Proces Zbigniewa Komosy przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jest decyzja sądu

Co musisz wiedzieć:
- Sąd stwierdził znikomą społeczną szkodliwość czynu zarzucanego prezesowi PiS.
- Uderzenia oceniono jako lekkie „klepnięcia”, które nie wyrządziły szkody oskarżycielowi, mającemu przewagę fizyczną.
- Oskarżyciel stał blisko Kaczyńskiego i przemawiał przez mikrofon, co mogło go zdenerwować i prowokowało reakcję.
Decyzję w tej sprawie ogłosił sędzia Łukasz Grylewicz, który stwierdził w ustnym uzasadnieniu orzeczenia, że postępowanie umorzono, przyjmując, że zarzucany Kaczyńskiemu czyn cechuje „znikoma społeczna szkodliwość”.
- „Nie da się tego oglądać”. Burza w sieci po programie TVN
- Komunikat dla mieszkańców i turystów w Warszawie
- ZUS wydał pilny komunikat
- ZUS wydał pilny komunikat o wyjątkowych świadczeniach
- Kościół wspomina dziś św. Maksymiliana Kolbe
Wyrok, który rozwiewa wątpliwości
Sędzia wskazał, że z materiału dowodowego wynika, iż rzeczywiście „miało miejsce dwukrotne uderzenie ręką przez Jarosława Kaczyńskiego w okolice twarzy oskarżyciela prywatnego”.
Zachowania takiego oczywiście nie wolno pochwalać, jednak z drugiej strony, z uwagi na szczególne okoliczności, wyjątkową sytuację, w jakiej doszło do tego zachowania, sąd uważa, że społeczna szkodliwość tego czynu była znikoma, dlatego nie stanowi ona przestępstwa
– podkreślił sędzia Grylewicz.
Prezes PiS w obronie własnej
Sędzia ocenił też charakter uderzeń.
Można je ocenić jako klepnięcia. Nie wyrządziły szkody oskarżycielowi, który miał niewątpliwie przewagę fizyczną nad oskarżonym
- zaznaczył Grylewicz. Wyraźnie widać, że prezes działał w sytuacji zagrożenia, a jego reakcja była proporcjonalna.
Chaos i prowokacja – szczególne okoliczności
Wyrok uwzględniał trudną sytuację, w jakiej znalazł się Kaczyński podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej. Prezes PiS przeciskał się przez napierający tłum, co utrudniało mu poruszanie się. Sędzia zwrócił też uwagę, że Komosa, stojąc blisko prezesa, przemawiał głośno przez mikrofon, zwracając się bezpośrednio do niego.
Przy czym prezentowane przez oskarżyciela treści kierowane do oskarżonego należy uznać nie tylko za kontrowersyjne, ale przede wszystkim mogły być to treści, które mogły dotknąć, zranić osobiście oskarżonego
– dodał Grylewicz.
Sędzia podkreślił również, że czyn „nie był planowany, był w dużej mierze powodowany silnym wzburzeniem, zdenerwowaniem oskarżonego sytuacją opresyjną, w jakiej się znalazł”.
Kaczyński nie dał się sprowokować
Prezes i jego obrońca nie stawili się na ogłoszeniu wyroku. Obrona wcześniej wnioskowała o umorzenie postępowania, powołując się na działania Kaczyńskiego w warunkach stanu wyższej konieczności i na znikomą szkodliwość czynu.
Oskarżyciel i jego pełnomocnik zapowiedzieli odwołanie do sądu wyższej instancji.
Jestem zdziwiony interpretacją sądu. Nie wiem nawet jak to komentować, bo to świadczy o pominięciu dosyć sugestywnych wniosków załączonych do materiałów akt (...). Zostaje druga instancja i mamy nadzieję, że tam sąd będzie dokładniej analizował materiały zebrane w aktach spraw
- powiedział Komosa.