Uśmiechnięci dziennikarze na "usługach" władzy? Niewielu ukrywa sympatie partyjne

Z wrogami uśmiechniętej władzy nie zawsze da się po dobroci. Gdy zawodzi pouczenie, ostrzeżenie i nagana, przychodzi czas na twardsze metody. Wtedy zjawiają się dziennikarscy cyngle. Ich fach być może nie przynosi chluby, ale przecież ktoś tę brudną robotę musi wykonać.
Media, kamery, zdjęcie podglądowe Uśmiechnięci dziennikarze na
Media, kamery, zdjęcie podglądowe / Pixabay

Czym różni się typowy dziennikarz polityczny od medialnego cyngla? Dziś niewielu redaktorów ukrywa swoje sympatie partyjne, a patrzenie na ręce politykom zarówno własnej, jak i przeciwnej opcji zdarza się niezwykle rzadko. Mimo to stronniczość jednych mieści się w granicach tolerancji publiczności, podczas gdy inni wzbudzają niechęć i za swoją postawę są przez odbiorców sekowani.

Wydaje się, że granicę cynglizmu wyznaczają nieskrywana zła wola oraz ostentacyjny brak zainteresowania prawdą; cynglizm to rodzaj „dziennikarstwa zaangażowanego”, które nawet nie próbuje pełnić funkcji kontrolnej wobec polityków, a od początku ma na celu skompromitowanie i zniszczenie wizerunku człowieka obranego za cel. Dla cyngla przyłapanie wrogiego polityka na kłamstwie, ignorancji czy ujawnienie jakiegoś wstydliwego zakamarka w jego życiorysie staje się budzącym pożądanie Świętym Graalem. I właśnie ta „chuć” najczęściej bywa przyczyną jego zguby.

Niecierpliwy snajper

„Uważam, że dziennikarz, który nie jest empatyczny i ma w sobie jakieś złe zamiary, nie może dobrze opisywać rzeczywistości” – mówił Patryk Michalski w wywiadzie udzielonym portalowi uniwersyteckiemu w 2020 roku. Nie można wykluczyć, że dziennikarz w momencie wypowiadania tych słów rzeczywiście w nie wierzył. Jednak, jak wielu innych, w odpowiednim momencie zmienił swoje zawodowe credo na bardziej opłacalne.

Łatwo wyobrazić sobie typowy wieczór Patryka Michalskiego, kiedy to obmyśla rutynowy plan wywiadu z politykiem. Najpierw kreśli słabe punkty swojego gościa, co do których jest absolutnie pewien; dalej zastanawia się nad tymi, które potencjalnie mogą się okazać słabymi – rozpisuje tropy, chcąc odkryć, czego będzie bała się jego „ofiara”. Rozpoczyna rozpoznanie terytorium – która ze ścieżek okaże się najbardziej obiecująca? Którą warto będzie podążyć, by z wizerunku gościa polało się jak najwięcej medialnej krwi? Dobrze przygotowuje się do polowania, opracowując przy okazji drogi ucieczki na wypadek, gdyby któryś strzał okazał się niecelny. Mapa przeciwnika gotowa; jutro można ruszać na polowanie. 

Gdy Michalski wchodzi na „scenę”, wstępuje w niego chłód, a w jego spojrzeniu widać intensywną analizę. Pozostaje niewzruszony przez całą rozmowę, a swoim stoicyzmem odbiera przeciwnikowi pewność siebie. Trzeba przyznać, że kilkukrotnie mu się poszczęściło, a zwycięstwa odniesione nad takimi medialnymi wygami jak Krzysztof Bosak (z którym wygrał co najmniej dwie konfrontacje) sprawiły, że zasmakował w triumfie i zapragnął więcej. Jednak świdrujący głód kompromatu ostatecznie go zgubił i z dziennikarza budzącego obawy stoczył się w śmieszność.

