Grzegorz J. Kałuża: Fidel znaczy wierny

Wczoraj zmarł kubański dyktator komunistyczny El Comandante Fidel Castro Ruz . Nic w tym dziwnego dla normalnych ludzi, wszak był to 90-letni starzec. Dla Kubańskiej Partii Komunistycznej to jednak wstrząs, bowiem sami wmówili sobie, że wódz jest nieśmiertelny. Był już na dobrowolnej emeryturze, władzę przekazał bratu, Raulowi. W ogóle cała kubańska dyktatura to rodzinny interes. Fidel był szefem państwa, superprezydentem, Raul dowódcą sił zbrojnych, Ramon dyrektorem gigantycznego majątku ziemskiego, w stylu PGR-u. Rewolucyjna rodzina Castro skupiła w swoich rękach więc wszystkie trzy atrybuty typowej, latynoskiej elity – władzę, armię i ziemię.
 Grzegorz J. Kałuża: Fidel znaczy wierny
/ screen YouTube
Imię kubańskiego dożywotniego prezydenta pochodzi od łacińskiego słowa „fidelis”, czyli wierny. Nie będę jednak się rozwodził nad tym, czemu sam Fidel był wierny, czy był to fanatyczny komunizm, czy samouwielbienie. Dzisiaj mogłem wysłuchać wiernych jemu i jego legendzie. Nie, nie słuchałem transmisji z Kuby. Słuchałem zaproszonych do Polskiego Radia znawców tematu. Red.Stasińskiego z Gazety Wyborczej i wykładowców z czołowych, polskich uniwersytetów. Byli wierni Fidelowi.

Gdy w Miami na Florydzie prawie 2 milionowa społeczność kubańskich emigrantów świętuje na ulicach zgon swego prześladowcy, a wielu spośród 11 milionów mieszkańców Kuby cicho sobie mówi z niedowierzaniem i satysfakcją – „przeczekałem go!”, w Programie 3 PR, w wolnej i demokratycznej Polsce kolejne, stare pierdoły o lewackim piętnie na mózgu paplają pochwały na cześć Castro.

Niby mówią „komunistyczny dyktator”, ale bez przekonania, dodając natychmiast opisy świetnej, kubańskiej służby zdrowia, powszechnego szkolnictwa, opisy rewolucyjnej dumy narodowej wbrew potędze amerykańskiego sąsiada, dziesiątków nieudanych zamachów na wodza, przetrwania 9 prezydentów USA. Do tego tylko ogólnikowe wzmianki o „braku wolności”.

Tak więc młody, przypadkowy słuchacz radia w Warszawie nie dowiedział się nic o dekadach żywności na kartki, jak w stanie wojennym w PRL (na Kubie zresztą ten „romantyczny buntownik” wprowadził stały „stan zmilitaryzowany podczas pokoju”), nikt nie wspomniał o ponad 30-letnich wyrokach więzienia za ideologiczne odchylenia, bowiem za wrogość ustrojowi po prostu rozstrzeliwano. Nic o przymusie pracy na plantacjach dla podejrzanych absolwentów wyższych studiów, o armii szpicli, porównywalnej jedynie z enerdowskim STASI. Nie wspomniano też o 15 do 30 tysiącach Kubańczyków rocznie, którzy od rewolucji w 1959 przeprawiali się na wszystkim, co pływa, do dętek od traktorów włącznie, przez 170 kilometrów pełnej rekinów i silnych prądów Cieśniny Florydzkiej, aby uciec z tego raju do USA. Nawet o tym, co widzi turysta. O amerykańskich z lat 50-tych i późniejszych, sowieckich samochodach, którymi jeżdżą mieszkańcy wyspy, bo muszą. O zrujnowanej, niegdyś przepięknej, zabytkowej zabudowie Hawany, gdzie z wyludnionych, secesyjnych kamienic, hoteli i jeszcze starszych klasztorów wyrastają drzewa-samosiejki. O tabunach prostytutek w każdym wieku i każdej klasy. O braku normalnej łączności ze światem (internet jest tylko w kilkudziesięciu miejscach na wyspie większej od Irlandii, monitorowany i w zasadzie dla obcokrajowców, telefon też nie łączy z całą planetą – a to po rozluźnieniu nadzoru). Nic o plażach dla turystów hotelowych, oddzielonych od tubylców wysoką siatką). O tym, że pocztówkę od kolegi odwiedzającego Hawanę dostaje się nawet rok po jego powrocie (mam taką). Nawet nie zająknięto się nad takimi zjawiskami, jak wspaniała kapela Buena Vista Social Club, która pierwsze tournee zagraniczne odbyła w wieku emerytalnym, bo przedtem muzycy nie dostawali paszportów.

