Unia Europejska szykuje się do zmian
Wśród kontredansów epitetów i przymiotników na wierzch wychodzą – jak zawsze – polskie osobliwości. Zdania w tonacji tromtadracyjno-korporacyjnej o tym, że Piotr Serafin będzie raportował bezpośrednio do przewodniczącej Komisji, że obowiązek wielki, na miary ambicji dużego kraju i że to zaufany człowiek premiera. O koncepcjach polskiego reprezentanta na wyeksponowanym stanowisku albo o innych komisarzach niewiele, a właściwie – nic. W publicystycznym duchu wypowiedział się również premier Donald Tusk, który zaćwierkał na platformie X: „Mocny portfel dla polskiego komisarza Piotra Serafina: budżet, administracja publiczna i zwalczanie oszustw. Czyli, mówiąc prościej: pieniądze, kadry i to, co lubimy najbardziej”. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość premierowi. Będzie kogo ścigać w Unii Europejskiej i to na najwyższych stanowiskach – vide poprzednia kadencja… Choć Tusk w ezopowym uniesieniu, jak mniemam, nawiązywał tymi oszustwami do polityki krajowej. O przyszłości Unii, o kierunkach rozwoju, o konkurencyjności, przemyśle, sprawiedliwym opodatkowaniu we wpisie najważniejszego polityka w kraju ani słowa, tym bardziej na konferencjach prasowych czy w komunikatach MSZ-etu. W polityce rodzimej i europejskiej Polska redukuje swój głos do odwiecznego „tu i teraz”.
Zagrożenie egzystencjalne
Podczas gdy rządzący politycy brodzą w coraz to głębszej pomroce rozliczeń poprzedników i pogłębieniu kryzysu normatywnego, Unia Europejska szykuje się do poważnych zmian. Przed rozpoczęciem nowej kadencji Komisja zamówiła ekonomiczną analizę perspektyw rozwoju wspólnoty u Maria Draghiego, byłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego. Raport pozornie tylko porusza kwestie coraz mniejszej konkurencyjności Unii Europejskiej. Dokument w istocie przypomina konia trojańskiego nowego federalistycznego skoku. Prasa zachodnia chyli czoła przed ambitnym planem Draghiego: „Jasna diagnoza i ambitne rozwiązania” – zatytułował go francuski periodyk „Le Point”. Rodzima „Krytyka Polityczna” ubolewa, że dialogowi i układom społecznym w dokumencie poświęcono niewiele miejsca.
W swojej preambule raport kreśli rapsodyczną wizję upadku Unii, jeśli nie wdroży pilnie naprawczego planu ekonomicznego. Mario Draghi używa modnego sformułowania „zagrożenia egzystencjalnego”, aby uzasadnić aplikację terapii wstrząsowej. Straty gospodarcze Europy w obliczu dwóch głównych biegunów – azjatyckiego i amerykańskiego – są bardzo realne. Różnica PKB między UE a Stanami Zjednoczonymi wzrosła z 15% w 2002 r. do 30% w 2023 r. Różnicę szef EBC przypisuje 70% różnicy w produktywności. Europa pozostaje także daleko w tyle pod względem innowacji i nowych technologii. Boryka się ponadto z głębokim problemem demograficznym: liczba ludności na Starym Kontynencie maleje, po 2042 roku z rynku pracy zaczną znikać dwa miliony pracowników rocznie, ostrzega w swoim raporcie Włoch.
Draghi wzywa do dekarbonizacji i ucyfrowienia gospodarki na wielką skalę. Według niego budżet programu ramowego badań i innowacji powinien zostać podwojony, aby w ciągu 7 lat osiągnąć poziom 200 miliardów euro. Ale wdrożenie takiego planu nie powiedzie się, pisze były prezes EBC, przy obecnie funkcjonujących instytucjach. Mario Draghi proponuje zatem poważną reformę brukselskich instytucji. Włoch wspiera często powtarzaną ideę rozszerzenia głosowania w Radzie UE większością kwalifikowaną na wszystkie unijne obszary polityczne. Oznaczałoby to ni mniej, ni więcej tylko odebranie państwom członkowskim prawa weta. To oznacza koniec dogmatu suwerenności państw członkowskich.
CZYTAJ TAKŻE: Intel nie zbuduje zakładu w Polsce
Problem z rzeczywistością
Rozległe preliminarze kreślone przez Draghiego idą w parze z wyborami komisarzy. Warto zwrócić uwagę na nominatów z Danii i Hiszpanii: Dana Jørgensena, który ma być odpowiedzialny za politykę energetyczną, i Teresę Riberę, za zieloną transformację. Duński komisarz jest zaciekłym przeciwnikiem energii atomowej. Dał niejednokrotnie zresztą wyraz swojej niechęci dla atomu, między innymi na łamach duńskiego portalu „Information” w 2022 r., na początku agresji Rosji na Ukrainie. Stwierdzał, że „energia atomowa nigdy nie będzie odpowiednim rozwiązaniem w Danii”. Większość argumentów Jørgensena koncentruje się wokół ryzyka wypadków związanych z energią jądrową. Komisarz przywołuje w swoich rozważaniach śmiertelne wypadki spowodowane katastrofą czarnobylską… Jørgensen konkluduje: „Nasz rozwój nie zmierza w kierunku energetyki jądrowej w odróżnieniu od krajów, z którymi zwykle się porównujemy. Między innymi z Niemcami, Belgią, Szwecją i Szwajcarią”.
Od czasu artykułu duńskiego komisarza Szwecja zdążyła ogłosić plan zbudowania nowych elektrowni, a Szwajcaria opowiedziała się za możliwym powrotem do energetyki jądrowej w dłuższej perspektywie. Jeśli chodzi o Belgię, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, zainicjowała ona renowację dwóch reaktorów, która ma się zakończyć w 2036 r. Nawet w samej Danii opinia publiczna odstaje od koncepcji suflowanych przez Jørgensena. We wrześniu 2023 r. 55% Duńczyków ogłosiło, że popiera badania nad energią jądrową – w 2016 r. było ich 51%.
Przestrzega przed wyborami kadrowymi Ursuli von der Leyen na łamach „Frontu ludowego” Samuel Furfari, autor „Energii, czyli o kłamstwach państwowych”: „Jeśli Unia podąży za tymi ekstremizmami, konsekwencje mogą być katastrofalne. Nominacje wpisują się w politykę energetyczną coraz bardziej oderwaną od realiów gospodarczych i strategicznych. Są w kontrze do ustaleń raportu Maria Draghiego. Podczas gdy kryzys energetyczny 2022 r. w drastyczny sposób przypomniał nam o znaczeniu stabilnego i dającego się kontrolować koszyka energetycznego, Bruksela trwa w swojej ideologicznej ślepocie i monokulturze nieciągłych i zmiennych energii odnawialnych”.
W żargonie Brukseli i Strasburga „czystość”, do której dąży przyszła hiszpańska komisarz, oznacza zerową emisję CO2. Natomiast 75% energii pierwotnej w UE pochodzi z paliw kopalnych, na całym świecie ten wynik to 82%. Teresa Ribera będzie tutorem dla trzech komisarzy: ds. energii, środowiska i klimatu. W samej Hiszpanii Ribera nie cieszy się dobrą reputacją, ponieważ z wyjątkiem ekologów socjaliści en bloc uważają ją za niebezpieczną ekstremistkę. Sławiła się odezwą do Komisji Europejskiej, w której zażądała wycofania się z projektu, który miał połączyć hiszpańską sieć gazową z francuską. Jak podkreśla Furfari: „Myślenie pani Ribery zdumiewa, można je streścić następująco: nie powinniśmy inwestować w paliwa kopalne. A z drugiej strony należy wydać miliardy euro na morskie połączenie Barcelony z Marsylią, aby transportować wodór wytwarzany w procesie elektrolizy wody, którego Hiszpania nie produkuje i którego nikt nigdy nie będzie produkował na skalę przemysłową z ewidentnych powodów”. Jak rozwija ekspert energetyczny, Teresa Ribera nie posiada elementarnej znajomości procesów chemicznych. Komisja w swojej zielonej obsesji zdaje się ignorować fakt, że Chiny będą wielkim beneficjentem pospiesznej transformacji. Zmuszając wspólnotę do porzucenia swojego doświadczenia w produkowaniu silników spalinowych, Bruksela oddaje rynek samochodowy chińskim producentom, którzy już przodują w dziedzinie pojazdów elektrycznych. W Forest, nieopodal belgijskiej stolicy, zaledwie kilka kilometrów od gmachu Komisji, fabryka Audi produkująca samochody elektryczne jest bliska zamknięcia. Zagrożonych utratą pracy jest tysiące Belgów. Właściciel fabryki, Koncern VW, rozkłada ręce i nie może już nic zaoferować swoim pracownikom. Natomiast chiński producent NIO wizytował już fabrykę. Trwają negocjacje w sprawie powierzenia hali produkcyjnej Chińczykom. Przejęcie fabryki – o ironio! – pozwoli im uniknąć dopłat, które Komisja Europejska chce wprowadzić na import chińskich pojazdów elektrycznych…
Jaki obraz Ursuli von der Leyen będą mieli pracownicy Audi w Forest czy Stellantis w Gliwicach? Łatwo zgadnąć. Ze zgrozą czekają na obsesyjne działania nowej Komisji.
CZYTAJ TAKŻE: Solidarność was nie zostawi! Najnowszy numer "Tygodnika Solidarność"