[Tylko u nas] Płużański: 25 września 1908 r. konfiskuje 200 tys. rubli rosyjskiej kasy rządowej. Walery Sławek. Od Bezdan do samobójstwa
9 czerwca 1906 r. bierze udział w akcji na pociąg pocztowy pod Milanówkiem. Gdy montuje bomby na torach, jedna z nich wybucha mu rękach.
„miałem wrażenie jakiegoś straszliwego łomotu. Jakby parowóz wjeżdżał mi na głowę. (..) Gdy lewą ręką otarłem powieki, poczułem, że z palców sterczą kostki. Przyszła mi myśl jasna i wyrazista, że jestem ślepy i bez rąk. I jadowity sarkazm, że trzeba będzie iść chyba pod kościół na żebry. Zwróciłem się do kolegów, żeby mnie dobili”.
Sławek przeżył wypadek, ale stracił lewe oko i ogłuchł na jedno ucho, miał okaleczone ręce, poszarpaną twarz i piersi.
Po Bezdanach, w 1914 r. Piłsudski bierze Sławka do sztabu I Brygady Legionów. Pełniąc nadal oficjalne funkcje w kierownictwie PPS zostaje, wedle słów Bogusława Miedzińskiego, „osobistym ambasadorem” Komendanta.
Stały dostęp do Marszałka
Piłsudski, zaufawszy Sławkowi, powierza mu organizację Związku Walki Czynnej i kontrolę nad partyjnymi finansami. „Sławek staje się niejako urzędowo mężem zaufania Piłsudskiego i wiernym wykonawcą jego zamiarów i planów” - czytamy w książce przedwojennego dziennikarza Konrada Wrzosa „Piłsudski i piłsudczycy”. Kilka lat później, na gwiazdkę 1924 r., Piłsudski ofiarowuje Sławkowi swoją książkę „Rok 1920” z dedykacją: „Kochany Gustawie. (..) Jesteśmy jak dwa stare, niezmęczalne konie, co chodzą często jakimiś wertepami osobno, spotykając się na prostym gościńcu swego życia raz po raz, by się przywitać wesoło i stanąć razem do ciągnięcia tej samej bryki”.
W kontaktach prywatnych zostają przyjaciółmi. Sławek jako jeden z niewielu ma stały osobisty dostęp do Marszałka. Przyjmowany jest zawsze i natychmiast. W późniejszym okresie często gości w Sulejówku, z rodziną Marszałka spędza nawet wigilie. We wspomnieniach Aleksandry Piłsudskiej czytamy:
„Gdy zapowiedziane było przyjście Sławka, zawsze musiały być śledzie zapiekane z grzybami, bo była to jego ulubiona potrawa”.
Sławek „bywał w Belwederze często, zazwyczaj nocą. I Piłsudski zachodził do Sławka na ulicę Chopina 1, na długie rozmowy z nim i z innymi” - pisze w „Kronice życia Józefa Piłsudskiego” Wacław Jędrzejewicz, jeden z bliskich współpracowników Sławka.
„BeBe”
Był tytanem pracy. Wszystko co robił nie służyło jego własnej karierze. „Wśród polskiego snobizmu był to człowiek nadzwyczajnie prosty, skromny (..), w którym dygnitarstwo nie zmieniło nic z duszy, z serca, z obyczajów, pozostał biednym, trochę marzycielskim inteligentem” - pisał Stanisław Cat-Mackewicz w swojej Historii Polski - „Sławek był to typ najbardziej sienkiewiczowski ze wszystkich „pułkowników”, widzimy go doskonale w roli Skrzetuskiego i na „dzikich polach” i w dysputach z Chmielnickim”.
„Oto spiskowiec, emisariusz, żołnierz, bohater. Oto przyjaciel zmarłego Marszałka. Łączyło ich braterstwo poglądów, upodobań, nastrojów. Razem tworzyli legendę zmartwychwstania Polski”
- czytamy w wileńskim „Słowie” z maja 1938 r.
Po przewrocie majowym Sławek dużo czasu spędza w Belwederze. Marszałek powierza mu zadanie tworzenia organizacji politycznej sanacji, która z poparciem różnych odłamów społeczeństwa - od lewicy, do prawicy, wygrałaby wybory parlamentarne i była silnym oparciem dla rządu.
„Na nas dzisiaj spada obowiązek specjalny; nauczyć troski o Państwo, które nie na darmo zostało zdobyte, zaszczepić w społeczeństwie zaufanie do własnych sił i pobudzić je do zmagań o rozbudowę swojej przyszłości. (..) Służba na rzecz Państwa i jego potęgi niech będzie naszą ambicją i radością”
- mówił w wywiadzie dla „Głosu Prawdy” z 8 grudnia 1928 r.
W styczniu 1928 r. ogłoszona zostaje deklaracja Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Sukces wyborczy bloku w marcu tego roku (zdobycie ponad 25 proc. głosów) sanacja zawdzięcza ciężkiej, wielomiesięcznej pracy Sławka. Dodać należy, że były to pierwsze wybory w niepodległej Polsce, które zostały częściowo sfałszowane. Sławek zostaje prezesem BBWR i szefem jego klubu sejmowego, nazwanego pogardliwie przez przeciwników Bezpartyjnym Blokiem Wyjących z Rozpaczy, lub w skrócie „BeBe”.
BBWR to próba stworzenia pozytywnego programu rządzenia, w miejsce dotychczasowej polityki negacji rządów przedmajowych. Prócz Sławka blok nie posiada jednak silnych indywidualności. Napływa do niego „mnóstwo aferzystów i karierowiczów, czuł do nich wstręt, jak Piłsudski, gdy mówił, że go wszy oblazły” - pisze Mackiewicz.
Utworzenie bloku jest, po akcji bezdańskiej, kolejnym przewrotem w życiu Sławka. Porzucając ostatecznie mundur bojowca staje się jednym z głównych aktorów sceny politycznej.
We wrześniu 1930 r. czołowi opozycjoniści zostają osadzeni w twierdzy w Brześciu nad Bugiem. Sławek usprawiedliwia akcję:
„Partie te w formie wykrętno-spryciarskiej co prawda, ale niemniej jasnej (..) dążyły do wywołania interwencji obcych czynników w nasze stosunki wewnętrzne”.
„Pokolenie gówniane”
Bezkompromisowość Sławka nie zjednuje mu zwolenników. Świtalski w swoim diariuszu notował: W charakterze Sławka „leży twarde wykonywanie obowiązków, bez większego liczenia się z nastrojami społeczeństwa”. Ostre metody rozprawy z opozycją, późniejsze poparcie obozu dla więźniów politycznych w Berezie Kartuskiej wywołują sprzeciw nawet wśród piłsudczyków. Część z nich dąży do zdymisjonowania rządu Sławka, co zresztą następuje w sierpniu 1930 roku. Jest to pierwsza próba odsunięcia go na boczny tor. Mimo, iż autorytet Sławka zostaje mocno nadwyrężony, jest jednak zbyt silny aby dać się usunąć z gry. Ma za sobą poparcie Piłsudskiego. Ponieważ sam ustala skład listy BBWR do następnego Sejmu (wybory w listopadzie 1930) skreśla z niej swoich przeciwników. Mimo nadużyć i częściowego sfałszowania wyników sukces wyborczy sanacji jest znowu zasługą Sławka.
W grudniu 1930 r. po raz drugi zostaje premierem. Tym razem Marszałek wystawia go na poważniejszą próbę, wyjeżdżając zagranicę na kilkumiesięczną kurację. Wyjazd ma jednak głębszy podtekst. Piłsudski powoli wycofuje się z kierowania państwem, przerzucając odpowiedzialność na swoich podkomendnych. Po powrocie nie jest zadowolony ze Sławka. Na naradzie w Belwederze pod koniec kwietnia 1931 Piłsudski miał nazwać pokolenie Sławka „pokoleniem gównianym, pokoleniem bez większych ambicji”.
Dyżurny ideolog kraju
Sławek ustępuje ze stanowiska premiera w maju 1931 r. Nie rezygnuje jednak z pracy dla państwa. Wraca do BBWR i realizacji głównego hasła przedwyborczego sanacji - uchwalenia nowej konstytucji, którą zaczął przygotowywać zaraz po przewrocie majowym. „Wierzę, że możemy przejść do historii z nie mniejszą sławą niż Sejm czteroletni” - mówił na jednym z posiedzeń BBWR. Uważa, że po przewrocie majowym jest to priorytet dla państwa.
Sławek staje się pierwszym ideologiem obozu. W roli politycznego teoretyka czuje się dużo lepiej, niż w praktycznym kierowaniu państwem. Mimo, iż nie jest on jedynym autorem konstytucji, nosi ona wyraźne piętno jego poglądów. Ich trzon stanowią zapisy o zespoleniu wszystkich obywateli w pracy dla państwa, które jest wartością nadrzędną, wzmocnieniu władzy prezydenta, przy ograniczeniu znaczenia Sejmu.
Przeciwko projektowi występuje cała opozycja, zarzucając Sławkowi chęć wprowadzenia w Polsce ustroju autorytarnego. Sławek jednak, wzorem Piłsudskiego „uważał, że nie należy zwracać uwagi na to, co mówi opozycja, nie należy z nią dyskutować i jej odpowiadać, tylko robić swoje, realizować swoją politykę” - pisze Andrzej Micewski.
Sławek dał państwu konstytucję. Aby zapewnić jej wprowadzenie Piłsudski uczynił go po raz trzeci premierem.
„Piłsudski czuł się bardzo chory, zażądał więc, aby premierostwo oddane było człowiekowi, któremu ufał bezgranicznie”
- pisze Mackiewicz.
W lipcu 1935 roku za opracowanie konstytucji Sławek uhonorowany został przez prezydenta Mościckiego Orderem Orła Białego.
Państwo samorządowe
Piłsudski nie zostawił politycznego testamentu. „Wydawało się, iż uznano raczej milcząco, że obowiązuje ta część ustnego testamentu Marszałka, która mówiła o Sławku jako o jedynym następcy Mościckiego” - pisał Władysław Pobóg-Malinowski w swojej Historii Polski. Historycy cytują zdanie, jakie wypowiedzieć miał Piłsudski do Mościckiego w 1933 r.:
„Sądzę, że gdy będziesz zmęczony, to na twoje miejsce miejsce powinien przyjść Sławek”.
Janusz Jędrzejewicz uważa, że w 1935 r.
„pozycja Sławka w świecie starych towarzyszy broni nie budziła żadnych wątpliwości”.
Sam Sławek, wedle słów Mackiewicza, „czekał aż Mościcki zgodnie z dyrektywą Piłsudskiego prezydenturę mu ustąpi”.
Szybko okazało się, że nikt nie zamierza przywiązywać do słów Marszałka jakiegokolwiek znaczenia. Konflikty w sanacji, łagodzone przez Piłsudskiego, po jego śmierci pogłębiły się. Rozpoczęła się bezpardonowa walka o stołki. Głównymi jej aktorami była grupa pułkowników skupiona wokół Edwarda Śmigłego-Rydza, Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych i bardziej liberalna grupa zamkowa prezydenta Mościckiego. Obie grupy uważały, że Sławek na urzędzie prezydenta nie da sobie rady, a Piłsudski przeznaczył go do tej roli, nie przewidując swojej śmierci.
„Przypominało to spory średniowieczne o właściwe rozumienie Pisma Świętego. W rzeczywistości szło o to, kto znajdzie się przy władzy”
- pisze Adam Pragier.
„najbardziej go krępowało, że ta walka z nim została postawiona na płaszczyźnie ubiegania się o prezydenturę. (..) mógł walczyć o ideę, o program, o honor, o godność; walczyć o siebie nie potrafił. To była jego jedyna słabość” - pisze Janusz Jędrzejewicz - „zbytnio zaufał w dobrą ludzką wolę, a przez to stał się obiektem cudzej gry politycznej zamiast samodzielne stwarzać nowe sytuacje, które całkowicie leżały w jego możliwościach (..) w swej pięknej skromności o pełnię władzy się nie ubiegał”.
Podczas gdy przeciwnicy umacniali swoją władzę, Sławek układał nową ordynację wyborczą do Sejmu, który ukonstytuował się we wrześniu 1935 r. Zaraz po wyborach rozwiązał BBWR. Józef Mackiewicz pisze, że było to „samobójstwo polityczne Sławka”. Blok był „panem sytuacji politycznej w kraju, a wewnątrz BBWR Sławek był dyktatorem”. Sławek uznał jednak, że blok wypełnił swoje zadania. Przekonał się ponadto, że nie można połączyć na trwałe, w sposób ideowy, reprezentantów różnych formacji politycznych. BBWR upodabniał się do znienawidzonych przez Sławka partii politycznych.
Po rozwiązaniu BBWR Sławek nie chciał powoływać żadnego innego ugrupowania. Starał się jednak zachować, bacząc na wskazówki Piłsudskiego, jedność obozu. W imię tej jedności nie zamierzał obalać Mościckiego, ani Rydza. Ostatnią próbą połączenia zwaśnionych polityków sanacji miała być Powszechna Organizacja Społeczeństwa. Sławek chciał przeciwstawić partyjnej demagogii i obietnicom wyborczym praktyczne efekty działania. Zgodnie z jego pozytywistyczną wizją POS zakładała aktywizację samorządu, szczególnie wybitnych jednostek i powstanie państwa uspołecznionego. Idea była jednak z góry skazana na niepowodzenie. Zarówno Rydzowi, jak i Mościckiemu zależało na odsunięciu Sławka. Sam Sławek oddał inicjatywę, zbyt długo zwlekając z decyzją o powołaniu organizacji.
Bez złudzeń
We wrześniu 1935 r. Mościcki pozbawił Sławka wszelkich złudzeń. Oświadczył, że nie zamierza podać się do dymisji. Zabiegi prezydenta doprowadziły również do ustąpienia rządu Sławka. Świtalski pod datą 18 października 1935 r. zanotował:
„Sławek odszedł z premierostwa w bardzo złej formie. (..) jego nazwisko bardzo dużo straciło na swej wartości. Szacunek dla niego pozostał nietknięty, ale papiery ludzi odchodzących od władzy mają prawie zawsze tendencje zniżkowe”.
Co prawda w czerwcu 1938 Sławek został jeszcze wybrany marszałkiem Sejmu, ale Sejm pośpiesznie rozwiązano i do następnego, w wyniku ostrej kampanii przeciwników nie dostał się. „na jesieni 1938 roku powiedział mi, że skończył 59 lat i jest już bardzo zmęczony” - wspomina Jędrzejewicz.
Obraz Polski, jaki sobie Sławek wymarzył, daleki był od rzeczywistości. Stworzona przez niego ordynacja wyborcza uzależniła sejm od rządu, jego samego pozbawiając mandatu poselskiego. Zamiast „pozytywnej” organizacji, w miejsce BBWR, sanacja stworzyła nacjonalistyczny Obóz Zjednoczenia Narodowego. Oczekiwane przez Sławka rządy silnej ręki usunęły go z życia politycznego. Na jego oczach dokonywała się transformacja systemu w kierunku totalitarnym. Sławek zdawał sobie sprawę, że nie wróży to dobrze na przyszłość. Był jednak bezradny. Z pozycji pierwszoplanowego polityka został zepchnięty do roli biernego obserwatora. Najbardziej go bolało to, że rządząca grupa postępowała wbrew wskazówkom Piłsudskiego, sprzeniewierzając się idei konstytucji, która została wypaczona i dostosowana do potrzeb bieżącej walki politycznej.
Nominacja Rydza na marszałka 11 listopada 1936 uczyniła zeń pierwszoplanową osobistość w państwie.
„Podziwiałem opanowanie Sławka, który przyjął zaproszenie, aby nie stwarzać zadrażnień, choć wiem (..) jak dalece było mu to przykre i ile poświęcenia z jego strony wymagało”
- wspomina Janusz Jędrzejewicz.
Polityczna szopka z końca lat trzydziestych wyśmiewała naśladowanie przez Rydza Piłsudskiego: „wczoraj ze Sławkiem doszło aż do sprzeczki, bo żąda, żebym ja też miał dwie córeczki”. Rzeczywistość była jednak dla Sławka okrutniejsza. „cały aparat państwowy nastawiony został na walkę przeciwko mnie i moim przyjaciołom. (..) Jako jeden z głównych zarzutów przeciwko mnie jest podnoszone, że ja jestem nierealnym idealistą. Otóż realizm taki jaki jest stosowany chociażby w zwalczaniu mnie, najzupełniej mnie nie nęci” - pisał w liście do Wiktorii Weissowej w listopadzie 1938 r.
„do końca trwał uporczywie przy swej roli, i gorycz zawodów, których miał w życiu tyle, nie potrafiła zabić w nim wiary w słuszność jego metody pracy, którą prowadził uporczywie i bez wytchnienia”
- pisze Janusz Jędrzejewicz.
Duch Komendanta
Odsunięty od polityki, która była jedynym sensem jego życia, osamotniony, 2 kwietnia 1939 r. popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu przy Alei Szucha 16 w Warszawie. Tylko w ten sposób mógł zaprotestować przeciw niweczeniu dzieła Komendanta. Jędrzejewicz porównuje Sławka do bohatera narodowego Japonii, generała Nogi, który odszedł, nie mogąc się pogodzić ze śmiercią swego cesarza.
„o godz. 6 pp., Sławek zaczął palić wszystkie swoje listy, papiery, dokumenty; poczucie odpowiedzialności i konspiracji nie opuszczało go nigdy, potem swoim dziecinnym trochę pismem napisał na kawałku papieru: „Odbieram sobie życie. Nikogo proszę nie winić”. Poniżej dodał: „Spaliłem papiery o charakterze prywatnym, a także wręczone mi w zaufaniu. Jeżeli nie wszystkie, proszę pokrzywdzonych o wybaczenie. Bóg wszystko widzący może mi wybaczy moje grzechy i ten ostatni” - relacjonuje Cat-Mackiewicz - Strzelił do siebie z browninga, którego używał w czasach PPS. „Była godz. 8.45 wieczorem. Niedziela. Piłsudski umarł także w niedzielę o godz. 8.45. wieczorem. Duch Sławka podążył do przyjaciela. (…) Czuł się jak wierny pies, który nie potrafi spełnić swego obowiązku”.
Zmarł nazajutrz w klinice wojskowej.
Klęska Sławka była klęską działającego w konspiracji ideowca, który nie potrafił w niepodległym państwie przejść na tory skutecznego działania legalnego. Będąc u szczytu władzy zachowywał się jak wieczny opozycjonista, któremu marzy się lepsza przyszłość swojej Ojczyzny. Był wielkim człowiekiem, ale miernym politykiem.
Sławek miał nadzieję, że jego odejście wpłynie na złagodzenie sporów w sanacji. Nieoczekiwana i manifestacyjna śmierć wywołała co prawda wstrząs w ekipie rządzącej, ale nie spowodowała zmiany jej polityki, co tragicznie odbiło się pięć miesięcy później, we wrześniu 1939 r.
„I czekał w grobie śród klęski swej ciemnej, I z poległymi przeliczał ruiny, Strzelec tragiczny, wróżbita daremny, Smutniejszy od nich, bo sam pełen winy” - napisał Kazimierz Wierzyński w kwietniu 1940 roku, w rocznicę śmierci Sławka - „Rok temu echo samotnego strzału każdy odpędzał niedbale od ucha, Strzał się oddalał, rozwiewał pomału: Dziś go jak gromu z otchłani się słucha”.