Trwa zamazywanie śladów rosyjskich wpływów

Odwracanie pojęć, zacieranie śladów, snucie podejrzeń i rzucanie insynuacji – jednym słowem: wszystko, tylko nie fakty. Na tym polega ściganie wpływów rosyjskich w Polsce przez ekipę Donalda Tuska. Celem powołanej przez nią komisji nie jest dojście do prawdy, ale przykrycie jej tak grubą warstwą kłamstw i półprawd, by w przyszłości każda próba opisania, dokąd sięgają moskiewskie macki, była skazana na klęskę.
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski Trwa zamazywanie śladów rosyjskich wpływów
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski / fot. flickr.com/MSZ/CC BY-ND 2.0

Jeśli ekipa Donalda Tuska chciałaby prowadzić realne dochodzenie w sprawie osób działających na rzecz wrogiego, wschodniego mocarstwa, musiałaby skupić się na sobie samej i własnych sojusznikach. Premier i jego otoczenie nie są jednak samobójcami. Dlatego zrobią wszystko, by sprawę ośmieszyć, zagmatwać i znudzić nią opinię publiczną. To typowa dla służb specjalnych operacja dezinformacyjna, którą wcześniej zastosowano np. w sprawach: śmierci Andrzeja Leppera, kontaktu polskich służb z afgańskimi mudżahedinami (skończyło się na lądowaniu talibów w Klewkach), samobójstwa gen. Sławomira Petelickiego, katastrofy smoleńskiej, śmierci byłego szefa komisji śledczej ds. Orlenu, posła PSL Józefa Gruszki czy okoliczności utrącenia kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich w 2005 r.

Żadna z tych spraw nie została do końca wyjaśniona, a politycy, historycy czy dziennikarze, którzy zajmują się daną sprawą, nigdy nie mogą znaleźć ostatecznego dowodu potwierdzającego jedną wersję wydarzeń. Skazani na interpretacje trafiają do kategorii wyznawców teorii spiskowych lub zostają ogłoszeni oszołomami. Co więcej, nawet jeśli dojdą do prawdy, nikt nie chce już o niej słyszeć, gdyż temat został wcześniej ośmieszony i na tyle wyeksploatowany, że media nie chcą się nim zajmować. Ostateczne ustalenia nie docierają więc do szerokiej opinii publicznej (tak było na przykład z talibami w Klewkach).

Przerażające fakty

Gdybyśmy przez chwilę przyjrzeli się rosyjskim wpływom bez emocji i kierowali się jedynie logiką oraz faktami, nie mielibyśmy wątpliwości, gdzie należy szukać moskiewskich macek.

Leszek Miller do dziś nie rozliczył się publicznie z zaciągnięcia pożyczki w Moskwie na budowę lewicy w Polsce. Później wielokrotnie udowadniał, że jest wiernym sojusznikiem Kremla, czego najbardziej jaskrawym dowodem była rezygnacja z gazociągu łączącego Polskę z Norwegią. Wyjątkowo korzystne warunki wynegocjował rząd Jerzego Buzka, ale nie zdążył projektu zrealizować, gdyż prawica przegrała wybory w 2001 r. Już wówczas mogliśmy rozpocząć proces uniezależniania się od rosyjskiego gazu, ale z powodu decyzji Leszka Millera przez dwie kolejne dekady pompowaliśmy na Wschód pieniądze, dzięki którym Rosja odbudowywała swój militarny potencjał.

Donald Tusk pojechał do Moskwy, by spotkać się z Władimirem Putinem w czasie trwającej wówczas w Rosji kampanii wyborczej. Wsparcie udzielone byłemu kagiebiście miało w przyszłości skutkować normalizacją relacji polsko-rosyjskich. Tyle tylko, że na ustępstwa szła jedynie Warszawa. Tusk za darmo wycofał sprzeciw wobec członkostwa w Międzynarodowej Organizacji Handlu i zrezygnował z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, przesunął jednostki wojskowe ze wschodniej Polski za linię Wisły, zgodził się na współpracę polskich i rosyjskich służb specjalnych, co skutkowało dostępem Moskwy do tajemnic NATO czy wreszcie oddał Rosjanom śledztwo smoleńskie.

