A tak "obrońcy demokracji i wolnych mediów" karali związkowców za organizację konferencji prasowych

- Zostałem oskarżony o zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia 9 marca [2015 - przyp. red.]. Mam ogromne doświadczenie związkowe, organizowałem wiele manifestacji i nigdy przepisów prawa nie złamałem. Gdybym zamierzał poprowadzić pikietę pod biurem poselskim PO, to w oparciu o ustawę o zgromadzeniach publicznych, zawiadomiłbym urząd prezydenta Białegostoku. Tyle, że 9 marca organizowałem konferencję prasową, a nie pikietę – mówił nieco ponad rok temu Józef Mozolewski szef Zarządu Regionu Podlaskiego „S”, którego oskarżono o nielegalne zgromadzenie podczas zorganizowanej przez niego konferencji
 A tak "obrońcy demokracji i wolnych mediów" karali związkowców za organizację konferencji prasowych
/ Tygodnik Solidarność
Wtedy pisaliśmy:

Józefowi Mozolewskiemu, szefowi Zarządu Regionu Podlaskiego „S”, policja postawiła zarzut poprowadzenia nielegalnej demonstracji 9 marca – w dniu, gdy związkowcy odwiedzali biura posłów PO i manifestacji nie organizowali. Ten proces sądowy to ewidentna zemsta polityków władzy.

Krzysztof Świątek

- Zostałem oskarżony o zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia 9 marca. Mam ogromne doświadczenie związkowe, organizowałem wiele manifestacji i nigdy przepisów prawa nie złamałem. Gdybym zamierzał poprowadzić pikietę pod biurem poselskim PO, to w oparciu o ustawę o zgromadzeniach publicznych, zawiadomiłbym urząd prezydenta Białegostoku. Tyle, że 9 marca organizowałem konferencję prasową, a nie pikietę


– argumentował zarówno na sali sądowej jak i poza nią Józef Mozolewski.

– Po konferencji weszliśmy do biura posła PO Damiana Raczkowskiego i przekazaliśmy ulotkę z naszymi postulatami. Dopiero wtedy, nagle, interwencję podjęli funkcjonariusze.


Chichot historii

Ustawa „prawo o zgromadzeniach” stanowi w art. 1, że „zgromadzeniem jest zgrupowanie co najmniej 15 osób, zwołane w celu wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska”.

– W konferencji prasowej 9 marca uczestniczyło 10, może 12 osób. Dlatego jestem zdziwiony, że policja, obłożona wieloma zadaniami, angażuje się, a także sąd, w oskarżanie działaczy związkowych


– powiedział szef Regionu Podlaskiego „S” przed rozpoczęciem rozprawy. - Historia zatoczyła krąg. Jestem członkiem „S” od jej powstania. W PRL, jak trzy osoby spotkały się na ulicy, milicja kwalifikowała to jako zgromadzenie i kierowała sprawę do kolegium. Po 35 latach, 9 marca 2015 roku, oskarżono mnie o ten sam czyn, choć zorganizowałem tylko konferencję prasową. To chichot historii.

7 października odbyła się pierwsza rozprawa. Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał Józefa Mozolewskiego, a także kilkunastu świadków – w tym 3 policjantów biorących udział 9 marca w interwencji przy ul. Malmeda (gdzie mieści się biuro posła PO Damiana Raczkowskiego), a także uczestników konferencji prasowej zorganizowanej przez Region Podlaski NSZZ „S”. 

Jeden z policjantów Michał Tomaszuk zeznał przed sądem, że nie wzywał uczestników do rozejścia się, mimo podejrzenia, że zgromadzenie jest nielegalne.

– Dlaczego nie interweniowaliście w trakcie konferencji prasowej, skoro uważaliście, że to nielegalna demonstracja?


– pytał funkcjonariusza adwokat Józefa Mozolewskiego. Na to pytanie nie padła przekonująca odpowiedź.

Żaden ze świadków – uczestników konferencji prasowej „S” 9 marca – nie słyszał, by policja wzywała zebranych do rozejścia się, albo ogłosiła, że zgromadzenie jest nielegalne. A był to obowiązek funkcjonariuszy w sytuacji, gdy uznają dane zebranie za niezgodne z prawem. Drugi z policjantów, Łukasz Czeszczenik, swoimi zeznaniami sam podważył zarzut jaki komenda miejska stawia Józefowi Mozolewskiemu.

