Brak chętnych na igrzyska. Dobry interes na igrzyskach robi jedynie MKOl?
Mieszkańcy naddunajskiego dwumiasta byli jednak innego zdania – 15 lutego zorganizowali olbrzymią manifestację uliczną, w której udział wzięły dziesiątki tysięcy Węgrów. Pod takim naciskiem ustąpili nawet najbardziej zagorzali zwolennicy igrzysk. Tamtejszy komitet organizacyjny zawiesił swoje prace, uznając dalszy wysiłek za bezcelowy. Przeciwnicy olimpiady zebrali ponad ćwierć miliona podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie, a rząd nie zaryzykował konfrontacji z opinią społeczną, choć jeszcze niedawno Orbán i jego ministrowie zachwalali pomysł organizacji budapesztańskiej olimpiady jako znakomitą metodę na rozruszanie węgierskiej gospodarki i konsolidację społeczeństwa wokół tej właśnie idei. 22 lutego rzecznik rządu Zoltán Kovács ogłosił, że kandydatura Budapesztu zostanie wycofana.
Na polu boju zostaną więc jedynie dwa miasta – oba już w przeszłości organizowały igrzyska letnie. W Los Angeles igrzyska gościły w 1932 i 1984 roku, w Paryżu zaś znacznie dawniej – w 1900 i 1924 roku. Na faworyta wyrasta kandydatura francuska. Nad Sekwaną jest społeczna zgoda w tej sprawie, Francuzi traktują tę kwestię wręcz jako honorową. Francja w ostatnim dwudziestoleciu zorganizowała dwie wielkie imprezy piłkarskie – finały mistrzostw świata i Europy. Dysponuje nowoczesną i dobrze rozbudowaną infrastrukturą sportową, nie ma obaw również o komunikację i bazę hotelową. Amerykanie natomiast musieliby poczynić znacznie większe inwestycje. Obiekty budowane na igrzyska 1984 roku są już mocno przestarzałe, a niektóre zostały wręcz rozebrane. Za Paryżem przemawia też czynnik geograficzny – po igrzyskach w Londynie w 2012 roku kolejne dwie olimpiady powędrowały do Ameryki Południowej i Azji.
Leszek Masierak
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (09/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj