Trwa zamazywanie śladów rosyjskich wpływów

Odwracanie pojęć, zacieranie śladów, snucie podejrzeń i rzucanie insynuacji – jednym słowem: wszystko, tylko nie fakty. Na tym polega ściganie wpływów rosyjskich w Polsce przez ekipę Donalda Tuska. Celem powołanej przez nią komisji nie jest dojście do prawdy, ale przykrycie jej tak grubą warstwą kłamstw i półprawd, by w przyszłości każda próba opisania, dokąd sięgają moskiewskie macki, była skazana na klęskę.
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski / fot. flickr.com/MSZ/CC BY-ND 2.0

Jeśli ekipa Donalda Tuska chciałaby prowadzić realne dochodzenie w sprawie osób działających na rzecz wrogiego, wschodniego mocarstwa, musiałaby skupić się na sobie samej i własnych sojusznikach. Premier i jego otoczenie nie są jednak samobójcami. Dlatego zrobią wszystko, by sprawę ośmieszyć, zagmatwać i znudzić nią opinię publiczną. To typowa dla służb specjalnych operacja dezinformacyjna, którą wcześniej zastosowano np. w sprawach: śmierci Andrzeja Leppera, kontaktu polskich służb z afgańskimi mudżahedinami (skończyło się na lądowaniu talibów w Klewkach), samobójstwa gen. Sławomira Petelickiego, katastrofy smoleńskiej, śmierci byłego szefa komisji śledczej ds. Orlenu, posła PSL Józefa Gruszki czy okoliczności utrącenia kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich w 2005 r.

Żadna z tych spraw nie została do końca wyjaśniona, a politycy, historycy czy dziennikarze, którzy zajmują się daną sprawą, nigdy nie mogą znaleźć ostatecznego dowodu potwierdzającego jedną wersję wydarzeń. Skazani na interpretacje trafiają do kategorii wyznawców teorii spiskowych lub zostają ogłoszeni oszołomami. Co więcej, nawet jeśli dojdą do prawdy, nikt nie chce już o niej słyszeć, gdyż temat został wcześniej ośmieszony i na tyle wyeksploatowany, że media nie chcą się nim zajmować. Ostateczne ustalenia nie docierają więc do szerokiej opinii publicznej (tak było na przykład z talibami w Klewkach).

Przerażające fakty

Gdybyśmy przez chwilę przyjrzeli się rosyjskim wpływom bez emocji i kierowali się jedynie logiką oraz faktami, nie mielibyśmy wątpliwości, gdzie należy szukać moskiewskich macek.

Leszek Miller do dziś nie rozliczył się publicznie z zaciągnięcia pożyczki w Moskwie na budowę lewicy w Polsce. Później wielokrotnie udowadniał, że jest wiernym sojusznikiem Kremla, czego najbardziej jaskrawym dowodem była rezygnacja z gazociągu łączącego Polskę z Norwegią. Wyjątkowo korzystne warunki wynegocjował rząd Jerzego Buzka, ale nie zdążył projektu zrealizować, gdyż prawica przegrała wybory w 2001 r. Już wówczas mogliśmy rozpocząć proces uniezależniania się od rosyjskiego gazu, ale z powodu decyzji Leszka Millera przez dwie kolejne dekady pompowaliśmy na Wschód pieniądze, dzięki którym Rosja odbudowywała swój militarny potencjał.

Donald Tusk pojechał do Moskwy, by spotkać się z Władimirem Putinem w czasie trwającej wówczas w Rosji kampanii wyborczej. Wsparcie udzielone byłemu kagiebiście miało w przyszłości skutkować normalizacją relacji polsko-rosyjskich. Tyle tylko, że na ustępstwa szła jedynie Warszawa. Tusk za darmo wycofał sprzeciw wobec członkostwa w Międzynarodowej Organizacji Handlu i zrezygnował z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, przesunął jednostki wojskowe ze wschodniej Polski za linię Wisły, zgodził się na współpracę polskich i rosyjskich służb specjalnych, co skutkowało dostępem Moskwy do tajemnic NATO czy wreszcie oddał Rosjanom śledztwo smoleńskie.

Radosław Sikorski był autorem pomysłu, by Rosję przyjąć do NATO, zaprosił Siergieja Ławrowa na odprawę polskich ambasadorów (co jest zwykle aktem szczególnego zaufania i przyjaźni), próbował skłonić Ukraińców protestujących na Majdanie do porozumienia z prorosyjskim prezydentem Wiktorem Janukowyczem (na szczęście Ukraińcy go nie posłuchali) czy powtarzał kremlowską propagandę o planowaniu rozbioru Ukrainy przez Polskę na początku wojny w 2022 roku.

Podobne przykłady mniej znaczących polityków obozu liberalno-lewicowego można by wymieniać długo. Takie działania trudno przypisać Prawu i Sprawiedliwości, które zresztą Tusk i jego zaplecze wielokrotnie oskarżali o rusofobię.

CZYTAJ TAKŻE:

Żadnych zysków

Politykę tę dosadnie opisuje cząstkowy raport Państwowej Komisji ds. Badania Wpływów Rosyjskich w Polsce, której przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz.

„Polityka rządu PO – PSL, skoncentrowana na dążeniu do poprawy stosunków z Rosją, wdrażana od przełomu lat 2007/2008, skutkowała zaniechaniem aktywnej polskiej polityki wschodniej i w znacznej mierze przytłumiła proamerykański nurt polityki polskiej, co najwyraziściej demonstrowane było w sprawie rokowań na temat rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, przeciw czemu zdecydowanie oponowała Moskwa. Stosunki z Rosją, mimo daleko posuniętej ustępliwości rządu polskiego po 2007 r. […] nie przyniosły wymiernych efektów, lecz szereg upokorzeń i demonstracji wrogości ze strony Rosji (raport MAK, kolejne embarga, deklaracje ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i wiceministra Andrieja Niestierienki z 2009 r., godzące w suwerenne prawo Polski do decydowania o wojskowym wykorzystaniu własnego terytorium i w takież prawo Ukrainy i Gruzji do swobodnego wyboru sojuszy, połączone z próbą narzucenia Polsce sowieckiej wizji historii II wojny światowej, manewry Zapad 20097 i 20138 itd.)”.

Reakcja Moskwy na polską uległość nie mogła być zresztą inna, gdyż Rosjanie nie szanują uległości. Gardzą tymi, którzy zabiegając o ich względy, nie dbają o swoje interesy. Zwłaszcza że z powodu tej polityki Polska pozbawiała się roli regionalnego lidera, który nie tylko doskonale rozumie politykę Kremla, ale skutecznie potrafi się jej przeciwstawić.

Mówi o tym kolejny fragment raportu: „Powołując w 2011 r. strefę małego ruchu granicznego obejmującą obwód królewiecki i przygraniczne powiaty województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, Polska zrywała z polityką solidarności z Litwą w odniesieniu do tej rosyjskiej eksklawy, otwierała się na penetrację transgraniczną służb rosyjskich i rosyjskich grup kryminalnych oraz wytwarzała sytuację uprzywilejowania Rosjan w stosunku do Ukraińców i Białorusinów, w której obywatelom państw objętych Partnerstwem Wschodnim było trudniej podróżować do UE niż obywatelom Federacji Rosyjskiej, gdyż podobne regulacje nie istniały w takich rozmiarach na pograniczach polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim”.

Działania tandemu Tusk – Sikorski zakładały więc uprzywilejowaną pozycję Rosji w polskiej polityce wschodniej. Nie tylko traciliśmy ogromny atut na arenie międzynarodowej, jakim była chłodna i realna ocena neoimperialnej polityki rosyjskiej (materiały ujawnione przez WikiLeaks pokazują, jak bardzo ceniły to na przykład służby amerykańskie), ale też podkopywała zaufanie krajów byłego Związku Sowieckiego, które pragnęły uniezależnić się od Kremla.

Uznanie, że między Polską a Rosją nie ma znaczących podmiotów, z którymi warto rozmawiać, godziło wprost w interesy naszego kraju.

Utrzymać się w europejskim nurcie

Oczywiście nie możemy jednoznacznie powiedzieć, jakie przesłanki kierowały postępowaniem Tuska i Sikorskiego – w przypadku Millera takich wątpliwości raczej mieć nie można, gdyż jego korzenie i lojalność skierowane są na Wschód – ale trudno się spodziewać, by łączyły ich jakieś szczególne więzy z Kremlem. Problemem jest raczej absolutny serwilizm i uległość wobec Niemiec oraz upatrywanie w polityce wyłącznie szansy na prywatną, międzynarodową karierę. Tuskowi to się zresztą udało, Sikorski ciągle żyje nadzieją, że tak się stanie.
Obaj doskonale wiedzieli, że do 2022 roku, czyli do momentu inwazji na Ukrainę, kluczem do kariery w międzynarodowych, szczególnie europejskich, organizacjach była przychylność Kremla. Wpływy rosyjskie w Unii Europejskiej były tak wielkie, że to często właśnie Moskwa decydowała o kształcie polityki europejskiej. Najlepszym przykładem tego jest projekt transformacji energetycznej, który miał być oparty na tanim gazie z Rosji.

