieśmiałym, konsekwentnie nawoływać do pokoju, opartego na prawdzie pojednania, przestrzegać przed żądzą odwetu i przed zemstą, apelować o zwyciężanie zła dobrem – a i tak określany był mianem „sfanatyzowanego organizatora seansów nienawiści”. Urban był jednak w czasach księdza Jerzego mimo wszystko marginesem, a metoda jego działania raczej spotykała się z potępieniem niż powszechną aprobatą. Nie przyjęło się także Urbanowe zohydzanie postaci św. Jana Pawła II i określanie jego pielgrzymek do Ojczyzny mianem „obwoźnego sado-maso”. Mało popularna była także akcja „Gazety Wyborczej” pt. „Nie płakałem po papieżu”. Było tak zapewne dlatego, że 2 kwietnia 2005 roku wszyscy – wierzący i nie – świetnie pamiętali polskiego papieża i mieli świadomość, co mu zawdzięczają. Dwadzieścia lat później jest już niestety inaczej. Jan Paweł II dla dużej części młodego pokolenia stał się postacią z memów, a drwina z każdego autorytetu stała się sposobem na życie, niekoniecznie nawet uświadomionym.

Jeśli zatem „przemysł pogardy” dotyka nawet największego w historii Polaka, osobę świętą, cóż dopiero mówić o politykach. Daleko odeszliśmy od takiego rozumienia kultury politycznej, w którym istnieje przestrzeń na krytykę działań danego przedstawiciela władzy, ale nie na deprecjonowanie samego piastowanego przezeń urzędu ani na dehumanizowanie sprawującej go osoby. Ataki na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a obecnie na prezydenta Andrzeja Dudę mają wszelkie cechy przemocy psychicznej. Spośród stosowanych przez ich politycznych oponentów i sprzyjające im media technik oddziaływania można wymienić: odczłowieczanie, czynienie kozłem ofiarnym [ang. scapegoating], mobbing, negowanie czyjejś rzeczywistości [ang. gaslighting], izolowanie, kampanię oszczerstw, publiczne poniżanie, stalking i wiele innych. Nagonka na prezydenta Andrzeja Dudę występuje niezależnie od merytorycznej oceny jego działań. Widać to było wyraźnie w czasie pełnienia przez niego urzędu w okresie sprawowania władzy przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Jeśli prezydent podpisywał ustawy uchwalane przez parlament, był nazywany „długopisem” czy bezwolnym wykonawcą poleceń prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy z kolei zawetował np. ustawę o reformie sądownictwa, także naśmiewano się z niego, drwiąc, że oto próbuje „wybić się na niepodległość”, co i tak mu się oczywiście nie uda. I tak źle, i tak niedobrze. Nastawienie prorządowych mediów i polityków wobec prezydenta Dudy widać chociażby na przykładzie tak neutralnego tematu, jakim jest uprawianie sportu. „Andrzej Duda wybrał się na narty. Memy z udziałem prezydenta zalały sieć!” – podaje portal plejada.pl. „Donald Tusk korzysta z wolnego weekendu i aktywnie spędza czas na świeżym powietrzu. Premier postanowił spędzić czas z wnuczką, którą zabrał na stok narciarski, czym pochwalił się w mediach społecznościowych” – czytamy dla odmiany w serwisie interia.pl. Podobny ton można zaobserwować w komentarzach dotyczących niedawnego wyjazdu służbowego prezydenta do krajów Afryki Wschodniej. „Andrzej Duda poleciał do Kenii. To, kto go przywitał, wywołało śmiech. «Dobrze, że ubera nie kazali wam wziąć»” – pisze jeden z portali. „Wiecie, nie wiedziałem, że trzeba jechać aż do Afryki, żeby wytłumaczyć, co oznacza agresja Rosji na Ukrainę i co się myśli o przynależności Krymu. To może Andrzej Duda już tam zostanie, skoro tak dobrze na jego poglądy wpływa afrykański klimat? Co sądzicie?” – napisał na platformie X senator PO Adam Szejnfeld. „Zdrajca i betoniarz bezprawia znowu coś podpisuje. Zabierzcie draniowi długopis. Ten dureń niczego dobrego dla Polski nie uczynił. To czyste, chociaż rozmodlone i rozmamlone zło” – stwierdził z kolei wspierający obecny rząd działacz KOD i PRL-owski wojskowy Adam Mazguła.

CZYTAJ TAKŻE: Andrzej Anusz, Instytut Józefa Piłsudskiego: Tusk szachuje swoich koalicjantów wcześniejszymi wyborami

„Ośmieszaj wszystko, co istotne”

Atak na prezydenta RP ma jednak wymiar nie tylko werbalny, ale i polityczny. Sposób, w jaki odnoszą się do niego niechętni mu działacze publiczni, obniża nie tylko jego rangę na arenie krajowej i międzynarodowej, lecz także narusza powagę urzędu zwierzchnika sił zbrojnych, a nawet naraża na szwank jego osobiste bezpieczeństwo – jak mieliśmy okazję widzieć podczas sytuacji zatrzymania kolumny prezydenckiej przez miejski autobus tarasujący wjazd do Pałacu Prezydenckiego, co umożliwiło policji wejście pod nieobecność gospodarza do budynku i zatrzymanie przebywających tam posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Abstrahując od samej sprawy obu posłów, narażanie na jakiekolwiek niebezpieczeństwo najważniejszej osoby w państwie jest niedopuszczalne i bezprawne. Bezprawne jest również znieważanie głowy państwa. „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3” – stanowi Kodeks karny. Przyzwolenie społeczne na hejt wobec polityków, w tym prezydenta, jest ogromne, nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że „hejtując” głowę własnego państwa, wykonują de facto założenia obcych służb specjalnych. Jurij Biezmienow, słynny radziecki tajny współpracownik działający pod przykryciem dziennikarza na zlecenie I Zarządu Głównego KGB, który w latach 70. uciekł do Stanów Zjednoczonych, podkreślał w swoich wykładach, że niszczenie wrogiego państwa zaczyna się właśnie od podważania jego wszelkich autorytetów i instytucji, na których się ono zasadza, a także od demoralizacji młodych ludzi i psucia obyczajów – tak, aby w efekcie z łatwością poddawać ich praniu mózgu czy odpowiedniemu warunkowaniu psychologicznemu – dziś nazwalibyśmy to „stosowaniem technik programowania neurolingwistycznego”.

„Ośmieszaj wszystko, co istotne w tradycji kraju twego przeciwnika. Zakłócaj pracę rządu na wszelkie możliwe sposoby. Nie rezygnuj z pomocy najbardziej podłych jednostek w kraju twojego wroga. Potęguj brak jedności i spory wśród obywateli. Zwracaj młodzież przeciw ludziom starszym. Hojnie rozdawaj obietnice i nagrody kolaborantom i wspólnikom” – wymieniał techniki destabilizacji wrogiego państwa zaczerpnięte z dzieła chińskiego stratega Sun Tzu „Sztuka wojny”. Biezmienow cytował także fragmenty Międzynarodówki Komunistycznej: „Deprawujcie młodzież, kierujcie jej zainteresowanie na seks, zniechęcając ją do religii. Dzielcie społeczeństwo na wrogie sobie grupy przez poruszanie kontrowersyjnych kwestii pozbawionych znaczenia. Powodujcie upadek zasad moralnych. Zastępujcie tradycyjne wartości judeochrześcijańskie wiarą marksistowsko-satanistyczną”.

Atak na prezydenta to zarazem atak na symbol, powagę państwa, a także na wartości, które reprezentuje Pierwszy Obywatel. Andrzej Duda nigdy nie krył swojego przywiązania do idei konserwatywnych i do religii katolickiej, co także stało się przedmiotem niebywałego hejtu – podobnie działo się w przypadku śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Hejt ma zatem wymiar podwójny – godzi nie tylko w Rzeczpospolitą i jej najwyższy urząd, ale także w fakt zajmowania najwyższego stanowiska w państwie przez człowieka przyznającego się publicznie do wiary katolickiej, co w „postępowej” Europie równa się niemal herezji. „Kiedy przyjdą zniszczyć ten naród, zaczną od Kościoła, bo Kościół jest jego siłą” – mówił bł. prymas Stefan Wyszyński. Związany z Kościołem prezydent Andrzej Duda jest dla wielu solą w oku jako symbol polskiej tradycji silnie zakorzenionej w chrześcijaństwie.

Hejt i miód

„Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość” – powiedział w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz św. Maksymilian Kolbe. Warto zastanowić się głębiej nad treścią tych słów, także w kontekście hejtu na prezydenta Andrzeja Dudę. Hejt nigdy nie był naszą siłą ani naszą prawdziwą tożsamością. „Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości” – mówił patron Solidarności bł. ks. Jerzy Popiełuszko. „Naród Polski nie nosi w sobie nienawiści i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy” – dodawał w innym miejscu. Fenomen papieskich pielgrzymek, narodzin Solidarności, zjednoczenia narodowego po śmierci św. Jana Pawła II czy po katastrofie smoleńskiej, wielki zryw gościnności i serdeczności, z którym Polacy pospieszyli na pomoc uchodźcom z Ukrainy, nasza hojność w zbiórkach publicznych na ratowanie zdrowia i życia ludzkiego – wszystko to świadczy o tym, że naszą prawdziwą siłę odnajdziemy nie w hejcie, tylko w czynieniu dobra. I to ono prawdziwie nas jednoczy i daje napęd do działania. Wiedzą o tym doskonale także nasi wewnętrzni i zewnętrzni wrogowie dostrzegający potencjał naszego kraju i społeczeństwa i dążący do tego, żeby zająć nas jałowymi sporami, biciem emocjonalnej piany oraz okopywaniem się we wrogich obozach zamiast prowadzenia rzetelnej i dojrzałej merytorycznej dyskusji oraz jednoczenia się wokół istotnych spraw.

Konserwatywna „strona barykady” także nie jest tu bez winy i z pewnością powinna wyciągnąć wnioski z porażki wyborczej, do której być może doszło częściowo także z powodu zrażenia do siebie zbyt dużej części ludzi populistycznym nierzadko tonem debaty publicznej. Chęć zrekompensowania cierpień politykom będącym obiektami nagonki może prowadzić do odrealnienia i śmieszności w wyniku ich nadmiernej idealizacji. Warto pamiętać, że w morzu zarówno hejtu, jak i „miodu” toną fakty, a to o nich powinniśmy dyskutować, używając argumentów, a nie wyzwisk czy pochlebstw. Destrukcyjny wymiar ma nie tylko atak wymierzony w osobę pełniącą najwyższy urząd w kraju, ale i sam wybór hejtu jako narzędzia „walki politycznej” i „komunikacji” – osłabia to państwo, społeczeństwo, tworzy atmosferę pełną wzajemnej wrogości i cynizmu, rozbija wspólnotę, a nawet tożsamość jednostki, dekonstruuje pojęcia, co wpływa na erozję świata wewnętrznego człowieka, zubaża go i ostatecznie unieszczęśliwia. Opłakane efekty, które przynosi hejt, najlepiej widać w szkołach – tam też jego konsekwencje mogą być najbardziej tragiczne. Nie wykorzenimy jednak tego modelu zachowań w najmłodszym pokoleniu, jeśli sami – pod dowolnymi pretekstami – nadal będziemy go stosować.

CZYTAJ TAKŻE: Dyrektor regionalny U.S. Institute of Diplomacy and Human Rights: Tortury. W Polsce poważnie złamano prawa człowieka

Tekst pochodzi z 7 (1828) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
W Norwegii dla mordercy śpiewają kolorowe ptaki tylko u nas
W Norwegii dla mordercy śpiewają kolorowe ptaki

To, co dzieje się w Norwegii w sprawie Andersa Breivika - masowego mordercy, który przed 13 laty pozbawił życia siedemdziesięciu siedmiu niewinnych ludzi i zranił trzystu dziewiętnastu, powinno wykluczyć Norwegię z grona cywilizowanych krajów.

Zawieszenie broni w Libanie. Biden i Macron mają ogłosić je w ciągu 36 godzin z ostatniej chwili
Zawieszenie broni w Libanie. Biden i Macron mają ogłosić je w ciągu 36 godzin

Jak podaje agencja Reutera, prezydenci USA i Francji Joe Biden i Emmanuel Macron mają w przeciągu 36 godzin ogłosić zawieszenie broni w wojnie, którą Izrael toczy przeciwko Hezbollahowi w Libanie.

MSZ Francji o decyzji MTK ws. Netanjahu: Respektujemy prawo międzynarodowe polityka
MSZ Francji o decyzji MTK ws. Netanjahu: Respektujemy prawo międzynarodowe

Rzecznik francuskiego MSZ Christophe Lemoine, komentując w poniedziałek nakaz aresztowania premiera Izraela Benjamina Netanjahu wydany przez Międzynarodowy Trybunał Karny, oznajmił, że Francja respektuje prawo międzynarodowe.

Nawrocki kandydatem na prezydenta. Błaszczak: Nigdy nie był w partii polityka
Nawrocki kandydatem na prezydenta. Błaszczak: Nigdy nie był w partii

W poniedziałek gościem Przemysława Szubartowicza w programie "Punkt Widzenia" w Polsacie News był Mariusz Błaszczak. Przewodniczący klubu parlamentarnego PiS został zapytany o kwestię bezpartyjności Karola Nawrockiego.

Biały Dom: Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie z ostatniej chwili
Biały Dom: Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie

Poważnie podchodzimy do gróźb Rosji wobec bazy w Redzikowie, ale robimy wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo naszym żołnierzom w Europie - powiedział w poniedziałek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. W sposób zawoalowany przyznał, że USA zezwoliły Ukrainie na używanie ATACMS wewnątrz Rosji.

Niemcy przygotowują się na ewentualny atak. Berlin wzoruje się na Polsce z ostatniej chwili
Niemcy przygotowują się na ewentualny atak. Berlin wzoruje się na Polsce

Niemiecka gazeta „Bild” poinformowała, że Berlin jest zaniepokojony ewentualnym atakiem Rosji na NATO. W tym celu niemieckie władze mają opracowywać plan budowy bunkrów.

KE egzekwuje prawo unijne. Platforma społecznościowa dla liberałów ma kłopoty z ostatniej chwili
KE egzekwuje prawo unijne. Platforma społecznościowa dla liberałów ma kłopoty

Rzecznik Komisji Europejskiej Thomas Regnier powiedział dziennikarzom w poniedziałek podczas briefingu w Brukseli, że platforma Bluesky narusza unijne przepisy dotyczące m.in. nakazu ujawniania informacji o liczbie użytkowników.

Protesty rolników w Europie. Ardanowski: Los rolnictwa europejskiego leży w polskich rękach tylko u nas
Protesty rolników w Europie. Ardanowski: Los rolnictwa europejskiego leży w polskich rękach

– Protesty rolnicze, moim zdaniem, będą się rozszerzały i będą miały coraz większy wpływ na rządy, jeżeli już nie na Komisję Europejską, to na rządy krajów członkowskich, żeby ratowały rolnictwo europejskie – mówi Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z Moniką Rutke.

Serbia dalej od członkostwa w UE. Porażka dyplomatyczna Węgier polityka
Serbia dalej od członkostwa w UE. Porażka dyplomatyczna Węgier

Węgry zamierzały zorganizować unijną konferencję międzyrządową. Budapeszt liczył na otwarcie przez Serbię kolejnych rozdziałów negocjacyjnych z Unią Europejską. 

Polscy uczniowie niepokonani w Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich pilne
Polscy uczniowie niepokonani w Zawodach Matematycznych Państw Bałtyckich

Od 14 do 18 listopada w Tartu (Estonia) odbywały się XXXV Zawody Matematyczne Państw Bałtyckich (Baltic Way). Polska reprezentacja zajęła w nich pierwsze miejsce, pozostawiając konkurentów w tyle.

REKLAMA

Prezydent Andrzej Duda to nie jedyna ofiara „przemysłu pogardy”

Prezydent stał się po zmianie rządu naturalnym ośrodkiem, wokół którego zjednoczyła się znaczna część wyborców konserwatywnych, a zarazem „ostatnim bastionem” stojącym na przeszkodzie we wdrażaniu ośmiogwiazdkowego programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.
Przemysł pogardy - zdjęcie poglądowe Prezydent Andrzej Duda to nie jedyna ofiara „przemysłu pogardy”
Przemysł pogardy - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Kiedy po 10 kwietnia 2010 roku z przepastnych szaf TVN-u i „Gazety Wyborczej” zaczęto wyciągać taśmy i fotografie prezentujące śp. Lecha Kaczyńskiego jako oczytanego, kulturalnego i serdecznego człowieka, powszechnie odzywały się głosy mówiące o tym, że należy raz na zawsze skończyć z „przemysłem pogardy”, który zdominował życie publiczne w Polsce.

Tak się jednak nie stało, a przykład stosunku przedstawicieli lwiej części mediów oraz polityków do prezydenta Andrzeja Dudy jasno dowodzi, że poziom cynizmu, chamstwa i przemocy psychicznej stosowanej wobec głowy państwa przekroczył nie tylko granice dobrego obyczaju, ale także normy prawne.

Pierwszy był Urban

„Uczucie nienawiści politycznej do komunistów, do władzy, do wszystkiego, co jest powojenną Polską, przynoszone na tę salę przez bywalców, a pod dyrygencją księdza Popiełuszki, przestaje być wewnętrznym robakiem drążącym człowieka. Polityczne uczucia doznają publicznego wyładowania w tłumie podobnie czujących. Wyznawcy sfanatyzowanego ks. Popiełuszki nie potrzebują argumentów, dociekań, dyskusji, nie chcą poznawać, spierać się, zastanawiać i dochodzić do jakichś przekonań. Chodzi tylko o zbiorowe wylanie emocji. Ks. Jerzy Popiełuszko jest więc organizatorem sesji politycznej wścieklizny. Mylił się bowiem Orwell, gdy sądził, że seanse nienawiści można urządzać poprzez telewizyjne emisje pobudzające emocje każdego z widzów osobno, w jego czterech ścianach. Ludzie porozdzielani od siebie ścianami podatni są na perswazje, argumenty i wzruszenia, ale zbiorową nienawiść podniecać mogą tylko w tłumie. Charyzmatyczny strój, który wodza i przewodnika z tłumu wyróżnia i wywyższa ponad masę ludzką, zapewnia ks. Popiełuszce przewagę nad słuchaczami, której nie trzeba wypracować” – pisał Jerzy Urban o błogosławionym męczenniku. Fakty wobec politycznego zapotrzebowania nie miały żadnego znaczenia. Ks. Jerzy Popiełuszko mógł być człowiekiem bardzo skromnym, dobrym, nieśmiałym, konsekwentnie nawoływać do pokoju, opartego na prawdzie pojednania, przestrzegać przed żądzą odwetu i przed zemstą, apelować o zwyciężanie zła dobrem – a i tak określany był mianem „sfanatyzowanego organizatora seansów nienawiści”. Urban był jednak w czasach księdza Jerzego mimo wszystko marginesem, a metoda jego działania raczej spotykała się z potępieniem niż powszechną aprobatą. Nie przyjęło się także Urbanowe zohydzanie postaci św. Jana Pawła II i określanie jego pielgrzymek do Ojczyzny mianem „obwoźnego sado-maso”. Mało popularna była także akcja „Gazety Wyborczej” pt. „Nie płakałem po papieżu”. Było tak zapewne dlatego, że 2 kwietnia 2005 roku wszyscy – wierzący i nie – świetnie pamiętali polskiego papieża i mieli świadomość, co mu zawdzięczają. Dwadzieścia lat później jest już niestety inaczej. Jan Paweł II dla dużej części młodego pokolenia stał się postacią z memów, a drwina z każdego autorytetu stała się sposobem na życie, niekoniecznie nawet uświadomionym.

Jeśli zatem „przemysł pogardy” dotyka nawet największego w historii Polaka, osobę świętą, cóż dopiero mówić o politykach. Daleko odeszliśmy od takiego rozumienia kultury politycznej, w którym istnieje przestrzeń na krytykę działań danego przedstawiciela władzy, ale nie na deprecjonowanie samego piastowanego przezeń urzędu ani na dehumanizowanie sprawującej go osoby. Ataki na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a obecnie na prezydenta Andrzeja Dudę mają wszelkie cechy przemocy psychicznej. Spośród stosowanych przez ich politycznych oponentów i sprzyjające im media technik oddziaływania można wymienić: odczłowieczanie, czynienie kozłem ofiarnym [ang. scapegoating], mobbing, negowanie czyjejś rzeczywistości [ang. gaslighting], izolowanie, kampanię oszczerstw, publiczne poniżanie, stalking i wiele innych. Nagonka na prezydenta Andrzeja Dudę występuje niezależnie od merytorycznej oceny jego działań. Widać to było wyraźnie w czasie pełnienia przez niego urzędu w okresie sprawowania władzy przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Jeśli prezydent podpisywał ustawy uchwalane przez parlament, był nazywany „długopisem” czy bezwolnym wykonawcą poleceń prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy z kolei zawetował np. ustawę o reformie sądownictwa, także naśmiewano się z niego, drwiąc, że oto próbuje „wybić się na niepodległość”, co i tak mu się oczywiście nie uda. I tak źle, i tak niedobrze. Nastawienie prorządowych mediów i polityków wobec prezydenta Dudy widać chociażby na przykładzie tak neutralnego tematu, jakim jest uprawianie sportu. „Andrzej Duda wybrał się na narty. Memy z udziałem prezydenta zalały sieć!” – podaje portal plejada.pl. „Donald Tusk korzysta z wolnego weekendu i aktywnie spędza czas na świeżym powietrzu. Premier postanowił spędzić czas z wnuczką, którą zabrał na stok narciarski, czym pochwalił się w mediach społecznościowych” – czytamy dla odmiany w serwisie interia.pl. Podobny ton można zaobserwować w komentarzach dotyczących niedawnego wyjazdu służbowego prezydenta do krajów Afryki Wschodniej. „Andrzej Duda poleciał do Kenii. To, kto go przywitał, wywołało śmiech. «Dobrze, że ubera nie kazali wam wziąć»” – pisze jeden z portali. „Wiecie, nie wiedziałem, że trzeba jechać aż do Afryki, żeby wytłumaczyć, co oznacza agresja Rosji na Ukrainę i co się myśli o przynależności Krymu. To może Andrzej Duda już tam zostanie, skoro tak dobrze na jego poglądy wpływa afrykański klimat? Co sądzicie?” – napisał na platformie X senator PO Adam Szejnfeld. „Zdrajca i betoniarz bezprawia znowu coś podpisuje. Zabierzcie draniowi długopis. Ten dureń niczego dobrego dla Polski nie uczynił. To czyste, chociaż rozmodlone i rozmamlone zło” – stwierdził z kolei wspierający obecny rząd działacz KOD i PRL-owski wojskowy Adam Mazguła.

CZYTAJ TAKŻE: Andrzej Anusz, Instytut Józefa Piłsudskiego: Tusk szachuje swoich koalicjantów wcześniejszymi wyborami

„Ośmieszaj wszystko, co istotne”

Atak na prezydenta RP ma jednak wymiar nie tylko werbalny, ale i polityczny. Sposób, w jaki odnoszą się do niego niechętni mu działacze publiczni, obniża nie tylko jego rangę na arenie krajowej i międzynarodowej, lecz także narusza powagę urzędu zwierzchnika sił zbrojnych, a nawet naraża na szwank jego osobiste bezpieczeństwo – jak mieliśmy okazję widzieć podczas sytuacji zatrzymania kolumny prezydenckiej przez miejski autobus tarasujący wjazd do Pałacu Prezydenckiego, co umożliwiło policji wejście pod nieobecność gospodarza do budynku i zatrzymanie przebywających tam posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Abstrahując od samej sprawy obu posłów, narażanie na jakiekolwiek niebezpieczeństwo najważniejszej osoby w państwie jest niedopuszczalne i bezprawne. Bezprawne jest również znieważanie głowy państwa. „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3” – stanowi Kodeks karny. Przyzwolenie społeczne na hejt wobec polityków, w tym prezydenta, jest ogromne, nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę z tego, że „hejtując” głowę własnego państwa, wykonują de facto założenia obcych służb specjalnych. Jurij Biezmienow, słynny radziecki tajny współpracownik działający pod przykryciem dziennikarza na zlecenie I Zarządu Głównego KGB, który w latach 70. uciekł do Stanów Zjednoczonych, podkreślał w swoich wykładach, że niszczenie wrogiego państwa zaczyna się właśnie od podważania jego wszelkich autorytetów i instytucji, na których się ono zasadza, a także od demoralizacji młodych ludzi i psucia obyczajów – tak, aby w efekcie z łatwością poddawać ich praniu mózgu czy odpowiedniemu warunkowaniu psychologicznemu – dziś nazwalibyśmy to „stosowaniem technik programowania neurolingwistycznego”.

„Ośmieszaj wszystko, co istotne w tradycji kraju twego przeciwnika. Zakłócaj pracę rządu na wszelkie możliwe sposoby. Nie rezygnuj z pomocy najbardziej podłych jednostek w kraju twojego wroga. Potęguj brak jedności i spory wśród obywateli. Zwracaj młodzież przeciw ludziom starszym. Hojnie rozdawaj obietnice i nagrody kolaborantom i wspólnikom” – wymieniał techniki destabilizacji wrogiego państwa zaczerpnięte z dzieła chińskiego stratega Sun Tzu „Sztuka wojny”. Biezmienow cytował także fragmenty Międzynarodówki Komunistycznej: „Deprawujcie młodzież, kierujcie jej zainteresowanie na seks, zniechęcając ją do religii. Dzielcie społeczeństwo na wrogie sobie grupy przez poruszanie kontrowersyjnych kwestii pozbawionych znaczenia. Powodujcie upadek zasad moralnych. Zastępujcie tradycyjne wartości judeochrześcijańskie wiarą marksistowsko-satanistyczną”.

Atak na prezydenta to zarazem atak na symbol, powagę państwa, a także na wartości, które reprezentuje Pierwszy Obywatel. Andrzej Duda nigdy nie krył swojego przywiązania do idei konserwatywnych i do religii katolickiej, co także stało się przedmiotem niebywałego hejtu – podobnie działo się w przypadku śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Hejt ma zatem wymiar podwójny – godzi nie tylko w Rzeczpospolitą i jej najwyższy urząd, ale także w fakt zajmowania najwyższego stanowiska w państwie przez człowieka przyznającego się publicznie do wiary katolickiej, co w „postępowej” Europie równa się niemal herezji. „Kiedy przyjdą zniszczyć ten naród, zaczną od Kościoła, bo Kościół jest jego siłą” – mówił bł. prymas Stefan Wyszyński. Związany z Kościołem prezydent Andrzej Duda jest dla wielu solą w oku jako symbol polskiej tradycji silnie zakorzenionej w chrześcijaństwie.

Hejt i miód

„Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość” – powiedział w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz św. Maksymilian Kolbe. Warto zastanowić się głębiej nad treścią tych słów, także w kontekście hejtu na prezydenta Andrzeja Dudę. Hejt nigdy nie był naszą siłą ani naszą prawdziwą tożsamością. „Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości” – mówił patron Solidarności bł. ks. Jerzy Popiełuszko. „Naród Polski nie nosi w sobie nienawiści i dlatego zdolny jest wiele przebaczyć, ale tylko za cenę powrotu do prawdy” – dodawał w innym miejscu. Fenomen papieskich pielgrzymek, narodzin Solidarności, zjednoczenia narodowego po śmierci św. Jana Pawła II czy po katastrofie smoleńskiej, wielki zryw gościnności i serdeczności, z którym Polacy pospieszyli na pomoc uchodźcom z Ukrainy, nasza hojność w zbiórkach publicznych na ratowanie zdrowia i życia ludzkiego – wszystko to świadczy o tym, że naszą prawdziwą siłę odnajdziemy nie w hejcie, tylko w czynieniu dobra. I to ono prawdziwie nas jednoczy i daje napęd do działania. Wiedzą o tym doskonale także nasi wewnętrzni i zewnętrzni wrogowie dostrzegający potencjał naszego kraju i społeczeństwa i dążący do tego, żeby zająć nas jałowymi sporami, biciem emocjonalnej piany oraz okopywaniem się we wrogich obozach zamiast prowadzenia rzetelnej i dojrzałej merytorycznej dyskusji oraz jednoczenia się wokół istotnych spraw.

Konserwatywna „strona barykady” także nie jest tu bez winy i z pewnością powinna wyciągnąć wnioski z porażki wyborczej, do której być może doszło częściowo także z powodu zrażenia do siebie zbyt dużej części ludzi populistycznym nierzadko tonem debaty publicznej. Chęć zrekompensowania cierpień politykom będącym obiektami nagonki może prowadzić do odrealnienia i śmieszności w wyniku ich nadmiernej idealizacji. Warto pamiętać, że w morzu zarówno hejtu, jak i „miodu” toną fakty, a to o nich powinniśmy dyskutować, używając argumentów, a nie wyzwisk czy pochlebstw. Destrukcyjny wymiar ma nie tylko atak wymierzony w osobę pełniącą najwyższy urząd w kraju, ale i sam wybór hejtu jako narzędzia „walki politycznej” i „komunikacji” – osłabia to państwo, społeczeństwo, tworzy atmosferę pełną wzajemnej wrogości i cynizmu, rozbija wspólnotę, a nawet tożsamość jednostki, dekonstruuje pojęcia, co wpływa na erozję świata wewnętrznego człowieka, zubaża go i ostatecznie unieszczęśliwia. Opłakane efekty, które przynosi hejt, najlepiej widać w szkołach – tam też jego konsekwencje mogą być najbardziej tragiczne. Nie wykorzenimy jednak tego modelu zachowań w najmłodszym pokoleniu, jeśli sami – pod dowolnymi pretekstami – nadal będziemy go stosować.

CZYTAJ TAKŻE: Dyrektor regionalny U.S. Institute of Diplomacy and Human Rights: Tortury. W Polsce poważnie złamano prawa człowieka

Tekst pochodzi z 7 (1828) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe