Płaca minimalna - ulubiony chochoł liberałów

Co musisz wiedzieć?
- Płaca minimalna pojawiła się po raz pierwszy w historii w prawodawstwie Nowej Zelandii na końcu XIX wieku.
- Obecnie rząd proponuje, by minimalne wynagrodzenie w 2026 r. wyniosło 4806 zł brutto.
- Zaplecze eksperckie Platformy uważa, że płaca minimalna jest jedną z przyczyn problemów polskich przedsiębiorców.
To o wiele mniej niż postulują związki zawodowe. Trudno być zdziwionym. Platformie z płacą minimalną zawsze było nie po drodze, a zaplecze eksperckie partii uważa ją za jedną z przyczyn problemów polskich pracodawców.
Historia płacy minimalnej datuje się od końca XIX wieku, gdy po raz pierwszy pojawiła się ona w prawodawstwie Nowej Zelandii. Przez pierwszą połowę kolejnego stulecia rozszerzała swój zasięg geograficzny i branżowy, obejmując kolejne grupy pracowników w wielu państwach świata. Duży wpływ na to miało powstanie Międzynarodowej Organizacji Pracy, a następnie, już po II wojnie światowej, rozpowszechnienie się na Zachodzie idei państwa dobrobytu. Jednak Polska znalazła się wtedy w innym systemie, więc i historia potoczyła się trochę inaczej.
- Komunikat dla mieszkańców woj. opolskiego
- Komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Alarm na lotnisku Chopina. Trwa ewakuacja
- Niepokój w Brukseli. Tusk straci ochronę eurokratów?
- Policzek dla Macrona w Hanoi. Symboliczny upadek majestatu?
- Zaprzysiężenie Nawrockiego zostanie opóźnione? Szczerba: Nie wiem, czy 6 sierpnia nie będzie zagrożony
- Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy
- Niepokojące informacje z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Adam Szłapka rzecznikiem rządu Tuska. Gorące komentarze
PRL i czasy transformacji
W PRL istniało pojęcie najniższego wynagrodzenia, ale w warunkach gospodarki opartej na centralnym planowaniu nie było ono elementem rynkowego regulowania płac. Z kolei w pierwszych latach III RP płaca minimalna była wyznaczana przez rząd, jednak jej wartość nie nadążała w żaden sposób za dramatycznym wzrostem cen spowodowanym przez balcerowiczowską hiperinflację. Przykładowo w październiku 1989 r. nominalna płaca minimalna wynosiła 38 tys. zł (starych złotych), podczas gdy w cenach stałych było to zaledwie 45% wartości z początku roku. Wymuszało to podwyżki w ciągu roku, w rekordowym pod tym względem roku 1991 rząd minimalną podnosił aż pięciokrotnie i w grudniu ’91 była ona nominalnie ok. dwudziestokrotnie wyższa niż dwa lata wcześniej. Do czasu wprowadzenia specjalnej ustawy w 2002 roku wartość płacy minimalnej spadała, osiągając poziom poniżej 40% przeciętnego wynagrodzenia. Sytuacji tej sprzyjało oczywiście duże bezrobocie i funkcjonowanie w polskich realiach rynku pracodawcy, nie pracownika.
Od 2002 roku wysokość „najniższej pensji” jest co roku negocjowana przez partnerów społecznych w ramach Komisji Trójstronnej, a obecnie w ramach Rady Dialogu Społecznego. Ustawa określa minimalny obowiązkowy wzrost płacy minimalnej: co najmniej o prognozowany wskaźnik inflacji na dany rok. Dodatkowo, jeśli dotychczasowa płaca minimalna była niższa niż 50% średniego wynagrodzenia w kraju, musi zostać podniesiona ponad inflację – o 2/3 prognozowanego realnego wzrostu PKB. O uczciwy wzrost płacy minimalnej zabiega co roku Solidarność.
Od połowy pierwszej dekady XXI wieku płaca minimalna zaczęła rosnąć szybciej niż wcześniej, zwłaszcza za czasów rządów Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego. Rząd PiS uczynił z podwyższania płacy minimalnej element szerszej polityki społecznej, mającej na celu zmniejszenie nierówności dochodowych i zakończenie „ery taniej siły roboczej” w Polsce. Już w 2017 r. płaca minimalna osiągnęła 2000 zł brutto, a w 2018 r. – 2100 zł. Po kolejnych zmianach, których nie zatrzymała nawet pandemia COVID-19, w 2023 roku doszła do rekordowego poziomu 3600 zł, przekraczając próg 50% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Tyle że nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni.
Ulubiona przyczyna bezrobocia
– Głównym powodem bezrobocia jest płaca minimalna, która powoduje, że ludzi, społecznie – jakby to powiedzieć – nie całkiem sprawnych, nie opłaca się zatrudniać. Gdyby można było tego człowieka zatrudnić za 1000 złotych czy za 1200, to oni by nie byli wykluczeni społecznie. A teraz oni są już wykluczeni społecznie i nawet jak dostaną pracę, to dostaną właśnie jako wykluczeni społecznie. Czyli jest to stygmatyzacja tych ludzi, że oni nie są normalni, oni są wykluczeni społecznie. Także proszę państwa, to jest kolejny dowód, że idziemy w stronę komunizmu albo co gorsza socjalizmu – mówił w 2022 roku w Sejmie Janusz Korwin-Mikke, wówczas reprezentujący Konfederację. O wpływie płacy minimalnej na bezrobocie mówił on wielokrotnie na przestrzeni lat. Chętnie przywoływał przy okazji przykład czarnej społeczności w USA. Według Korwin-Mikkego po wprowadzeniu w USA tej regulacji „4 miliony murzyńskich nastolatków straciło pracę” – o czym mówił w trakcie swej jedynej kadencji europarlamentarzysty, co zresztą skutkowało odebraniem mu głosu. Dodajmy, że przytaczane dane nie mają oparcia w statystykach i uważane są raczej za chwyt retoryczny, pojawiający się również w amerykańskiej debacie publicznej. Realnym skutkiem może być natomiast wzrost oczekiwań wobec pracownika.
Bat na młodzież
Ofiarą tego stanu rzeczy mają być najmłodsi pracownicy i kandydaci na rynek pracy. W czerwcu 2015 roku Leszek Balcerowicz stwierdził, że planowana podwyżka płacy minimalnej to „fałszywe dobrodziejstwo”, które „zmniejszy szanse młodych ludzi na znalezienie pracy”. Wyjaśnił, że przedsiębiorcy wahają się zatrudniać osoby o niskich kwalifikacjach, jeśli minimalna pensja przewyższa ich wkład pracy. Rok później w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Balcerowicz powtórzył, że „silne podwyższenie płacy minimalnej uderzy w słabszych, czyli młodych o niskich kwalifikacjach”. Wzrost płacy minimalnej z bezrobociem wiązał w 2013 roku premier Donald Tusk. Na konferencji prasowej ostrzegał przed „windowaniem płacy minimalnej” przy niskim wzroście PKB, bo „może [to] pośrednio lub bezpośrednio wpłynąć na wzrost bezrobocia”. – Staram się to tłumaczyć naszym partnerom – mówił w kontekście negocjacji ze związkami – chociaż nie ulega wątpliwości, że płaca minimalna w Polsce nie jest jakoś wygórowana.
Jednak praktyka polskiej gospodarki nie potwierdzała tych obaw. Przez 10 lat od 2013 roku bezrobocie w Polsce spadło z 13,4 do 5% (z drobnym odwróceniem tego trendu jedynie w czasach pandemii), choć płaca minimalna rosła nieprzerwanie. Nie zmieniły tego również duże podwyżki z czasów rządów PiS. Pod koniec 2015 roku płaca minimalna wynosiła 1750 zł, a bezrobocie – 9,7%. W grudniu 2023 roku, a więc w momencie, w którym Prawo i Sprawiedliwość oddawało władzę, liczby te wynosiły odpowiednio 3010 i 5,2. A przecież byliśmy po dwóch dużych, łącznie przekraczających 20%, podwyżkach, a w toczącej się wokół nich debacie groźba zwolnień powtarzała się bardzo często. – Proponowana przez rząd podwyżka płacy minimalnej w 2023 roku uderzy w przedsiębiorców i zatrudnienie – ostrzegał we wrześniu 2023 roku Jacek Męcina z konfederacji „Lewiatan”, zapowiadając rozrost szarej strefy. Podobne ostrzeżenia formułuje do dziś. Losu fikcyjnych czarnoskórych nastolatków szczęśliwie jednak nikt w Polsce na razie nie powtórzył i to pomimo wejścia na nasz rynek pracy dużej grupy pracowników z Ukrainy oraz grup migrantów zarobkowych. Długofalowo obserwuje się raczej ujemną korelację: gdy rośnie płaca minimalna, bezrobocie w Polsce często spada, co obala prognozy liberalnych komentatorów z lat 90. i późniejsze.
Co jeszcze wymyślą?
W ostatnich latach coraz częściej stosowanym argumentem nie jest już wprost artykułowana groźba bezrobocia, choć wskutek czyhających dziś na naszą gospodarkę zagrożeń i ta narracja może wrócić. Oskarżenie „roszczeniowej młodzieży” czy „zdemoralizowanych pracowników” wielu przejdzie przez gardło łatwiej niż przyznanie się do skutków polityki polskiego rządu czy tym bardziej unijnej elity, takich jak koszty ETS i inne konsekwencje Zielonego Ładu. Na razie jednak argumentem staje się nadmierne obciążenie przedsiębiorców, na których – jak sugerował kolejny jastrząb polskiego liberalizmu Bogusław Grabowski – rząd chce przerzucić koszty redystrybucji. – Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że dodatkowe obciążenia, podwyżki płacy minimalnej będą tak groźne. Strach pomyśleć, co rząd jeszcze wymyśli – drżała w 2022 roku Henryka Bochniarz, by rok później wyrazić obawę, że firmy podwyżek płacy nie wytrzymają, ponieważ nie mogą przerzucać jej na konsumentów. Próbą obejścia tego problemu według ekspertów FOR miałoby być zróżnicowanie poziomów płacy minimalnej w zależności od regionu. Jak bowiem dowodził Grabowski: „Są regiony i branże o najniższej wydajności, gdzie (płaca minimalna) może szkodzić”. Czy jednak takie rozwiązanie nie utrwalałoby rozwarstwienia społecznego między poszczególnymi regionami, zwłaszcza pomiędzy wschodem i zachodem Polski? Zdecydowanie tak – i być może dlatego należy obawiać się, że wcześniej czy później pojawi się ono w planach polityków Platformy, na razie ograniczających się do zdecydowanego spowolnienia podwyżek płacy minimalnej dla polskich pracowników.