Dlaczego Trzaskowskiemu uchodzi więcej? Kulisy kampanii, która ma uderzać w Karola Nawrockiego

Jeśli sądziliście, że kampania przed pierwszą turą wyborów była głupia, to teraz przekonacie się, jak daleko było do dna. Dopiero teraz tryśnie fontanna szamba, bo tylko zohydzając wszystko wokół, kandydat PO może wygrać.
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski / PAP/Leszek Szymański

Po odpaleniu przez sprzyjające władzy media – Onet, TVN, Interia, TVP w likwidacji – awantury z mieszkaniem, które jakoby miał wyłudzić Karol Nawrocki, część konserwatywnych wyborców poczuła się oszukana. Nie umiała pogodzić się z tym, że ich kandydat mógłby dopuścić się takiego świństwa. Wraz z rozwojem operacji „Karol” coraz wyraźniej jednak można było dostrzec, że sprawa jest intrygą służb specjalnych, a prawda leży w zupełnie innym miejscu, niż pragnie ją umieścić rządowa propaganda.

U wielu obywateli niesmak i niepewność jednak pozostały i taki był właśnie cel całego przedsięwzięcia. Chodziło o demobilizację prawicowych wyborców, by albo nie poszli na wybory wcale, albo oddali głos na bezobjawowego konserwatystę Szymona Hołownię. 

Taka operacja była możliwa z jednego zasadniczego powodu: wyborcy konserwatywni stawiają znacznie wyższe wymagania swoim kandydatom niż liberalni i lewicowi. Dotyczy to zwłaszcza uczciwości i etyki, a jest efektem wyznawanych na co dzień zasad, które oparte są na wartościach chrześcijańskich i związanym z tym rygorem. Wyborcy formacji lewicowych i liberalnych znacznie łatwiej godzą się z nadużyciami władzy, bo wykazują się większą tolerancją na wszelkiego rodzaju odstępstwa od zasad moralnych. 

 

Wyższe wymagania 

Żaden z dotychczasowych prezydentów nie skompromitował Polski tak jak Aleksander Kwaśniewski (w analizie tej należy pominąć Lecha Wałęsę, gdyż jego wybór wydawał się w 1990 r. dziejową koniecznością, a ówczesne wybory były raczej plebiscytem odbywającym się w realiach niepełnej demokracji). Systematycznie upijał się, próbował wchodzić do samochodu przez bagażnik, owijał się w polską flagę w siedzibie ONZ, plątał mu się język podczas oficjalnych wystąpień, a jednak i tak zdobył drugą kadencję już w pierwszej turze. Do dziś zresztą jest uważany za najlepszą głowę państwa od 1990 r. 

Także Bronisław Komorowski kompletnie nie potrafił się zachować. Systematycznie zasypiał na oficjalnych uroczystościach, podczas spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą mówił o wierności pozostawionych w domu żon, w japońskim parlamencie wszedł na taboret prowadzącego obrady i przywoływał szefa BBN, nazywając go szogunem. Gdy do Warszawy przybyli kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Komorowski wywołał konsternację, siadając do stołu, zanim miejsce zajęli goście, a zwłaszcza kobieta.

Wyliczanie krajowych wpadek i lapsusów Kwaśniewskiego i Komorowskiego zajęłoby cały numer tygodnika, więc sobie darujemy. Ale warto porównać tych polityków ze śp. Lechem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą. Dysproporcja jest ogromna, gdyż obaj konserwatywni prezydenci pełnili swoje urzędy na poważnie. Spotkania były starannie przygotowane, podobnie jak oficjalne wystąpienia, przyjęcia i uroczystości. Żadnych wygłupów, kompromitujących wystąpień czy zaniedbań w reprezentowaniu polskiej racji stanu. A i tak znaczna część wyborców patrzy na nich krytycznie. 
To jest właśnie fundamentalna różnica między elektoratami lewicowym i prawicowym. Konserwatyści mają po prostu wyższe standardy. 

 

Łatwiejszy cel

Dlatego Karol Nawrocki – podobnie jak przed nim Lech Kaczyński i Andrzej Duda – musi znacznie bardziej się starać, by zyskać zaufanie wyborców niż jego lewicowy konkurent. Łatwiej też może je stracić. 

Sztabowcy Rafała Trzaskowskiego dokładnie o tym wiedzą, więc będą starali się to maksymalnie wykorzystać. Szczególnie, że kandydat Platformy Obywatelskiej jest ewidentnie w złej kondycji psychicznej oraz fizycznej i nie wydaje się zdolny do programowej czy wizerunkowej ofensywy. Jedyną jego szansą na sukces jest atak na Nawrockiego. Im bardziej brutalny i podły, tym lepiej. Czeka nas więc kanonada oszczerstw i wywlekanie na światło dzienne najbardziej intymnych kwestii z życia Karola Nawrockiego. Oczywiście w możliwie najobrzydliwszym kontekście. 

Paradoks polega na tym, że Rafał Trzaskowski jest w dużej mierze na podobne ataki odporny. Jego wyborcy doskonale wiedzą, że on wielokrotnie kłamał, i przyjmują to jako normę. Mogą to sobie łatwo zracjonalizować: 

– tak trzeba, by oszukać ciemniaków, którzy w to wierzą, ważne, by zagłosowali; 
– poglądy należy dostosowywać do zmieniającej się sytuacji, wszyscy wokół przecież tak robią; 
– wypierają fakt, że Trzaskowski mówił w przeszłości coś zupełnie innego, po prostu nie chcą o tym słyszeć. 

Znacznie łatwiej zarządzać zbiorową świadomością takiego elektoratu. Wystarczy wskazać mu wroga. Raz będą to Karol Nawrocki z Jarosławem Kaczyńskim, innym razem związki zawodowe, a jeszcze kiedy indziej Donald Trump, najlepiej do spółki z Władimirem Putinem. Logika i spójność przekazu z prawdą nie mają tu żadnego znaczenia. Labilność poglądów polityka nie jest tu wadą, a zaletą – świadczy o przebiegłości, sprycie, a przede wszystkim o umiejętności dostosowania się do sytuacji. 

W znacznym zakresie to dziedzictwo ojców i dziadków, którzy również przechodzili transformację od komunistów do liberałów, od wiernych poddanych Związku Sowieckiego po wielbicieli Unii Europejskiej. Parafrazując słynny cytat z „Psów” Władysława Pasikowskiego: ustroje się zmieniają, a oni i ich dzieci zawsze z władzą. Taka umiejętność dostosowawcza wiąże się z dużą dozą nihilizmu, dla niepoznaki nazywanego pragmatyzmem. 

 

Odporność na wstrząsy 

Dlatego w tej potyczce sztab Karola Nawrockiego jest skazany na zupełnie inne instrumentarium niż jego rywala. Afery obyczajowe – jak na przykład z domniemanym używaniem narkotyków przez członka sztabu Rafała Trzaskowskiego – nie uderzą w kandydata PO tak mocno, jak zaszkodziłyby pretendentowi z prawej strony. 

Wiadomo przecież, że używki, także te mocne, są obecne w życiu ludzi z wyższych sfer. Przez dużą grupę liberalno-lewicowych wyborców nie są więc postrzegane jako coś obciążającego, ale raczej jako przywilej władzy. Wielu wielbicieli Trzaskowskiego i Tuska także chciałoby bezkarnie korzystać z takich środków – prowadzić mocne, szybkie życie jak na amerykańskim filmie. 

Rodzina, wartości, edukacja, patriotyzm to dla nich nudy ze szkolnej czytanki, o których bardzo chcą zapomnieć. Bohaterami są ci, którzy potrafią korzystać z życia, a nie jacyś frajerzy marnujący młodość na walce z komuną czy obcą okupacją. 

Dla ludzi uważających, że szczytem szczęścia jest niczym nieograniczony hedonizm, zagrożeniem są wszyscy, którzy upominają się o wartości. Stąd nienawiść do Kościoła, historii i konserwatystów, którzy wciąż bredzą o zasadach, obowiązkach, przyszłości, zagrożeniach, perspektywach, wyzwaniach i koniecznościach. Wyborcy Trzaskowskiego tym wszystkim gardzą – chcą zabawy tu i teraz. Rozrywki, choćby i nieco perwersyjnej. Chodzi wszak o to, by poczuć prawdziwe życie. 

Drzwi do ich serc i umysłów są dla Nawrockiego i PiS zatrzaśnięte. Raz na zawsze. I nie zmienią tego żadne skandale, afery czy kompromitacje. Chodzi o obronę świata wolnego od zasad. Najlepiej jakichkolwiek. 

 

Inna droga

Dlatego droga do zwycięstwa kandydata konserwatystów wiedzie przez zupełnie inne rejony ludzkiej świadomości. Tu nie decyduje ujawnianie skandali – choć te też oczywiście mają jakiś ograniczony wpływ – ale traktowanie polityki na poważnie. 

Wbrew wielu opiniom w 2005 r. Lech Kaczyński nie pokonał Donalda Tuska z powodu ujawnienia, że dziadek lidera PO służył w Wehrmachcie. To rzecz jasna odegrało pewną rolę, ale decydujące były debaty obu kandydatów. Lech Kaczyński prezentował się lepiej, bardziej merytorycznie i poważniej. Był po prostu odpowiedniejszym człowiekiem na to stanowisko, a dodatkowo nie uważał, że prezydentura mu się należy. 

Donald Tusk zanim znalazł się w finale, wykończył politycznie – za pomocą służb specjalnych – Włodzimierza Cimoszewicza i był przekonany, że zwycięstwo ma w kieszeni. Ostentacja była drażniąca i została ukarana. 

Podobnie było z porażką Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Kandydat PiS wygrał, gdyż udowodnił, że w każdym aspekcie jest bardziej predystynowany do pełnienia najważniejszej funkcji w kraju: ma lepsze wykształcenie, wyższy poziom kultury, energię, umiejętność formułowania myśli, przemawiania, plan rządzenia, kontakt ze zwykłymi ludźmi itp. Te przymioty plus spójna wizja Polski, jej miejsca w Europie i świecie sprawiły, że kandydat PO przegrał mimo ogromnej przewagi medialnej i politycznej.

Traktowanie polityki na poważnie, co wcale nie znaczy nudno, jest cechą mężów stanu. To oni umieją odcisnąć prawdziwe piętno na polityce, ale przede wszystkim posiadają tę moc wygrywania. Właśnie gra na serio, a nie na żarciki, skandale i bon moty, powoduje, że można pokonać tak dopracowany produkt politycznego marketingu, jakim jest Rafał Trzaskowski. 

Było to zresztą widać podczas bezpośrednich starć obu rywali. Trzaskowski nie wytrzymywał napięcia, co nawet sam przyznał podczas wiecu w Krakowie. Zresztą przyznanie się do takiej słabości jest dla niego – jako polityka i kandydata na najwyższy urząd w państwie – dyskwalifikujące. 


 

POLECANE
Przetarg na tunel CPK wywołał burzę. Zarzuty o szycie pod zagraniczne korporacje Wiadomości
Przetarg na tunel CPK wywołał burzę. Zarzuty o szycie pod zagraniczne korporacje

Atmosfera wokół przetargu na jeden z najważniejszych kontraktów całej inwestycji Centralnego Portu Komunikacyjnego staje się coraz bardziej napięta. Chodzi o projekt i budowę tunelu oraz podziemnej stacji kolejowej pod lotniskiem CPK. Branża budowlana kwestionuje stawiane wymagania, a sześć dużych firm skierowało odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej, zarzucając CPK ograniczanie konkurencji i faworyzowanie największych korporacji międzynarodowych.

Właściciel TVN na sprzedaż. Trump zabrał głos z ostatniej chwili
Właściciel TVN na sprzedaż. Trump zabrał głos

Prezydent USA Donald Trump poinformował w niedzielę, że będzie zaangażowany w proces decyzyjny dotyczący potencjalnego przejęcia przez Netflixa części koncernu Warner Bros.

Nawet do 50 tys. zł kary. Wiceminister zapowiada z ostatniej chwili
Nawet do 50 tys. zł kary. Wiceminister zapowiada

W poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" wiceminister sportu i turystyki Ireneusz Raś ocenił, że unijny obowiązek rejestracji obiektów wynajmowanych na doby może skłonić część właścicieli do ich długoterminowego wynajmu lub sprzedaży. Zapowiedział, że kara za brak rejestracji wyniesie do 50 tys. zł.

Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy z ostatniej chwili
Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy z Białorusią.

Tragiczna noc w Świętokrzyskiem. Nie żyją dwie osoby z ostatniej chwili
Tragiczna noc w Świętokrzyskiem. Nie żyją dwie osoby

Dwóch mężczyzn zginęło w pożarze mieszkania w kamienicy przy ul. Opatowskiej w Sandomierzu. Tej samej nocy doszło też do pożaru domu w miejscowości Kopiec w powiecie opatowskim.

Coraz gorsza sytuacja pacjentów. Polacy nie mają złudzeń z ostatniej chwili
Coraz gorsza sytuacja pacjentów. Polacy nie mają złudzeń

Blisko połowa Polaków uważa, iż w ciągu dwóch lat rządów obecnej koalicji sytuacja pacjentów w przychodniach i szpitalach się pogorszyła – wynika z najnowszego sondażu pracowni Opinia24 na zlecenie RMF FM.

Trump skrytykował Zełenskiego. Jestem rozczarowany z ostatniej chwili
Trump skrytykował Zełenskiego. "Jestem rozczarowany"

Prezydent USA Donald Trump powiedział w niedzielę, że jest rozczarowany, bo – jak stwierdził – przywódca Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie przeczytał jeszcze propozycji planu pokojowego. Według Trumpa Rosja zgadza się na wypracowaną propozycję.

Justina Kozan z rekordem Polski i złotym medalem z ostatniej chwili
Justina Kozan z rekordem Polski i złotym medalem

Justina Kozan zdobyła w Lublinie złoty medal mistrzostw Europy w pływaniu na krótkim basenie na dystansie 400 m stylem zmiennym. Polka czasem 4.28,56 pobiła rekord kraju, który od 2007 roku należał do Katarzyny Baranowskiej i wynosił 4.31,89.

Ponad 120 polskich intelektualistów wystosowało list otwarty przeciwko przypisywaniu polskim urzędnikom współsprawstwa Holokaustu tylko u nas
Ponad 120 polskich intelektualistów wystosowało list otwarty przeciwko przypisywaniu polskim urzędnikom współsprawstwa Holokaustu

Ponad 120 wybitnych przedstawicieli polskich elit intelektualnych i historycznych, jednocząc się ponad politycznymi podziałami, wystosowało list otwarty do niemieckich i austriackich instytucji kultury. Sygnatariusze wyrażają stanowczy sprzeciw wobec promowania narracji, która przypisuje polskim urzędnikom w okupowanej Polsce współsprawstwo w Holokauście.

Nie żyje ceniony reżyser teatralny z ostatniej chwili
Nie żyje ceniony reżyser teatralny

Nie żyje ceniony reżyser teatralny, wieloletni wykładowca warszawskiej Akademii Teatralnej Piotr Cieplak. Artysta, który wychodził z założenia, że „teatr ma swoją odpowiedzialność i niesie z sobą odpowiedzialność”, że teatr jest „miejscem, gdzie słowa jeszcze mogą mieć znaczenie”.

REKLAMA

Dlaczego Trzaskowskiemu uchodzi więcej? Kulisy kampanii, która ma uderzać w Karola Nawrockiego

Jeśli sądziliście, że kampania przed pierwszą turą wyborów była głupia, to teraz przekonacie się, jak daleko było do dna. Dopiero teraz tryśnie fontanna szamba, bo tylko zohydzając wszystko wokół, kandydat PO może wygrać.
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski
Kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski / PAP/Leszek Szymański

Po odpaleniu przez sprzyjające władzy media – Onet, TVN, Interia, TVP w likwidacji – awantury z mieszkaniem, które jakoby miał wyłudzić Karol Nawrocki, część konserwatywnych wyborców poczuła się oszukana. Nie umiała pogodzić się z tym, że ich kandydat mógłby dopuścić się takiego świństwa. Wraz z rozwojem operacji „Karol” coraz wyraźniej jednak można było dostrzec, że sprawa jest intrygą służb specjalnych, a prawda leży w zupełnie innym miejscu, niż pragnie ją umieścić rządowa propaganda.

U wielu obywateli niesmak i niepewność jednak pozostały i taki był właśnie cel całego przedsięwzięcia. Chodziło o demobilizację prawicowych wyborców, by albo nie poszli na wybory wcale, albo oddali głos na bezobjawowego konserwatystę Szymona Hołownię. 

Taka operacja była możliwa z jednego zasadniczego powodu: wyborcy konserwatywni stawiają znacznie wyższe wymagania swoim kandydatom niż liberalni i lewicowi. Dotyczy to zwłaszcza uczciwości i etyki, a jest efektem wyznawanych na co dzień zasad, które oparte są na wartościach chrześcijańskich i związanym z tym rygorem. Wyborcy formacji lewicowych i liberalnych znacznie łatwiej godzą się z nadużyciami władzy, bo wykazują się większą tolerancją na wszelkiego rodzaju odstępstwa od zasad moralnych. 

 

Wyższe wymagania 

Żaden z dotychczasowych prezydentów nie skompromitował Polski tak jak Aleksander Kwaśniewski (w analizie tej należy pominąć Lecha Wałęsę, gdyż jego wybór wydawał się w 1990 r. dziejową koniecznością, a ówczesne wybory były raczej plebiscytem odbywającym się w realiach niepełnej demokracji). Systematycznie upijał się, próbował wchodzić do samochodu przez bagażnik, owijał się w polską flagę w siedzibie ONZ, plątał mu się język podczas oficjalnych wystąpień, a jednak i tak zdobył drugą kadencję już w pierwszej turze. Do dziś zresztą jest uważany za najlepszą głowę państwa od 1990 r. 

Także Bronisław Komorowski kompletnie nie potrafił się zachować. Systematycznie zasypiał na oficjalnych uroczystościach, podczas spotkania z prezydentem USA Barackiem Obamą mówił o wierności pozostawionych w domu żon, w japońskim parlamencie wszedł na taboret prowadzącego obrady i przywoływał szefa BBN, nazywając go szogunem. Gdy do Warszawy przybyli kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy, Komorowski wywołał konsternację, siadając do stołu, zanim miejsce zajęli goście, a zwłaszcza kobieta.

Wyliczanie krajowych wpadek i lapsusów Kwaśniewskiego i Komorowskiego zajęłoby cały numer tygodnika, więc sobie darujemy. Ale warto porównać tych polityków ze śp. Lechem Kaczyńskim i Andrzejem Dudą. Dysproporcja jest ogromna, gdyż obaj konserwatywni prezydenci pełnili swoje urzędy na poważnie. Spotkania były starannie przygotowane, podobnie jak oficjalne wystąpienia, przyjęcia i uroczystości. Żadnych wygłupów, kompromitujących wystąpień czy zaniedbań w reprezentowaniu polskiej racji stanu. A i tak znaczna część wyborców patrzy na nich krytycznie. 
To jest właśnie fundamentalna różnica między elektoratami lewicowym i prawicowym. Konserwatyści mają po prostu wyższe standardy. 

 

Łatwiejszy cel

Dlatego Karol Nawrocki – podobnie jak przed nim Lech Kaczyński i Andrzej Duda – musi znacznie bardziej się starać, by zyskać zaufanie wyborców niż jego lewicowy konkurent. Łatwiej też może je stracić. 

Sztabowcy Rafała Trzaskowskiego dokładnie o tym wiedzą, więc będą starali się to maksymalnie wykorzystać. Szczególnie, że kandydat Platformy Obywatelskiej jest ewidentnie w złej kondycji psychicznej oraz fizycznej i nie wydaje się zdolny do programowej czy wizerunkowej ofensywy. Jedyną jego szansą na sukces jest atak na Nawrockiego. Im bardziej brutalny i podły, tym lepiej. Czeka nas więc kanonada oszczerstw i wywlekanie na światło dzienne najbardziej intymnych kwestii z życia Karola Nawrockiego. Oczywiście w możliwie najobrzydliwszym kontekście. 

Paradoks polega na tym, że Rafał Trzaskowski jest w dużej mierze na podobne ataki odporny. Jego wyborcy doskonale wiedzą, że on wielokrotnie kłamał, i przyjmują to jako normę. Mogą to sobie łatwo zracjonalizować: 

– tak trzeba, by oszukać ciemniaków, którzy w to wierzą, ważne, by zagłosowali; 
– poglądy należy dostosowywać do zmieniającej się sytuacji, wszyscy wokół przecież tak robią; 
– wypierają fakt, że Trzaskowski mówił w przeszłości coś zupełnie innego, po prostu nie chcą o tym słyszeć. 

Znacznie łatwiej zarządzać zbiorową świadomością takiego elektoratu. Wystarczy wskazać mu wroga. Raz będą to Karol Nawrocki z Jarosławem Kaczyńskim, innym razem związki zawodowe, a jeszcze kiedy indziej Donald Trump, najlepiej do spółki z Władimirem Putinem. Logika i spójność przekazu z prawdą nie mają tu żadnego znaczenia. Labilność poglądów polityka nie jest tu wadą, a zaletą – świadczy o przebiegłości, sprycie, a przede wszystkim o umiejętności dostosowania się do sytuacji. 

W znacznym zakresie to dziedzictwo ojców i dziadków, którzy również przechodzili transformację od komunistów do liberałów, od wiernych poddanych Związku Sowieckiego po wielbicieli Unii Europejskiej. Parafrazując słynny cytat z „Psów” Władysława Pasikowskiego: ustroje się zmieniają, a oni i ich dzieci zawsze z władzą. Taka umiejętność dostosowawcza wiąże się z dużą dozą nihilizmu, dla niepoznaki nazywanego pragmatyzmem. 

 

Odporność na wstrząsy 

Dlatego w tej potyczce sztab Karola Nawrockiego jest skazany na zupełnie inne instrumentarium niż jego rywala. Afery obyczajowe – jak na przykład z domniemanym używaniem narkotyków przez członka sztabu Rafała Trzaskowskiego – nie uderzą w kandydata PO tak mocno, jak zaszkodziłyby pretendentowi z prawej strony. 

Wiadomo przecież, że używki, także te mocne, są obecne w życiu ludzi z wyższych sfer. Przez dużą grupę liberalno-lewicowych wyborców nie są więc postrzegane jako coś obciążającego, ale raczej jako przywilej władzy. Wielu wielbicieli Trzaskowskiego i Tuska także chciałoby bezkarnie korzystać z takich środków – prowadzić mocne, szybkie życie jak na amerykańskim filmie. 

Rodzina, wartości, edukacja, patriotyzm to dla nich nudy ze szkolnej czytanki, o których bardzo chcą zapomnieć. Bohaterami są ci, którzy potrafią korzystać z życia, a nie jacyś frajerzy marnujący młodość na walce z komuną czy obcą okupacją. 

Dla ludzi uważających, że szczytem szczęścia jest niczym nieograniczony hedonizm, zagrożeniem są wszyscy, którzy upominają się o wartości. Stąd nienawiść do Kościoła, historii i konserwatystów, którzy wciąż bredzą o zasadach, obowiązkach, przyszłości, zagrożeniach, perspektywach, wyzwaniach i koniecznościach. Wyborcy Trzaskowskiego tym wszystkim gardzą – chcą zabawy tu i teraz. Rozrywki, choćby i nieco perwersyjnej. Chodzi wszak o to, by poczuć prawdziwe życie. 

Drzwi do ich serc i umysłów są dla Nawrockiego i PiS zatrzaśnięte. Raz na zawsze. I nie zmienią tego żadne skandale, afery czy kompromitacje. Chodzi o obronę świata wolnego od zasad. Najlepiej jakichkolwiek. 

 

Inna droga

Dlatego droga do zwycięstwa kandydata konserwatystów wiedzie przez zupełnie inne rejony ludzkiej świadomości. Tu nie decyduje ujawnianie skandali – choć te też oczywiście mają jakiś ograniczony wpływ – ale traktowanie polityki na poważnie. 

Wbrew wielu opiniom w 2005 r. Lech Kaczyński nie pokonał Donalda Tuska z powodu ujawnienia, że dziadek lidera PO służył w Wehrmachcie. To rzecz jasna odegrało pewną rolę, ale decydujące były debaty obu kandydatów. Lech Kaczyński prezentował się lepiej, bardziej merytorycznie i poważniej. Był po prostu odpowiedniejszym człowiekiem na to stanowisko, a dodatkowo nie uważał, że prezydentura mu się należy. 

Donald Tusk zanim znalazł się w finale, wykończył politycznie – za pomocą służb specjalnych – Włodzimierza Cimoszewicza i był przekonany, że zwycięstwo ma w kieszeni. Ostentacja była drażniąca i została ukarana. 

Podobnie było z porażką Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą. Kandydat PiS wygrał, gdyż udowodnił, że w każdym aspekcie jest bardziej predystynowany do pełnienia najważniejszej funkcji w kraju: ma lepsze wykształcenie, wyższy poziom kultury, energię, umiejętność formułowania myśli, przemawiania, plan rządzenia, kontakt ze zwykłymi ludźmi itp. Te przymioty plus spójna wizja Polski, jej miejsca w Europie i świecie sprawiły, że kandydat PO przegrał mimo ogromnej przewagi medialnej i politycznej.

Traktowanie polityki na poważnie, co wcale nie znaczy nudno, jest cechą mężów stanu. To oni umieją odcisnąć prawdziwe piętno na polityce, ale przede wszystkim posiadają tę moc wygrywania. Właśnie gra na serio, a nie na żarciki, skandale i bon moty, powoduje, że można pokonać tak dopracowany produkt politycznego marketingu, jakim jest Rafał Trzaskowski. 

Było to zresztą widać podczas bezpośrednich starć obu rywali. Trzaskowski nie wytrzymywał napięcia, co nawet sam przyznał podczas wiecu w Krakowie. Zresztą przyznanie się do takiej słabości jest dla niego – jako polityka i kandydata na najwyższy urząd w państwie – dyskwalifikujące. 



 

Polecane