Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obrońcy liberalnej demokracji są gotowi unieważniać wybory

6 sierpnia 2025 r. był pięknym dniem. To było prawdziwe święto demokracji. Ceremonia zaprzysiężenia przebiegła spokojnie, godnie i uroczyście. Prezydent wygłosił w Sejmie świetne orędzie – programowe, merytoryczne, ale także twarde i zdecydowane. Jego uszczypliwości pod adresem rządzących, choć dotkliwe, były w granicach dobrego smaku i przyzwoitości – coś wyjątkowego na tle polskiej codzienności politycznej, gdzie te granice dawno już przestały istnieć. Przyznaję, że zebranym w Sali Kolumnowej kwaśne miny polityków w ławach rządowych sprawiły radość, ale głównie cieszył nas talent retoryczny i postawa nowego prezydenta.
/ Zdzisław Krasnodębski / Tygodnik Solidarność

Co musisz wiedzieć:

  • Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia Karola Nawrockiego nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce.
  • Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów.
  • Sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS” to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią.

 

Zaprzysiężenie Prezydenta

Ludzie na ulicach świętowali w doskonałych nastrojach, wznosząc patriotyczne okrzyki. W czasie Mszy Świętej w archikatedrze warszawskiej majestatyczna „Bogurodzica” odśpiewana przez Reprezentacyjny Chór Wojska Polskiego poruszyła serca. Potem na Zamku Królewskim odbyła się uroczystość inwestytury prezydenta Nawrockiego na Wielkiego Mistrza Orderu Orła Białego i Orderu Polonia Restituta; na koniec zaś przejęcie na placu Piłsudskiego zwierzchnictwa na Siłami Zbrojnymi. To była Polska w najlepszym wydaniu – nowoczesna, wierząca, patriotyczna, dumna ze swoich tradycji, dostatnia.

A przecież miało być tak strasznie. Przecież naród, wbrew ostrzeżeniom rozemocjonowanego premiera, wbrew ostrzeżeniom mediów prorządowych i jadowitym komentarzom intelektualistów lewicowych i liberalnych, wybrał na prezydenta rzekomo osobę niegodną człowieka, niepochodzącego ani z elit krakowskich, ani warszawskich, o biografii zgoła niesalonowej. Co za wstyd. Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce. Czy jednak potrafimy sobie wyobrazić Rafała Trzaskowskiego w czasie tych uroczystości – w katedrze, w czasie Mszy Świętej, podczas śpiewu „Bogurodzicy”? Czy nie zamieniłby siłą rzeczy – siłą swoich dotychczasowych działań i przekonań – tych podniosłych chwil w obłudną farsę?

 

Wszechobecny faszyzm

W ostatnich miesiącach słyszeliśmy, że zalewa nas brunatna fala podobno już ogarniająca całą Europę, cały świat zachodni. Faszyzm jest teraz wszędzie. Czai się, gdzie nie spojrzeć. Opanował USA. Wprawdzie nie spełniły się zapowiedzi, że zaraz po ponownym przejęciu prezydentury przez Donalda Trumpa powstaną tam obozy koncentracyjne, ale zwolennikom tezy o faszyzacji wystarczy to, że teraz z USA wydala się nielegalnych imigrantów, dąży do ograniczenia lub zakazania aborcji – uchodzącej za szczególne osiągnięcie moralne i cywilizacyjne liberalnej demokracji – zmniejsza się pomoc rozwojową i wspieranie sił postępu.

Ta nowa kariera pojęcia „faszyzmu” jest znamienna. Na samym początku faszyzm rozumiany był jedynie jako bardzo specyficzne lokalne, włoskie zjawisko. Jeśli oczekiwano, że Mussolini znajdzie naśladowców, to miało to nastąpić – oczywiście – w Europie Wschodniej. Po zwycięstwie narodowego socjalizmu w kulturalnych Niemczech faszyzm stał się pojęciem ogólnym, choć narodowy socjalizm różnił się pod wieloma względami od włoskiego faszyzmu. Dla komunizującej i komunistycznej lewicy faszystą stali się wszyscy przeciwnicy komunizmu, nawet socjaldemokraci, którzy dopiero w czasach Frontu Ludowego przestali być „socjalfaszystami”. Faszystowskie były prawicowe reżimy Europy Południowej i Wschodniej. Faszystowska była II RP, faszystowski był rząd na uchodźstwie, faszystowska była AK i rotmistrz Witold Pilecki. Dla lewicy powojennej w Europie Zachodniej faszystą był generał Charles de Gaulle, faszystowski był Kościół katolicki oraz kapitalizm w swej rozwiniętej postaci.

Po 1989 r. faszyści jakoś zanikli, by teraz pojawić się w wielkiej liczbie. Już nie wystarczy nazwać kogoś populistą – słowo to straciło swoją dynamikę, piętnującą i odstraszającą siłę. Natomiast pojęcie totalitaryzmu, nigdy nielubiane przez lewicę, zostało teraz niemal zupełnie zarzucone przez obrońców liberalnej demokracji. Stało się nieporęczne, gdyż trudno jest utrzymywać, że Donald Trump, Viktor Orbán itd. są totalitarystami.

Im więcej jest faszystów, tym więcej jest także antyfaszystów. Również Putin dzielnie walczy z faszyzmem. Ukraińcy broniący swojego kraju przed rosyjskimi najeźdźcami są w jego ocenie „faszystami”, faszystą jest prezydent Wołodymyr Zełenski.

 

Rzekomy kryzys demokracji

„Faszyści” zagrażają teraz demokracji we Włoszech, we Francji, w Niemczech itd. Jest jednak uderzające, że dzisiaj owe rzekomo skrajne faszystowskie siły nie odrzucają demokracji, lecz się na nią powołują. Chcą wygrać wybory, a nie je znieść, chcą innej polityki w ramach demokracji parlamentarnej, a nie zastąpienia jej inną formą rządów. Wielu obywateli w demokracjach zachodnich czuje, że ich tożsamość, ich żywotne interesy są zagrożone i uważa, że nie są właściwie reprezentowani przez dominujące dotąd partie polityczne. Ci ludzie organizują się, wybierają swoich liderów, wygrywają wybory i oczekują, że ich liderzy będą realizowali składane im obietnice wyborcze.

Rzekomy kryzys demokracji jest więc początkiem jej rekonwalescencji. Zagrożeniem dla demokracji były i są rządy biurokratyczne – globalne i lokalne zarządzanie – odbierające ludziom możliwość wyboru i aktywności politycznej, pozbawiające ich w gruncie rzeczy praw obywatelskich, przekonujące, że innej polityki niż ta odrzucana przez narody być nie może. Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów. I dlatego przywołują – ni w pięć, ni w dziewięć – analogie z pierwszej połowy XX wieku.

Znany historyk Timothy Snyder pisał w poprzednim roku w „The New Yorkerze” w kuriozalnym artykule zatytułowanym „What Does It Mean That Donald Trump Is a Fascist?”: „W rzeczywistości zarówno Putin, jak i Trump są faszystami. A użycie przez nich tego słowa, choć ma na celu wprowadzenie zamieszania, przypomina nam o jednej z podstawowych cech faszyzmu. Faszysta nie przejmuje się związkiem między słowami a znaczeniami. Nie służy językowi – to język służy jemu”. Otóż to stwierdzenie doskonale pasuje także do zachowań ikonicznych postaci wśród „antyfaszystów”, do polityków „walczącej demokracji”, takich jak premier Donald Tusk i jego koledzy, sojusznicy i zwolennicy. Nie przejmują się oni związkiem między słowami a ich rzeczywistymi znaczeniami.

„Antyfaszyści” zaczynają być bardzo podobni do „faszystów”, o których tyle mówią. Obsesja nie pozostaje bez śladu. Synder pisze: „Lider („Duce” i „Führer” oznaczają właśnie to) inicjuje politykę, wybierając wroga. Jak twierdził nazistowski myśliciel prawny Carl Schmitt, wybór ten jest arbitralny. Nie ma on żadnego lub prawie żadnego uzasadnienia w rzeczywistości. Czerpie swoją siłę ze zdecydowanej woli przywódcy”. Marsze „uśmiechniętych” na Warszawę niewątpliwie płynęły z woli ich przywódcy.

Wprawdzie wybór „pisowców” jako wrogów nie był zupełnie arbitralny, w końcu chodziło od odsunięcie ich od władzy, to jednak sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS”, to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią. Obrońcy „liberalnej demokracji” tak bardzo chcą jej bronić, że gotowi są unieważniać wybory, jeśli potoczyły się nie po ich myśli. To nie „faszyści” przygotowywali się do zamachu stanu w Polsce – jeśli wierzyć „drugiej osobie w państwie”. Ale – z drugiej strony – czy jest zupełnym przypadkiem, że główny animator akcji podważania wyników wyborów prezydenckich był kiedyś okrzyknięty w mediach europejskich faszystą?


 

POLECANE
Pilna decyzja MSZ ws. ambasadora Polski we Francji z ostatniej chwili
Pilna decyzja MSZ ws. ambasadora Polski we Francji

Rzecznik MSZ Maciej Wewiór przekazał w środę PAP, że decyzją szefa MSZ Radosława Sikorskiego ambasador Polski we Francji Jan R. został zwolniony z kierowania placówką do czasu wyjaśnienia wątpliwości. Sprawa ma związek z medialnymi doniesieniami o jego zatrzymaniu przez CBA.

 „Die Welt” ostro o Unii Europejskiej: „Nie sprawdziła się” z ostatniej chwili
„Die Welt” ostro o Unii Europejskiej: „Nie sprawdziła się”

Na łamach niemieckiego dziennika „Die Welt” opublikowano krytyczny tekst dotyczący kondycji Unii Europejskiej. Autorzy zarzucają Brukseli biurokratyczny autorytaryzm, nieskuteczność w kluczowych kryzysach i oderwanie od realnych problemów gospodarki oraz obywateli. W tekście pojawiają się mocne tezy o Green Deal, polityce migracyjnej i braku demokratycznej legitymacji urzędników w Brukseli.

USA objęły sankcjami wizowymi byłego komisarza UE. Oburzenie w Brukseli z ostatniej chwili
USA objęły sankcjami wizowymi byłego komisarza UE. Oburzenie w Brukseli

Komisja Europejska zdecydowanie potępiła w środę decyzję administracji Donalda Trumpa o nałożeniu zakazu wjazdu do USA na byłego komisarza UE ds. rynku wewnętrznego Thierry'ego Bretona oraz czterech szefów organizacji pozarządowych z Wielkiej Brytanii i Niemiec.

Prezydent Karol Nawrocki odwiedził żołnierzy i funkcjonariuszy SG na granicy z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki odwiedził żołnierzy i funkcjonariuszy SG na granicy

Prezydent RP Karol Nawrocki spotkał się z żołnierzami Wojska Polskiego i funkcjonariuszami Straży Granicznej, stacjonującymi na wschodniej granicy Polski.

Tom Rose przekazał Polakom życzenia świąteczne od prezydenta Trumpa z ostatniej chwili
Tom Rose przekazał Polakom życzenia świąteczne od prezydenta Trumpa

Ambasador USA w Polsce Thomas Rose, składając w środę Polakom życzenia świąteczne w imieniu swoim oraz prezydenta Donalda Trumpa, podkreślił, że Boże Narodzenie to czas, w którym wszyscy ludzie mogą dziękować Bogu za błogosławieństwa wiary, rodziny i wolności.

KO wygrywa wybory, ale nie ma z kim rządzić, spadki największych. Zobacz najnowszy sondaż z ostatniej chwili
KO wygrywa wybory, ale nie ma z kim rządzić, spadki największych. Zobacz najnowszy sondaż

W środę opublikowano najnowsze badanie poparcia dla partii politycznych. Z sondażu United Surveys by IBRiS dla Wirtualnej Polski wynika, że Koalicja Obywatelska wygrałaby wybory, jednak Donald Tusk właściwie nie miałby z kim utworzyć rząd - potencjalni koalicjanci właściwie nie wchodzą do Sejmu.

Zełenski ujawnił amerykański plan pełnego porozumienia pokojowego. Co zawiera? z ostatniej chwili
Zełenski ujawnił amerykański plan pełnego porozumienia pokojowego. Co zawiera?

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekazał, że amerykański plan pokojowy, dotyczący zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, przewiduje zamrożenie konfliktu na obecnych liniach kontaktowych - poinformowały w środę media, w tym m.in. agencja AFP. Ukraiński prezydent rozmawiał z dziennikarzami we wtorek, ale wypowiedzi ze spotkania zostały opublikowane dopiero w środę. 

W Wigilię na straży bezpieczeństwa kraju stoi 20 tys. polskich żołnierzy z ostatniej chwili
W Wigilię na straży bezpieczeństwa kraju stoi 20 tys. polskich żołnierzy

W Wigilię Świąt Bożego Narodzenia na straży bezpieczeństwa państwa polskiego i naszych sojuszników stoi około 20 tysięcy żołnierzy - powiedział w środę wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas spotkania z żołnierzami służącymi w Centrum Logistycznym Rzeszów-Jasionka.

Jest nowy ranking zaufania. Karol Nawrocki ponownie na czele [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Jest nowy ranking zaufania. Karol Nawrocki ponownie na czele [SONDAŻ]

W Wigilię portal Onet.pl opublikował grudniowy sondaż zaufania do polityków. Na pierwszym miejscu ponownie znalazł się prezydent Karol Nawrocki. W badaniu widać też powrót Jarosława Kaczyńskiego do pierwszej dziesiątki oraz pogarszającą się sytuację Mateusza Morawieckiego.

„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej z ostatniej chwili
„Niech ucichną dzisiaj wszelkie spory”. Świąteczne życzenia Pary Prezydenckiej

Para Prezydencka skierowała do Polaków w kraju i za granicą życzenia świąteczne. W bożonarodzeniowym przesłaniu podkreślono znaczenie wspólnoty, tradycji oraz nadziei płynącej z Narodzenia Pańskiego. W komunikacie znalazły się także słowa wdzięczności dla osób pełniących służbę w święta.

REKLAMA

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obrońcy liberalnej demokracji są gotowi unieważniać wybory

6 sierpnia 2025 r. był pięknym dniem. To było prawdziwe święto demokracji. Ceremonia zaprzysiężenia przebiegła spokojnie, godnie i uroczyście. Prezydent wygłosił w Sejmie świetne orędzie – programowe, merytoryczne, ale także twarde i zdecydowane. Jego uszczypliwości pod adresem rządzących, choć dotkliwe, były w granicach dobrego smaku i przyzwoitości – coś wyjątkowego na tle polskiej codzienności politycznej, gdzie te granice dawno już przestały istnieć. Przyznaję, że zebranym w Sali Kolumnowej kwaśne miny polityków w ławach rządowych sprawiły radość, ale głównie cieszył nas talent retoryczny i postawa nowego prezydenta.
/ Zdzisław Krasnodębski / Tygodnik Solidarność

Co musisz wiedzieć:

  • Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia Karola Nawrockiego nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce.
  • Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów.
  • Sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS” to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią.

 

Zaprzysiężenie Prezydenta

Ludzie na ulicach świętowali w doskonałych nastrojach, wznosząc patriotyczne okrzyki. W czasie Mszy Świętej w archikatedrze warszawskiej majestatyczna „Bogurodzica” odśpiewana przez Reprezentacyjny Chór Wojska Polskiego poruszyła serca. Potem na Zamku Królewskim odbyła się uroczystość inwestytury prezydenta Nawrockiego na Wielkiego Mistrza Orderu Orła Białego i Orderu Polonia Restituta; na koniec zaś przejęcie na placu Piłsudskiego zwierzchnictwa na Siłami Zbrojnymi. To była Polska w najlepszym wydaniu – nowoczesna, wierząca, patriotyczna, dumna ze swoich tradycji, dostatnia.

A przecież miało być tak strasznie. Przecież naród, wbrew ostrzeżeniom rozemocjonowanego premiera, wbrew ostrzeżeniom mediów prorządowych i jadowitym komentarzom intelektualistów lewicowych i liberalnych, wybrał na prezydenta rzekomo osobę niegodną człowieka, niepochodzącego ani z elit krakowskich, ani warszawskich, o biografii zgoła niesalonowej. Co za wstyd. Liczne rozpaczliwe głosy o zatrzymanie zaprzysiężenia nie pomogły. A przecież prezydentem miał zostać ktoś inny. Miał zostać nim tak koniecznie, tak oczywiście, że jego zwolennikom – szczególnie tym z tzw. elity – puściły wszelkie hamulce. Czy jednak potrafimy sobie wyobrazić Rafała Trzaskowskiego w czasie tych uroczystości – w katedrze, w czasie Mszy Świętej, podczas śpiewu „Bogurodzicy”? Czy nie zamieniłby siłą rzeczy – siłą swoich dotychczasowych działań i przekonań – tych podniosłych chwil w obłudną farsę?

 

Wszechobecny faszyzm

W ostatnich miesiącach słyszeliśmy, że zalewa nas brunatna fala podobno już ogarniająca całą Europę, cały świat zachodni. Faszyzm jest teraz wszędzie. Czai się, gdzie nie spojrzeć. Opanował USA. Wprawdzie nie spełniły się zapowiedzi, że zaraz po ponownym przejęciu prezydentury przez Donalda Trumpa powstaną tam obozy koncentracyjne, ale zwolennikom tezy o faszyzacji wystarczy to, że teraz z USA wydala się nielegalnych imigrantów, dąży do ograniczenia lub zakazania aborcji – uchodzącej za szczególne osiągnięcie moralne i cywilizacyjne liberalnej demokracji – zmniejsza się pomoc rozwojową i wspieranie sił postępu.

Ta nowa kariera pojęcia „faszyzmu” jest znamienna. Na samym początku faszyzm rozumiany był jedynie jako bardzo specyficzne lokalne, włoskie zjawisko. Jeśli oczekiwano, że Mussolini znajdzie naśladowców, to miało to nastąpić – oczywiście – w Europie Wschodniej. Po zwycięstwie narodowego socjalizmu w kulturalnych Niemczech faszyzm stał się pojęciem ogólnym, choć narodowy socjalizm różnił się pod wieloma względami od włoskiego faszyzmu. Dla komunizującej i komunistycznej lewicy faszystą stali się wszyscy przeciwnicy komunizmu, nawet socjaldemokraci, którzy dopiero w czasach Frontu Ludowego przestali być „socjalfaszystami”. Faszystowskie były prawicowe reżimy Europy Południowej i Wschodniej. Faszystowska była II RP, faszystowski był rząd na uchodźstwie, faszystowska była AK i rotmistrz Witold Pilecki. Dla lewicy powojennej w Europie Zachodniej faszystą był generał Charles de Gaulle, faszystowski był Kościół katolicki oraz kapitalizm w swej rozwiniętej postaci.

Po 1989 r. faszyści jakoś zanikli, by teraz pojawić się w wielkiej liczbie. Już nie wystarczy nazwać kogoś populistą – słowo to straciło swoją dynamikę, piętnującą i odstraszającą siłę. Natomiast pojęcie totalitaryzmu, nigdy nielubiane przez lewicę, zostało teraz niemal zupełnie zarzucone przez obrońców liberalnej demokracji. Stało się nieporęczne, gdyż trudno jest utrzymywać, że Donald Trump, Viktor Orbán itd. są totalitarystami.

Im więcej jest faszystów, tym więcej jest także antyfaszystów. Również Putin dzielnie walczy z faszyzmem. Ukraińcy broniący swojego kraju przed rosyjskimi najeźdźcami są w jego ocenie „faszystami”, faszystą jest prezydent Wołodymyr Zełenski.

 

Rzekomy kryzys demokracji

„Faszyści” zagrażają teraz demokracji we Włoszech, we Francji, w Niemczech itd. Jest jednak uderzające, że dzisiaj owe rzekomo skrajne faszystowskie siły nie odrzucają demokracji, lecz się na nią powołują. Chcą wygrać wybory, a nie je znieść, chcą innej polityki w ramach demokracji parlamentarnej, a nie zastąpienia jej inną formą rządów. Wielu obywateli w demokracjach zachodnich czuje, że ich tożsamość, ich żywotne interesy są zagrożone i uważa, że nie są właściwie reprezentowani przez dominujące dotąd partie polityczne. Ci ludzie organizują się, wybierają swoich liderów, wygrywają wybory i oczekują, że ich liderzy będą realizowali składane im obietnice wyborcze.

Rzekomy kryzys demokracji jest więc początkiem jej rekonwalescencji. Zagrożeniem dla demokracji były i są rządy biurokratyczne – globalne i lokalne zarządzanie – odbierające ludziom możliwość wyboru i aktywności politycznej, pozbawiające ich w gruncie rzeczy praw obywatelskich, przekonujące, że innej polityki niż ta odrzucana przez narody być nie może. Nie, nie zalewa nas brunatna fala, to mózgi elit zalała fala brunatnego strachu o utratę władzy i wpływów. I dlatego przywołują – ni w pięć, ni w dziewięć – analogie z pierwszej połowy XX wieku.

Znany historyk Timothy Snyder pisał w poprzednim roku w „The New Yorkerze” w kuriozalnym artykule zatytułowanym „What Does It Mean That Donald Trump Is a Fascist?”: „W rzeczywistości zarówno Putin, jak i Trump są faszystami. A użycie przez nich tego słowa, choć ma na celu wprowadzenie zamieszania, przypomina nam o jednej z podstawowych cech faszyzmu. Faszysta nie przejmuje się związkiem między słowami a znaczeniami. Nie służy językowi – to język służy jemu”. Otóż to stwierdzenie doskonale pasuje także do zachowań ikonicznych postaci wśród „antyfaszystów”, do polityków „walczącej demokracji”, takich jak premier Donald Tusk i jego koledzy, sojusznicy i zwolennicy. Nie przejmują się oni związkiem między słowami a ich rzeczywistymi znaczeniami.

„Antyfaszyści” zaczynają być bardzo podobni do „faszystów”, o których tyle mówią. Obsesja nie pozostaje bez śladu. Synder pisze: „Lider („Duce” i „Führer” oznaczają właśnie to) inicjuje politykę, wybierając wroga. Jak twierdził nazistowski myśliciel prawny Carl Schmitt, wybór ten jest arbitralny. Nie ma on żadnego lub prawie żadnego uzasadnienia w rzeczywistości. Czerpie swoją siłę ze zdecydowanej woli przywódcy”. Marsze „uśmiechniętych” na Warszawę niewątpliwie płynęły z woli ich przywódcy.

Wprawdzie wybór „pisowców” jako wrogów nie był zupełnie arbitralny, w końcu chodziło od odsunięcie ich od władzy, to jednak sprowadzenie całego rządzenia do „rozliczania PiS”, to nic innego niż polityka wyznaczania egzystencjalnego wroga i zarządzania nienawiścią. Obrońcy „liberalnej demokracji” tak bardzo chcą jej bronić, że gotowi są unieważniać wybory, jeśli potoczyły się nie po ich myśli. To nie „faszyści” przygotowywali się do zamachu stanu w Polsce – jeśli wierzyć „drugiej osobie w państwie”. Ale – z drugiej strony – czy jest zupełnym przypadkiem, że główny animator akcji podważania wyników wyborów prezydenckich był kiedyś okrzyknięty w mediach europejskich faszystą?



 

Polecane