[Tylko u nas] Marek Budzisz: Wybory w Rosji. Jedna Rosja traci pomimo niedopuszczenia kandydatów opozycji
![[Tylko u nas] Marek Budzisz: Wybory w Rosji. Jedna Rosja traci pomimo niedopuszczenia kandydatów opozycji](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/36820.jpg)
Zastanawiająco późno zaczęły się pojawiać wyniki w systemie on – line, co też skłoniło wielu obserwatorów do formułowania hipotez, że władze „zastanawiają się” w jaki sposób pomóc Biegłowowi. W efekcie, jak uważa wielu obserwatorów wybrano „wariant Nowosybirski”, kiedy to w podobnych wyborach rok wcześniej sfałszowano wyniki głosowania. Wówczas na tyle nieudolnie, że wybory unieważniono, teraz najprawdopodobniej nic takiego nie będzie miało miejsca, choć legitymacja gubernatora Biegłowa jest bardzo słaba. I po trzecie warto zwrócić uwagę na dwie jeszcze sprawy. Otóż frekwencja w Petersburgu nie była imponująca – 23,69 % (wg. danych z godziny 18), pięć lat wcześniej w 2014 roku wynosiła ona 36,3 %. To pokazuje, że ludzie w coraz mniejszym stopniu chcą na wybory chodzić, które w gruncie rzeczy są teatrem i czysta formą. I wreszcie należy przypomnieć, że władza wydała przed petersburskim głosowaniem rekordowo dużo, zapowiedziała też znaczące inwestycje z koleją wielkich prędkości włącznie. A nie doprowadziło to do triumfu kandydata Jednej Rosji, a jedynie do dość dyskusyjnego zwycięstwa. To też istotna zmiana.
Z oczywistych względów najwięcej uwagi wzbudzały wybory do moskiewskiej Dumy, choć politycznie jest to ciało niewiele znaczące, ale ranga stolicy nadała toczącej się kampanii swój wymiar polityczny. I tu mamy sensację, choć raczej niewielkich rozmiarów. Kandydaci niezależni, a naprawdę przedstawiciele władzy, bo w Moskwie Jedna Rosja zrezygnowała z politycznych szyldów według informacji oficjalnych zdobyli 25 miejsc w 45 osobowym parlamencie rosyjskiej stolicy (w 2014 – 38). Inne informacje wskazują, że grupa szeroko rozumianej opozycji może być większa, byli nawet tacy, którzy twierdzili, że w jej zasięgu jest większość. Władza poniosła przynajmniej dwie bolesne prestiżowe porażki – według ostatnich informacji przegrał szef moskiewskich struktur Jednej Rosji Andriej Metelski oraz Waleria Kasamara, rektor Wyższej Szkoły Gospodarki, na wyborze której miało szczególnie zależeć merowi Sobianinowi. Liubow Sobol ze Sztabu Nawalnego napisała komentując wyniki wyborów w Moskwie, że łatwo sobie wyobrazić z jak ogromną przewagą wygraliby w swych okręgach wszyscy ci przedstawiciele opozycji, których w liczbie kilkunastu, władza nie dopuściła do uczestnictwa.
Moskiewskie wybory pokazują też skuteczność, choć ograniczoną, strategii Nawalnego, który wzywał do rozsądnego głosowania polegającego na oddaniu głosu przeciw obozowi władzy a jego ludzie zbudowali specjalny system elektroniczny, który rozsyłał wszystkim, którzy się zarejestrowali, wskazówki jak głosować. Strategia ta, choć krytykowana przez innych przedstawicieli opozycji, przyniosła sukces komunistom, bo oni zostali w wielu okręgach jedynymi kontrkandydatami wobec wysuniętych przez władzę, ale nie na tyle duży, że można byłoby uzyskać większość. Frekwencja była też niewielka, podobnie jak 5 lat temu w okolicach 20 %.
Najciekawsze jednak wybory przebiegły w kraju Chabarowskim w którym w ubiegłym roku wybory gubernatora wygrał Sergiej Furgal z partii Żyrinowskiego. Obecnie miały tam miejsce wybory do lokalnego parlamentu oraz uzupełniające do rosyjskiej Dumy Państwowej, na zwolnione przez Furgala miejsce. I te wybory pokazują prawdziwą naturę demokracji w Rosji, której kośćcem jest władza i zaangażowanie administracji. Piszę tak, bo ludzie Furgala zdominowali region, jego formacja zdobyła większość w lokalnym parlamencie, a do Dumy Państwowej wejdzie popierany przez gubernatora polityk z LDPR.