Radosław Sikorski był autorem pomysłu, by Rosję przyjąć do NATO, zaprosił Siergieja Ławrowa na odprawę polskich ambasadorów (co jest zwykle aktem szczególnego zaufania i przyjaźni), próbował skłonić Ukraińców protestujących na Majdanie do porozumienia z prorosyjskim prezydentem Wiktorem Janukowyczem (na szczęście Ukraińcy go nie posłuchali) czy powtarzał kremlowską propagandę o planowaniu rozbioru Ukrainy przez Polskę na początku wojny w 2022 roku.

Podobne przykłady mniej znaczących polityków obozu liberalno-lewicowego można by wymieniać długo. Takie działania trudno przypisać Prawu i Sprawiedliwości, które zresztą Tusk i jego zaplecze wielokrotnie oskarżali o rusofobię.

CZYTAJ TAKŻE:

Żadnych zysków

Politykę tę dosadnie opisuje cząstkowy raport Państwowej Komisji ds. Badania Wpływów Rosyjskich w Polsce, której przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz.

„Polityka rządu PO – PSL, skoncentrowana na dążeniu do poprawy stosunków z Rosją, wdrażana od przełomu lat 2007/2008, skutkowała zaniechaniem aktywnej polskiej polityki wschodniej i w znacznej mierze przytłumiła proamerykański nurt polityki polskiej, co najwyraziściej demonstrowane było w sprawie rokowań na temat rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, przeciw czemu zdecydowanie oponowała Moskwa. Stosunki z Rosją, mimo daleko posuniętej ustępliwości rządu polskiego po 2007 r. […] nie przyniosły wymiernych efektów, lecz szereg upokorzeń i demonstracji wrogości ze strony Rosji (raport MAK, kolejne embarga, deklaracje ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i wiceministra Andrieja Niestierienki z 2009 r., godzące w suwerenne prawo Polski do decydowania o wojskowym wykorzystaniu własnego terytorium i w takież prawo Ukrainy i Gruzji do swobodnego wyboru sojuszy, połączone z próbą narzucenia Polsce sowieckiej wizji historii II wojny światowej, manewry Zapad 20097 i 20138 itd.)”.

Reakcja Moskwy na polską uległość nie mogła być zresztą inna, gdyż Rosjanie nie szanują uległości. Gardzą tymi, którzy zabiegając o ich względy, nie dbają o swoje interesy. Zwłaszcza że z powodu tej polityki Polska pozbawiała się roli regionalnego lidera, który nie tylko doskonale rozumie politykę Kremla, ale skutecznie potrafi się jej przeciwstawić.

Mówi o tym kolejny fragment raportu: „Powołując w 2011 r. strefę małego ruchu granicznego obejmującą obwód królewiecki i przygraniczne powiaty województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, Polska zrywała z polityką solidarności z Litwą w odniesieniu do tej rosyjskiej eksklawy, otwierała się na penetrację transgraniczną służb rosyjskich i rosyjskich grup kryminalnych oraz wytwarzała sytuację uprzywilejowania Rosjan w stosunku do Ukraińców i Białorusinów, w której obywatelom państw objętych Partnerstwem Wschodnim było trudniej podróżować do UE niż obywatelom Federacji Rosyjskiej, gdyż podobne regulacje nie istniały w takich rozmiarach na pograniczach polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim”.

Działania tandemu Tusk – Sikorski zakładały więc uprzywilejowaną pozycję Rosji w polskiej polityce wschodniej. Nie tylko traciliśmy ogromny atut na arenie międzynarodowej, jakim była chłodna i realna ocena neoimperialnej polityki rosyjskiej (materiały ujawnione przez WikiLeaks pokazują, jak bardzo ceniły to na przykład służby amerykańskie), ale też podkopywała zaufanie krajów byłego Związku Sowieckiego, które pragnęły uniezależnić się od Kremla.

Uznanie, że między Polską a Rosją nie ma znaczących podmiotów, z którymi warto rozmawiać, godziło wprost w interesy naszego kraju.

Utrzymać się w europejskim nurcie

Oczywiście nie możemy jednoznacznie powiedzieć, jakie przesłanki kierowały postępowaniem Tuska i Sikorskiego – w przypadku Millera takich wątpliwości raczej mieć nie można, gdyż jego korzenie i lojalność skierowane są na Wschód – ale trudno się spodziewać, by łączyły ich jakieś szczególne więzy z Kremlem. Problemem jest raczej absolutny serwilizm i uległość wobec Niemiec oraz upatrywanie w polityce wyłącznie szansy na prywatną, międzynarodową karierę. Tuskowi to się zresztą udało, Sikorski ciągle żyje nadzieją, że tak się stanie.
Obaj doskonale wiedzieli, że do 2022 roku, czyli do momentu inwazji na Ukrainę, kluczem do kariery w międzynarodowych, szczególnie europejskich, organizacjach była przychylność Kremla. Wpływy rosyjskie w Unii Europejskiej były tak wielkie, że to często właśnie Moskwa decydowała o kształcie polityki europejskiej. Najlepszym przykładem tego jest projekt transformacji energetycznej, który miał być oparty na tanim gazie z Rosji.

W rzeczywistości porozumienie Berlina i Moskwy w sprawie budowy dwóch gazociągów po dnie Bałtyku, a następnie realizacja inwestycji, powodowało, że cała Europa Środkowa miała być uzależniona od dostaw energii z Rosji. Dystrybutorem gazu miały być Niemcy, które dzięki temu wzmacniały swoją pozycję ekonomiczną i polityczną.

Dążenie do „płynięcia w głównym europejskim nurcie” – co było jednym z głównych celów polityki zagranicznej Polski w latach 2007–2015 – musiało doprowadzić do zbliżenia z Władimirem Putinem. Nawet kosztem interesów własnych i najbliższych sojuszników.
Prawdopodobnie w polskiej elicie politycznej nie znajdziemy rodzimej „piątki z Cambridge”, czyli wysoko postawionych postaci zwerbowanych przez służby Kremla i otwarcie dla niego pracujące. Sprzyjanie interesom Moskwy wynika raczej z ambiwalentnego stosunku do państwa i traktowania go przez liberalno-lewicowe elity polityczne bądź jako trampoliny do zajęcia dobrze płatnego stanowiska w „centrali” UE, bądź jako bytu zbyt słabego, by był zdolny przeciwstawić się takiej potędze jak Rosja.

Rzeczpospolita ma dla nich sens istnienia jedynie w ramach europejskiej federacji, w której ktoś inny – silniejszy i poważniejszy – zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa.

Ten stan świadomości jest znacznie niebezpieczniejszy niż zdrada kilku renegatów.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Administracja Donalda Trumpa rozważa nałożenie sankcji na urzędników UE tylko u nas
Administracja Donalda Trumpa rozważa nałożenie sankcji na urzędników UE

Administracja prezydenta USA Donalda Trumpa rozważa nałożenie sankcji na urzędników Unii Europejskiej lub państw członkowskich odpowiedzialnych za wdrożenie Aktu o Usługach Cyfrowych (Digital Services Act, DSA).

Niemcy walczą z Tapinoma magnum. To może być przełom z ostatniej chwili
Niemcy walczą z Tapinoma magnum. To może być przełom

Specjalny żel z Zurychu zatrzymuje ekspansję "super-mrówki" Tapinoma magnum. Pierwsze miasta w Niemczech zgłaszają pozytywne efekty – informuje niemiecki serwis t-online.de.

Nie żyje Katarzyna Stoparczyk. Znana dziennikarka zginęła w wypadku z ostatniej chwili
Nie żyje Katarzyna Stoparczyk. Znana dziennikarka zginęła w wypadku

Nie żyje Katarzyna Stoparczyk, znana dziennikarka radiowa i telewizyjna, autorka książek, reżyserka spektakli teatralnych.

Google zapłaci miliardy euro kary. Jest decyzja z ostatniej chwili
Google zapłaci miliardy euro kary. Jest decyzja

Komisja Europejska ogłosiła w piątek nałożenie 2,95 mld euro kary na amerykańską firmę technologiczną Google w związku z naruszeniem prawa antymonopolowego UE.

Skandaliczne stanowisko Iustitii po wyroku TSUE: To akt buntu, nigdy dotąd nie posunęli się tak daleko tylko u nas
Skandaliczne stanowisko Iustitii po wyroku TSUE: "To akt buntu, nigdy dotąd nie posunęli się tak daleko"

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie ws. Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. TSUE stwierdził w czwartek, że "sąd krajowy jest zobowiązany uznać za niebyły wyrok wydany przez sąd wyższej instancji, który nie jest niezawisłym i bezstronnym sądem". Po wyroku swoje stanowisko opublikowało Stowarzyszenie Sędziów "Iustitia".

Dobre wieści dla PiS. Nowy sondaż CBOS z ostatniej chwili
Dobre wieści dla PiS. Nowy sondaż CBOS

Prawo i Sprawiedliwość jest najchętniej wybieraną partią polityczną w Polsce – wynika z wrześniowego badania CBOS.

Prezydent zareagował na słowa Tuska: To nie przystoi z ostatniej chwili
Prezydent zareagował na słowa Tuska: To nie przystoi

W piątek w Watykanie prezydent Karol Nawrocki został zapytany przez dziennikarzy o wypowiedź premiera Donalda Tuska.

Porażka prokuratury Żurka. Oskarżony ws. RARS Dominik B. wyjdzie na wolność z ostatniej chwili
Porażka prokuratury Żurka. Oskarżony ws. RARS Dominik B. wyjdzie na wolność

Ciężko chory Dominik B. trzymany w areszcie od czerwca 2025 r. wyjdzie na wolność – poinformował w piatek piątek po godz. 14 mec. Filip Wołoszczak.

Niemcy muszą przygotować się na trudności – niemieckie media komentują spotkanie Nawrocki–Trump pilne
"Niemcy muszą przygotować się na trudności" – niemieckie media komentują spotkanie Nawrocki–Trump

Wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Waszyngtonie wywołała w Niemczech falę komentarzy. „Berliner Zeitung” ostrzega, że Polska zyskała w Trumpie potężnego sojusznika, a Berlin musi przygotować się na trudne czasy.

Holandia – Polska. Wymowny transparent polskich kibiców z ostatniej chwili
Holandia – Polska. Wymowny transparent polskich kibiców

Polscy kibice podczas czwartkowego meczu w Rotterdamie wywiesili transparent "#rechtopdenath" odnoszący się do głośnej sprawy zabójstwa 17-letniej kobiety w Holandii.

REKLAMA

Trwa zamazywanie śladów rosyjskich wpływów

Odwracanie pojęć, zacieranie śladów, snucie podejrzeń i rzucanie insynuacji – jednym słowem: wszystko, tylko nie fakty. Na tym polega ściganie wpływów rosyjskich w Polsce przez ekipę Donalda Tuska. Celem powołanej przez nią komisji nie jest dojście do prawdy, ale przykrycie jej tak grubą warstwą kłamstw i półprawd, by w przyszłości każda próba opisania, dokąd sięgają moskiewskie macki, była skazana na klęskę.
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski Trwa zamazywanie śladów rosyjskich wpływów
Siergiej Ławrow i Radosław Sikorski / fot. flickr.com/MSZ/CC BY-ND 2.0

Jeśli ekipa Donalda Tuska chciałaby prowadzić realne dochodzenie w sprawie osób działających na rzecz wrogiego, wschodniego mocarstwa, musiałaby skupić się na sobie samej i własnych sojusznikach. Premier i jego otoczenie nie są jednak samobójcami. Dlatego zrobią wszystko, by sprawę ośmieszyć, zagmatwać i znudzić nią opinię publiczną. To typowa dla służb specjalnych operacja dezinformacyjna, którą wcześniej zastosowano np. w sprawach: śmierci Andrzeja Leppera, kontaktu polskich służb z afgańskimi mudżahedinami (skończyło się na lądowaniu talibów w Klewkach), samobójstwa gen. Sławomira Petelickiego, katastrofy smoleńskiej, śmierci byłego szefa komisji śledczej ds. Orlenu, posła PSL Józefa Gruszki czy okoliczności utrącenia kandydatury Włodzimierza Cimoszewicza w wyborach prezydenckich w 2005 r.

Żadna z tych spraw nie została do końca wyjaśniona, a politycy, historycy czy dziennikarze, którzy zajmują się daną sprawą, nigdy nie mogą znaleźć ostatecznego dowodu potwierdzającego jedną wersję wydarzeń. Skazani na interpretacje trafiają do kategorii wyznawców teorii spiskowych lub zostają ogłoszeni oszołomami. Co więcej, nawet jeśli dojdą do prawdy, nikt nie chce już o niej słyszeć, gdyż temat został wcześniej ośmieszony i na tyle wyeksploatowany, że media nie chcą się nim zajmować. Ostateczne ustalenia nie docierają więc do szerokiej opinii publicznej (tak było na przykład z talibami w Klewkach).

Przerażające fakty

Gdybyśmy przez chwilę przyjrzeli się rosyjskim wpływom bez emocji i kierowali się jedynie logiką oraz faktami, nie mielibyśmy wątpliwości, gdzie należy szukać moskiewskich macek.

Leszek Miller do dziś nie rozliczył się publicznie z zaciągnięcia pożyczki w Moskwie na budowę lewicy w Polsce. Później wielokrotnie udowadniał, że jest wiernym sojusznikiem Kremla, czego najbardziej jaskrawym dowodem była rezygnacja z gazociągu łączącego Polskę z Norwegią. Wyjątkowo korzystne warunki wynegocjował rząd Jerzego Buzka, ale nie zdążył projektu zrealizować, gdyż prawica przegrała wybory w 2001 r. Już wówczas mogliśmy rozpocząć proces uniezależniania się od rosyjskiego gazu, ale z powodu decyzji Leszka Millera przez dwie kolejne dekady pompowaliśmy na Wschód pieniądze, dzięki którym Rosja odbudowywała swój militarny potencjał.

Donald Tusk pojechał do Moskwy, by spotkać się z Władimirem Putinem w czasie trwającej wówczas w Rosji kampanii wyborczej. Wsparcie udzielone byłemu kagiebiście miało w przyszłości skutkować normalizacją relacji polsko-rosyjskich. Tyle tylko, że na ustępstwa szła jedynie Warszawa. Tusk za darmo wycofał sprzeciw wobec członkostwa w Międzynarodowej Organizacji Handlu i zrezygnował z budowy tarczy antyrakietowej w Polsce, przesunął jednostki wojskowe ze wschodniej Polski za linię Wisły, zgodził się na współpracę polskich i rosyjskich służb specjalnych, co skutkowało dostępem Moskwy do tajemnic NATO czy wreszcie oddał Rosjanom śledztwo smoleńskie.

Radosław Sikorski był autorem pomysłu, by Rosję przyjąć do NATO, zaprosił Siergieja Ławrowa na odprawę polskich ambasadorów (co jest zwykle aktem szczególnego zaufania i przyjaźni), próbował skłonić Ukraińców protestujących na Majdanie do porozumienia z prorosyjskim prezydentem Wiktorem Janukowyczem (na szczęście Ukraińcy go nie posłuchali) czy powtarzał kremlowską propagandę o planowaniu rozbioru Ukrainy przez Polskę na początku wojny w 2022 roku.

Podobne przykłady mniej znaczących polityków obozu liberalno-lewicowego można by wymieniać długo. Takie działania trudno przypisać Prawu i Sprawiedliwości, które zresztą Tusk i jego zaplecze wielokrotnie oskarżali o rusofobię.

CZYTAJ TAKŻE:

Żadnych zysków

Politykę tę dosadnie opisuje cząstkowy raport Państwowej Komisji ds. Badania Wpływów Rosyjskich w Polsce, której przewodniczył prof. Sławomir Cenckiewicz.

„Polityka rządu PO – PSL, skoncentrowana na dążeniu do poprawy stosunków z Rosją, wdrażana od przełomu lat 2007/2008, skutkowała zaniechaniem aktywnej polskiej polityki wschodniej i w znacznej mierze przytłumiła proamerykański nurt polityki polskiej, co najwyraziściej demonstrowane było w sprawie rokowań na temat rozmieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, przeciw czemu zdecydowanie oponowała Moskwa. Stosunki z Rosją, mimo daleko posuniętej ustępliwości rządu polskiego po 2007 r. […] nie przyniosły wymiernych efektów, lecz szereg upokorzeń i demonstracji wrogości ze strony Rosji (raport MAK, kolejne embarga, deklaracje ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa i wiceministra Andrieja Niestierienki z 2009 r., godzące w suwerenne prawo Polski do decydowania o wojskowym wykorzystaniu własnego terytorium i w takież prawo Ukrainy i Gruzji do swobodnego wyboru sojuszy, połączone z próbą narzucenia Polsce sowieckiej wizji historii II wojny światowej, manewry Zapad 20097 i 20138 itd.)”.

Reakcja Moskwy na polską uległość nie mogła być zresztą inna, gdyż Rosjanie nie szanują uległości. Gardzą tymi, którzy zabiegając o ich względy, nie dbają o swoje interesy. Zwłaszcza że z powodu tej polityki Polska pozbawiała się roli regionalnego lidera, który nie tylko doskonale rozumie politykę Kremla, ale skutecznie potrafi się jej przeciwstawić.

Mówi o tym kolejny fragment raportu: „Powołując w 2011 r. strefę małego ruchu granicznego obejmującą obwód królewiecki i przygraniczne powiaty województw pomorskiego i warmińsko-mazurskiego, Polska zrywała z polityką solidarności z Litwą w odniesieniu do tej rosyjskiej eksklawy, otwierała się na penetrację transgraniczną służb rosyjskich i rosyjskich grup kryminalnych oraz wytwarzała sytuację uprzywilejowania Rosjan w stosunku do Ukraińców i Białorusinów, w której obywatelom państw objętych Partnerstwem Wschodnim było trudniej podróżować do UE niż obywatelom Federacji Rosyjskiej, gdyż podobne regulacje nie istniały w takich rozmiarach na pograniczach polsko-białoruskim i polsko-ukraińskim”.

Działania tandemu Tusk – Sikorski zakładały więc uprzywilejowaną pozycję Rosji w polskiej polityce wschodniej. Nie tylko traciliśmy ogromny atut na arenie międzynarodowej, jakim była chłodna i realna ocena neoimperialnej polityki rosyjskiej (materiały ujawnione przez WikiLeaks pokazują, jak bardzo ceniły to na przykład służby amerykańskie), ale też podkopywała zaufanie krajów byłego Związku Sowieckiego, które pragnęły uniezależnić się od Kremla.

Uznanie, że między Polską a Rosją nie ma znaczących podmiotów, z którymi warto rozmawiać, godziło wprost w interesy naszego kraju.

Utrzymać się w europejskim nurcie

Oczywiście nie możemy jednoznacznie powiedzieć, jakie przesłanki kierowały postępowaniem Tuska i Sikorskiego – w przypadku Millera takich wątpliwości raczej mieć nie można, gdyż jego korzenie i lojalność skierowane są na Wschód – ale trudno się spodziewać, by łączyły ich jakieś szczególne więzy z Kremlem. Problemem jest raczej absolutny serwilizm i uległość wobec Niemiec oraz upatrywanie w polityce wyłącznie szansy na prywatną, międzynarodową karierę. Tuskowi to się zresztą udało, Sikorski ciągle żyje nadzieją, że tak się stanie.
Obaj doskonale wiedzieli, że do 2022 roku, czyli do momentu inwazji na Ukrainę, kluczem do kariery w międzynarodowych, szczególnie europejskich, organizacjach była przychylność Kremla. Wpływy rosyjskie w Unii Europejskiej były tak wielkie, że to często właśnie Moskwa decydowała o kształcie polityki europejskiej. Najlepszym przykładem tego jest projekt transformacji energetycznej, który miał być oparty na tanim gazie z Rosji.

W rzeczywistości porozumienie Berlina i Moskwy w sprawie budowy dwóch gazociągów po dnie Bałtyku, a następnie realizacja inwestycji, powodowało, że cała Europa Środkowa miała być uzależniona od dostaw energii z Rosji. Dystrybutorem gazu miały być Niemcy, które dzięki temu wzmacniały swoją pozycję ekonomiczną i polityczną.

Dążenie do „płynięcia w głównym europejskim nurcie” – co było jednym z głównych celów polityki zagranicznej Polski w latach 2007–2015 – musiało doprowadzić do zbliżenia z Władimirem Putinem. Nawet kosztem interesów własnych i najbliższych sojuszników.
Prawdopodobnie w polskiej elicie politycznej nie znajdziemy rodzimej „piątki z Cambridge”, czyli wysoko postawionych postaci zwerbowanych przez służby Kremla i otwarcie dla niego pracujące. Sprzyjanie interesom Moskwy wynika raczej z ambiwalentnego stosunku do państwa i traktowania go przez liberalno-lewicowe elity polityczne bądź jako trampoliny do zajęcia dobrze płatnego stanowiska w „centrali” UE, bądź jako bytu zbyt słabego, by był zdolny przeciwstawić się takiej potędze jak Rosja.

Rzeczpospolita ma dla nich sens istnienia jedynie w ramach europejskiej federacji, w której ktoś inny – silniejszy i poważniejszy – zajmuje się kwestiami bezpieczeństwa.

Ten stan świadomości jest znacznie niebezpieczniejszy niż zdrada kilku renegatów.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe