Wyborczy kocioł w regionie
Za 4 dni czyli w najbliższą sobotę wybory parlamentarne w Gruzji, za 5 dni czyli w najbliższą niedzielę druga tura wyborów na Litwie oraz siódme w ciągu trzech lat wybory parlamentarne w Bułgarii, wreszcie za 12 dni druga tura wyborów prezydenckich w Mołdawii, zaś niejako „na deser” podwójne wybory : prezydenckie i parlamentarne w Rumuni, które będą miały miejsce na przełomie listopada i grudnia. Dzieje się w naszym, szeroko rozumianym, regionie Europy !
Na Litwie konserwatyści(ich partia należy jednak w Parlamencie Europejskim nie do EKR tylko do Europejskiej Partii Ludowej) idą łeb w łeb z socjaldemokratami. Konserwatyści rządzą obecnie ,ale zmiana władzy nie jest wykluczona.
Władze w Wilnie krytykowane są za ograniczanie praw polskiej mniejszości. Wśród Polaków na Litwie istnieje powszechne przekonanie, że polityka wobec nich jest bardziej opresyjna, gdy rządzą właśnie konserwatyści. Warto przypomnieć , że gdy rządziła lewica to Akcja Wyborcza Polaków na Litwie weszła w skład rządu- wraz z socjaldemokratami- który zyskał większość w Sejmasie. Nasi rodacy utrzymali w tych stan posiadania: mają tak,jak dotychczas dwóch posłów, ale aż trzech ich kolejnych reprezentantów jest w drugiej turze ( w poprzednich wyborach w drugiej turze był tylko jeden nasz rodak). Z analiz wynika, że trzeci mandat dla mniejszości polskiej jest w zasadzie pewny, a na czwarty jak słyszę jest 75% szans. Będzie to postęp w porównaniu z tym co było cztery lata temu.
W Gruzji faworytem wydaje się rządzące od 2012 roku Gruzińskie Marzenie, jednak zapewne wynik wyborów może być bardzo wyrównany. Nie jestem zapewne obiektywny , gdy chodzi o sytuacje w Tbilisi ,bo w swoim czasie otrzymałem z rąk ówczesnego prezydenta Micheila Saakaszwilego jedno z najwyższych odznaczeń państwowych, jakie może otrzymać cudzoziemiec. W ostatnich dnia pewien wpływowy gruziński polityk powiedział mi, że ważniejsze od samego wyniku wyborów jest to ,co stanie się „ the day after”, by użyć tytułu amerykańskiego filmu pokazującego , co się dzieje po wybuchu bomb atomowych. A nazajutrz po wyborach w Gruzji może być gorąco.
W Bułgarii, która przyjęła w Europie pałeczkę od Włoch gdy chodzi o częstotliwość wyborów, częste elekcje wzmacniają rolę lewicowego prezydenta Rumena Radewa . To on właśnie jest beneficjentem częstej rotacji rządowej w Sofii: chocby np.nierzadko reprezentował ten kraj na posiedzeniach Rady Europejskiej w Brukseli. Skądinąd prezydent Radew jest np. przeciwnikiem przekazywanie broni Ukrainie, bo jego zdaniem przyczynia się to do eskalacji wojny w Europie Wschodniej.
Co do Mołdawii niby pewny - według unijnych urzędników - ponowny wybór na prezydenta Mai Sandu wcale nie jest taki pewny. Promowane przez nią referendum o wejściu tego kraju do UE, choć formalnie zakończyło się sukcesem ( minimalnie więcej głosów ”za niż „przeciw”) to politycznie obnażyło słabość opcji prozachodniej na terenach niegdyś należących do I Rzeczypospilitej...
Na omówienie wyborów w Rumunii - odbędą się za ponad miesiąc - przyjdzie jeszcze czas…
*tekst ukazał się na portalu dorzeczy.pl (22.10.2024)