Gwiazdy "Kuriera" mówią nam o najnowszym filmie Władysława Pasikowskiego
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
Jak przygotowywałeś się do głównej roli. Wcieliłeś się w postać Jana Nowaka Jeziorańskiego?
Moim najlepszym źródłem inspiracji jest scenariusz. Przygotowanie do tej roli było wielowarstwowe. Produkcja zadbała o dobre przygotowanie fizyczne. Tu nie chodziło o zmianę fizyczną, jednak ona nastąpiła (śmiech).Najważniejsze było nagromadzenie energii, żeby przetrwać plan zdjęciowy, który wymagał ode mnie ogromnego wysiłku. Było również przygotowanie związane z historią Powstania Warszawskiego i losów Jana Nowaka Jeziorańskiego. Muzeum Powstania Warszawskiego o to zadbało
Rola wymagała poświęceń między innymi pracy ze spadochronem.
Nie skakałem, ale lądowałem. Władysław Pasikowski pochwalił mnie, a jest dość powściągliwy jeśli chodzi o chwalenie swoich aktorów. Powiedział, że cudownie upadam.
Mogłeś pozwolić sobie na improwizacje na planie zdjęciowym?
Uczę się tekstu bardzo precyzyjnie. To się przyczyniło do wybranie mnie do tej roli. Pasikowski bardzo ceni taką cechę u aktorów. O improwizacji mówiłbym w subtelny sposób. Rzeczy, które można robić sto razy tak samo, ale inaczej.
Jesteś odpowiednią osobą by być ambasadorem Polski we Francji?
Mam nadzieję, że tak.
#NOWA_STRONA#Mirosław Baka
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
– Jak to jest grać bez słów?
– To było ciekawe zadanie. Doświadczeni aktorzy potwierdzą, że granie bez słów jest najciekawsze. Słowa są dopełnieniem gry aktorskiej. To nie jest mój pierwszy film, gdzie nie powiedziałem żadnego słowa. Kiedyś zagrałem znacznie większą rolę, gdzie powiedziałem jedno zdanie na koniec filmu i też mi się dobrze grało. To był film „Miasto Prywatne” w reżyserii nieżyjącego już Jacka Skalskiego. U Pasikowskiego mogą grać nawet większe role bez słów (śmiech).
– Czyli już nie podpieramy się rekwizytami, jak to miało miejsce kiedyś w polskich filmach.
– Dawno temu jeszcze potrzebne mi były tzw. podpórki aktorskie. Teraz wiem, że nie muszę kombinować.
– „Kurier” może przyczynić się popularyzacji polskiej historii?
– Tak. Po to Pasikowski zrobił ten film, żeby opowiedzieć bardzo ważne fragmenty polskiej historii bardzo mało znane przez szeroką widownię. To jest jeden z walorów tego filmu. Nie mówię, że to była oświatowa produkcja filmowa, która ma pouczać społeczeństwo, bo od tego Władek nie jest. On może prowokować do refleksji, zadawania pytań, dyskusji czy rozmów. Pasikowski robi te rzeczy dobrze. Tak było w przypadku „Jacka Stronga”, który przybliżył postać płk. Ryszarda Kuklińskiego. Ludzie zaczęli o nim czytać i interesować się losami Kuklińskiego. Powstanie Warszawskie jest szczególnie ważnym tematem i dobrze, żeby ludzie wiedzieli coś więcej niż to, że była godzina „W” i powstanie skończyło się i tyle.
– Jak wyglądało przygotowanie do roli generała Tadeusza Pełczyńskiego?
– Przeczytałem wiele publikacji na temat generała. Fatalnie byłoby wejść na plan zdjęciowy i grać faceta, o którym się nic nie wie. Życie Pełczyńskiego to jest fantastyczny materiał na scenariusz filmowy. To była niesłychana postać. Powiedziałem Władkowi, żeby o generale zrobił film. Po przeczytaniu książek na temat Pełczyńskiego, była rozmowa z reżyserem, o tym jak chce pokazać moją postać, na czym mu zależy, a na czym nie. I już. To jest recepta na granie u Pasikowskiego i na rzetelnie zrobioną pracę.