Profesor Grigori Gołosow, socjolog z Europejskiego Uniwersytetu w Petersburgu porównał głosy, które Jedna Rosja zdobyła w 2014 roku, z tymi, które padły na partię władzy obecnie. Są regiony (Tuwa, Tatarstan, Kabardyno- Bałkaria), gdzie obóz władzy nawet zyskał, ale w skali całego kraju strata jest pokaźna, bo wynosi 15,95 %, choć obóz władzy nadal ma 52,28 % średnio we wszystkim regionach gdzie odbywały się wybory. Szczególnie ciekawa sytuacja jest na Krymie, pokazuje ona zresztą też jakie zmiany, jeśli w ogóle, nastąpią w rosyjskiej polityce w najbliższych miesiącach. W Sewastopolu Jedna Rosja zdobyła 38,47 % głosów, komuniści niemal 19 %, partia Żyrinowskiego 18,46 %, eserzy 8,84 %. W pozostałej części półwyspu obóz władzy zdobył nieco więcej głosów, ale też nie przekroczył 50 %. Przypomnijmy, że wybory przeprowadzone po aneksji dały rosyjskiej partii władzy wynik na poziomie niemal 80 %. To najlepiej pokazuje jak szybko wyparował „rewolucyjny zapał i entuzjazm” w zderzeniu z realiami rosyjskiej biurokracji, ale też jak na osłabienie Jednej Rosji wpłynęły podziały w lokalnych elitach. W Sewastopolu „ludowy” mer miasta z 2014 roku Czełyj (ten który w swetrze podpisywał akt inkorporacji półwyspu na Kremlu) skonfliktował się z obecnie rządzącymi i wezwał do głosowania na inne opcje.
Warto jeszcze odnotować, co zostało już dostrzeżone, przez niektórych obserwatorów rosyjskiej sceny politycznej, że liberalne Jabłoko, w tym głosowaniu ma lepsze wyniki niźli we wcześniejszych wyborach. Oznacza to, że wieszczony przez wielu kres formacji Grigorija Jawlińskiego jeszcze zapewne nie nastąpi. Drugim elementem, na które zwraca się uwagę jest wyraźny napływ do Jabłoka nowego pokolenia rosyjskich liberałów, co zdaniem obserwatorów w najbliższym czasie oznaczać będzie zaostrzenie sporu o przywództwo w partii.
Gdyby chcieć podsumować polityczny wymiar zakończonym właśnie w Rosji wyborów, to można byłoby napisać, że władza nadal kontroluje sytuację. Co prawda „dokręciła śrubę” do maksimum, wyrzucając z uczestnictwa w rywalizacji wszystkich, którzy mogliby realnie zagrozić popieranym przez nią kandydatom, ale realnej władzy nie oddaje nigdzie. Na prowincji, tak jak w Chabarowsku, czy na Krymie, sytuacja się komplikuje, bo lokalne elity dzielą się, konfliktują i szukają nowych aliantów a ludzie na tle ogólnego niezadowolenia z sytuacji w kraju są skłonni poprzeć nowe układy. Czy będą one lepsze od obecnych to nie jest wcale powiedziane. Z punktu widzenia Kremla, system władzy nadal trzyma się nieźle, opozycja jest słaba i nie stanowi politycznego (raczej symboliczne) zagrożenia. To wszystko nie oznacza jednak, że w administracji rosyjskiego prezydenta mogą otwierać szampana, bo sytuacja robi się coraz bardziej złożona, resurs administracyjny, który jeszcze działał w tych wyborach nie wiadomo czy będzie skuteczny w następnych, których skala będzie zresztą większa, a problemy są nadal nierozwiązane. Opozycja zdobyła punkty, przede wszystkim będąc w stanie narzucić swą narrację na temat powodów dla których władza uniemożliwiła jej udział w wyborach. Teraz o rozwoju wewnętrznej sytuacji w Rosji w najbliższych miesiącach będzie decydowała gospodarka i gry w obrębie obozu władzy. Na obydwu tych polach będzie się wiele działo, szczególnie uważnie warto obserwować, ten drugi obszar.
Marek Budzisz