Magdalena Okraska: Na młode wilki obława
Interes, wiadomo, finansowy, albo – he, he – miłosno-seksualny. W taką wykładnię postępowania lewicowej posłanki partii Razem zdaje się wierzyć trzy czwarte Silnych Razem, spora część lewicy, trochę prawicy oraz tzw. wyborca zdroworozsądkowy, co z niejednego pieca chleb jadł i „nie z nim takie numery”.
Nieważne, kto coś robi, ale z kim robi?
Pomysł zakładania jakichkolwiek inicjatyw z politykami czy działaczami opcji przeciwnej budzi ogromny sprzeciw, wręcz lęk. Nie dostrzega się odwagi w działaniu ponad podziałami, nie widzi wartości w samej inicjatywie (a czasem warto, choćby założył ją sam diabeł), lecz przystępuje ochoczo do wyśmiewania i szukania drugiego dna. Na pewno jej zapłacili. Na pewno z nim sypia. Na pewno ktoś nią steruje. Dała się ogłupić, kupić, sprzedać. To jej gwóźdź do trumny.
Nie jest niczym nowym niewiara w to, że ktoś może budować jakieś ciało czy kolportować jakąś myśl, choć nie zyskuje na tym, lecz traci – tylko dlatego, że w nią uwierzył. W postępowaniu posłanki nie ma zresztą nic nagannego: nie zaczęła ona głosić postulatów niezgodnych z linią partii macierzystej. Wręcz przeciwnie, podjęła postulat infrastrukturalny, który powinien spodobać się lewicy. No cóż, drodzy państwo – nie od dziś wiadomo, że nieważne, kto coś robi, ale z kim robi. Jeszcze ważniejsze jest nieprzekraczanie linii wyznaczającej grupę, z którą się niczego nie robi, choćby kończył się świat.
CZYTAJ TAKŻE: Wybory prezydenckie w USA. Wielka walka o lud i robotników
Cena za własną naiwność czy hipokryzję liberałów?
Posłanka nie płaci ceny za własną naiwność, jak chcieliby cyniczni dziadkowie z KOD-u. Płaci ją za hipokryzję liberałów, którzy mają tylko jednego wroga, i sprzymierzą się z każdym, kto przynajmniej częściowo ma tego samego, np. z Romanem Giertychem. Płaci ją także za hipokryzję lewicy sejmowej, dla której liczą się posady (a ich wachlarz nie jest szeroki), nie zaś postulaty. Gdyby było inaczej, dawna (a może i obecna) koleżanka nie zostałaby rzucona na pożarcie lwom. Nie chcę nawet wiedzieć, jaka droga prowadzi od „innej polityki” do przyciśnięcia guzika w głosowaniu usuwającym posłankę Matysiak z Komisji Infrastruktury. Ten gest nie nosi nawet znamion szczerego przekonania, a tylko strachu. Uważacie, że musieliście to zrobić, a i tak nie kupiliście sobie za to nawet kwartału spokoju.
Paulina Matysiak zyskała za to rozpoznawalność, osobność, możliwość oddzielenia się od jednorodnego ciała partii o niezapamiętywalnych dla ogółu nazwiskach i twarzach. Czy to wykorzysta? Nie wiadomo, być może wcale nie chce. Może chciała po prostu robić swoje, a pojechała windą do nieba. Ci, którzy usunęli ją z komisji, tylko pozornie rozdają karty.
CZYTAJ TAKŻE: Trump, Kamala i sprawa polska - Konrad Wernicki poleca nowy numer "Tygodnika Solidarność"