#NOWA_STRONA#Tomasz Schuchardt
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
Jak przygotowywałeś się do roli Kazimierza Wolskiego?
Praca z reżyserem była trudnością, gdyż z Władysławem Pasikowskim pracowałem pierwszy raz.
Wiele osób zabija się o to, żeby znaleźć się na planie filmu Pasikowskiego.
Dlatego chętnie się zgodziłem zagrać w „Kurierze”. Reżyser jest bardzo dobrze przygotowany, a to oznacza, że bardzo dużo wymaga. Sztuką w tym filmie było to, żeby nie zabierać pola głównemu bohaterowi, bo jestem postacią towarzyszącą. Jednak trzeba w odpowiednim momencie znaleźć się w kadrze i znikać. Być wtedy kiedy mnie potrzebują.
Często drugi plan jest ważniejszy od pierwszego. Nie masz problemu ze zmianą planów zdjęciowych?
Lubie dzielić rzeczy, chociaż różnią się od siebie. Nie lubię ich łączyć. Skończyć jedno, a zacząć drugie.
Nie jest ci bliska tematyka powstania warszawskiego, gdyż grałeś w „Mieście 44”.
Zgadza się. W trakcie przygotowania do roli w tamtym filmie spotykałem się z ludźmi, którzy pamiętali powstanie. To mi zostało i przełożyłem na „Kuriera”. Jednak przy przygotowaniu się do roli Kazimierza Wolskiego skupiłem się na czytaniu materiałów, które mówiły o czasach powstania oraz o samym Janie Nowaku Jeziorańskim.
Kino sensacyjne rozwija się w Polsce?
Kino sensacyjne zostało zawieszone jak Pasikowski przez jakiś czas nie robił filmów, teraz do tego wrócił. Kino sensacyjne nigdy nie zginie, bo ludzie to lubią i chodzą na takie filmy. Mam nadzieję, że obejrzą również „Kuriera”.
Będzie więcej takich produkcji w Polsce?
Mało jest takich produkcji, gdyż polski rynek filmowy jest mały, że aktorzy są wymienni. Gramy wszystko co nam zaproponują. Nie ma u nas stricte kina gatunkowego. Ono się u nas dopiero tworzy.
Nie brakuje ci dobrego filmu fabularnego o polskim hip hopie?
Do filmu fabularnego jest potrzebny scenariusz, wtedy możemy rozmawiać o budowaniu roli. Będzie dobry scenariusz, to i powstanie dobry film.
#NOWA_STRONA#Sławomir Orzechowski
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
Zagrałeś Stanisława Mikołajczyka, premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie w latach 1943–1944.
To było bardzo ciekawe wyzwanie. Nareszcie czuję, że to wyzwanie, które zostało mi rzucone, wymagało ode mnie dużego poświęcenia związanego z tym, że odgrywam prawdziwą postać. Dla aktora jest to bardzo ryzykowne zadanie.
Udało się je wykonać?
Przeanalizowałem źródła dostępne w internecie na temat Stanisława Mikołajczyka.
Bardzo często grasz role drugoplanowe, ale zawsze przejmujesz pierwszy plan. Jak ty to robisz?
To miłe co mówisz. Staram się robić swoją robotę dobrze, dlatego może jestem widoczny.
Miałeś okazję grać już u Władysława Pasikowskiego, czy coś się zmieniło w systemie jego pracy na planie filmowym?
To było nasze kolejne spotkanie. Pierwszy raz spotkaliśmy się na planie „Psów”. Potem był serial „Glina”. Teraz jest „Kurier”. Władek Pasikowski jest fantastycznym reżyserem.
To był telefon od Pasikowskiego czy musiałeś pójść na casting?
To był telefon od drugiej reżyserki. Władek ma ekipę ludzi, którzy są jego zgranym wojskiem, którzy spełniają jego oczekiwania i go rozumieją. W jakiś sposób też się zaliczam do tej grupy.
W wojsku Władysława Pasikowskiego jesteś oficerem czy szeregowcem?
Nie możemy rozpatrywać tego w takich kategoriach. Wiemy, co chcemy osiągnąć.
Rozmawiałem z Cezarym Pazurą i powiedział mi, że wkrótce powstanie trzecia część „Psów”. Zagrasz?
Niedawno się o tym dowiedziałem. To jest świeża sprawa. Chciałbym zagrać w trzeciej części „Psów”. Chciałbym zagrać tego, którego zagrałem w pierwszej części, czyli posła Ruteckiego, członka komisji weryfikacyjnej. To był namiętny działacz Solidarności, który zgodnie z tym, co widzimy teraz, przeszedł metamorfozę. Działacze, którzy za czasów PRL byli młodzi, a obecnie są w takim wieku jakim są, nagle okazało się, że pozmieniali poglądy i zaczęli robić coś dziwnego.
#NOWA_STRONA#Wojciech Zieliński
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
„Kurier” rozpoczął nowy rozdział w polskiej kinematografii?
Jest to film zrobiony z dużym rozmachem. Widać było, że spore pieniądze zainwestowano w produkcję „Kuriera”. Na planie było wiele maszyn, które uczestniczyły w II wojnie światowej. Wtedy ma się poczucie, że bierze się udział w czymś wyjątkowym.
Jak się współpracowało z Władysławem Pasikowskim?
Z panem Władysławem spotkaliśmy się na planie zdjęciowym po raz drugi. W trakcie zdjęć czuło się pełen profesjonalizm oraz wiedzę o tym, jaką historię chce nakręcić twórca. Pasikowski jest jednym z najlepszych reżyserów w Polsce. Dobrze jest pracować z kimś takim.
Jak wyglądał proces dokumentacji do roli
Zazwyczaj korzystam z dobrodziejstw bibliotek. Najbardziej przemawia do mnie słowo pisane. Czytałem oczywiście „Kuriera z Warszawy”. Miałem to szczęście, że moja postać jest fabularna i miałem większe pole do popisu. Nie musiałem się wzorować na konkretnej osobie.
Projekcja „Kuriera” jest dobrą lekcją historii dla widzów, którzy chcą poznać dzieje Polski w trakcie II wojny światowej?
To jest fabularyzowany wycinek historii. Jest to film, który dużo powie o Janie Nowaku Jeziorańskim. „Kurier” może zachęcić widzów do zgłębienia polskiej historii dotyczącej II wojny światowej czy Powstania Warszawskiego
#NOWA_STRONA#Jakub Wesołowski
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
Miałeś takie marzenie w dzieciństwie, żeby zostać oficerem?
Tyle historycznych postaci dane było mi grać, że zawód żołnierza jest mi bliski. Nie wiem, czy chciałbym pójść do wojska, ale dzięki Bogu nie muszę stawać przed takimi dylematami, przed jakimi stawali bohaterowie, których miałem okazję zagrać. Bardzo ich szanuję za tę heroiczną postawę. Mało jest tak krystalicznych postaci jak Jan Nowak Jeziorański. Trudno wyrazić słowami zachwyt nad jego postawą
Mógłbyś powiedzieć kilka słów o roli, która zagrałeś w „Kurierze”?
Adiunkta generała Sosnkowskiego. Nie jest to postać, która zmieni losy wojny, ale miałem okazję spędzić kilka wyjątkowych dni na planie zdjęciowym.
Ze względu na twoje doświadczenie w produkcjach historycznych, nie chciałeś studiować historii?
Nie wydaję mi się (śmiech).
Jak współpracowało ci się z Władysławem Pasikowskim?
To jest człowiek, który jasno i konkretnie widzi, to czego chce. To jest ogromna frajda, że wiesz co robisz. Są wymagania, które musisz spełnić jako aktor.
Naturszczyk odnalazłby się na planie „Kuriera”?
Nie mam bladego pojęcia.
#NOWA_STRONA#Cezary Pazura
Fot. Marcin Wziontek/ Kino Świat
– Zdarzyła Ci się sytuacja w życiu zawodowym , żeby ktoś ci zrobił niedźwiedzią przysługę?
– Aktor w Polsce – z mojego pokolenia – nie był otoczony doradcami czy dobrymi fachowcami. Nie było takiego zawodu jak agent. Często braliśmy wszystko, to co dali. Bardzo często popełniało się błędy i potem ludzie tego żałowali. Mam też parę ról, których bym nie zagrał. Ale wiadomo czego się nie robi dla kolegów. To jest małe środowisko. Wszyscy się znają, kolegują, więc trudno jest odmówić koledze.
– Nie żałujesz, że masz zbyt małą rolę w „Kurierze”?
– Nie wziąłbyś roli, jak Władek mówi: „Słuchaj, zagrasz coś małego, ale mam dla ciebie następną bardzo fajną rolę”?
– Wziąłbym.
– No właśnie. W takim filmie jak „Kurier” warto się pokazać. To jest coś bardzo ważnego dla polskiej kinematografii. Coś co zostanie.
– Polskie produkcje dorównują produkcjom europejskim, a nawet światowym.
– Polacy umieją robić bardzo dobre filmy. Może się okazać kiedyś, że najlepiej na świecie. Tylko nie mam takich pieniędzy. Musimy się podpierać efektami. Musimy wymyślać filmy, które będą miały inne walory niż finansowe, np. prawda i człowiek.
– Cezary Pazura = etatowy aktor Władysława Pasikowskiego?
– Nie. Było wiele filmów, w których nie grałem u Władka. Ale zaczynałem u Władka i Władkowi zawdzięczam swoją karierę.
– Twoje role w „Krollu” czy w „Psach” są przełomowe dla Twojej kariery.
– Zgadzam się z tobą.
– Kiedy powstanie trzecia część „Psów”?
– Ma być. Zdjęcia planowane są na ten rok. Zobaczymy, czy będą. Jednak to nie ode mnie zależy.
– Jak myślisz, czy trójką będzie kontynuacją poprzednich części, czy będzie dostosowana do współczesnych czasów?
– Dzisiejszy dzień jest dla mnie niebezpieczny, bo wszyscy pytają mnie o coś, czego nie wiem. Władek ma mi powiedzieć coś więcej na temat „Psów”.
– W swojej autobiografii napisałeś, że jak zapuściłeś brodę, to zacząłeś dostawać więcej propozycji filmowych. Wciąż to zjawisko jest obecne?
– Więcej propozycji pojawiło się przez kilka rzeczy, które ostatnio zrobiłem. Przez teatr i przez „Ślepnąc od świateł” serial HBO. Ten serial rzeczywiście namieszał. Otrzymałem zagraniczne propozycje, rozpatruje ten temat.
– Masz kanał na YouTube, który subskrybujesz już…
– 573 tysięcy użytkowników. Sprawdzam codziennie (śmiech).
– Jest szansa, żeby na YouTube powstał film pełnometrażowy?
– A ja nie wiem. A można tak?
– Myślałem, że odpowiesz mi na to pytanie.
– Ja jestem taki miś z okienka. Gadam do moich przyjaciół, których mam 573 tysięcy użytkowników.
– Czyli jak subskrybuję twój kanał, to jestem twoim przyjacielem?
– Oczywiście, że tak. To jest zawarta nić porozumienia między nami.
– „Kurier” w dobry sposób popularyzuje polską historię?
– Tak. Musimy robić takie filmy. Narzekamy, że żyjemy w czasach, w których wartości upadają. Każdy ma inną definicją współczesnych czasów. Jednak zapominamy o jednym, o czym mówiła moja babcia, że żyjemy w czasach, gdzie nikt do ciebie nie strzela na ulicy. Nie ma łapanek. Żyjesz w czasach pokoju. Takie filmy są konieczne, żeby nam uzmysłowić w jakich czasach żyjemy i z czego się mamy cieszyć i komu mamy dziękować.
Z aktorami rozmawiał Bartosz Boruciak
#NOWA_STRONA#