Śmierć polskich żołnierzy Gromu w USA. Ujawniono okoliczności tragicznego wypadku

Co musisz wiedzieć:
- Dwaj doświadczeni żołnierze GROM ponieśli śmierć w USA.
- Skok odbywał się w ekstremalnych warunkach, w nocy.
- Eksperci wskazują na możliwy kurs kolizyjny w powietrzu.
Nocne ćwiczenia zakończone tragedią
Jak podało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, do wypadku doszło 19 września podczas nocnych ćwiczeń desantowych w Stanach Zjednoczonych. Dwaj polscy żołnierze Wojsk Specjalnych zginęli w trakcie skoków HALO, czyli przy niskim otwarciu spadochronu – poinformowała „Rzeczpospolita”.
- IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka
- "Się tego oglądać nie da". Burza w sieci po programie TVN
- Wysocka-Schnepf składa zawiadomienie do prokuratury. Na celowniku kolejny dziennikarz
- Anonimowy prokurator: Decyzja sądu ws. Sławomira Nowaka budzi zdumienie w środowisku prawników
- Niemiecki bank całkowicie likwiduje bankomaty. Powód: "postępująca cyfryzacja
- Znany dziennikarz zniknął z ramówki TVN24. Informacje biura prasowego stacji
- "Europa skończy się na naszej granicy". Mołdawia ostrzega przed rosyjską inwazją
Kulisy dramatycznego wypadku
Tego typu skoki odbywają się z 3 tys. metrów – żołnierze spadają swobodnie, a spadochron otwiera się dopiero w połowie drogi, na wysokości 1500 metrów. (…) Nie wiadomo, czy żołnierze splątali się po rozłożeniu spadochronu, czy podczas swobodnego spadania
– opisuje „Rz”.
Ofiary tragedii to doświadczeni operatorzy GROM. Jeden miał na koncie 51 skoków, drugi – 63. Służyli w wojsku odpowiednio dziesięć i sześć lat. Jeden z nich, Karol Rubin, pochodził z Orzysza, drugi – z Suwałk.
Ekspert o możliwych przyczynach
O scenariuszu wypadku opowiedział „Rzeczpospolitej” gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
Chodzi o to, że zwykle (…) jedna osoba otwiera spadochron niżej, na przykład na wysokości 1300 metrów, druga osoba na 1500 metrach, właśnie po to, żeby się nie zderzyć. Problem w tym, że w nocy mogli siebie nie widzieć i właśnie w momencie otwarcia spadochronów zderzyli się ze sobą. Czyli nie widzieli siebie nawzajem, a byli na kursie kolizyjnym i jednocześnie otworzyli swoje spadochrony. Wtedy jeden drugiemu wpadł w linki
– tłumaczył generał.
Śledztwo w toku
Jak podaje „Rzeczpospolita”, przyczyny tragedii ma teraz szczegółowo zbadać polska komisja.