– Kiedy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem grupę 10 osób w kamizelkach Solidarności, jeden z mężczyzn udzielał wywiadu


– mówił przed sądem. 

Skoro ustawa o zgromadzeniach nakazuje zgłosić do urzędu gminy zamiar zorganizowania manifestacji, w której będzie uczestniczyło co najmniej 15 osób, w tym wypadku nie było podstaw do policyjnej interwencji. 

--

Trudno się dziwić, że okres oczekiwania na orzeczenia przed sądami wydłuża się, skoro wymiar sprawiedliwości angażowany jest w tego typu procesy. Rozprawa 7 października zajęła – z przerwą – ponad cztery godziny. Przesłuchanie obwinionego i kilkunastu świadków, oderwanie funkcjonariuszy od bieżących zadań, a wszystko to za nasze pieniądze, bo przecież sądy finansowane są z budżetu państwa. Cały proces odbywa się zapewne dlatego, że jakiemuś wpływowemu działaczowi PO nie spodobała się akcja „S” i postanowił się zemścić, wykorzystując do tego Bogu ducha winnych policjantów. Na sali rozpraw mogłem obserwować jak nieswojo czują się w roli oskarżycieli. Ale wiadomo – decydent kazał, więc kto się postawi – wyleci ze służby. A na koniec dowód na to, że lokalna policja chce dobrze żyć z Solidarnością, bo wie, że związek walczy o odmrożenie płac w budżetówce także dla policjantów. Komendant miejski policji w Białymstoku inspektor Andrzej Łapiński, a więc ten sam, który jest oskarżycielem w procesie, z okazji 35. rocznicy powstania NSZZ „S”, przesłał Józefowi Mozolewskiemu list gratulacyjny. „Jestem pełen podziwu dla pracy wkładanej w funkcjonowanie NSZZ Solidarność. Zaangażowanie to zasługuje na szacunek i uznanie” - napisał. Oby sąd jak najszybciej zakończył ten proces i zajął się poważnymi sprawami, na których osądzenie czekają mieszkańcy Białegostoku.

Józef Mozolewski, zasłuzony i odznaczany działacz Solidarności poddał się dobrowolnie karze, by nie obciążać kosztami budżetu państwa. Gdzie byli wtedy "obrońcy demokracji i wolnych mediów"?

 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Obalenie Krwawego Feliksa tylko u nas
Tadeusz Płużański: Obalenie Krwawego Feliksa

W dniach 16-17 listopada 1989 r. w Warszawie zdemontowano pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, współpracownika Lenina. Plac, również nazwany imieniem sowieckiego zbrodniarza powrócił do swojej dawnej nazwy – Plac Bankowy.

Europoseł Śmiszek: Zbliża się trzęsienie ziemi w Brukseli gorące
Europoseł Śmiszek: Zbliża się trzęsienie ziemi w Brukseli

W Parlamencie Europejskim doszło do ostrej wymiany zdań między Europejską Partią Ludową (EPP) a Socjalistami i Demokratami (S&D). "Zbliża się trzęsienie ziemi w Brukseli" – twierdzi europoseł Krzysztof Śmiszek.

Salmonella w partii jaj. Pilny komunikat GIS z ostatniej chwili
Salmonella w partii jaj. Pilny komunikat GIS

Państwowa Inspekcja Sanitarna wykryła obecność bakterii Salmonella z grupy D na skorupkach jaj marki "KURZA PACZKA". Produkt jest wycofywany z rynku.

Spotkanie z Radosławem Sikorskim. Dziwna sytuacja Wiadomości
Spotkanie z Radosławem Sikorskim. "Dziwna sytuacja"

– Jesteśmy na spotkaniu z ministrem Radosławem Sikorskim. Dziennikarze zostali wyproszeni ze spotkaniu, mogliśmy być w środku 20 minut. Bardzo dziwna sytuacja – mówi dziennikarz serwisu tarnogorski.info i publikuje nagranie.

Donald nie chce pamiętać o Jacku. W PO wrze po zatrzymaniu Sutryka gorące
"Donald nie chce pamiętać o Jacku". W PO wrze po zatrzymaniu Sutryka

Donald nie chce pamiętać o Jacku. Do dzisiaj wielu nie rozumie, jak mogliśmy go poprzeć, mimo że kandydować w wyborach na prezydenta Wrocławia chciał Michał Jaros – cytuje jednego z ważnych polityków Koalicji Obywatelskiej serwis Wirtualna Polska.

Pałac Buckingham. Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate z ostatniej chwili
Pałac Buckingham. Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate

Księżna Kate Middleton powróciła do obowiązków po zakończeniu leczenia onkologicznego. Podczas Festival of Remembrance w Londynie, oddała hołd poległym żołnierzom.

Tyle wynosi deficyt. Rząd podał dane Wiadomości
Tyle wynosi deficyt. Rząd podał dane

Deficyt budżetu państwa po październiku br. wyniósł 129 mld 788 mln zł - wskazało w piątek Ministerstwo Finansów w szacunkowych danych o wykonaniu budżetu państwa.

Zabójca polskiego żołnierza Mateusza Sitka został namierzony Wiadomości
Zabójca polskiego żołnierza Mateusza Sitka został namierzony

Zabójca Mateusza Sitka, polskiego żołnierza z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, został namierzony – twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską generał Arkadiusz Szkutnik.

Wjechała w karetkę na sygnale. Nie żyje jedna osoba z ostatniej chwili
Wjechała w karetkę na sygnale. Nie żyje jedna osoba

Jedna osoba zginęła w wypadku karetki pogotowia ratunkowego z samochodem osobowym w Strzeszowie na Dolnym Śląsku – informuje TVN24.

Jechał pijany z szybkością 226 km/godz. Znamy szczegóły wypadku na Trasie Łazienkowskiej z ostatniej chwili
Jechał pijany z szybkością 226 km/godz. Znamy szczegóły wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Podczas piątkowej konferencji prasowej prokuratura przedstawiła szczegółowe informacje dotyczące okoliczności wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Wśród przyczyn alkohol i ogromna prędkość.

REKLAMA

A tak "obrońcy demokracji i wolnych mediów" karali związkowców za organizację konferencji prasowych

- Zostałem oskarżony o zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia 9 marca [2015 - przyp. red.]. Mam ogromne doświadczenie związkowe, organizowałem wiele manifestacji i nigdy przepisów prawa nie złamałem. Gdybym zamierzał poprowadzić pikietę pod biurem poselskim PO, to w oparciu o ustawę o zgromadzeniach publicznych, zawiadomiłbym urząd prezydenta Białegostoku. Tyle, że 9 marca organizowałem konferencję prasową, a nie pikietę – mówił nieco ponad rok temu Józef Mozolewski szef Zarządu Regionu Podlaskiego „S”, którego oskarżono o nielegalne zgromadzenie podczas zorganizowanej przez niego konferencji
 A tak "obrońcy demokracji i wolnych mediów" karali związkowców za organizację konferencji prasowych
/ Tygodnik Solidarność
Wtedy pisaliśmy:

Józefowi Mozolewskiemu, szefowi Zarządu Regionu Podlaskiego „S”, policja postawiła zarzut poprowadzenia nielegalnej demonstracji 9 marca – w dniu, gdy związkowcy odwiedzali biura posłów PO i manifestacji nie organizowali. Ten proces sądowy to ewidentna zemsta polityków władzy.

Krzysztof Świątek

- Zostałem oskarżony o zorganizowanie nielegalnego zgromadzenia 9 marca. Mam ogromne doświadczenie związkowe, organizowałem wiele manifestacji i nigdy przepisów prawa nie złamałem. Gdybym zamierzał poprowadzić pikietę pod biurem poselskim PO, to w oparciu o ustawę o zgromadzeniach publicznych, zawiadomiłbym urząd prezydenta Białegostoku. Tyle, że 9 marca organizowałem konferencję prasową, a nie pikietę


– argumentował zarówno na sali sądowej jak i poza nią Józef Mozolewski.

– Po konferencji weszliśmy do biura posła PO Damiana Raczkowskiego i przekazaliśmy ulotkę z naszymi postulatami. Dopiero wtedy, nagle, interwencję podjęli funkcjonariusze.


Chichot historii

Ustawa „prawo o zgromadzeniach” stanowi w art. 1, że „zgromadzeniem jest zgrupowanie co najmniej 15 osób, zwołane w celu wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska”.

– W konferencji prasowej 9 marca uczestniczyło 10, może 12 osób. Dlatego jestem zdziwiony, że policja, obłożona wieloma zadaniami, angażuje się, a także sąd, w oskarżanie działaczy związkowych


– powiedział szef Regionu Podlaskiego „S” przed rozpoczęciem rozprawy. - Historia zatoczyła krąg. Jestem członkiem „S” od jej powstania. W PRL, jak trzy osoby spotkały się na ulicy, milicja kwalifikowała to jako zgromadzenie i kierowała sprawę do kolegium. Po 35 latach, 9 marca 2015 roku, oskarżono mnie o ten sam czyn, choć zorganizowałem tylko konferencję prasową. To chichot historii.

7 października odbyła się pierwsza rozprawa. Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał Józefa Mozolewskiego, a także kilkunastu świadków – w tym 3 policjantów biorących udział 9 marca w interwencji przy ul. Malmeda (gdzie mieści się biuro posła PO Damiana Raczkowskiego), a także uczestników konferencji prasowej zorganizowanej przez Region Podlaski NSZZ „S”. 

Jeden z policjantów Michał Tomaszuk zeznał przed sądem, że nie wzywał uczestników do rozejścia się, mimo podejrzenia, że zgromadzenie jest nielegalne.

– Dlaczego nie interweniowaliście w trakcie konferencji prasowej, skoro uważaliście, że to nielegalna demonstracja?


– pytał funkcjonariusza adwokat Józefa Mozolewskiego. Na to pytanie nie padła przekonująca odpowiedź.

Żaden ze świadków – uczestników konferencji prasowej „S” 9 marca – nie słyszał, by policja wzywała zebranych do rozejścia się, albo ogłosiła, że zgromadzenie jest nielegalne. A był to obowiązek funkcjonariuszy w sytuacji, gdy uznają dane zebranie za niezgodne z prawem. Drugi z policjantów, Łukasz Czeszczenik, swoimi zeznaniami sam podważył zarzut jaki komenda miejska stawia Józefowi Mozolewskiemu.

– Kiedy przyjechałem na miejsce, zobaczyłem grupę 10 osób w kamizelkach Solidarności, jeden z mężczyzn udzielał wywiadu


– mówił przed sądem. 

Skoro ustawa o zgromadzeniach nakazuje zgłosić do urzędu gminy zamiar zorganizowania manifestacji, w której będzie uczestniczyło co najmniej 15 osób, w tym wypadku nie było podstaw do policyjnej interwencji. 

--

Trudno się dziwić, że okres oczekiwania na orzeczenia przed sądami wydłuża się, skoro wymiar sprawiedliwości angażowany jest w tego typu procesy. Rozprawa 7 października zajęła – z przerwą – ponad cztery godziny. Przesłuchanie obwinionego i kilkunastu świadków, oderwanie funkcjonariuszy od bieżących zadań, a wszystko to za nasze pieniądze, bo przecież sądy finansowane są z budżetu państwa. Cały proces odbywa się zapewne dlatego, że jakiemuś wpływowemu działaczowi PO nie spodobała się akcja „S” i postanowił się zemścić, wykorzystując do tego Bogu ducha winnych policjantów. Na sali rozpraw mogłem obserwować jak nieswojo czują się w roli oskarżycieli. Ale wiadomo – decydent kazał, więc kto się postawi – wyleci ze służby. A na koniec dowód na to, że lokalna policja chce dobrze żyć z Solidarnością, bo wie, że związek walczy o odmrożenie płac w budżetówce także dla policjantów. Komendant miejski policji w Białymstoku inspektor Andrzej Łapiński, a więc ten sam, który jest oskarżycielem w procesie, z okazji 35. rocznicy powstania NSZZ „S”, przesłał Józefowi Mozolewskiemu list gratulacyjny. „Jestem pełen podziwu dla pracy wkładanej w funkcjonowanie NSZZ Solidarność. Zaangażowanie to zasługuje na szacunek i uznanie” - napisał. Oby sąd jak najszybciej zakończył ten proces i zajął się poważnymi sprawami, na których osądzenie czekają mieszkańcy Białegostoku.

Józef Mozolewski, zasłuzony i odznaczany działacz Solidarności poddał się dobrowolnie karze, by nie obciążać kosztami budżetu państwa. Gdzie byli wtedy "obrońcy demokracji i wolnych mediów"?


 

Polecane
Emerytury
Stażowe