Do najbardziej widowiskowych wpadek Michalskiego należy publiczne zarzucenie Marlenie Maląg (minister rozwoju i technologii za rządów PiS), że nie potrafi korzystać z telefonu komórkowego, ponieważ ekran jej urządzenia w trakcie prowadzonej rozmowy... był zaciemniony. Ach, gdyby okazało się, że osoba, której powierzono misję cyfryzacji Polski, nie potrafi obchodzić się z popularną „komórką” – cóż to by był za strzał! Niestety, Michalski nie wziął pod uwagę, że zaciemniony ekran nie wyklucza możliwości używania telefonu, co bezlitośnie wytknęli mu internauci.

Nie pierwszy i nie ostatni raz jego dziennikarska „snajperka” wybuchła mu w rękach. Miał też problem z prostym zsumowaniem diet poselskich – tak bardzo chciał udowodnić, że nielubiani przez niego posłowie coś „zachachmęcili” przy zdawaniu sprawozdań majątkowych, że zawiodła go prosta matematyka. Podobnie nie zrozumiał, że będący przeciwnikiem wprowadzenia euro w Polsce Karol Karski może pobierać zapłatę w euro za pracę w Parlamencie Europejskim. Niecierpliwość kolejnych sukcesów sprawiła, że z profesjonalnego zabójcy wizerunków polityków PiS-u i Konfederacji stał się niezwykle skutecznym wizerunkowym samobójcą.

Pusty magazynek 

„Jestem samo dobro” – skromnie przyznała Justyna Dobrosz-Oracz w wywiadzie dla serwisu Pudelek, w którym czasami ujawnia szczegóły swojego życia osobistego. Ta autoprezentacja stanowi klucz do jej głównego deficytu – braku wglądu w siebie i zdolności do autokrytyki. Dobrosz-Oracz domaga się poważnego traktowania, choć całą swoją postawą zdaje się tej powadze zaprzeczać. Zarówno jej ekstrawaganckie, często nieparlamentarne, stylizacje, jak i dobór pytań, które nie tyle „grillują” polityków, co wywołują u nich wyraz politowania. Rzeczywiście, niektórzy adwersarze „przyciśnięci” przez Dobrosz-Oracz wiją się w świetle kamer, ale nie pod naporem celnych, przygważdżających pytań. Powodem ich zakłopotania jest raczej irytacja natrętnym stylem dziennikarki. Do tego dochodzi jej specyficzne poczucie estetyki – odważne kreacje, które w zamyśle miały podkreślać jej walory, a wzbudzają raczej zażenowanie. 

Swoje naturalne ograniczenia pani Justyna próbuje zamaskować w autorskim programie telewizyjnym, gdzie z pomocą przychodzą jej „nożyce” montażysty. Przerwanie odpowiedzi rozmówcy w odpowiednim momencie może stworzyć iluzję, że został zapędzony w kozi róg. Są to jednak chwyty niskich lotów, dostrzegalne dla każdego widza, który nie zapisał się do grona oddanych fanów pani Justyny. Innym, równie prymitywnym sposobem jest zasypywanie polityków stertą dziwacznych zarzutów z nadzieją, że choć jeden z nich „przyklei się” do celu – przykładem jest choćby sugestia, że minister Przemysław Czarnek może serio myśleć o wprowadzeniu państwowego zakazu seksu dla przyjemności. Problem polega na tym, że Dobrosz-Oracz nie stosuje techniki obrzucania błotem zbyt sprawnie. Wychodzi bowiem z założenia, że jej przeciwnicy są bardziej nierozgarnięci od niej, co rzadko znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Posługiwanie się karykaturami poglądów swoich oponentów może być skuteczne w czarnej propagandzie, ale jeśli samemu uwierzy się w ich treść, łatwo można postrzelić się we własną stopę. W przeciwieństwie do Patryka Michalskiego, który mimo swoich wpadek potrafi być groźny, Justyna Dobrosz-Oracz stanowi raczej obciążenie dla „gwardii uśmiechu”. Ale... kto wie – może kiedyś, biegając po sejmowych korytarzach, trafi na niedyspozycję polityka opozycji i zdobędzie wreszcie upragniony kompromat?