W rzeczywistości porozumienie Berlina i Moskwy w sprawie budowy dwóch gazociągów po dnie Bałtyku, a następnie realizacja inwestycji, powodowało, że cała Europa Środkowa miała być uzależniona od dostaw energii z Rosji. Dystrybutorem gazu miały być Niemcy, które dzięki temu wzmacniały swoją pozycję ekonomiczną i polityczną.

Dążenie do „płynięcia w głównym europejskim nurcie” – co było jednym z głównych celów polityki zagranicznej Polski w latach 2007–2015 – musiało doprowadzić do zbliżenia z Władimirem Putinem. Nawet kosztem interesów własnych i najbliższych sojuszników.
Prawdopodobnie w polskiej elicie politycznej nie znajdziemy rodzimej „piątki z Cambridge”, czyli wysoko postawionych postaci zwerbowanych przez służby Kremla i otwarcie dla niego pracujące. Sprzyjanie interesom Moskwy wynika raczej z ambiwalentnego stosunku do państwa i traktowania go przez liberalno-lewicowe elity polityczne bądź jako trampoliny do zajęcia dobrze płatnego stanowiska w „centrali” UE, bądź jako bytu zbyt słabego, by był zdolny przeciwstawić się takiej potędze jak Rosja.

Rzeczpospolita ma dla nich sens istnienia jedynie w ramach europejskiej federacji, w której ktoś inny – silniejszy i poważniejszy – zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa.

Ten stan świadomości jest znacznie niebezpieczniejszy niż zdrada kilku renegatów.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Dobra wiadomość dla pasażerów MPK we Wrocławiu. Po udanych testach do normalnej eksploatacji włączono mijankę tramwajową na ul. Przyjaźni. Zmiana ma poprawić płynność ruchu i skrócić czas oczekiwania tramwajów na jednotorowym odcinku w kierunku Kleciny.

Trump ogłasza blokadę Wenezueli. USA uderzają w tankowce z ropą z ostatniej chwili
Trump ogłasza blokadę Wenezueli. USA uderzają w tankowce z ropą

Prezydent USA Donald Trump ogłosił we wtorek blokadę objętych sankcjami tankowców, które wpływają do portów Wenezueli i wypływają z nich. Oświadczył, że reżim Nicolasa Maduro w Wenezueli to „zagraniczna organizacja terrorystyczna”.

Bez Grudnia '70 nie byłoby Solidarności. A bez Solidarności nie byłoby upadku muru berlińskiego. Obchody 55. rocznicy Czarnego Czwartku tylko u nas
"Bez Grudnia '70 nie byłoby Solidarności. A bez Solidarności nie byłoby upadku muru berlińskiego". Obchody 55. rocznicy Czarnego Czwartku

Przed pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 roku odbyły się obchody 55. rocznicy Czarnego Czwartku - dnia, kiedy komunistyczne władze otworzyły ogień do zmierzających do pracy robotników ze Stoczni Gdynia. W uroczystościach wzięli udział prezydent Karol Nawrocki oraz przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotr Duda.

Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa” Wiadomości
Beata Szydło krytykuje propozycję KE ws. aut spalinowych: „To gospodarcza katastrofa”

Beata Szydło na X skomentowała ostatnie doniesienia medialne o tym, że „Komisja Europejska rezygnuje z zakazu aut spalinowych od 2035 roku”. Jak podkreśliła europoseł PiS, nowe regulacje KE nadal zagrażają europejskiemu przemysłowi samochodowemu.

Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie Wiadomości
Tego w Volkswagenie jeszcze nie było. Koncern zamyka fabrykę w Dreźnie

Z taśmy produkcyjnej fabryki Volkswagena w Dreźnie we wtorek zjechał ostatni samochód. Koncern tym samym zamknął ten zakład, co jest pierwszym takim przypadkiem dla tej firmy w Niemczech w ciągu 88 lat jej działalności. Fabryka w Dreźnie ma zostać przekształcona w centrum badań i rozwoju, skoncentrowane na półprzewodnikach, sztucznej inteligencji oraz robotyce. Połowę przestrzeni ma zająć Uniwersytet Techniczny w Dreźnie.

Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej tylko u nas
Chile skręca ostro w prawo. Prawicowa fala w Ameryce Łacińskiej

Ameryka Łacińska ma dość lewicowych eksperymentów, na dodatek prawicę w tej części świata natchnęło zwycięstwo Donalda Trumpa. W kolejnych krajach zwyciężają kandydaci konserwatywni, opowiadający się za wolnym rynkiem, rządami twardego prawa i współpracą z USA. Szczególnie symboliczny jest wynik wyborów prezydenckich w Chile: zdecydowane zwycięstwo polityka otwarcie chwalącego rządy Augusto Pinocheta.

Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. Nie dla ETS2 i paktu migracyjnego z ostatniej chwili
Rząd Czech zapowiada blokadę unijnych regulacji. "Nie" dla ETS2 i paktu migracyjnego

Nowy rząd Czech pod przewodnictwem premiera Andreja Babisza otwarcie kwestionuje kluczowe elementy polityki Unii Europejskiej. Gabinet, zaprzysiężony dzień wcześniej, przyjął uchwały odrzucające zarówno system handlu emisjami ETS2, jak i unijny pakt migracyjny, zapowiadając, że regulacje te nie zostaną wdrożone do czeskiego prawa.

Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu z ostatniej chwili
Jarmark Warszawski pod specjalnym nadzorem. Student podejrzany o planowanie zamachu

Organizator Jarmarku Warszawskiego, w związku z publikacjami dotyczącymi zatrzymania 19-letniego studenta, który miał planować zamach terrorystyczny, zwrócił się do firmy ochrony o zintensyfikowanie działań prewencyjnych, reagowania i informowania o wszelkich sytuacjach mogących stanowić zagrożenie dla odwiedzających jarmark.

Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy Wiadomości
Sondaż Politico. Kto za, a kto przeciw pomocy dla Ukrainy

Większość Niemców i Francuzów chce ograniczenia pomocy dla Ukrainy, podczas gdy Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy chcą ją zwiększyć lub utrzymać na obecnym poziomie - wykazał najnowszy sondaż Politico przeprowadzony w tych pięciu krajach i opublikowany we wtorek.

 GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów z ostatniej chwili
GIS wydał pilny komunikat dla konsumentów

Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące świeżych jaj z chowu ściółkowego, w których wykryto bakterie Salmonella spp. GIS apeluje, aby nie jeść jaj z partii 05.01.2026, zwłaszcza jeśli nie zostały odpowiednio ugotowane lub usmażone.

REKLAMA

Trwa zamazywanie śladów rosyjskich wpływów

Odwracanie pojęć, zacieranie śladów, snucie podejrzeń i rzucanie insynuacji – jednym słowem: wszystko, tylko nie fakty. Na tym polega ściganie wpływów rosyjskich w Polsce przez ekipę Donalda Tuska. Celem powołanej przez nią komisji nie jest dojście do prawdy, ale przykrycie jej tak grubą warstwą kłamstw i półprawd, by w przyszłości każda próba opisania, dokąd sięgają moskiewskie macki, była skazana na klęskę.
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski / fot. flickr.com/MSZ/CC BY-ND 2.0

Jeśli ekipa Donalda Tuska chciałaby prowadzić realne dochodzenie w sprawie osób działających na rzecz wrogiego, wschodniego mocarstwa, musiałaby skupić się na sobie samej i własnych sojusznikach. Premier i jego otoczenie nie są jednak samobójcami. Dlatego zrobią wszystko, by sprawę ośmieszyć, zagmatwać i znudzić nią opinię publiczną. To typowa dla służb specjalnych operacja dezinformacyjna, którą wcześniej zastosowano np. w sprawach: śmierci Andrzeja Leppera, kontaktu polskich służb z afgańskimi mudżahedinami (skończyło się na lądowaniu talibów w Klewkach), samobójstwa gen. Sławomira Petelickiego, katastrofy smoleńskiej, śmierci byłego szefa komisji śledczej ds. Orlenu, posła PSL Józefa Gruszki czy okoliczności utrącenia kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich w 2005 r.

Żadna z tych spraw nie została do końca wyjaśniona, a politycy, historycy czy dziennikarze, którzy zajmują się daną sprawą, nigdy nie mogą znaleźć ostatecznego dowodu potwierdzającego jedną wersję wydarzeń. Skazani na interpretacje trafiają do kategorii wyznawców teorii spiskowych lub zostają ogłoszeni oszołomami. Co więcej, nawet jeśli dojdą do prawdy, nikt nie chce już o niej słyszeć, gdyż temat został wcześniej ośmieszony i na tyle wyeksploatowany, że media nie chcą się nim zajmować. Ostateczne ustalenia nie docierają więc do szerokiej opinii publicznej (tak było na przykład z talibami w Klewkach).

Przerażające fakty

Gdybyśmy przez chwilę przyjrzeli się rosyjskim wpływom bez emocji i kierowali się jedynie logiką oraz faktami, nie mielibyśmy wątpliwości, gdzie należy szukać moskiewskich macek.

Leszek Miller do dziś nie rozliczył się publicznie z zaciągnięcia pożyczki w Moskwie na budowę lewicy w Polsce. Później wielokrotnie udowadniał, że jest wiernym sojusznikiem Kremla, czego najbardziej jaskrawym dowodem była rezygnacja z gazociągu łączącego Polskę z Norwegią. Wyjątkowo korzystne warunki wynegocjował rząd Jerzego Buzka, ale nie zdążył projektu zrealizować, gdyż prawica przegrała wybory w 2001 r. Już wówczas mogliśmy rozpocząć proces uniezależniania się od rosyjskiego gazu, ale z powodu decyzji Leszka Millera przez dwie kolejne dekady pompowaliśmy na Wschód pieniądze, dzięki którym Rosja odbudowywała swój militarny potencjał.

Donald Tusk pojechał do Moskwy, by spotkać się z Władimirem Putinem w czasie trwającej wówczas w Rosji kampanii wyborczej. Wsparcie udzielone byłemu kagiebiście miało w przyszłości skutkować normalizacją relacji polsko-rosyjskich. Tyle tylko, że na ustępstwa szła jedynie Warszawa. Tusk za darmo wycofał sprzeciw wobec członkostwa w Międzynarodowej Organizacji Handlu i zrezygnował z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, przesunął jednostki wojskowe ze wschodniej Polski za linię Wisły, zgodził się na współpracę polskich i rosyjskich służb specjalnych, co skutkowało dostępem Moskwy do tajemnic NATO czy wreszcie oddał Rosjanom śledztwo smoleńskie.

Radosław Sikorski był autorem pomysłu, by Rosję przyjąć do NATO, zaprosił Siergieja Ławrowa na odprawę polskich ambasadorów (co jest zwykle aktem szczególnego zaufania i przyjaźni), próbował skłonić Ukraińców protestujących na Majdanie do porozumienia z prorosyjskim prezydentem Wiktorem Janukowyczem (na szczęście Ukraińcy go nie posłuchali) czy powtarzał kremlowską propagandę o planowaniu rozbioru Ukrainy przez Polskę na początku wojny w 2022 roku.

Podobne przykłady mniej znaczących polityków obozu liberalno-lewicowego można by wymieniać długo. Takie działania trudno przypisać Prawu i Sprawiedliwości, które zresztą Tusk i jego zaplecze wielokrotnie oskarżali o rusofobię.

CZYTAJ TAKŻE:

Żadnych zysków

Politykę tę dosadnie opisuje cząstkowy raport Państwowej Komisji ds. Badania Wpływów Rosyjskich w Polsce, której przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz.

„Polityka rządu PO – PSL, skoncentrowana na dążeniu do poprawy stosunków z Rosją, wdrażana od przełomu lat 2007/2008, skutkowała zaniechaniem aktywnej polskiej polityki wschodniej i w znacznej mierze przytłumiła proamerykański nurt polityki polskiej, co najwyraziściej demonstrowane było w sprawie rokowań na temat rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, przeciw czemu zdecydowanie oponowała Moskwa. Stosunki z Rosją, mimo daleko posuniętej ustępliwości rządu polskiego po 2007 r. […] nie przyniosły wymiernych efektów, lecz szereg upokorzeń i demonstracji wrogości ze strony Rosji (raport MAK, kolejne embarga, deklaracje ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i wiceministra Andrieja Niestierienki z 2009 r., godzące w suwerenne prawo Polski do decydowania o wojskowym wykorzystaniu własnego terytorium i w takież prawo Ukrainy i Gruzji do swobodnego wyboru sojuszy, połączone z próbą narzucenia Polsce sowieckiej wizji historii II wojny światowej, manewry Zapad 20097 i 20138 itd.)”.

Reakcja Moskwy na polską uległość nie mogła być zresztą inna, gdyż Rosjanie nie szanują uległości. Gardzą tymi, którzy zabiegając o ich względy, nie dbają o swoje interesy. Zwłaszcza że z powodu tej polityki Polska pozbawiała się roli regionalnego lidera, który nie tylko doskonale rozumie politykę Kremla, ale skutecznie potrafi się jej przeciwstawić.

Mówi o tym kolejny fragment raportu: „Powołując w 2011 r. strefę małego ruchu granicznego obejmującą obwód królewiecki i przygraniczne powiaty województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, Polska zrywała z polityką solidarności z Litwą w odniesieniu do tej rosyjskiej eksklawy, otwierała się na penetrację transgraniczną służb rosyjskich i rosyjskich grup kryminalnych oraz wytwarzała sytuację uprzywilejowania Rosjan w stosunku do Ukraińców i Białorusinów, w której obywatelom państw objętych Partnerstwem Wschodnim było trudniej podróżować do UE niż obywatelom Federacji Rosyjskiej, gdyż podobne regulacje nie istniały w takich rozmiarach na pograniczach polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim”.

Działania tandemu Tusk – Sikorski zakładały więc uprzywilejowaną pozycję Rosji w polskiej polityce wschodniej. Nie tylko traciliśmy ogromny atut na arenie międzynarodowej, jakim była chłodna i realna ocena neoimperialnej polityki rosyjskiej (materiały ujawnione przez WikiLeaks pokazują, jak bardzo ceniły to na przykład służby amerykańskie), ale też podkopywała zaufanie krajów byłego Związku Sowieckiego, które pragnęły uniezależnić się od Kremla.

Uznanie, że między Polską a Rosją nie ma znaczących podmiotów, z którymi warto rozmawiać, godziło wprost w interesy naszego kraju.

Utrzymać się w europejskim nurcie

Oczywiście nie możemy jednoznacznie powiedzieć, jakie przesłanki kierowały postępowaniem Tuska i Sikorskiego – w przypadku Millera takich wątpliwości raczej mieć nie można, gdyż jego korzenie i lojalność skierowane są na Wschód – ale trudno się spodziewać, by łączyły ich jakieś szczególne więzy z Kremlem. Problemem jest raczej absolutny serwilizm i uległość wobec Niemiec oraz upatrywanie w polityce wyłącznie szansy na prywatną, międzynarodową karierę. Tuskowi to się zresztą udało, Sikorski ciągle żyje nadzieją, że tak się stanie.
Obaj doskonale wiedzieli, że do 2022 roku, czyli do momentu inwazji na Ukrainę, kluczem do kariery w międzynarodowych, szczególnie europejskich, organizacjach była przychylność Kremla. Wpływy rosyjskie w Unii Europejskiej były tak wielkie, że to często właśnie Moskwa decydowała o kształcie polityki europejskiej. Najlepszym przykładem tego jest projekt transformacji energetycznej, który miał być oparty na tanim gazie z Rosji.

W rzeczywistości porozumienie Berlina i Moskwy w sprawie budowy dwóch gazociągów po dnie Bałtyku, a następnie realizacja inwestycji, powodowało, że cała Europa Środkowa miała być uzależniona od dostaw energii z Rosji. Dystrybutorem gazu miały być Niemcy, które dzięki temu wzmacniały swoją pozycję ekonomiczną i polityczną.

Dążenie do „płynięcia w głównym europejskim nurcie” – co było jednym z głównych celów polityki zagranicznej Polski w latach 2007–2015 – musiało doprowadzić do zbliżenia z Władimirem Putinem. Nawet kosztem interesów własnych i najbliższych sojuszników.
Prawdopodobnie w polskiej elicie politycznej nie znajdziemy rodzimej „piątki z Cambridge”, czyli wysoko postawionych postaci zwerbowanych przez służby Kremla i otwarcie dla niego pracujące. Sprzyjanie interesom Moskwy wynika raczej z ambiwalentnego stosunku do państwa i traktowania go przez liberalno-lewicowe elity polityczne bądź jako trampoliny do zajęcia dobrze płatnego stanowiska w „centrali” UE, bądź jako bytu zbyt słabego, by był zdolny przeciwstawić się takiej potędze jak Rosja.

Rzeczpospolita ma dla nich sens istnienia jedynie w ramach europejskiej federacji, w której ktoś inny – silniejszy i poważniejszy – zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa.

Ten stan świadomości jest znacznie niebezpieczniejszy niż zdrada kilku renegatów.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane