"To powinno zmieść partię Tuska, a Trzaskowski to wspiera". Były asystent europosła KO ujawnia w rozmowie z Tysol.pl

Co musisz wiedzieć?
- Były asystent europosła Łukasza Kohuta złożył do ABW zawiadomienie ws. działalności grupy Schlesischer Verein.
- W jego opinii jest to "najprawdopodobniej największa nieujawniona jeszcze afera w historii III RP, gdyż w przeciwieństwie do niezliczonych poprzednich nie dotyczy spraw natury korupcyjnej czy obyczajowej, lecz uderza wprost w ustrój państwa polskiego"
- Wspieranie ruchów separatystycznych jest działaniem nielegalnym i karalnym.
Schlesischer Verein
- Był Pan asystentem posła do Parlamentu Europejskiego Łukasza Kohuta, jednak za sprawą współpracy z nim zmienił Pan zdanie zarówno o tym parlamentarzyście, jak i o reprezentowanej przez niego formacji. Dlaczego?
- Łukasz Kohut startował w 2019 w wyborach do PE z ramienia partii Wiosna Roberta Biedronia, podobał mi się jego program solidarnej polityki społecznej, jak również zapowiadana przez niego chęć promocji naszego śląskiego regionu i jego specyficznej kultury i tradycji. Dopiero po objęciu przez Kohuta mandatu poselskiego, poznałem jego prawdziwe powiązania i zaplecze polityczne. Podczas jednej z naszych wycieczek po regionie, w parafii luterańskiej w Świętochłowicach poznałem Petera Langera, lidera Schlesischer Verein. Z początku wydał mi się on ciekawą osobowością, dosyć specyficzną, nawet zabawną. Mówił śmiesznym językiem, gwarą, której nigdy wcześniej nie słyszałem, z zauważalną bardzo dużą liczbą wstawek z języka niemieckiego.
- Nie była to gwara śląska?
- Nie. Pochodzę ze Śląska, mieszkam tu. Moja prababcia mówiła tylko śląską gwarą, ale różniła się ona od gwary z przesadną liczbą wstawek niemieckich, którą posługiwał się pan Langer, a której nigdy na Śląsku wcześniej nie słyszałem, choć spędziłem tu całe życie.
Miałem sposobność obserwować to, co i jak polityk Kohut pisze, bo miałem polecenie, żeby udostępniać jego wpisy na portalu X, wówczas Twitter. Tym co mnie uderzyło, było częste dodawanie przez niego hasztagów „#PolskaPiS” i „#DzikiWschód”. Nie chcąc podawać dalej otagowanych w ten sposób wpisów, skonfrontowałem to z Łukaszem Kohutem. Powiedziałam mu, że Polska to nie tylko PiS, ale szerokie spektrum polityczne od prawa do lewa, a na samym Śląsku, szczególnie w jego konserwatywnej części, czyli w Okręgu Rybnickim – z którego zresztą pochodzi sam Łukasz Kohut – poparcie dla PiS było i wciąż jest bardzo wysokie, w czasie, o którym opowiadam, ponad 40%. Próba powiązania całej Polski z PiSem i okraszenie tego hasztagiem „#DzikiWschód” jest dyskryminujące pod kątem geograficznym. Jestem Ślązakiem z dziada pradziada, natomiast wielu moich przyjaciół posiada korzenie z Siedlecczyzny, Wileńszczyzny, Lwowszczyzny. Jeśli miałbym wyrzec się ich jako reprezentantów „Dzikiego Wschodu”, byłby to jakiś absurd. Nie widzę żadnego sensu w uderzaniu w tą nutę. To polityka głęboko niewłaściwa.
Kiedy powiedziałem Kohutowi, że nie podoba mi się hasztag #dzikiwschód, wówczas prawdopodobnie utraciłem jego zaufanie. Zorientowałem się, że w planie politycznym Łukasza Kohuta nigdy nie leżało szukanie budowanie wspólnoty, promocja śląskiej kultury i tradycji, ale dolewanie oliwy do ognia i antagonizowanie na linii Śląsk – Polska.
- W jaki sposób?
- Chodziło o tworzenie mylnego i niepopartego faktami wrażenia, że Śląsk jest nowoczesny i postępowy, a reszta Polski – dzika, zacofana i zabobonna. Nie polegało to na prawdzie, ponieważ na Śląsku poparcie dla konserwatywnej partii PiS jest co najmniej tak samo wysokie, jak w całej Polsce.
Na Śląsku, szczególnie w ziemi rybnickiej i pszczyńskiej, katolicyzm był zawsze bardzo silny, a sama śląskość utożsamiana była zawsze z polskością. Tymczasem Łukasz Kohut ignorował fakty historyczne.
Również jego zespół asystencki, który w początkowej fazie składał się z ludzi podobnych do mnie, czyli osób młodych, niedoświadczonych politycznie, o poglądach względnie lewicowo – liberalnych, z czasem został zastąpiony przez aktywistów śląskich, którzy otwarcie głosili, że Śląsk to coś innego – lepszego – niż Polska. Napisał to zresztą ostatnio sam Łukasz Kohut. „Śląsk to coś więcej niż Polska w aspekcie geograficznym, kulturowym, gospodarczym i nie ma w tym cienia nacjonalizmu” – stwierdził. Drogi Łukaszu, gdyby w tym nie było cienia nacjonalizmu, to po co byś musiał się z tego sam chwilę po napisaniu pierwszego zdania rozgrzeszać?
Jestem dumny, że nawet jako asystent Kohuta, nigdy nie poszedłem w Marszu Autonomii Śląska, nie utożsamiałem się z tym. Z czasem zatem nasze drogi zaczęły się coraz bardziej rozjeżdżać. Dowiedziałem się, że nasze drogi muszą się rozejść, ponieważ mam lewicowe poglądy.
Nigdy nie udawałem, że jest inaczej i wcześniej nigdy mu to nie przeszkadzało. Poglądy lewicowe w teorii zakładają także postawę przeciwną nacjonalizmom. Nigdy nie podobało mi się wymachiwanie flagami błękitno – złotymi na Marszach Autonomii Śląska. Uważałem to za płytkie. Niewłaściwe jest budowanie swojej popularności na antagonizmach wobec grup ludności reprezentujących inne barwy. Gromadzenie ludzi pod barwami danej flagi, bez żadnej konkretnej propozycji programowej, programu ekonomicznego, gospodarczego czy społecznego, po prostu zwykłe machanie flagą i przekonywanie, że my jesteśmy „ci lepsi”, bo mamy te barwy… No nie, absolutnie nie o to chodzi. Uważam, że polityka nacjonalistyczna jest nie do pogodzenia ze światopoglądem lewicowym i liberalnym. Polska lewica okazała się rozczarowująco nieskuteczna w obronie polskich interesów i racji stanu. W swojej niechęci do obozu patriotycznego polskiego, okazała się zdolna do zawiązywania politycznych sojuszy z opcją nacjonalistyczną, której wektor niechęci skierowany jest przeciwko Polsce i Polakom. Wykazuje w ten sposób rażącą sprzeczność z własną ideologią. Za sprawą tego doświadczenia dokonałem głębokiej korekty własnych politycznych sympatii.
Działanie na szkodę interesu państwa
- Co było dla Pana najbardziej rozczarowujące?
- Dopuszczenie do władzy takiego człowieka jak Łukasz Kohut i jego radykalne środowisko to działanie na szkodę interesu państwa polskiego.
- Kogo jeszcze z tego środowiska ma Pan na myśli?
- Petera Langera, o którym już wspomniałem, a także m.in. senatora Lewicy Macieja Kopca, który w swoich relacjach na Instagramie chwalił się, że w plebiscycie górnośląskim nie zagłosowałby na Polskę, tylko na Niemcy. I tacy ludzie - za sprawą panów: Czarzastego i Biedronia - Kohut, a wraz z nim jego aktywiści, znaleźli się przy ambonach najwyższych politycznych gremiów. A Parlament Europejski, o czym warto wspomnieć, stoi w pewnym sensie, jeżeli nie politycznie, prawnie, to na pewno siłą swojego oddziaływania, wyżej od parlamentów krajowych. Parlament Europejski rozciąga swój wpływ nie tylko na politykę polską, ale także na politykę innych państw unijnych. Bądźmy realistami, w Parlamencie Europejskim nie mamy jako Polacy samych przyjaciół. Jest też wielu polityków Polsce nieprzyjaznych. I oto znaleźliśmy się w sytuacji, w której propagator śląskiego nacjonalizmu Łukasz Kohut, jest słyszany w Parlamencie Europejskim.
To, co mówi, trafia do polityków na szczeblu międzynarodowym, zakłóca równowagę w postrzeganiu naszego państwa. Jego agenda tworzenia narodu śląskiego przebija się do świadomości Europejczyków, którzy nagle dowiadują się, że oto w Polsce rzekomo mamy inny naród, który jest gnębiony, ciemiężony i wobec którego Polska dokonała zbrodni – bo i do takiej retoryki posunął się Kohut, mówiąc przy okazji 80-lecia tragedii górnośląskiej o, cytuję, „polskich obozach pracy i obozach koncentracyjnych”.
A pan Langer dodał to, czego Kohutowi jeszcze nie wypada powiedzieć. Wrzasnął mianowicie w Katowicach podczas wiecu: „Polskie obozy koncentracyjne, obozy zagłady!”. To jest zmarnowanie wysiłku wielu dekad polskiej dyplomacji i korygowania osób, które popełniają fałsz historyczny. Jak możemy mieć pretensje do Baracka Obamy o jego niesławne „Polish death camps”, skoro polscy politycy i ludzie z ich zaplecza posługują się taką sama kłamliwą retoryką?
- Minister edukacji narodowej Barbara Nowacka mówiła niedawno o „polskich nazistach”.
- I ma to ogromną szkodliwą siłę rażenia, bo przecież to co innego, kiedy tego rodzaju kłamstwa wypowiadają politycy zagraniczni, a co innego, kiedy mówi to szefowa jednego z najważniejszych, strategicznych resortów, czyli polskiego ministerstwa edukacji.
Inną sytuacją jest gdy tego rodzaju słowa padają z ust ulicznych aktywistów, a inną gdy mówi to konstytucyjny minister. Powierzanie kierownictwa takich miejsc w nieodpowiednie ręce może przynieść naszemu narodowi katastrofę. Podobnie rzecz ma się z redukowaniem w szkołach godzin historii i religii. W dłuższej perspektywie skutkuje to utratą świadomości historycznej. Młodzi mogą się buntować, lekceważyć, nie rozumieć, czemu mają się czegoś uczyć, ale dzięki edukacji mają punkt odniesienia, są w stanie przypomnieć sobie, dlaczego są Polakami, dlaczego wyrastają z tego naszego polskiego pnia i co z tego wynika dla nich samych. Dzięki edukacji są w stanie dostrzec wartość religii, zauważyć fakt, że przywiązanie do niej umożliwiło nam przetrwanie wielu lat zaborów, kiedy to byliśmy wciśnięci pomiędzy imperializm niemiecki – w przeważającej mierze ewangelicki, a imperializm rosyjski – w głównej mierze prawosławny. To w głównej mierze dzięki katolicyzmowi, który odróżniał nas od graniczących z nami Niemców północnych, byliśmy w stanie oprzeć się germanizacyjnej polityce „Kulturkampfu”.
Łukasz Kohut nienawidzi religii katolickiej, a nam, swoim asystentom, sugerował apostazję od Kościoła katolickiego.
Wpisuje się w ten sposób w program polityczny partii lewicowej, która walczy z Kościołem katolickim. Zgrzyt pomiędzy nim a lewicą polega z kolei na tym, że Kohut ma bardzo liberalne poglądy gospodarcze i prowadzi politykę nacjonalistyczną. Tyle że w duchu niemieckim. Jego postawa wywołała nawet bunt lokalnych polityków lewicy. W marcu 2023 r. pan Jan Kazimierz Czubak z Bytomia podczas jednego ze spotkań w katowickim biurze Nowej Lewicy w pewnym momencie wstał i przy wszystkich zebranych powiedział Kohutowi, że nie życzy sobie być przez niego zapisywanym do oddzielnego narodu, bo on jest Polakiem. Zaimponował mi tym i pogratulowałem mu tego wystąpienia. Sam Kohut miał się wówczas z pyszna, ale wystąpienie Pana Czubaka miało podstawy merytoryczne.
- Jakie?
- We wrześniu 2024 r. w Hiszpanii wspomniany przeze mnie wyżej bliski współpracownik Kohuta Peter Langer razem z towarzyszami ze Ślonsko Ferajna- Schlesischer Verein poszedł w marszu zwolenników niepodległości Katalonii w koszulkach z napisem „Two nations one goal” (ang. „dwa narody, jeden cel”) oraz grafiką przedstawiającą okrojoną Hiszpanię i okrojoną Polskę z wydzielonymi od nich we własnych granicach niepodległymi, odpowiednio, Katalonią i Górnym Śląskiem.
Jest to niebezpieczne doszukiwanie się na siłę analogii między polskim regionem a regionem w Europie o największych tendencjach separatystycznych, który w 2017 r. ogłosił nawet jednostronną deklarację niepodległości nieuznaną przez władze w Madrycie, czego efektem była dymisja rządu w autonomicznej prowincji Katalonii oraz ucieczka byłego premiera autonomicznego rządu Katalonii Carlesa Puigdemonta do Belgii i jego polityczny azyl w tamtym kraju.
[Członkowie Ślonsko Ferajna- Schlesischer Verein i Łukasz Kohut - mat. z arch. W. J. Kroczka]
Szukanie analogii między tak zapalnym regionem, który jest w trudnej sytuacji politycznej, a Górnym Śląskiem, jest jawnie niebezpieczne dla Polski, zwłaszcza gdy wielu podmiotom zagranicznym destabilizacja sytuacji w Polsce jest na rękę.
Polityczna działalność pana Kohuta powinna zostać zakończona. Żadna polityczna partia nie powinna się z takim politykiem bratać. Nic nas nie dzieli, jeśli łączy nas Polska. Tymczasem Łukasz Kohut powiedział: „Ja nie jestem Polakiem”.
Nie ma imperatywu, żeby nawet polski polityk czuł się Polakiem, ale reprezentować polskie interesy ma już obowiązek. Nakłada to na niego Konstytucja, a także ustawa o pełnieniu mandatu posła i senatora. Na wspomnianym przeze mnie marszu w Katalonii grupa wspieranych przez Kohuta aktywistów rozdawała ulotki z adresem strony internetowej, gdzie w wielu językach można przeczytać, że Polska to historyczny wróg Śląska. Można było tam także przeczytać, że po 1989 roku wolność słowa w Polsce wzrosła, ale z kolei Polacy uchwalili prawo, zgodnie z którym „za tworzenie organizacji separatystycznych grozi 25 lat więzienia”. Ci ludzie de facto sami przyznali, kim są. Dnia 21 maja złożyłem w tej sprawie zawiadomienie do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Niezrozumiałe jest wysokie wsparcie dla tej grupy przez polityków KO, Nowoczesnej i Nowej Lewicy, podejmowanie członków Schlesischer Verein przez wysoko postawionych polityków Koalicji 13 grudnia w Parlamencie Europejskim i polskim Sejmie z najwyższymi honorami. Afera Schlesischer Verein to najprawdopodobniej największa nieujawniona jeszcze afera w historii III RP, gdyż w przeciwieństwie do niezliczonych poprzednich nie dotyczy spraw natury korupcyjnej czy obyczajowej, lecz uderza wprost w ustrój państwa polskiego. Ta afera powinna raz na zawsze zmieść partię Donalda Tuska z polskiej polityki. Wspieranie organizacji separatystycznej to jest zdrada. I należy zbadać, czy nie stoi za tym obca agentura państwowa i czy działania te nie są przez agenturę finansowane. Tego rodzaju akcje, mające ogromne wsparcie ze strony polityków Koalicji Obywatelskiej mogą stanowić zagrożenie dla polskiego bezpieczeństwa ustrojowego oraz dla porządku konstytucyjnego. Polska Konstytucja jasno mówi o niepodzielności terytorium państwowego.
Tymczasem politycy Koalicji Obywatelskiej powielają antypolską narrację i roszczenia antypolskie. Może to zachęcać obce, nieprzyjazne Polsce podmioty zagraniczne do ingerencji i dalszej destabilizacji sytuacji w regionie i w państwie. Kandydat na prezydenta Rafał Trzaskowski, wielokrotnie publicznie wymieniał podczas wizyt na Śląsku uściski z Łukaszem Kohutem, a na wiecu Katowicach obiecywał uznanie regionalnego języka śląskiego. Zgodnie z regułami językoznawstwa przypominanymi przez profesorów: Miodka i Bralczyka, taki język nie istnieje, istnieje natomiast zespół pięknych etnolektów śląskich języka polskiego.
Popierany przez Trzaskowskiego postulat jest żywcem wyjęty z programu Ruchu Autonomii Śląska, którego konotacje i znajomości też są bardzo wątpliwe. Mieliśmy już w historii przypadek gdy obce imperium próbowało rozbić polski żywioł na Śląsku poprzez tworzenie alternatywnego narodu.
Także i dziś wiemy z punktu którego nieprzyjaznego Polsce obcego imperializmu jest na rękę by zasiewać nowe podziały w Polsce - podobnie jak czyniono to w Katalonii - oraz szerzyć fałszywy historyczny rewizjonizm w duchu antypolskim. To jest działanie niebezpieczne, antypaństwowe i w dłuższej perspektywie prowadzące do separacji kulturowej oraz politycznej regionu śląskiego od Polski. Przyszły prezydent RP musi być świadom tych zagrożeń oraz mieć odwagę i siłę by im przeciwdziałać.
Wiec z udziałem Rafała Trzaskowskiego i Łukasza Kohuta - materiały dr. W. J. Kroczka.
Dr Wacław Jan Kroczek jest naukowcem, działaczem społecznym, byłym asystentem europosła Łukasza Kohuta.