De mortuis nihil nisi bene – o zmarłych mów dobrze, lub wcale. Skoro ta sentencja łacińska ma obowiązywać także wobec ludzi, przeklinanych przez pokolenia, to niech lepiej starzy „towarzysze i obywatele” z uniwersytetów i gazet III RP zamkną gębę. Dajmy głos młodym i normalnym.

 

POLECANE
11 lipca 1943 roku przyszli po nich Ukraińcy z widłami, siekierami i butelkami z benzyną tylko u nas
11 lipca 1943 roku przyszli po nich Ukraińcy z widłami, siekierami i butelkami z benzyną

Dzień 11 lipca 2025 roku jest obchodzony w Polsce jako Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.

Pracował w żłobku, promował gender, okazał się pedofilem tylko u nas
Pracował w żłobku, promował gender, okazał się pedofilem

Kolejny aktywista gender okazał się pedofilem. Tym razem mężczyzna, którego zatrzymała już policja, zatrudnił się w żłobku, a dodatkowych ofiar szukał w internecie. Wśród rodziców budził zaufanie – podobno nikt nie podejrzewał go o tak straszne zbrodnie.

Szczyt Trump-Putin. Sekretarz stanu USA mówi wprost z ostatniej chwili
Szczyt Trump-Putin. Sekretarz stanu USA mówi wprost

Sekretarz stanu USA Marco Rubio poinformował w czwartek, że dotychczas nie zaplanowano spotkania prezydentów Stanów Zjednoczonych i Rosji, Donalda Trumpa i Władimira Putina.

Polski geniusz dał sztucznej inteligencji wzrok gorące
Polski geniusz dał sztucznej inteligencji wzrok

Drodzy Państwo, dzielę się piękną historią. Polak, Piotr Bojanowski został dyrektorem ds. naukowych i kieruje pracami nad fundamentalnym rozwojem AI w jednym z najważniejszych laboratoriów AI na Ziemi – Laboratorium FAIR w Paryżu.

Tusk: Nie przewiduję stanowiska wicepremiera dla Polski 2050 z ostatniej chwili
Tusk: Nie przewiduję stanowiska wicepremiera dla Polski 2050

Premier Donald Tusk w ramach rekonstrukcji rządu nie przewiduje stanowiska wicepremiera dla Polski 2050. Jak dodał, do rekonstrukcji rządu dojdzie między 22 a 25 lipca, ale na pewno nie 22 lipca.

Muzeum Polskie w Rapperswilu zamieniono w restaurację z ostatniej chwili
Muzeum Polskie w Rapperswilu zamieniono w restaurację

Muzeum Polskie w Rapperswilu od 2022 roku nie ma siedziby. W hotelu Schwanen, gdzie miało przenieść się muzeum, zamieniono na restaurację. Bezcenne zbiory czekają w magazynach.

Grafzero: Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców Jul Łyskawa - recenzja z ostatniej chwili
Grafzero: "Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców" Jul Łyskawa - recenzja

Paszport Polityki, nominacja do Nike, Nagroda Literacka miasta stołecznego Warszawy - prawdziwy deszcz nagród dla Jula Łyskawy za jego niezwykły debiut powieściowy - "Prawdziwa historia Jeffreya Watersa i jego ojców". Czy było warto? O tym Grafzero vlog literacki.

Iga Świątek awansowała do finału Wimbledonu z ostatniej chwili
Iga Świątek awansowała do finału Wimbledonu

Rozstawiona z numerem ósmym Iga Świątek wygrała ze Szwajcarką Belindą Bencic 6:2, 6:0 w półfinale Wimbledonu. Polska tenisistka po raz pierwszy awansowała do finału tej imprezy. Jej rywalką w walce o szósty tytuł wielkoszlemowy będzie Amerykanka Amanda Anisimova.

Republika czy TVN24? Są wyniki oglądalności z ostatniej chwili
Republika czy TVN24? Są wyniki oglądalności

Telewizja Republika notuje rekordowe 7,18 proc. udziału w rynku w czerwcu 2025 roku, wyprzedzając TVN24 i Telewizję wPolsce24 – informuje portal Wirtualne Media.

ABW odebrała dostęp do informacji niejawnych Szatkowskiemu. Jest odpowiedź z ostatniej chwili
ABW odebrała dostęp do informacji niejawnych Szatkowskiemu. Jest odpowiedź

Były ambasador przy NATO Tomasz Szatkowski po rocznej kontroli ABW stracił certyfikaty bezpieczeństwa. Szatkowski zapowiada odwołania do sądu.

REKLAMA

Grzegorz J. Kałuża: Fidel znaczy wierny

Wczoraj zmarł kubański dyktator komunistyczny El Comandante Fidel Castro Ruz . Nic w tym dziwnego dla normalnych ludzi, wszak był to 90-letni starzec. Dla Kubańskiej Partii Komunistycznej to jednak wstrząs, bowiem sami wmówili sobie, że wódz jest nieśmiertelny. Był już na dobrowolnej emeryturze, władzę przekazał bratu, Raulowi. W ogóle cała kubańska dyktatura to rodzinny interes. Fidel był szefem państwa, superprezydentem, Raul dowódcą sił zbrojnych, Ramon dyrektorem gigantycznego majątku ziemskiego, w stylu PGR-u. Rewolucyjna rodzina Castro skupiła w swoich rękach więc wszystkie trzy atrybuty typowej, latynoskiej elity – władzę, armię i ziemię.
 Grzegorz J. Kałuża: Fidel znaczy wierny
/ screen YouTube
Imię kubańskiego dożywotniego prezydenta pochodzi od łacińskiego słowa „fidelis”, czyli wierny. Nie będę jednak się rozwodził nad tym, czemu sam Fidel był wierny, czy był to fanatyczny komunizm, czy samouwielbienie. Dzisiaj mogłem wysłuchać wiernych jemu i jego legendzie. Nie, nie słuchałem transmisji z Kuby. Słuchałem zaproszonych do Polskiego Radia znawców tematu. Red.Stasińskiego z Gazety Wyborczej i wykładowców z czołowych, polskich uniwersytetów. Byli wierni Fidelowi.

Gdy w Miami na Florydzie prawie 2 milionowa społeczność kubańskich emigrantów świętuje na ulicach zgon swego prześladowcy, a wielu spośród 11 milionów mieszkańców Kuby cicho sobie mówi z niedowierzaniem i satysfakcją – „przeczekałem go!”, w Programie 3 PR, w wolnej i demokratycznej Polsce kolejne, stare pierdoły o lewackim piętnie na mózgu paplają pochwały na cześć Castro.

Niby mówią „komunistyczny dyktator”, ale bez przekonania, dodając natychmiast opisy świetnej, kubańskiej służby zdrowia, powszechnego szkolnictwa, opisy rewolucyjnej dumy narodowej wbrew potędze amerykańskiego sąsiada, dziesiątków nieudanych zamachów na wodza, przetrwania 9 prezydentów USA. Do tego tylko ogólnikowe wzmianki o „braku wolności”.

Tak więc młody, przypadkowy słuchacz radia w Warszawie nie dowiedział się nic o dekadach żywności na kartki, jak w stanie wojennym w PRL (na Kubie zresztą ten „romantyczny buntownik” wprowadził stały „stan zmilitaryzowany podczas pokoju”), nikt nie wspomniał o ponad 30-letnich wyrokach więzienia za ideologiczne odchylenia, bowiem za wrogość ustrojowi po prostu rozstrzeliwano. Nic o przymusie pracy na plantacjach dla podejrzanych absolwentów wyższych studiów, o armii szpicli, porównywalnej jedynie z enerdowskim STASI. Nie wspomniano też o 15 do 30 tysiącach Kubańczyków rocznie, którzy od rewolucji w 1959 przeprawiali się na wszystkim, co pływa, do dętek od traktorów włącznie, przez 170 kilometrów pełnej rekinów i silnych prądów Cieśniny Florydzkiej, aby uciec z tego raju do USA. Nawet o tym, co widzi turysta. O amerykańskich z lat 50-tych i późniejszych, sowieckich samochodach, którymi jeżdżą mieszkańcy wyspy, bo muszą. O zrujnowanej, niegdyś przepięknej, zabytkowej zabudowie Hawany, gdzie z wyludnionych, secesyjnych kamienic, hoteli i jeszcze starszych klasztorów wyrastają drzewa-samosiejki. O tabunach prostytutek w każdym wieku i każdej klasy. O braku normalnej łączności ze światem (internet jest tylko w kilkudziesięciu miejscach na wyspie większej od Irlandii, monitorowany i w zasadzie dla obcokrajowców, telefon też nie łączy z całą planetą – a to po rozluźnieniu nadzoru). Nic o plażach dla turystów hotelowych, oddzielonych od tubylców wysoką siatką). O tym, że pocztówkę od kolegi odwiedzającego Hawanę dostaje się nawet rok po jego powrocie (mam taką). Nawet nie zająknięto się nad takimi zjawiskami, jak wspaniała kapela Buena Vista Social Club, która pierwsze tournee zagraniczne odbyła w wieku emerytalnym, bo przedtem muzycy nie dostawali paszportów.

De mortuis nihil nisi bene – o zmarłych mów dobrze, lub wcale. Skoro ta sentencja łacińska ma obowiązywać także wobec ludzi, przeklinanych przez pokolenia, to niech lepiej starzy „towarzysze i obywatele” z uniwersytetów i gazet III RP zamkną gębę. Dajmy głos młodym i normalnym.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe