Mieczysław Gil dla "TS": Granice przyzwoitości
![T. Gutry Mieczysław Gil dla "TS": Granice przyzwoitości](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/13781.jpg)
Młodszych działaczy nie interesuje bycie w opozycji, tylko sprawowanie realnej władzy. Wątpliwe, by zechcieli podarować lukratywne stanowisko Tuskowi, którego wprost obwiniają za kryzys w partii. Młodzi, nie tylko w Platformie, żądają zmian wewnątrz własnych struktur partyjnych, wierząc, że da im to przepustkę do odsunięcia PiS od władzy. W Nowoczesnej walkę o przywództwo w partii potwierdził już co 5 poseł. Czy w efekcie nastąpi oczekiwana zmiana, czy raczej samozagłada opozycji parlamentarnej – czas pokaże.
Co jak co, ale Donaldowi Tuskowi instynktu politycznego odmówić nie można. Wie, że marzenia o budowaniu dalszej kariery na europejskich salonach właśnie legły w gruzach. Przedłużające się rozmowy w sprawie powołania niemieckiego rządu jamajskiej koalicji musiały już wcześniej zaniepokoić szefa RE. Ich fiasko zwieńczone zerwaniem rozmów przez szefa FDP Chrtistiana Lindne dekomponują scenę polityczną w Niemczech. Mało prawdopodobne, by po apelu wywodzącego się z SPD prezydenta kraju Franka Waltera Steinmaiera koalicjanci zdołali wypracować konsensus. Nawet jeśli to się uda, to dzieli ich zbyt wiele, by rząd przetrwał całą kadencję. Rząd mniejszościowy nie wchodzi w grę, zmiana koalicjantów także, bo SPD odrzuciła propozycję współudziału w sprawowaniu władzy. Najprawdopodobniejszym scenariuszem są powtórne wybory na początku 2018 r. Bez względu na ich wynik oznacza to polityczne osłabienie Angeli Merkel. A dla Tuska – utratę wpływowego patronatu. Stąd zainteresowanie Polską, co niekoniecznie musi się udać.
Polityczni komentatorzy albo marginalizują problem destabilizacji władzy w Niemczech, albo widzą zagrożenie nie tam, gdzie ono występuje. Tradycyjnie nieprzyjazny Polsce „Frankfurter Allgemaine Zeitung” twierdzi, że „rząd polski swoją retoryką regularnie przekracza granice przyzwoitości”. O swojej przyzwoitości FAZ nie wypowiada się, bo widząc w nas niewdzięczników, którzy skorzystali na członkostwie w Unii Europejskiej, zbywa milczeniem to, ile (zwłaszcza Niemcy) zyskali na otwartym polskim rynku. Na wysokości zadania stanął Sławomir Sierakowski, strasząc czytelników Onetu, że słabe Niemcy oznaczają silną Rosję i że następcom Merkel może odpowiadać sytuacja, gdy „niestabilnie polityczną Europę otacza od Polski po Bułgarię bufor nacjonalistycznych półdyktatur”. I już wiemy, kogo winić. Nawet za to, że Niemcy nie mogą porozumieć się w sprawie powołania własnego rządu.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (48/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.