„Wolność wiodąca lud na barykady”

„To jasne, że mam wyrobione poglądy polityczne. Ale zostawiam je w domu” – mówiła Dorota Wysocka-Schnepf w 2007 roku w wywiadzie dla „Dziennika”. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. „Pani Ambasadorowa” odkryła, że nic na świecie nie jest moralnie neutralne – dlaczego więc dziennikarstwo miałoby być wyjątkiem?

Do swojej nowej roli w niezależnej stacji telewizyjnej przygotowywała się długo. Jeszcze niedawno ścigała zbrodniarzy wojennych na Kostaryce, a dziś nabyte wówczas umiejętności może wykorzystać w ściganiu „zbrodniarzy przeciw wolności i demokracji” w Polsce. W jej kodeksie moralnym nie ma miejsca na paktowanie ze złem, co podkreśla tytuł jej programu: „Rozmowy niesymetryczne”. Dla wielu widzów tego cyklu oddana twarz prowadzącej symbolizuje odnowę moralną „odzyskanych” mediów publicznych, a posągowość urody – wzniosłość idei walki z autokracją. W przeciwieństwie do wielu medialnych cyngli nie jest bowiem cyniczną najemniczką, lecz osobą konsekwentną i ideową. Cechuje się też ponadprzeciętną „czujnością rewolucyjną” – jest przekonana, że zdrajca może być bliżej, niż się wydaje, również w rządzącej koalicji. 

Podstawową metodą, którą stosuje „Pani Ambasadorowa”, jest budowanie w widzach moralnego wzmożenia. Nie boi się sugerować, że warto oddać życie w walce z „kaczyzmem” (jak w rozmowie z żoną samobójcy Piotra Szczęsnego w Dzień Zaduszny), ani udzielać głosu „represjonowanym” przez poprzedni reżim, takim jak Arkadiusz Szczurek czy Maciej Maleńczuk. To ona jako jedyna sięgnęła po tych „świadków historii”, którzy dziś tworzą „panteon bohaterów walki z autorytaryzmem”. Wysocka-Schnepf ewidentnie wierzy w swój wkład w walkę o „wolny świat”, co czyni ją zdolną do jeszcze większych poświęceń niż postaci wcześniej wspomniane. Byłoby to zabawne, gdyby ofiarą nie stała się dziennikarska etyka. 

Droga do reżimowego cyngla

Jak widzimy, wybranie przez dziennikarza drogi reżimowego cyngla może wynikać z różnych pobudek: chciwości, zemsty, żądzy sławy, ale i... przekonania o konieczności powstrzymania zła za wszelką cenę. Niezależnie od motywu utrata powszechnego szacunku przez taką osobę wydaje się naturalnym sposobem obrony społeczeństwa przed przesuwaniem kolejnych granic moralnych w walce politycznej. Pamiętać należy o tym szczególnie w kontekście władzy, której sztandarowym hasłem jest dialog, miłość i odbudowa wspólnoty.


 

POLECANE
Na zaproszenie Prezydenta RP Prokurator Krajowy Dariusz Barski weźmie udział w uroczystościach 11 listopada z ostatniej chwili
Na zaproszenie Prezydenta RP Prokurator Krajowy Dariusz Barski weźmie udział w uroczystościach 11 listopada

W najbliższy wtorek 11 listopada, na placu Piłsudskiego w Warszawie odbędą się główne uroczystości z okazji Narodowego Święta Niepodległości. W wydarzeniu udział weźmie prezydent Karol Nawrocki wraz z pierwszą damą Martą Nawrocką, a także przedstawiciele najważniejszych instytucji państwowych. Jak się okazuje, wśród zaproszonych znalazł się również prokurator krajowy Dariusz Barski.

Historyczny odcinek „Milionerów”: Padła główna wygrana! Kim jest zwycięzca? z ostatniej chwili
Historyczny odcinek „Milionerów”: Padła główna wygrana! Kim jest zwycięzca?

To był wieczór, który przejdzie do historii „Milionerów”. W poniedziałek, 10 listopada, w programie padła główna wygrana – milion złotych. Szczęśliwcem okazał się Bartosz Radziejewski z Wrocławia, który bezbłędnie odpowiedział na wszystkie pytania, w tym to najtrudniejsze – o... sapioseksualistów.

Dlaczego Zohran Mamdani wygrał w Nowym Jorku? tylko u nas
Dlaczego Zohran Mamdani wygrał w Nowym Jorku?

Zwycięstwo Mamdaniego - muzułmanina, pro-palestyńskiego i anty-izraelskiego lewicowca - w wyborach na burmistrza Nowego Jorku, w którym mieszka milion Żydów (dwa miliony w obszarze metropolitalnym), jest czymś zadziwiającym, nawet absurdalnym.

Karol Nawrocki: Oczekuję przeprosin i stawienia się u mnie szefów służb specjalnych z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Oczekuję przeprosin i stawienia się u mnie szefów służb specjalnych

Prezydent RP Karol Nawrocki przekazał w poniedziałek, że oczekuje od szefów służb specjalnych przeprosin za to, że nie spotkali się z nim; a także stawienia się w jego gabinecie, żeby rozmawiać m.in. o awansach oficerskich.

Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Pomorza z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Pomorza

Energa Operator opublikowała najnowszy harmonogram planowanych przerw w dostawie prądu na Pomorzu. W najbliższych dniach wyłączenia obejmą m.in. Gdańsk, Gdynię, Kartuzy, Kościerzynę, Starogard Gdański, Tczew oraz okoliczne gminy. Przerwy związane są z pracami konserwacyjnymi sieci energetycznej.

Dziwne nagranie Waldemara Żurka na platformie X. Co się dzieje z ministrem sprawiedliwości? gorące
Dziwne nagranie Waldemara Żurka na platformie X. Co się dzieje z ministrem sprawiedliwości?

W ostatnim czasie internet rozgrzało nagranie Waldemara Żurka sprzed kilku lat, na którym ten – jeszcze jako sędzia – mówi o „hiszpańskim dziennikarzu”, który miał do niego dzwonić. Natychmiast pojawiły się pytania o „hiszpańskiego dziennikarza” Pablo Gonzaleza, a właściwie Pawła Rubcowa, rosyjskiego szpiega.

PKP Intercity odpowiada na zarzuty czeskiego RegioJet. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
PKP Intercity odpowiada na zarzuty czeskiego RegioJet. Jest oświadczenie

Spółka PKP Intercity działa w sposób transparentny, zgodny ze standardami etyki i obowiązującymi przepisami – poinformowało PAP w poniedziałek biuro prasowe przewoźnika w odpowiedzi na pytania dot. zarzutów RegioJet. Czeski przewoźnik twierdzi, że jest dyskryminowany na polskim rynku.

Już jutro ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości. Transmisja na żywo na portalu Tysol.pl z ostatniej chwili
Już jutro ulicami Warszawy przejdzie Marsz Niepodległości. Transmisja na żywo na portalu Tysol.pl

Już jutro, 11 listopada, ulicami stolicy przejdzie Marsz Niepodległości 2025. Wydarzenie, organizowane pod hasłem „Jeden naród, silna Polska”. Transmisję na żywo z całego wydarzenia będzie można oglądać na portalu Tysol.pl.

Niemcy mówią dość zielonej histerii. Większość przeciw zakazom i ograniczeniom Wiadomości
Niemcy mówią "dość" zielonej histerii. Większość przeciw zakazom i ograniczeniom

Nowy sondaż YouGov pokazuje wyraźną zmianę nastrojów w Niemczech. Coraz mniej obywateli uznaje zmiany klimatu za poważne zagrożenie, a większość sprzeciwia się zakazom i ograniczeniom związanym z tzw. zieloną polityką.

Donald Trump domaga się od BBC odszkodowania. Astronomiczna kwota z ostatniej chwili
Donald Trump domaga się od BBC odszkodowania. Astronomiczna kwota

Prezydent USA Donald Trump grozi BBC pozwem sądowym i żąda co najmniej 1 mld dol. odszkodowania za opublikowanie przez brytyjską stację materiału z przemontowaną jego wypowiedzią wprowadzającą odbiorców w błąd – podała w poniedziałek telewizja NBC News, która dotarła do listu prawników Trumpa.

REKLAMA

Uśmiechnięci dziennikarze na "usługach" władzy? Niewielu ukrywa sympatie partyjne

Z wrogami uśmiechniętej władzy nie zawsze da się po dobroci. Gdy zawodzi pouczenie, ostrzeżenie i nagana, przychodzi czas na twardsze metody. Wtedy zjawiają się dziennikarscy cyngle. Ich fach być może nie przynosi chluby, ale przecież ktoś tę brudną robotę musi wykonać.
Media, kamery, zdjęcie podglądowe Uśmiechnięci dziennikarze na
Media, kamery, zdjęcie podglądowe / Pixabay

Czym różni się typowy dziennikarz polityczny od medialnego cyngla? Dziś niewielu redaktorów ukrywa swoje sympatie partyjne, a patrzenie na ręce politykom zarówno własnej, jak i przeciwnej opcji zdarza się niezwykle rzadko. Mimo to stronniczość jednych mieści się w granicach tolerancji publiczności, podczas gdy inni wzbudzają niechęć i za swoją postawę są przez odbiorców sekowani.

Wydaje się, że granicę cynglizmu wyznaczają nieskrywana zła wola oraz ostentacyjny brak zainteresowania prawdą; cynglizm to rodzaj „dziennikarstwa zaangażowanego”, które nawet nie próbuje pełnić funkcji kontrolnej wobec polityków, a od początku ma na celu skompromitowanie i zniszczenie wizerunku człowieka obranego za cel. Dla cyngla przyłapanie wrogiego polityka na kłamstwie, ignorancji czy ujawnienie jakiegoś wstydliwego zakamarka w jego życiorysie staje się budzącym pożądanie Świętym Graalem. I właśnie ta „chuć” najczęściej bywa przyczyną jego zguby.

Niecierpliwy snajper

„Uważam, że dziennikarz, który nie jest empatyczny i ma w sobie jakieś złe zamiary, nie może dobrze opisywać rzeczywistości” – mówił Patryk Michalski w wywiadzie udzielonym portalowi uniwersyteckiemu w 2020 roku. Nie można wykluczyć, że dziennikarz w momencie wypowiadania tych słów rzeczywiście w nie wierzył. Jednak, jak wielu innych, w odpowiednim momencie zmienił swoje zawodowe credo na bardziej opłacalne.

Łatwo wyobrazić sobie typowy wieczór Patryka Michalskiego, kiedy to obmyśla rutynowy plan wywiadu z politykiem. Najpierw kreśli słabe punkty swojego gościa, co do których jest absolutnie pewien; dalej zastanawia się nad tymi, które potencjalnie mogą się okazać słabymi – rozpisuje tropy, chcąc odkryć, czego będzie bała się jego „ofiara”. Rozpoczyna rozpoznanie terytorium – która ze ścieżek okaże się najbardziej obiecująca? Którą warto będzie podążyć, by z wizerunku gościa polało się jak najwięcej medialnej krwi? Dobrze przygotowuje się do polowania, opracowując przy okazji drogi ucieczki na wypadek, gdyby któryś strzał okazał się niecelny. Mapa przeciwnika gotowa; jutro można ruszać na polowanie. 

Gdy Michalski wchodzi na „scenę”, wstępuje w niego chłód, a w jego spojrzeniu widać intensywną analizę. Pozostaje niewzruszony przez całą rozmowę, a swoim stoicyzmem odbiera przeciwnikowi pewność siebie. Trzeba przyznać, że kilkukrotnie mu się poszczęściło, a zwycięstwa odniesione nad takimi medialnymi wygami jak Krzysztof Bosak (z którym wygrał co najmniej dwie konfrontacje) sprawiły, że zasmakował w triumfie i zapragnął więcej. Jednak świdrujący głód kompromatu ostatecznie go zgubił i z dziennikarza budzącego obawy stoczył się w śmieszność.

Do najbardziej widowiskowych wpadek Michalskiego należy publiczne zarzucenie Marlenie Maląg (minister rozwoju i technologii za rządów PiS), że nie potrafi korzystać z telefonu komórkowego, ponieważ ekran jej urządzenia w trakcie prowadzonej rozmowy... był zaciemniony. Ach, gdyby okazało się, że osoba, której powierzono misję cyfryzacji Polski, nie potrafi obchodzić się z popularną „komórką” – cóż to by był za strzał! Niestety, Michalski nie wziął pod uwagę, że zaciemniony ekran nie wyklucza możliwości używania telefonu, co bezlitośnie wytknęli mu internauci.

Nie pierwszy i nie ostatni raz jego dziennikarska „snajperka” wybuchła mu w rękach. Miał też problem z prostym zsumowaniem diet poselskich – tak bardzo chciał udowodnić, że nielubiani przez niego posłowie coś „zachachmęcili” przy zdawaniu sprawozdań majątkowych, że zawiodła go prosta matematyka. Podobnie nie zrozumiał, że będący przeciwnikiem wprowadzenia euro w Polsce Karol Karski może pobierać zapłatę w euro za pracę w Parlamencie Europejskim. Niecierpliwość kolejnych sukcesów sprawiła, że z profesjonalnego zabójcy wizerunków polityków PiS-u i Konfederacji stał się niezwykle skutecznym wizerunkowym samobójcą.

Pusty magazynek 

„Jestem samo dobro” – skromnie przyznała Justyna Dobrosz-Oracz w wywiadzie dla serwisu Pudelek, w którym czasami ujawnia szczegóły swojego życia osobistego. Ta autoprezentacja stanowi klucz do jej głównego deficytu – braku wglądu w siebie i zdolności do autokrytyki. Dobrosz-Oracz domaga się poważnego traktowania, choć całą swoją postawą zdaje się tej powadze zaprzeczać. Zarówno jej ekstrawaganckie, często nieparlamentarne, stylizacje, jak i dobór pytań, które nie tyle „grillują” polityków, co wywołują u nich wyraz politowania. Rzeczywiście, niektórzy adwersarze „przyciśnięci” przez Dobrosz-Oracz wiją się w świetle kamer, ale nie pod naporem celnych, przygważdżających pytań. Powodem ich zakłopotania jest raczej irytacja natrętnym stylem dziennikarki. Do tego dochodzi jej specyficzne poczucie estetyki – odważne kreacje, które w zamyśle miały podkreślać jej walory, a wzbudzają raczej zażenowanie. 

