Grupa Azoty. Gigantyczne zadłużenie, redukcja zatrudnienia, sprzedaż aktywów

Gigantyczne zadłużenie, redukcja zatrudnienia, sprzedaż aktywów – polski czempion z branży chemicznej stoi na krawędzi finansowej zapaści. Grupa Azoty ucieka się do restrukturyzacji, ale tylko zatrzymanie importu rosyjskich i białoruskich nawozów może uratować rodzime zakłady i kilkanaście tysięcy miejsc pracy.
Azoty - zdjęcie poglądowe Grupa Azoty. Gigantyczne zadłużenie, redukcja zatrudnienia, sprzedaż aktywów
Azoty - zdjęcie poglądowe / fot. Wikimedia Commons/CC BY-SA 4.0/Kowal_kowal

Pracownicy największego koncernu chemicznego w Polsce nie mogą spać spokojnie. W ubiegłym roku Grupa Azoty zmniejszyła zatrudnienie o ponad tysiąc osób, a na horyzoncie rysują się kolejne zwolnienia. Ilu spośród 15 tysięcy pracowników straci ostatecznie zatrudnienie?

Na jesieni ubiegłego roku prezes Grupy Azoty Adam Leszkiewicz przyznał w rozmowie z portalem WNP.PL, że w ciągu najbliższych dwóch lat zatrudnienie może zmniejszyć się o kilkanaście procent. To oznacza, że pracę może stracić nawet 2 tysiące osób.
Powodem jest ogromne zadłużenie polskich Azotów sięgające 11,5 mld zł.

By ratować finanse, Grupa Azoty nie tylko redukuje zatrudnienie, ale rozważa także sprzedaż części aktywów. Pod młotek może pójść kupiona w 2018 roku niemiecka firma nawozowa Compo. Grupa Azoty zapłaciła za nią wówczas 235 mln euro, a więc ok. 1 mld zł.
Z kolei w zakładach w Tarnowie władze spółki zaproponowały, żeby pracownicy za tę samą pensję przepracowali dodatkowe 120 godzin więcej w ciągu roku, a więc w sumie 15 dni.

By zmniejszyć koszty produkcji, polskie Azoty szukają także nowych kierunków zaopatrzenia w potas, fosforyty i amoniak. Te wszystkie działania nie są jednak w stanie wyprowadzić przedsiębiorstwa na prostą.

Nawet najgłębsza restrukturyzacja nie załata dziury spowodowanej niekontrolowanym importem rosyjskich i białoruskich nawozów do Europy. Przyszłość polskiej i europejskiej branży nawozowej leży w rękach polityków. Konieczne są pilne działania, zegar bowiem tyka, a dług rośnie.

Jeszcze w 2021 roku Grupa Azoty odnotowała zysk na poziomie 634 mln zł. W następnym roku, pomimo wojennych zawirowań, polski czempion był na plusie o 584 mln zł. To, co stało się później, to finansowy armagedon. W 2023 roku strata wyniosła aż 3,3 mld zł, a zadłużenie Grupy Kapitałowej sięgnęło niemal 10 mld zł. Po pierwszym półroczu 2024 roku wynik znów był ujemny i wyniósł prawie 750 mln zł.

Skąd wziął się dług?

Główną przyczyną spadku dochodów polskich Azotów jest zalew europejskiego rynku przez tanie nawozy ze Wschodu.

O tym, jak duża jest skala problemu, najlepiej świadczą liczby. Grupa Azoty produkuje rocznie 4,5 mln ton nawozów. Tymczasem tylko w pierwszych 10 miesiącach ubiegłego roku do Polski trafiło 3,5 mln ton nawozów zza granicy. Aż 36 proc. z nich – ponad 1 mln ton! – pochodziło z Rosji i Białorusi. Nawozy ze Wschodu są nawet kilkukrotnie tańsze od polskich, a rosyjscy producenci osiągają nawet pięciokrotnie wyższe marże na ich sprzedaży.

– Są to marże sięgające do 40–50 proc., podczas gdy najlepsi producenci europejscy generują marże na poziomie 20 proc., a krajowi producenci mają marże na poziomie EBIDA minus 10 do 10 proc. To pokazuje, w jak trudnej sytuacji jesteśmy i że potrzebujemy pilnej interwencji – mówiła Paulina Zielińska-Olak, dyrektor sprzedaży krajowej nawozów w Anwilu w listopadzie 2024 na sejmowej podkomisji stałej do spraw nadzoru nad zarządzaniem mieniem państwowych.

Jeśli rząd nie ochroni rodzimych zakładów, Polsce grozi to, co wydarzyło się w Irlandii. Dublin musi teraz słono płacić za nawozy. Po tym, jak zlikwidowano krajową produkcję, ceny nawozów poszybowały w górę, a kraj uzależnił się od zewnętrznych dostawców.

Parasol ochronny

Unia Europejska musi zatrzymać import nawozów z Rosji i Białorusi. W przeciwnym razie uzależni się od dostaw ze Wschodu i ukręci bicz na własne plecy. Putin zyska w ten sposób kolejną broń do szantażowania Europy. Tak jak wcześniej straszył zakręceniem kurka z gazem, tak w przyszłości może zagrozić wstrzymaniem eksportu nawozów. Europa nie może okazać się mądra po szkodzie i prowadzić jedynie krótkowzrocznej polityki. Tym bardziej że w grę wchodzi bezpieczeństwo żywnościowe Starego Kontynentu – bez nawozów mineralnych nasze plony spadną o kilkadziesiąt procent.

Import nawozów ze Wschodu to nie tylko problem Polski. W styczniu br. „Bild” poinformował, że największy niemiecki producent amoniaku i mocznika SKW Piesteritz zamyka na czas nieokreślony jeden z dwóch zakładów.

– Od prawie trzech lat ostrzegamy przed ogromnymi zakłóceniami na rynku nawozów. Do tej pory politycy nie zrobili absolutnie nic skutecznego przeciwko zalaniu europejskiego rynku tanimi rosyjskimi nawozami. Stąd określenie „krwawy nawóz”: kiedy niemieccy rolnicy nawożą na polach, rubel toczy się w Moskwie – a wraz z nim machina wojenna Putina – skomentowała Antje Bittner, dyrektor ds. sprzedaży w zakładzie, apelując o obniżenie kosztów zakupu energii i gazu.

„Bild” zaznaczył, że w latach 2022/2023 Rosja wyeksportowała do Niemiec ok. 920 proc. więcej nawozów niż przed wybuchem wojny na Ukrainie.

Niemieckie przedsiębiorstwo wskazywało również na konieczność reformy unijnego systemu ETS. To istotny problemem dla zakładów nawozowych, których koszty zależą przede wszystkim od cen gazu.

Bezpieczeństwo i niezależność

Wprowadzenie ceł na rosyjskie i białoruskie nawozy nie powinno również spowodować trzęsienia ziemi na unijnym rynku.

Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapewniło, że „europejskie zdolności produkcyjne nawozów są obecnie wystarczające, aby zaspokoić popyt wewnętrzny, a wszelkie niewielkie niedobory można zrównoważyć poprzez import z innych źródeł spoza UE, m.in. z Afryki Północnej”.

Skoro Europa jest samowystarczalna albo prawie samowystarczalna w kwestii produkcji nawozów, to należy rozważyć, jaki środek byłby najskuteczniejszy, by ograniczyć niechciany import ze Wschodu.
Czy powinny to być cła, zmniejszenie kontyngentów czy absolutne embargo na sprowadzane nawozy?

Fałszywe certyfikaty

Pochodzący z Białorusi pracownik Komisji Krajowej NSZZ „S” Yury Ravavoi twierdzi, że unijne cła nie załatwią problemu, gdyż Rosja i Białoruś mogą je ominąć za pomocą pośredników oraz poprzez fałszowanie certyfikatów pochodzenia towarów.

– Po 2020 roku Uzbekistan zaczął przeznaczać więcej funduszy na zbrojenia, co znacząco zwiększyło obroty handlowe między Białorusią a Uzbekistanem i zacieśniło relacje między reżimami autorytarnymi. W efekcie Uzbekistan zaczął wydawać certyfikaty państwowe potwierdzające uzbeckie pochodzenie białoruskich nawozów. Dochodzenie dziennikarzy z udziałem „Raboczego Ruchu” pokazuje, że za pomocą ukraińskiego handlarza nawozami Ołeksandra Korenicyna i rozbudowanej sieci firm nawozy nadal trafiają na rynek UE. „Import” mocznika z Uzbekistanu w podobnych ilościach zastąpił import z Białorusi – tłumaczy Ravavoi.

Nawozy azotowe z Białorusi miały również trafiać na Ukrainę pod przykrywką fałszywych certyfikatów z Turkmenistanu. Pośrednikiem była spółka zarejestrowana w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

– Podobny problem występuje w przypadku dostaw drewna z Białorusi do Unii Europejskiej, które jest deklarowane jako pochodzące z Kirgistanu, mimo że lesistość tego kraju nie przekracza 5 proc.– dodawał Ravavoi.

Branża nawozowa proponuje wprowadzenie obowiązkowego systemu rejestracji importerów i producentów wprowadzających nawozy na rynek krajowy w ramach zmiany ustawy o nawozach i nawożeniu z zaznaczeniem kraju pochodzenia nawozów czy producenta.
Konieczne jest także wzmożenie kontroli w portach i terminalach przeładunkowych, a także rozszerzenie sytemu SENT w celu monitorowania przepływu nawozów.

Najważniejsze powinny być jednak twarde sankcje na poziomie Unii Europejskiej.

Unijne cła

Nałożenie dotkliwych ceł bądź całkowitego embarga na nawozy z Rosji i Białorusi powinno być priorytetem dla polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, która potrwa do 30 czerwca 2025 roku. Tym bardziej że polski rząd uznał za motto swojej prezydencji w Unii Europejskiej hasło „Bezpieczeństwo, Europo!”, a jednym z siedmiu obszarów, które zamierza wzmocnić, jest konkurencyjność i odporność rolnictwa.

Głównym zadaniem Polski będzie dbałość o sprawny przebieg uchwalania unijnego prawa oraz organizowanie formalnych i nieformalnych posiedzeń. Polskie władze powinny zadbać, by na agendę unijnych spotkań trafiła sprawa niekontrolowanego importu nawozów ze Wschodu, który zagraża europejskim firmom i bezpieczeństwu żywnościowemu Starego Kontynentu.

Pierwsze kroki rządzący podjęli w listopadzie ubiegłego roku. Wówczas Polska, Litwa, Łotwa i Estonia wystosowały wspólne pismo do Komisji Europejskiej, w którym zaapelowały o nałożenie ceł na rosyjskie i białoruskie nawozy. Cła miały kształtować się na poziomie 30–40 proc.

Z kolei w grudniu Grupa Azoty informowała, że planuje złożyć kolejny wniosek do KE o nałożenie ceł antydumpingowych na mocznik z Rosji i Białorusi.

Do tej pory nie udało się wprowadzić pożądanych restrykcji, jednak widmo upadku strategicznych przedsiębiorstw z branży chemicznej może to wkrótce zmienić.

Ostatni, 15. pakiet sankcji gospodarczych i indywidualnych przeciwko Rosji został przyjęty w grudniu 2024 roku. Kolejny planowany jest na 24 lutego, w trzecią rocznicę rosyjskiej napaści na Ukrainę. Według informacji przekazanych niedawno przez RMF FM w nowym, 16. pakiecie mogą znaleźć się cła na nawozy importowane z Rosji i Białorusi.

Co więcej, UE zamierza odejść od przyjmowania sankcji w oparciu o zasadę jednomyślności. Oznacza to, że pakiet może zostać uchwalony większością kwalifikowaną i ewentualne weto ze strony Węgier czy Słowacji nie będzie miało znaczenia. To jednak nie wszystko.

Lista sankcyjna

Polski rząd ma w ręku jeszcze jedno narzędzie do ochrony krajowego rynku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji prowadzi listę osób i podmiotów objętych sankcjami, na którą trafiają także firmy sprowadzające nawozy ze Wschodu.

Pod koniec listopada na polskiej liście sankcyjnej znalazła się białoruska spółka NFT LLC, która pośredniczyła w eksporcie mocznika oraz mieszaniny mocznika i azotanu amonu w roztworze wodnym lub amoniakalnym.

Jedynym producentem tych wyrobów (mieszaniny mocznika i azotanu amonu) jest na terenie Republiki Białorusi przedsiębiorstwo Grodno Azot – jedno z dwóch największych przedsiębiorstw chemicznych na Białorusi, kluczowy producent nawozów azotowych, który został objęty unijnymi sankcjami.

W grudniu 2024 roku do listy sankcyjnej dopisano z tego samego powodu kolejne białoruskie spółki Rostumel Holding Limited, World Chem Trading CO. L.L.C., Technospetstrading LLC oraz Technospetstrading Export LLC. One także miały kupować produkty od białoruskiego Grodno Azot, a później eksportować je do Polski.

Wszystkie wymienione działania, począwszy od ceł, poprzez stworzenie obowiązkowego systemu rejestracji importerów i producentów nawozów, po wpisy białoruskich i rosyjskich pośredników na listę sankcyjną, mogą skutecznie zablokować import i uratować Grupę Azoty.

ZOBACZ TAKŻE: Piotr Duda w Radiu Zachód: Firmy nie powinny płacić za emisję CO2

ZOBACZ TAKŻE: Gorzów Wielkopolski. Piotr Duda: W przyszłym tygodniu zaprotestujemy w Gdańsku przeciwko Zielonemu Ładowi


 

POLECANE
Ekspert: Dwa powody, dla których postępowanie komisji ds. Pegasusa jest prawniczym strzałem w kolano gorące
Ekspert: Dwa powody, dla których postępowanie "komisji ds. Pegasusa" jest prawniczym strzałem w kolano

"Uczestniczyłem w bardzo wielu rozprawach/posiedzeniach, na które spóźniał się konwój z aresztowanym czy zatrzymanym (...) Sąd zawsze chwilę czekał, zarządzał przerwę i prowadził czynności z doprowadzonym. Zła wola Komisji jest aż zbyt dobrze widoczna" – pisze adwokat dr Bartosz Lewandowski.

Atak nożownika w Andrychowie pilne
Atak nożownika w Andrychowie

W piątek 27-letni mężczyzna wszedł do jednego z zakładów fryzjerskich w Andrychowie i ugodził ostrym narzędziem jedną z kobiet. Jak przekazała w rozmowie z Polsatem News st. asp. Agnieszka Petek z wadowickiej policji, mężczyzna został zatrzymany, a życiu kobiety nie zagraża niebezpieczeństwo.

Niemcy: Lewaccy aktywiści wtargnęli do siedziby CDU. Podpalacie cały kraj gorące
Niemcy: Lewaccy aktywiści wtargnęli do siedziby CDU. "Podpalacie cały kraj"

Lewaccy aktywiści wtargnęli do siedziby chadeckiej partii CDU w Hanowerze. To efekt przyjęcia antyimigracyjnej rezolucji w niemieckim parlamencie.

Oficjalnie: Polka wśród ofiar katastrofy lotniczej pod Waszyngtonem z ostatniej chwili
Oficjalnie: Polka wśród ofiar katastrofy lotniczej pod Waszyngtonem

Wśród ofiar katastrofy samolotu pod Waszyngtonem jest posiadająca polskie obywatelstwo Justyna Magdalena Beyer – potwierdził w piątek PAP rzecznik MSZ Paweł Wroński.

Karol Nawrocki: Polski rolnik musi ciągle walczyć Wiadomości
Karol Nawrocki: Polski rolnik musi ciągle walczyć

W piątek Karol Nawrocki wziął udział w konsultacjach programowych dotyczących rolnictwa. Obywatelski kandydat na prezydenta zadeklarował, że jako prezydent przedłoży kilka projektów ustaw, które wesprą polskich rolników.

Domagali się doprowadzenia Ziobry, a gdy był już na schodach, to przed nim uciekli? z ostatniej chwili
"Domagali się doprowadzenia Ziobry, a gdy był już na schodach, to przed nim uciekli?"

"Członkowie komisji domagali się doprowadzenia ministra @ZiobroPL, a kiedy Ziobro był już na schodach, to przed nim uciekli? I jeszcze domagają się aresztu dla Ziobry, za to, że nie dotarł na posiedzenie, które zamknęli, gdy na nie szedł?" – pisze na platformie X była premier i europoseł PiS Beata Szydło.

Powinna po prostu milczeć. Wściekłość w Niemczech po słowach Merkel Wiadomości
"Powinna po prostu milczeć". Wściekłość w Niemczech po słowach Merkel

Politycy chadeckiej CDU skrytykowali byłą kanclerz Niemiec Angelę Merkel za jej wypowiedź na temat kursu migracyjnego kandydata CDU na kanclerza Friedricha Merza. Zdaniem partyjnych kolegów Merkel "powinna po prostu milczeć".

Marco Rubio: Przyszłość Ukrainy jest zagrożona Wiadomości
Marco Rubio: Przyszłość Ukrainy jest zagrożona

Sekretarz stanu USA Marco Rubio powiedział, że przyszłość Ukrainy jest zagrożona z powodu wojny i masowej emigracji ludności. Amerykański polityk zauważył, że konflikt z Rosją przedłuża się. Jego zdaniem konieczne są negocjacje i ustępstwa obu stron.

Komisja Europejska wszczęła postępowanie wobec Polski ws. dyrektywy o równowadze płci Wiadomości
Komisja Europejska wszczęła postępowanie wobec Polski ws. dyrektywy o równowadze płci

Komisja Europejska wszczęła w piątek postępowanie o naruszenie prawa unijnego wobec Polski i 16 innych krajów członkowskich w związku z dyrektywą o równowadze płci na stanowiskach dyrektorskich w spółkach giełdowych. Według KE Polska wywiązała się ze swoich obowiązków jedynie częściowo.

Doradca prezydenta RP publikuje dokumenty mające wskazywać na złamanie ustawy antykorupcyjnej przez szefostwo ARP z ostatniej chwili
Doradca prezydenta RP publikuje dokumenty mające wskazywać na złamanie ustawy antykorupcyjnej przez szefostwo ARP

"Złamanie »ustawy antykorupcyjnej« przez Prezesa i Wiceprezesa Agencji Rozwoju Przemysłu!" – pisze w mediach społecznościowych Mariusz Rusiecki, doradca społeczny prezydenta RP Andrzeja Dudy.

REKLAMA

Grupa Azoty. Gigantyczne zadłużenie, redukcja zatrudnienia, sprzedaż aktywów

Gigantyczne zadłużenie, redukcja zatrudnienia, sprzedaż aktywów – polski czempion z branży chemicznej stoi na krawędzi finansowej zapaści. Grupa Azoty ucieka się do restrukturyzacji, ale tylko zatrzymanie importu rosyjskich i białoruskich nawozów może uratować rodzime zakłady i kilkanaście tysięcy miejsc pracy.
Azoty - zdjęcie poglądowe Grupa Azoty. Gigantyczne zadłużenie, redukcja zatrudnienia, sprzedaż aktywów
Azoty - zdjęcie poglądowe / fot. Wikimedia Commons/CC BY-SA 4.0/Kowal_kowal

Pracownicy największego koncernu chemicznego w Polsce nie mogą spać spokojnie. W ubiegłym roku Grupa Azoty zmniejszyła zatrudnienie o ponad tysiąc osób, a na horyzoncie rysują się kolejne zwolnienia. Ilu spośród 15 tysięcy pracowników straci ostatecznie zatrudnienie?

Na jesieni ubiegłego roku prezes Grupy Azoty Adam Leszkiewicz przyznał w rozmowie z portalem WNP.PL, że w ciągu najbliższych dwóch lat zatrudnienie może zmniejszyć się o kilkanaście procent. To oznacza, że pracę może stracić nawet 2 tysiące osób.
Powodem jest ogromne zadłużenie polskich Azotów sięgające 11,5 mld zł.

By ratować finanse, Grupa Azoty nie tylko redukuje zatrudnienie, ale rozważa także sprzedaż części aktywów. Pod młotek może pójść kupiona w 2018 roku niemiecka firma nawozowa Compo. Grupa Azoty zapłaciła za nią wówczas 235 mln euro, a więc ok. 1 mld zł.
Z kolei w zakładach w Tarnowie władze spółki zaproponowały, żeby pracownicy za tę samą pensję przepracowali dodatkowe 120 godzin więcej w ciągu roku, a więc w sumie 15 dni.

By zmniejszyć koszty produkcji, polskie Azoty szukają także nowych kierunków zaopatrzenia w potas, fosforyty i amoniak. Te wszystkie działania nie są jednak w stanie wyprowadzić przedsiębiorstwa na prostą.

Nawet najgłębsza restrukturyzacja nie załata dziury spowodowanej niekontrolowanym importem rosyjskich i białoruskich nawozów do Europy. Przyszłość polskiej i europejskiej branży nawozowej leży w rękach polityków. Konieczne są pilne działania, zegar bowiem tyka, a dług rośnie.

Jeszcze w 2021 roku Grupa Azoty odnotowała zysk na poziomie 634 mln zł. W następnym roku, pomimo wojennych zawirowań, polski czempion był na plusie o 584 mln zł. To, co stało się później, to finansowy armagedon. W 2023 roku strata wyniosła aż 3,3 mld zł, a zadłużenie Grupy Kapitałowej sięgnęło niemal 10 mld zł. Po pierwszym półroczu 2024 roku wynik znów był ujemny i wyniósł prawie 750 mln zł.

Skąd wziął się dług?

Główną przyczyną spadku dochodów polskich Azotów jest zalew europejskiego rynku przez tanie nawozy ze Wschodu.

O tym, jak duża jest skala problemu, najlepiej świadczą liczby. Grupa Azoty produkuje rocznie 4,5 mln ton nawozów. Tymczasem tylko w pierwszych 10 miesiącach ubiegłego roku do Polski trafiło 3,5 mln ton nawozów zza granicy. Aż 36 proc. z nich – ponad 1 mln ton! – pochodziło z Rosji i Białorusi. Nawozy ze Wschodu są nawet kilkukrotnie tańsze od polskich, a rosyjscy producenci osiągają nawet pięciokrotnie wyższe marże na ich sprzedaży.

– Są to marże sięgające do 40–50 proc., podczas gdy najlepsi producenci europejscy generują marże na poziomie 20 proc., a krajowi producenci mają marże na poziomie EBIDA minus 10 do 10 proc. To pokazuje, w jak trudnej sytuacji jesteśmy i że potrzebujemy pilnej interwencji – mówiła Paulina Zielińska-Olak, dyrektor sprzedaży krajowej nawozów w Anwilu w listopadzie 2024 na sejmowej podkomisji stałej do spraw nadzoru nad zarządzaniem mieniem państwowych.

Jeśli rząd nie ochroni rodzimych zakładów, Polsce grozi to, co wydarzyło się w Irlandii. Dublin musi teraz słono płacić za nawozy. Po tym, jak zlikwidowano krajową produkcję, ceny nawozów poszybowały w górę, a kraj uzależnił się od zewnętrznych dostawców.

Parasol ochronny

Unia Europejska musi zatrzymać import nawozów z Rosji i Białorusi. W przeciwnym razie uzależni się od dostaw ze Wschodu i ukręci bicz na własne plecy. Putin zyska w ten sposób kolejną broń do szantażowania Europy. Tak jak wcześniej straszył zakręceniem kurka z gazem, tak w przyszłości może zagrozić wstrzymaniem eksportu nawozów. Europa nie może okazać się mądra po szkodzie i prowadzić jedynie krótkowzrocznej polityki. Tym bardziej że w grę wchodzi bezpieczeństwo żywnościowe Starego Kontynentu – bez nawozów mineralnych nasze plony spadną o kilkadziesiąt procent.

Import nawozów ze Wschodu to nie tylko problem Polski. W styczniu br. „Bild” poinformował, że największy niemiecki producent amoniaku i mocznika SKW Piesteritz zamyka na czas nieokreślony jeden z dwóch zakładów.

– Od prawie trzech lat ostrzegamy przed ogromnymi zakłóceniami na rynku nawozów. Do tej pory politycy nie zrobili absolutnie nic skutecznego przeciwko zalaniu europejskiego rynku tanimi rosyjskimi nawozami. Stąd określenie „krwawy nawóz”: kiedy niemieccy rolnicy nawożą na polach, rubel toczy się w Moskwie – a wraz z nim machina wojenna Putina – skomentowała Antje Bittner, dyrektor ds. sprzedaży w zakładzie, apelując o obniżenie kosztów zakupu energii i gazu.

„Bild” zaznaczył, że w latach 2022/2023 Rosja wyeksportowała do Niemiec ok. 920 proc. więcej nawozów niż przed wybuchem wojny na Ukrainie.

Niemieckie przedsiębiorstwo wskazywało również na konieczność reformy unijnego systemu ETS. To istotny problemem dla zakładów nawozowych, których koszty zależą przede wszystkim od cen gazu.

Bezpieczeństwo i niezależność

Wprowadzenie ceł na rosyjskie i białoruskie nawozy nie powinno również spowodować trzęsienia ziemi na unijnym rynku.

Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapewniło, że „europejskie zdolności produkcyjne nawozów są obecnie wystarczające, aby zaspokoić popyt wewnętrzny, a wszelkie niewielkie niedobory można zrównoważyć poprzez import z innych źródeł spoza UE, m.in. z Afryki Północnej”.

Skoro Europa jest samowystarczalna albo prawie samowystarczalna w kwestii produkcji nawozów, to należy rozważyć, jaki środek byłby najskuteczniejszy, by ograniczyć niechciany import ze Wschodu.
Czy powinny to być cła, zmniejszenie kontyngentów czy absolutne embargo na sprowadzane nawozy?

Fałszywe certyfikaty

Pochodzący z Białorusi pracownik Komisji Krajowej NSZZ „S” Yury Ravavoi twierdzi, że unijne cła nie załatwią problemu, gdyż Rosja i Białoruś mogą je ominąć za pomocą pośredników oraz poprzez fałszowanie certyfikatów pochodzenia towarów.

– Po 2020 roku Uzbekistan zaczął przeznaczać więcej funduszy na zbrojenia, co znacząco zwiększyło obroty handlowe między Białorusią a Uzbekistanem i zacieśniło relacje między reżimami autorytarnymi. W efekcie Uzbekistan zaczął wydawać certyfikaty państwowe potwierdzające uzbeckie pochodzenie białoruskich nawozów. Dochodzenie dziennikarzy z udziałem „Raboczego Ruchu” pokazuje, że za pomocą ukraińskiego handlarza nawozami Ołeksandra Korenicyna i rozbudowanej sieci firm nawozy nadal trafiają na rynek UE. „Import” mocznika z Uzbekistanu w podobnych ilościach zastąpił import z Białorusi – tłumaczy Ravavoi.

Nawozy azotowe z Białorusi miały również trafiać na Ukrainę pod przykrywką fałszywych certyfikatów z Turkmenistanu. Pośrednikiem była spółka zarejestrowana w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

– Podobny problem występuje w przypadku dostaw drewna z Białorusi do Unii Europejskiej, które jest deklarowane jako pochodzące z Kirgistanu, mimo że lesistość tego kraju nie przekracza 5 proc.– dodawał Ravavoi.

Branża nawozowa proponuje wprowadzenie obowiązkowego systemu rejestracji importerów i producentów wprowadzających nawozy na rynek krajowy w ramach zmiany ustawy o nawozach i nawożeniu z zaznaczeniem kraju pochodzenia nawozów czy producenta.
Konieczne jest także wzmożenie kontroli w portach i terminalach przeładunkowych, a także rozszerzenie sytemu SENT w celu monitorowania przepływu nawozów.

Najważniejsze powinny być jednak twarde sankcje na poziomie Unii Europejskiej.

Unijne cła

Nałożenie dotkliwych ceł bądź całkowitego embarga na nawozy z Rosji i Białorusi powinno być priorytetem dla polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, która potrwa do 30 czerwca 2025 roku. Tym bardziej że polski rząd uznał za motto swojej prezydencji w Unii Europejskiej hasło „Bezpieczeństwo, Europo!”, a jednym z siedmiu obszarów, które zamierza wzmocnić, jest konkurencyjność i odporność rolnictwa.

Głównym zadaniem Polski będzie dbałość o sprawny przebieg uchwalania unijnego prawa oraz organizowanie formalnych i nieformalnych posiedzeń. Polskie władze powinny zadbać, by na agendę unijnych spotkań trafiła sprawa niekontrolowanego importu nawozów ze Wschodu, który zagraża europejskim firmom i bezpieczeństwu żywnościowemu Starego Kontynentu.

Pierwsze kroki rządzący podjęli w listopadzie ubiegłego roku. Wówczas Polska, Litwa, Łotwa i Estonia wystosowały wspólne pismo do Komisji Europejskiej, w którym zaapelowały o nałożenie ceł na rosyjskie i białoruskie nawozy. Cła miały kształtować się na poziomie 30–40 proc.

Z kolei w grudniu Grupa Azoty informowała, że planuje złożyć kolejny wniosek do KE o nałożenie ceł antydumpingowych na mocznik z Rosji i Białorusi.

Do tej pory nie udało się wprowadzić pożądanych restrykcji, jednak widmo upadku strategicznych przedsiębiorstw z branży chemicznej może to wkrótce zmienić.

Ostatni, 15. pakiet sankcji gospodarczych i indywidualnych przeciwko Rosji został przyjęty w grudniu 2024 roku. Kolejny planowany jest na 24 lutego, w trzecią rocznicę rosyjskiej napaści na Ukrainę. Według informacji przekazanych niedawno przez RMF FM w nowym, 16. pakiecie mogą znaleźć się cła na nawozy importowane z Rosji i Białorusi.

Co więcej, UE zamierza odejść od przyjmowania sankcji w oparciu o zasadę jednomyślności. Oznacza to, że pakiet może zostać uchwalony większością kwalifikowaną i ewentualne weto ze strony Węgier czy Słowacji nie będzie miało znaczenia. To jednak nie wszystko.

Lista sankcyjna

Polski rząd ma w ręku jeszcze jedno narzędzie do ochrony krajowego rynku. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji prowadzi listę osób i podmiotów objętych sankcjami, na którą trafiają także firmy sprowadzające nawozy ze Wschodu.

Pod koniec listopada na polskiej liście sankcyjnej znalazła się białoruska spółka NFT LLC, która pośredniczyła w eksporcie mocznika oraz mieszaniny mocznika i azotanu amonu w roztworze wodnym lub amoniakalnym.

Jedynym producentem tych wyrobów (mieszaniny mocznika i azotanu amonu) jest na terenie Republiki Białorusi przedsiębiorstwo Grodno Azot – jedno z dwóch największych przedsiębiorstw chemicznych na Białorusi, kluczowy producent nawozów azotowych, który został objęty unijnymi sankcjami.

W grudniu 2024 roku do listy sankcyjnej dopisano z tego samego powodu kolejne białoruskie spółki Rostumel Holding Limited, World Chem Trading CO. L.L.C., Technospetstrading LLC oraz Technospetstrading Export LLC. One także miały kupować produkty od białoruskiego Grodno Azot, a później eksportować je do Polski.

Wszystkie wymienione działania, począwszy od ceł, poprzez stworzenie obowiązkowego systemu rejestracji importerów i producentów nawozów, po wpisy białoruskich i rosyjskich pośredników na listę sankcyjną, mogą skutecznie zablokować import i uratować Grupę Azoty.

ZOBACZ TAKŻE: Piotr Duda w Radiu Zachód: Firmy nie powinny płacić za emisję CO2

ZOBACZ TAKŻE: Gorzów Wielkopolski. Piotr Duda: W przyszłym tygodniu zaprotestujemy w Gdańsku przeciwko Zielonemu Ładowi



 

Polecane
Emerytury
Stażowe