Swoje naturalne ograniczenia pani Justyna próbuje zamaskować w autorskim programie telewizyjnym, gdzie z pomocą przychodzą jej „nożyce” montażysty. Przerwanie odpowiedzi rozmówcy w odpowiednim momencie może stworzyć iluzję, że został zapędzony w kozi róg. Są to jednak chwyty niskich lotów, dostrzegalne dla każdego widza, który nie zapisał się do grona oddanych fanów pani Justyny. Innym, równie prymitywnym sposobem jest zasypywanie polityków stertą dziwacznych zarzutów z nadzieją, że choć jeden z nich „przyklei się” do celu – przykładem jest choćby sugestia, że minister Przemysław Czarnek może serio myśleć o wprowadzeniu państwowego zakazu seksu dla przyjemności. Problem polega na tym, że Dobrosz-Oracz nie stosuje techniki obrzucania błotem zbyt sprawnie. Wychodzi bowiem z założenia, że jej przeciwnicy są bardziej nierozgarnięci od niej, co rzadko znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Posługiwanie się karykaturami poglądów swoich oponentów może być skuteczne w czarnej propagandzie, ale jeśli samemu uwierzy się w ich treść, łatwo można postrzelić się we własną stopę. W przeciwieństwie do Patryka Michalskiego, który mimo swoich wpadek potrafi być groźny, Justyna Dobrosz-Oracz stanowi raczej obciążenie dla „gwardii uśmiechu”. Ale... kto wie – może kiedyś, biegając po sejmowych korytarzach, trafi na niedyspozycję polityka opozycji i zdobędzie wreszcie upragniony kompromat?

„Wolność wiodąca lud na barykady”

„To jasne, że mam wyrobione poglądy polityczne. Ale zostawiam je w domu” – mówiła Dorota Wysocka-Schnepf w 2007 roku w wywiadzie dla „Dziennika”. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. „Pani Ambasadorowa” odkryła, że nic na świecie nie jest moralnie neutralne – dlaczego więc dziennikarstwo miałoby być wyjątkiem?

Do swojej nowej roli w niezależnej stacji telewizyjnej przygotowywała się długo. Jeszcze niedawno ścigała zbrodniarzy wojennych na Kostaryce, a dziś nabyte wówczas umiejętności może wykorzystać w ściganiu „zbrodniarzy przeciw wolności i demokracji” w Polsce. W jej kodeksie moralnym nie ma miejsca na paktowanie ze złem, co podkreśla tytuł jej programu: „Rozmowy niesymetryczne”. Dla wielu widzów tego cyklu oddana twarz prowadzącej symbolizuje odnowę moralną „odzyskanych” mediów publicznych, a posągowość urody – wzniosłość idei walki z autokracją. W przeciwieństwie do wielu medialnych cyngli nie jest bowiem cyniczną najemniczką, lecz osobą konsekwentną i ideową. Cechuje się też ponadprzeciętną „czujnością rewolucyjną” – jest przekonana, że zdrajca może być bliżej, niż się wydaje, również w rządzącej koalicji. 

Podstawową metodą, którą stosuje „Pani Ambasadorowa”, jest budowanie w widzach moralnego wzmożenia. Nie boi się sugerować, że warto oddać życie w walce z „kaczyzmem” (jak w rozmowie z żoną samobójcy Piotra Szczęsnego w Dzień Zaduszny), ani udzielać głosu „represjonowanym” przez poprzedni reżim, takim jak Arkadiusz Szczurek czy Maciej Maleńczuk. To ona jako jedyna sięgnęła po tych „świadków historii”, którzy dziś tworzą „panteon bohaterów walki z autorytaryzmem”. Wysocka-Schnepf ewidentnie wierzy w swój wkład w walkę o „wolny świat”, co czyni ją zdolną do jeszcze większych poświęceń niż postaci wcześniej wspomniane. Byłoby to zabawne, gdyby ofiarą nie stała się dziennikarska etyka. 

Droga do reżimowego cyngla

Jak widzimy, wybranie przez dziennikarza drogi reżimowego cyngla może wynikać z różnych pobudek: chciwości, zemsty, żądzy sławy, ale i... przekonania o konieczności powstrzymania zła za wszelką cenę. Niezależnie od motywu utrata powszechnego szacunku przez taką osobę wydaje się naturalnym sposobem obrony społeczeństwa przed przesuwaniem kolejnych granic moralnych w walce politycznej. Pamiętać należy o tym szczególnie w kontekście władzy, której sztandarowym hasłem jest dialog, miłość i odbudowa wspólnoty.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe